Sanicki: Jan Paweł II na nowo odczytany

Przez ostanie kilkanaście dni opinia publiczna żyje informacjami dotyczącymi osoby Jana Pawła II i tego, że papież miał posiadać wiedzę na temat niemoralnych czynów, jaki dopuszczało się duchowieństwo w czasach jego pontyfikatu. Smutne zjawisko pojawiło się w naszych czasach. Otóż szczątkowa wiedza na temat osób czy wydarzeń uchodzą za aksjomat. Często też miarodajną funkcję w ocenie rzeczywistości pełni mitologia a nie fakty. Sprowadza się daną sytuację do konkretnego momentu politycznego i na tej podstawie materiał empiryczny podlega ocenie. Niestety jest to zabieg krzywdzący i nielicujący z rzetelnością i obiektywizmem.


Propaganda manipulacja i po prostu zwykła niewiedza nie ominęły postaci Jana Pawła II. Często jest on kojarzony z tym, że był Polakiem, papieżem, rzadko jednak ktoś pochyla się dłużej nad jego dorobkiem intelektualnym. W czasie trwania jego pontyfikatu można było bez trudu zaobserwować entuzjastycznie witających papieża pielgrzymów, którzy tłumnie przybywali na spotkania organizowane praktycznie na każdym kontynencie. Na pewno Jan Paweł II dużą rolę odegrał w rozbudzeniu katolicyzmu wśród nie tylko Polaków, dla części ludzi stał się on ikoną największej religii. Był papież źródłem inspiracji. Gdy jednak zapytać przeciętnego katolika o czyny i pozbyć się emocji i sentymentalizmu sprawa ma się już znacznie gorzej. Brak jakiejkolwiek wiedzy o działalności filozoficznej, papieskiej, nawet politycznej papieża Polaka poraża. Tym niemniej nie przeszkadza nikomu fakt, że postać jego strywializowano i ograniczono do kremówek i wesołego śpiewu braki. Zarówno krytyka, jak i przesadne emocjonowanie się rujnują świadomość. Dlatego też chciałbym trochę uwagi poświęcić na to, by szerzej przyjrzeć temu, o co w wojtynizmie chodzi.

.
Najważniejszym rysem intelektualny Karola Wojtyły była filozofia. Po przerwaniu studiów polonistycznych na UJ, w latach 1942-1946 odbył studia filozoficzno-teologiczne w ramach tajnego nauczania w Krakowskim Seminarium Duchownym. Tam też ma on pierwszy kontakt z myślą scholastyczną. Czyta uważnie pracę jednego z czołowych tomistów Kazimierza Waisa. Jest to książka podręcznikowa, szkolna, napisana starym językiem, trudna w odbiorze, ale podstawowa w zrozumieniu filozofii Tomasza z Akwinu. Lektura sprawia, że rodzą się w młodym Wojtyle wątpliwości, czy podoła, czy świat filozofii jest dla niego przeznaczony. W miarę jednak upływu czasu coraz bardziej zaczyna przed nim odsłaniać, co to znaczy filozofia, co to znaczy myślenie filozoficzne, jakie są założenia Arystotelesa i Akwinaty. Zaczyna rozumieć trafność takich podziałów rzeczywistości, jak substancja i przypadłość, istnienie i istota. Pojęcia scholastyczne oświetlają mu coraz precyzyjniej rzeczywistość, w której dotąd żył, a której pytaniami się dotąd tak dogłębnie nie zajmował. Teraz coraz bardziej wydają mu się te pytania ważne, ważkie, konieczne do postawienia. Z pomocą ukazanych mu przez książkę Waisa tomistycznych podziałów zaczyna znajdować również odpowiedź i na takie pytania, które sobie kiedyś sam stawiał, ale których nie umiał rozwiązać. Dopełnieniem intelektualnej pracy nad filozofią klasyczną stały się studia w Rzymie na Uniwersytecie „Angelicum”. Było to w latach 1946-1948. W Rzymie znalazł sprzyjający klimat dla rozwoju myśli. Wykłady prowadzone są tam przez profesorów z całego świata. Mało tego, są to znakomitości, a wśród nich słynny, znany Karolowi Wojtyle z książek i ze wspominków Garrigou-Lagrange- nazywany „świętym potworem tomizmu”. Zostanie on promotorem jego pracy doktorskiej poświęconej zagadnieniu wiary u Jana od Krzyża (Doctrina de fide apud s. Joannem a Cruce).

.
Po udanym doktoracie otrzymał już w Polsce propozycję dalszej pracy naukowej. Ma teraz zająć się filozofią Maksa Schelera. Celem będzie zastosowanie filozofii wartości tego niemieckiego myśliciela do etyki chrześcijańskiej. Otwierają się przed Karolem Wojtyłą nowe drzwi. Fenomenologia to nowe słowo na mapie, która pojawiło się na mapie Europy. Twórcą jej był Edmund Husserl, który powziął zadanie powrotu do konkretu i rozumiał swoje zadanie jako zwrot w stronę pierwotnej intuicji rzeczy i idei. Fenomenologia miała zająć się tym, co bezpośrednio dane. Husserl chciał stworzyć nową naukę, odróżniającą się zakresem od innych nauk. Maks Scheler nie był w swoich działaniach tak bardzo ambitny. Różniło go z Husserlem to, że on myślał abstrakcyjnie natomiast Scheler bardzo konkretnie. Husserl był racjonalistą, a Scheler intuicjonistą. Co ważne Husserl nie zajmował się filozofią praktyczną natomiast Maks Scheler zagadnienie wartości uczynił najważniejszym obiektem intelektualnych poszukiwań. Postawa jego znalazła odbicie w rozprawie habilitacyjnej Karola Wojtyły. Po dwóch latach pracy w 1953 roku habilituje się na UJ na podstawie pracy Ocena możliwości zbudowania etyki chrześcijańskiej przez założeniach systemu Maxa Schelera. Przejmuje także obowiązki w krakowskim Seminarium Duchownym na Podzamczu 8: wykłady etyki społecznej. Następnie od 1954 do 1978 pracuje na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej KUL jako wykładowca etyki.

.
Karol Wojtyła był filozofem oryginalnym, dociekliwym, obdarzonym pasją poznawczą. Łączył umiejętność analizy z kontemplacyjnym ujęciem prawdy, bezpośredniego oglądu z sięganiem do korzeni. Filozofię uważał za podstawową dziedzinę poznania, za wiedzę mądrość autonomiczną wobec nauk szczegółowych i wiary religijnej. W pracy swojej podjął się ambitnego działania połączenia przedmiotowego ujęcia człowieka- zgodnie z filozofią bytu wywodzącą się od Arystotelesa i Tomasza z Akwinu z ujęciem świadomościowym właściwym dla filozofii podmiotu( głównie Maksa Schelera). Te dwie różne filozofię mogą w niektórych rodzić poważne wątpliwości metodologiczne. Z jednej strony klasyczna filozofia, akcentująca byt i skupiona na metafizyce łączy się z fenomenologią, która jest krytyką klasycznej metafizyki. Nie ulega jednak wątpliwości, że te dwie tradycje filozoficzne mają jeden punkt styczny: poszukiwanie prawdy. Najpełniej jednak swoje stanowisko Karol Wojtyła wyraził w najważniejszej pracy filozoficznej, jaką jest Osoba i czyn. Punktem wyjścia antropologii filozoficznej Karola Wojtyły jest całościowe doświadczenie człowieka, zwłaszcza doświadczenie wewnętrzne, którego bezpośrednim przedmiotem jest specyficznie ludzie wydarzenie: człowiek działa, czyli spełnia czyn świadomy i wolny. Prawidłowe zrozumienie człowieka, jego predyspozycji intelektualnych ujawnia się w czynie. Oddajmy głos: „ Osoba jako specyficzna struktura świadomościowa żyje w sposób sobie tylko właściwy: żyje mianowicie- czyli bytuje nie tylko w swoim własnym odbiciu czy odzwierciedleniu, ale żyje również w tym specyficznym samo-przeżyciu, jakie warunkuje świadomość w swej funkcji refleksywnej. Dzięki niej człowiek-osoba przeżywa siebie jako podmiot, jako podmiotowe „ja”. Przeżycie własnej podmiotowości nakłada się niejako na metafizyczną podmiotowość ludzkiego suppositum. W tym sensie świadomość warunkuje „upodmiotowienie”. Osobową naturę człowieka ujętego doświadczalnie w aspekcie czynu wyrażają 3 istotne elementy: świadomość(samoświadomość), wolność(samostanowienie), oraz rys społeczny (uczestnictwo).


Z personalistycznej filozofii wynika troska o ludzi pracy, a także samą godność pracy. Wyrażone to zostało w encyklice papieskiej Laborem Exercens wydanej 14 września 1981 r. Nie będzie wcale przesadą stwierdzenie, że praca należy do obowiązków człowieka i jest na stale włączona w jego byt. Jest ona głównym zajęciem ludzi, ich codzienny losem. To co, pochłania najwięcej czasu każdego dnia. Praca jest formą ludzkiej działalności, to znaczy działaniem długofalowym i powtarzalnym, a nie jednorazowym działaniem. Granice jakie, dzielą pracę od innych form ludzkiej działalności są dość płynne. Pracą nazwiemy taką aktywność, której cel nie jest zawarty sam w sobie. Robotnik, który codziennie wychodzi z domu, aby w fabryce obsługiwać maszynę przez kilka godzin czyni to w celach zarobkowych, a także ta działalność oparta jest na stosownych przepisach prawa. Natomiast uprawa ogródka przez działkowca amatora będzie tylko rozrywką, stanowiącą cel sam w sobie. Ostatecznie praca wiąże się z trudem, mozołem, zarówna ta wykonywana fizycznie, jak i oparta na pracy umysłowej i stanowią one źródło do refleksji, zarówno filozoficznej, jak i teologicznej.

.
Filozofia pracy Jana Pawła II oparta jest na kluczu społecznej nauki Kościoła. Określał on pracę, jako klucz do całej kwestii społecznej. Zwrócił uwagę, że zagadnienie pracy obecne jest od początku dziejów Kościoła, tak jak i w tradycji oraz Księdze Rodzaju, a szczególnie na kartach Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Tym samym encyklika pozostaje pod mocnym wpływem nauczania poprzednich papieży ale jednocześnie w dokumencie zwraca się uwagę, że niejednokrotnie następcy Świętego Piotra modyfikowali nauczanie Kościoła w zakresie pracy, zachowując jednak zasadniczy zrąb prawdy katolickiej. Co więcej, czasy pontyfikatu papieża Polaka skłaniały do uwydatnienia tych problemów, z jakimi nie przyszło się mierzyć jego poprzednikom.

.
Podmiotem pracy jest człowiek. Został on stworzony na obraz i podobieństwo Boga, działa świadomie w sposób wolny, potrafi planować i przez prace zdolny jest do stanowienia o sobie i zmierza do spełnienia siebie. Od razu rzuca się w oczy nawiązanie do Księgi Rodzaju. Nie jest to sprawa nowa. To stwierdzenie podjęli starochrześcijańscy myśliciele, nazywając człowieka imago dei. Człowiek ma panować nad światem nieożywionym i ożywionym, nadawać zwierzętom imiona. W tych nakazach implikowana jest stwórcza funkcja pracy człowieka. Praca jest upodobaniem człowieka do Boga poprzez domenę stwórczego działania. Bóg polecił człowiekowi wszechświat zbadać, w jakimś sensie uprawiać i udoskonalić. Ziemia oczekuje ludzkiej pracy. Człowiek ma ją wziąć w posiadanie oraz przekształcać ją. Praca ma więc charakter demiurgiczny. Encyklika ujawnia także, że świat przyrody ta rzeczywistość zastana jest rozumiana bardzo szeroko stanowi o przedmiotowym aspekcie pracy. Bowiem sensem chrześcijańskiej doktryny jest to, ze odczarowała ona świat naturalny i nie uchodzi on już za siedlisko bożków, nimfy, rusałek znanych z religii pogańskich ale byty materiale mają służyć człowiekowi- są one jemu podległe. Natomiast zwraca się uwagę na jeszcze jedno, że praca ma posiadać charakter etyczny więc na pierwszym miejscu człowiek później praca. Wyraża się to w dość dobrze znanym stwierdzeniu, że to praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy. Personalistyczną kwintesencją jest to, ze bez względu na pracę, jaką człowiek spełnia, i przyjmując, że stanowi ona czasem bardzo absorbujący cel jego działania, cel ten nie posiada znaczenia ostatecznego sam dla siebie. Ostatecznie bowiem celem pracy: jakiejkolwiek pracy spełnianej przez człowieka- choćby była to praca najbardziej służebna, monotonna, w skali potocznego wartościowania wręcz upośledzająca- pozostaje zawsze sam człowiek. Idąc dalej encyklika wskazuje na specyfikę chrześcijańskiej nauki o pracy, różną zarówno od stanowiska liberalizmu jak marksizmu. Dążeniem Marksa i jego naśladowców było zniesienie własności prywatnej i zaprowadzenie posiadania kolektywistycznego. Oczywiście taki plan musiał uchodzić na utopijny. Z drugiej strony dążeniem kapitalistów było wprowadzenie prawa własności jako nienaruszalnej zasady i prawdy absolutnej. Ekonomia rozwijana na podstawień założeń kapitalistycznych prowadzi do uprzedmiotowienia człowieka względem kapitału. Bolesne dla człowieka jest także to, ze jest on podporządkowany prawom matematycznym bez uwzględnienia czynnika ludzkiego. Celem gospodarczej działalności człowieka nie jest pogoń za bogactwem samym w sobie, ale zaspokajanie potrzeb materialnych ludzi oraz zapewnienie im podstawowych praw.


Żywotność cywilizacji chrześcijańskiej zapewniło to, że dokonała ona jednej zdumiewającej rzeczy: Potrafiła dokonać syntezy wiary oraz rozumu. Nazywa się słusznie christianitas cywilizacją szczęśliwych syntez. Oprócz wiary w Objawienie i wskazanie na eschatologiczny wymiar ludzkiej egzystencji, potrafiono wskazać, że intelekt również pełni doniosłą rolę w kształtowaniu właściwej drogi poznania i życia. Takim materialnym wyrazem szacunku dla rozumu jest to, że Kościół Katolicki w okresie swojej wzmożonej działalności, a więc mowa tutaj o średniowieczu tworzył klasztory, które potrafiły dźwignąć Europę z upadku i stały się one obszarem twórczej działalności wielu znakomitych zakonników. Ten intelektualizm chrześcijański sprawił, że wydawano mnóstwo summ teologicznych, których celem było objęcie jak najszerszego zakresu wiedzy. Ogromną rolę w pogodzeniu wiary z rozumem odegrał Św. Tomasz z Akwinu- dominikanin oraz autor potężnej Summy Teologicznej oraz Summy Filozoficznej. Rola jaką, odegrał Akwinata w rozwoju myśli chrześcijańskiej znalazł odzwierciedlenie w encyklice papieskiej Fides et Ratio. Jest ona traktatem filozoficznym, a nawet neotomistycznym poświęconym scholastycznemu rozumieniu wiary- jako czynności myśli. Pozostając wiernym orędownikiem scholastycznej reguły wiary znanej jako fides quaerens intellectum wskazał, że nie ma sprzeczności między rozumem i wiarą. Tą samą drogą w wyżej wymienionej encyklice poszedł Jan Paweł II doceniając nieprzemijalną wartość myśli Tomasza z Akwinu. Dramatem stało się to, że dokonał się już w średniowieczu rozłam między wiarą a rozumem. Z jednej strony nadmierna racjonalizacja powodował wstręt do wiary, czyniono podejrzliwości wobec Objawienia i prób wyjaśniania rzeczywistości przy użyciu argumentów fideistycznych; z drugiej natomiast stanowisko oparte tylko na wierze separowało od siebie rozum, czyniąc z niego wroga. Ta dychotomia znalazła odzwierciedlenie w późniejszych systemach totalitarnych. Komunizm to przejaw racjonalizacji i wrogości wobec nastawień metafizycznych, a jednocześnie pretendujący do stworzenia z siebie nowej religii. Jako przykład racjonalizacji dorobku nauk empirycznych niech posłuży także pozytywizm, dla którego nie istnieje inna rzeczywistość jak ta mierzalna, empiryczna. Jan Paweł II zwracał uwagę, że myśl Tomasza z Akwinu jest myślą porządkującą. Kościół powinien stać na straży rozumu ale jednocześnie pilnować aby jego kompetencje nie rozrosły się do rozmiarów jednej dogmatycznej wiary. Natomiast skoncentrowanie się jedynie na wierze prowadzi do tego, że wiara staje się uczuciem i sentymentalizmem. Brak silnego rozumu sprawia, że wiara staje się mitem lub przesądem, i co więcej gdy rozum nie ma oparcia w wierze nie potrafi dostrzec głębi bytu; zadowala się jedynie powierzchownością. Oddajmy na chwilę głos Janowi Pawłowi II: „ Św. Tomasz z Akwinu ukochał prawdę bezinteresowną miłością. Szukał jej wszędzie, gdziekolwiek się objawiała, starając się jak najmocniej uwypuklić jej uniwersalność. Magisterium Kościoła dostrzega i wysoko ceni to jego umiłowanie prawdy; jego myśl- właśnie dlatego że nie traciła nigdy z oczu prawdy uniwersalnej, obiektywnej i transcendentnej- osiągnęła szczyty, których ludzki rozum nigdy nie zdołałby sobie wyobrazić. Słusznie zatem można nazwać go apostołem prawdy. Właśnie dlatego, że zmierzał ku prawdzie bez wahania, potrafił w swoim realizmie uznać jej obiektywność. Jego filozofia jest rzeczywiście filozofią bytu, nie zaś filozofią prostego zjawiska.” Innymi słowy tomizm jest wzorem dla myśli chrześcijańskiej.

.
Jan Paweł II dobitnie wypowiadał się na temat ochrony życia. Dotyczy to zarówno życia poczętego, jak i tego chylącego się już ku śmierci. Wskazał, że największym dramatem naszych czasów jest tzw. aborcja oraz eutanazja. Obrona życia papieża zmaterializował się w encyklice Evangelium Vitae wydanej 25 marca 1995 r. Stosowane argumenty mają charakter konfesyjny i oparte są na przykazaniach bożych i Ewangelii.


Przerwanie ciąży Jan Paweł II potępił szczególnie, jako występek szczególnie poważny i godny potępienia. Wprowadza on nieład moralny i powoduje, że zacierają się różnice pomiędzy dobrem i złem. Okropieństwo tzw. aborcji próbuje się tuszować za pomocą zabiegów językowych, które określają to zło, jako zabieg, tak jak inne czynności medyczne. Mówiąc zatem o przerywaniu ciąży dotykamy problemu nie tylko moralnego ale także semantycznego. Dramatem jest to, że pojęcia nie odzwierciedlają rzeczywistości. Nie ulega przecież wątpliwości, że nowe życie powstałe w wyniku połączenia się komórek rozrodczych męskiej oraz żeńskiej jest nową, jednostkową istotą różną od ciała ojca czy matki. Oczywiście w celu rozwinięcia się w pełni jego potencjału potrzeba czasu. Zdolności do życia w społeczeństwie czy intelektualna, świadoma praca dotyczy człowieka na późniejszym etapie jego życia. Tak więc pozbawienie życia nowego bytu już u jego progu musi zasługiwać na szczególne potępienie. O tym, że życie zaczyna się z chwilą poczęcia i fakt, że od pierwszej chwili znany jest program tego, czym będzie ta nowa istota, a także to, że aborcję należy nazwać zabójstwem wypowiedział się Jan Paweł II następująco: „ Jednakże żadne słowo nie jest w stanie zmienić rzeczywistości: przerwanie ciąży jest niezależnie od tego, w jaki sposób zostaje dokonane- świadomym i bezpośrednim zabójstwem istoty ludzkiej w początkowym stadium jej życia, obejmującym okres między poczęciem a narodzeniem.” Wielokrotnie decyzja o przerwaniu ciąży podejmowana jest z pobudek egoistycznych. Takie niewinne życie zdane jest tylko na troskę i opiekę ze strony matki, która podejmując decyzję o usunięciu staje po stronie cywilizacji śmierci. Zwolennicy powszechnej legalizacji tzw. aborcji podają często, że narodziny dziecka spowodują zaburzenie pewnych warunków życia; chodzi pewnie im o kwestie mieszkaniowe, materialne. Żadne argumenty pragmatyczne nie usprawiedliwiają podjęcia decyzji o spędzeniu ciąży. Oprócz odpowiedzialności poszczególnych osób papież zwrócił uwagę, że o prawo do powszechnej aborcji i jej legalizacji walczą organizacje międzynarodowe, fundacje i stowarzyszenia. Staje się to więc istotnym problemem społecznym i wykracza daleko poza sferę indywidualnej odpowiedzialności. W filozofii prawa mówi się sankcji skupionej oraz rozsianej. Sankcja rozsiana opiera się za zasadach społecznego wykluczenia oraz ostracyzmu. Nie ma ona charakteru sformalizowanego. Sankcja skupiona natomiast jest ściśle określona i realizuje się w przepisach prawa. Musi budzić zdziwienie okoliczność, że prawodawca nie penalizuje surowo dzieciobójstwa w myśl art. 149 kodeksu karnego, a jedynie górna granica tego czynu wynosi 5 lat pozbawienia wolności. Przecież niewinna istota nie jest i nie może stać się napastnikiem. Co więcej jest ustrój psychofizyczny nie pozwala za samodzielną obronę i w jego sprawie powinno stanąć w obronie państwo. Żyjemy w porządku demokratycznym a tu okazuje się, że prawo do życia nie wszystkim przysługuje. I argument za życiem nie jest katolicką ortodoksją. Jest oparty na dorobku genetycznym. Oczywiście doktryna katolicka fakt życia wzmacnia, dodając istotny element istnienia duszy.

.
Postać Jana Pawła II zasługuję na uwagę. Od działalności czysto ludzkiej poprzez filozofię, etykę, duszpasterstwo, papiestwo- wszędzie tam zaznaczył on swój wpływ i niejednokrotnie twórczo pewne zagadnienia rozwijał. Nie zamierzam być bezkrytycznym wielbicielem Jana Pawła II. Nie zgadzam się na ekumenizm wyrażony na kartach encykliki Ut unum sint, który jest z ducha protestancki. Trudno jest pogodzić wojowniczy islam, który jest także radykalnym teizmem, nieuznającym innych świętości poza Allahem, z działalnością Jezusa Chrystusa jako prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. Nie może też być zgody aby implementować założenie religii buddyjskiej, pesymistycznej, która obchodzi się bez autorytetu i nie jest religią teistyczną. Znając Jana Pawła II arcybiskup Marcel Lefebvre powiedział, że ekumenizm jest dziełem szatana. Nie wolno godzić się na podmywanie fundamentów chrześcijaństwa przez inne przeciwne religie. Przyjmowanie błędów innych religii jest niebezpieczeństwem. Radykalni tradycjonaliści tzw. sedewakantyści głoszą, że Jan Paweł II był antypapieżem, utracił wiarę katolicką i był zagorzałym modernistą. Różnica pomiędzy modernistami z przełomu XIX i XX w., a więc takimi osobami jak Alfred Loisy, George Tyrrel czy Romolo Murri a Janem Pawłem II jest taka, że byli oni ateistami. Papież wierzył w Boga więc argument ze skrajnego modernizmu nie znajduje uzasadnienia. W całej medialnej zawierusze wokół papieża chodzi o pewien element przyzwoitości i rzetelności. Nie wolno marginalizować znaczenia danej postaci i wyciągać na jej temat kategorycznych wniosków w oparciu o konkretną sytuację czy to polityczną czy to osobistą. Paradoksalnie próba zdezawuowania Jana Pawła II może odnieść skutek odwrotny do zamierzonego. Przyczyni się bowiem do pogłębienia wiary. Wyraźnie widać też, że największymi znawcami historii Kościoła są liberalno-lewicowe media, którym delikatnie mówiąc daleko od bram świątyni. Czytając ich wpisy można dojść do wniosku, że Kościół Rzymskokatolicki był od zawsze przesiąknięty bezeceństwem i ochraniał sprawców, a ofiarami się nie zajmował. Myślę, że warto by powrócić do starej maksymy jaką jest, że historia nauczycielką życia. Niestety ta dyscyplina od lat ulega degradacji i uprawiana jest jako narracja i propaganda. Musi się stać się na nową nauką o faktach.

Mateusz Sanicki

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 3.5]
Facebook

5 thoughts on “Sanicki: Jan Paweł II na nowo odczytany”

  1. „Radykalni tradycjonaliści tzw. sedewakantyści głoszą, że Jan Paweł II był antypapieżem, utracił wiarę katolicką i był zagorzałym modernistą. Różnica pomiędzy modernistami z przełomu XIX i XX w., a więc takimi osobami jak Alfred Loisy, George Tyrrel czy Romolo Murri a Janem Pawłem II jest taka, że byli oni ateistami. Papież wierzył w Boga więc argument ze skrajnego modernizmu nie znajduje uzasadnienia.”

    Żeby stwierdzić, że Jan Paweł II nie był prawdziwym papieżem, tylko przeciwnie antypapieżem, uzurpatorem tronu papieskiego, nie trzeba wcale dowodzić, że był on modernistą (w sensie jaki nadaje temu pojęciu św. Pius X w „Pascendi”). Nie trzeba nawet czytać jakichkolwiek dzieł Jana Pawła II. Wystarczy zobaczyć, czego dopuścił się w Asyżu w 1986 r. (co zresztą w sposób identyczny powtórzył w 2002 r.).

  2. Porownanie pracy czlowieka do pracy Pana Boga nie jest zbyt udanym pomyslem. Czlowiek musi pracowac z koniecznosci , a Pan Bog nie. Od biedy w wymyslaniu nowych rzeczy mozna byloby dostrzec jakies podobienstwo, jednak czlowiek jest ograniczony realiami . To nie dotyczy Pana Boga. Nadawanie pracy znaczenia niematerialnego wystepuje w sektach np. w komunizmie i protestantyzmie . Celem tego zabiegu jest korzystanie z pracy ludzi bez wynagradzania ich. Dolaczanie do tego nurtu swiadczy o nierozumieniu rzeczywistosci. Podwazanie wlasnosci przez papieza jest skandalem . Pan Bog dal absolutna ochrone wlasnosci . Nie ma formulki : kradnij , jesli bedziesz chcial robic dobro. To jest oczywiste nieposluszenstwo wobec Pana Boga. Wlasnosc jest kluczowa sprawa dla godnosci i wolnosci czlowieka . Istota zla od protestantyzmu poprzez komunizm az do dzisiejszych rzadow korporacji jest pozbawienie wiekszosci ludzi wlasnosci. To prowadzi do niczym nieograniczonej wladzy garstki nad wiekszoscia , czego skutkiem jest realizacja zupelnie demonicznych planow. Trudno nazwac JP II dobrym filozofem , skoro nawet nie bardzo orientowal sie w otaczajacym swiecie. Wniosek autora o wzmocnieniu prestizu JP II po atakach na niego nie jest prawdziwy. Departament Stanu wykorzystuje ataki na jego osobe do do zarzadzania miejscowymi irokezami . Sila rzeczy czesc tego blota przykleja sie , co trwale deprecjonuje jego osobe. Ta sytuacja jest rowniez owocem zupelnego nierozumienia przez JP II otaczajacego swiata. Trudno zrozumiec jego bezradnosc wobec problemu tzw. demokracji liberalnej. Stwierdzenie , ze demokracja liberalna moze prowadzic do totalitaryzmu jest mocno niezadawalajace. Tak samo nie radzil sobie z personaliami . Fatalna obsada stanowisk w polskim kosciele , co rowniez wiaze sie z obecna, tragiczna sytuajca Polski, jest jego dzielem.

  3. „Nadawanie pracy znaczenia niematerialnego wystepuje w sektach np. w komunizmie i protestantyzmie . Celem tego zabiegu jest korzystanie z pracy ludzi bez wynagradzania ich.”

    Trafna uwaga.

    Poza tym, gdyby Pan doszedł do słusznego wniosku, że ten człowiek nie był katolikiem, a tym samym papieżem, to by Pan zrozumiał „jego bezradnosc wobec problemu tzw. demokracji liberalnej” i w ogóle inne „bezradności” tego 'świętego’.

    1. Jestem za odrzuceniem SW II . Jego heretyckiego dorobku , bo podobno powstaly tam rowniez rzeczy dobre , ale bez niepotrzebnej ostentacji. Z traktowaniem ostatnich pieciu papiezy tak jak traktujemy wielu papiezy z czasow sredniowiecza lub wczesniejszych , o ktorych istnieniu nawet nie mamy pojecia

      1. Jeśli – jak Pan słusznie twierdzi – SW II ma heretycki dorobek, to pięciu ostatnich (a właściwie sześciu) „papieży” nie mogło być papieżami. Tych pięciu (sześciu) bowiem ten dorobek tworzyło a potem propagowało – tymczasem heretyk nie może być papieżem.

        Na SW II powstała NOWA RELIGIA. Dopóki narody sobie tego nie uświadomią, dopóty będzie permanentny kryzys.

        Nie ma takich papieży, o których istnieniu nie mamy pojęcia. Znani są wszyscy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *