Publiczna Telewizja Polska w programie „Minęła 20” pokazała jako ilustrację dyskusji o wydarzeniach na Morzu Czarnym plakat autorstwa Wojciecha Korkucia – grafika związanego z ostro pro-pisowską Gazetą Polską. Na grafice znalazło się hasło „Achtung RuSSia!”, a także wizerunek Putina, wkomponowany w napis z puszki cyklonu B, którym zabijani byli więźniowie hitlerowskich obozów zagłady. Przy czym zbitka liter w nazwie „RuSSia” wydrukowana była esesmańskimi runami.
Pokazanie tego rodzaju grafiki przyrównującej Rosję do hitlerowskich Niemiec, Putina skojarzonego z cyklonem „B” jest oczywistą prowokacją artysty który ma prawo do szokowania, szukania popularności, a wreszcie prawo do bycia niezrównoważonym. Ale nigdy w żadnym szanującym się i na prawdę suwerennym państwie nie może sobie na tego rodzaju wyskok pozwalać publiczna telewizja reprezentująca w zasadzie oficjalny punkt widzenia rządu.
Nie może z kilku powodów. Po pierwsze współczesna Rosja nie ma żadnych konotacji z III Rzeszą, hitlerowskimi mordami, cyklonem „B” ani z organizacją „SS”. Tak więc grafika pokazana przez TVP opisuje świat w nieprawdziwy sposób, manipulując widzami. Rosja ma swoje grzechy i grzeszki, ale na pewno Putin nie urządził za Uralem komór gazowych, ani nie jest oskarżany o ludobójstwo. Korkuć kłamie, a z nim robi to TVP w programie Rachonia.
Poniżamy Rosję, która jest naszym sąsiadem z którą utrzymujemy normalne stosunki i gospodarcze, i dyplomatyczne i tego typu rażące poniżanie sąsiada jest aktem wrogości, który nie prowadzi do żadnych dobrych dla naszego państwa skutków. Co mielibyśmy osiągnąć w ten sposób lżąc Rosję, jej mieszkańców i ich przywódcę? Z punktu widzenia interesów państwa polskiego to zwykła głupota.
Jest wszakże jeden aspekt, który tłumaczy tego rodzaju działanie TVP i obecnych polskich władz. W globalnej rozgrywce mocarstw Stany Zjednoczone w sposób otwarty rywalizują z Chinami, Unią Europejską i Rosją. O ile konflikt z Chinami ma głównie charakter gospodarczy, podobnie jak z Unią, to konflikt z Rosją z wielu powodów ma wymiar militarny. Rosja jest bowiem jedynym państwem posiadającym arsenał jądrowy zdolny zagrozić terytorium USA. Rosja w otwarty sposób wspiera militarnie reżim Assada w Syrii, walczący z powstańcami uzbrajanymi i wspieranymi przez USA.
Terenem szczególnie ostrego starcia interesów amerykańskich i rosyjskich stała się Ukraina, na której w 2014 r. doszło do obalenia legalnie wybranego prezydenta Janukowycza. Przewrót oficjalnie wspierały USA, a amerykańscy politycy jak senator Mc Cain i przedstawicielka Departamentu Stanu Victoria Nuland osobiście uczestniczyli we wspieraniu porotesujących na Majdanie Ukraińców. W konsekwencji doszło do zmiany władz w Kijowie, buntu rosyjskojęzycznej ludności Wschodniej Ukrainy, aneksji Krymu i powstania w Donbasie.
Ten aspekt wydarzeń na Ukrainie w ogóle nie jest przedstawiany Polakom przez nasze media, w których panuje jednoznacznie pro-ukraiński, czyli pro amerykański punkt widzenia na to co się dzieje na Wschodzie. Taką skrajnie pro-amerykańską linię przyjęły polskie władze za czasów PO, a teraz PiS to jeszcze wzmocnił. Popieramy zatem Ukrainę bezwarunkowo czego nie czynią np. Węgrzy, które po ostatnich wydarzeniach odmówiły przyłączenia się do sankcji przeciwko Rosji i poparcia Ukrainy ze względu na szykany jakim poddana jest na Ukrainie węgierska mniejszość.
Bardziej zrównoważoną politykę wobec Rosji prowadzą także Czesi. Tymczasem my brniemy w ostrą antyrosyjską retorykę, nawołujemy do sankcji jakby to nasze interesy były zagrożone na Krymie czy w Doniecku.
A im bardziej jesteśmy antyrosyjscy tym bardziej potrzebujemy amerykańskiego wsparcia i tym słabsza jest nasza pozycja wobec Wielkiego Brata zza oceanu. Tym usilniej musimy żebrać o „Fort Trump”, tym drożej płacić za amerykańską broń czy gaz.
Zatem kiedy w publicznej TVP widzimy hasło: „Achtung Russia” przypomnijmy ostrzeżenie Piłsudskiego: „Achtung Agentura”! To wszak nie nasza wojna.
Janusz Sanocki