Zdymisjonowany słowacki minister obrony Lubomir Galko ujawnił kulisy afery podsłuchowej, w której wywiad i kontrwywiad miały szpiegować przedstawicieli miejscowych mediów, a także obserwować premier Ivetę Radiczovą. Według niego za cały skandal odpowiada jeden z wyższych funkcjonariuszy kontrwywiadu wojskowego VOS. Podsłuchiwanie dziennikarzy miało na celu sprawdzenie, w jaki sposób media zyskały dostęp do tajnych informacji.
Galko w piątek po południu bronił się mówiąc, że wszystkie podsłuchy były legalne, a służby miały niezbędne zezwolenia sądowe. Minister sam też – nie wymieniając żadnych nazwisk – wskazał źródło przecieku na podstawie listy pracowników, którzy mogli mieć dostęp do tajnych informacji, ujawnionych później przez media.
Jak tłumaczył, wszyscy funkcjonariusze z listy, z wyjątkiem jednego, poddali się badaniu wykrywaczem kłamstw. Agenta natychmiast przekierowano na inne stanowisko; obecnie czeka on na postawienie zarzutów.
– Ujawnił dokument, spis informacji operacyjnych, a jedną jego część, paradoksalnie, opublikował także dziennik „Pravda” – mówił.
To wszystko – zdaniem byłego ministra – stanowi dowód, że wojskowe służby informacyjne pod jego kierownictwem nie naruszyły prawa. Zauważył, że być może doszło do wycieku większej ilości tajnych dokumentów, które z czasem mogą pojawić się jako element walki politycznej.
-asd