Dziś chciałbym się zająć sprawą księdza Bonieckiego. Ale nie z perspektywy analizy polskiego Kościoła. Owszem, sprawa Nergala oraz postawy biskupa Meringa i bohatera tego wpisu mówią nam o Nim wiele. O tym, że nie jest On prostą rzeczywistością. I że nie można opisywać Go wedle prostych podziałów. Bo choćby racja biskupa w sprawie Nergala nie idzie w parze z jego postawą wobec lustracji. Na odwrót zaś, gdy patrzymy na księdza Bonieckiego. Sprawy nie wyglądają tutaj tak prosto, ale o tym innym razem.
Dziś chciałbym spojrzeć na sprawę księdza Bonieckiego z perspektywy obowiązków zakonnika i ślubu posłuszeństwa. I tutaj dwie uwagi:
Po pierwsze: po co jest zasada posłuszeństwa zakonnego? Przecież nie dotyczy ona tych decyzji przełożonych, które w stosunku do podwładnego są słuszne. Tych, z którymi się zgadzamy. Istota ślubu posłuszeństwa polega właśnie na tym, że osoba konsekrowana dobrowolnie zgadza się wykonać każdą decyzję przełożonego. A w szczególności tą którą uważa za niesprawiedliwą bądź absurdalną. Ślub posłuszeństwa nie ma przecież zastosowania do tych decyzji zwierzchników, z którymi podlegający ich skutkom podwładnym w pełni się utożsamia.
Po drugie w historii Kościoła wielokrotnie bywało tak, że osobom świętym ich przełożeni po prostu zamykali usta. Ci zaś znosili to ze spokojem i w pokorze, a z czasem historia i sam Kościół przyznawali im rację. Historia św. Ojca Pio jest tutaj pierwszym z brzegu przykładem. I nie piszę tego dlatego, że uważam, że ksiądz Boniecki jest kimś takim. Szczerze mu tego życzę choć w panoramie wewnątrzkościelnego życia jestem od niego dość daleki. Piszę to raczej ku uwadze tych, którzy nie znając życia Kościoła, albo inaczej – nie współodczuwając z Nim – organizują akcje społeczne w obronie duchownego. Niech pamiętają, że Kościół nie podlega prawom tego świata. Ma swoją logikę. Patrząc na zachowanie księdza Bonieckiego on z pewnością świetnie to rozumie.
Jan Filip Libicki
*asd
Panie Libicki, obiecuję Panu porządne wsparcie przy zakupie złotej aureoli dla ks. Bonieckiego, ale nie chcę i nie będę od tego kapłana czerpać wzorców świętości. Niemniej jednak rozumiem Pana, bo jak powiada staropolskie przysłowie: „Kto wejdzie między wrony….”
Nie bardzo rozumiem sens wypowiedzi p. Libickiego. O tym, że w Kościele Katolickim obowiązuje zasada posłuszeństwa wiemy wszyscy od lat. Zastosował się do niej onegdaj ks. Isakowicz-Zaleski i stosuje się do niej ks. Boniecki. I tak powinno być. Natomiast zwróciłbym uwagę p. Libickiemu, że obecnym „obrońcom” ks. Bonieckiego nie przeszkadzało, gdy – stosując ich terminologię – „kneblowano usta” ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu. I byłbym bardzo ciekaw, co mianowicie na ten temat miałby Szanowny Autor do powiedzenia.
Istotnie obrońcy ks,A.Bonieckiego są bardzo niekonsekwentni..