Happeningi mają odbyć się w Kijowie, Lwowie, Odessie i Dniepropietrowsku. „Dzięki jego zasługom i zwycięstwu ZSRR w II wojnie światowej Armia Czerwona wyzwoliła okupowane terytorium ZSRR, przynosząc tym samym wolność narodowi ukraińskiemu. Naszym świętym obowiązkiem jest pamiętać o zwycięstwie i jego twórcach. Osoba Stalina jest symbolem bezkompromisowego bojownika o wolność i równość dla nas wszystkich i winna stać się wzorem dla ludzi młodych” – głosi oświadczenie bolszewików.
Wg informacja na stronie internetowej WKP(b) pomnik we Lwowie ma stanąć na Rynku przed wejściem głównym do Ratusza – a więc w miejscu tradycyjnie zarezerwowanym na celebrowanie kultu UPA i Bandery.
Władze Lwowa obawiają się, że w związku z zapowiedzianą akcją w mieście może dojść do starć między zwolennikami Stalina a miejscowymi nacjonalistami ukraińskimi.
Można oczekiwać, że sama zapowiedź stalinowskiego happeningu wystarczy za całą prowokacją, dowodząca postępującej politycznej polaryzacji na Ukrainie. Tego typu starcia i konfrontacje dobitnie świadczą jako niewiele elementów spaja jeszcze państwowość ukraińską i całą tę nację, mającą jakże rozbieżne doświadczenia historyczne i różne wizje swego miejsca w świecie. Narastanie wzajemnej agresji wraz ze zbliżaniem się EURO, a więc zwiększoną uwagą opinii światowej skierowanej na Ukrainę pozwala też wyjść na światło dzienne maskowanym dotąd tendencjom ksenofobicznym, silnym zwłaszcza wśród Hałyczan. Prowokowanie banderowców Stalinem może więc wydawać się w Polsce kontrowersyjne, z drugiej jednak strony być może pozwoli zedrzeć maski z twarzy współczesnych miłośników ukraińskiego szowinizmu.
(karo)
No i mamy pointę: zamiast prowokacji politycznej – doszło do happeningu. Nie pojawili się komuniści – tylko kolejna grupa ukraińskich szowinistów z organizacji „Братство” http://www.bratstvo.info/ua/poslannya/3880-kiyivblagoustriy-golovniy-vorog-evrointegratsiyi. Tym razem więc… obrazili się komuniści. Cóż, im bardziej się kłócą – tym lepiej.