Strządała: Z Hitlerem na Moskwę? – kilka refleksji nad książką Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop –Beck”

Książka Piotra Zychowicza Pakt Ribbentrop – Beck czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki, wyd. Rebis, Poznań 2012, jest brawurowo napisaną publicystyką historyczną, dotyczącą genezy drugiej wojny światowej i dylematów, które stały przed ówczesnymi kierownikami państwa polskiego. Położeni pomiędzy Niemcami a Rosją, odwiecznymi wrogami Polski „musieliśmy dokonywać dramatycznych wyborów”. Byliśmy otoczeni państwami, które w przeszłości dokonały trzech zaborów i likwidacji Rzeczpospolitej. Były to również mocarstwa, w których dodatkowo panowały totalitarne ideologie, tak boleśnie odciskające swe piętno na ówczesnej Europie.

Czy możliwe było wyrwanie się z tych kleszczy i znalezienie jakiegoś sposobu na uniknięcie strasznej hekatomby wojennej a potem pięćdziesięcioletniego zniewolenia komunistycznego? Na to pytanie Piotr Zychowicz daje odpowiedź, tyleż prostą co kontrowersyjną. Według niego należało ustąpić przed żądaniami Hitlera, wejść do paktu antykominternowskiego i ruszyć razem na Moskwę. Po pokonaniu Stalina, w momencie zaangażowania Hitlera w wojnę z USA – należało – zdaniem autora  zadać „cios w plecy” niedawnemu sojusznikowi i zaatakować z kolei Niemcy. W ten sposób pokonalibyśmy  dwóch odwiecznych wrogów, nie walcząc z nimi jednocześnie, ale po kolei ich eliminując. Dzięki temu nie tylko nazizm, ale i komunizm byłyby pokonany. Dodatkowo otrzymalibyśmy nabytki terytorialne najpierw na wschodzie kosztem ZSRS, a potem na zachodzie kosztem Niemiec. Na gruzach ZSRS powstałaby niepodległa Ukraina związana z Polską sojuszem, moglibyśmy zrealizować prometejskie idee. Następnie po pokonaniu Niemiec w sojuszu z państwami Zachodu, anektowalibyśmy wschodnie prowincje Rzeszy. W efekcie tych działań postałaby Rzeczpospolita jako mocarstwo i historia zakończyłaby się „Happy Endem”. Totalitarny komunizm zostałby pokonany i osądzony a narody Europy Wschodniej uwolnione od tego koszmaru.

Teza Zychowicza nie jest nowa, wcześniej pisali o niej tacy historycy i znawcy problematyki niemieckiej, jak Jerzy Łojek, Paweł Wieczorkiewicz, czy Tomasz Gabiś. Widzieli oni w aliansie z Hitlerem szanse na zachowanie niepodległości i odniesienia zwycięstwa na wschodzie (z wyjątkiem Gabisia, który uważał, że w sytuacji, gdyby Polska ustąpiła żądaniom Hitlera do wojny by nie doszło wcale). Dopiero jednak Piotr Zychowicz dokonał dogłębnej analizy powyższej hipotezy i zebrał większość materiałów źródłowych i opracowań dostępnych w języku polskim dotyczącej tej kwestii. Autor przewidując krytykę i ewentualne zarzuty stara się na łamach swej książki rozwiać wszelkie wątpliwości. Pierwsza dotyczy sytuacji Żydów w wypadku wejścia Polski do paktu antykominternowskiego. Czy nie uczestniczylibyśmy w Holocauście wraz z Niemcami? Autor przypomina, że sytuacja Żydów w państwach sprzymierzonych z III Rzeszą była o niebo lepsza niż państwach podbitych przez Niemcy. Przykładem może być Bułgaria, która nie wydała swoich Żydów Niemcom (wyjątkiem była mniejszość macedońskich Żydów – o czym autor nie wspomina), Węgry, które ocaliły swoich Żydów do czasu bezpośredniej okupacji swojego terytorium, ten sam schemat powtórzył się w faszystowskich Włoszech. Najgorsza sytuacji Żydów była w Generalnym Gubernatorstwie, właśnie dlatego, że Polska nie miała kolaboracyjnego rządu, na jej terytorium dokonano właśnie Holocaustu.

Reasumując według Zychowicza wejście do aktu antykominternowskiego oznaczałoby:

a. zniszczenie komunizmu

b. zdobycze terytorialne na wschodzie dla Polski

c. ocalenie polskich Żydów ( holocaust jeżeli w ogóle miałby miejsce nie odbywałby się na ziemiach polskich)

d. Polska nie poniosłaby olbrzymich strat ludnościowych materialnych okupacji niemieckiej, sowieckiej i 50 lat komunizmu (nie byłoby ani Katynia, ani Oświęcimia, ani zbrodni UPA na Wołyniu, wywózek i eksterminacji, prawdopodobnie również nie byłoby Jedwabnego. Nie byłyby możliwe komunistyczne morderstwa po drugiej wojnie światowej (obława augustowska, zbrodnie sądowe dokonywane na bohaterach (gen. Fieldorf- Nil, Wilk – Krzyżanowski, rotmistrz Pilecki) i wiele innych.

e. w ostatniej fazie wojny byłaby możliwość wejścia do wojny po stronie państw alianckich pokonania Hitlera i przyłączenia ziem zachodnich i północnych. (zob. również: Piotr Zychowicz, Spierajmy się używając argumentów, http://prawica.net/31510 dostęp 26 września 2012)

Powstaje jednak pytanie: Czy propozycja Hitlera, aliansu z Polska była szczera?   Zychowicz w swojej książce stara się rozwiać pewien mit, otóż według oficjalnej historiografii Adolf Hitler od początku swojej działalności, a na pewno od dojścia do władzy chciał podbić Polskę, po to aby zwiększyć przestrzeń życiową dla narodu  niemieckiego, która według niego była na wschodzie. Prawda o której pisze Zychowicz jest nieco inna: to demokratyczna republika Weimarska była Polsce wroga, współpracująca  z Rosją Sowiecką gospodarczo i militarnie przynajmniej od czasu traktatu w Rapallo z 1922, roku. Polityka Stresemanna szła w kierunku pokojowego i dyplomatycznego odzyskania „korytarza” przez Pomorze i odcięcia Polski od morza, poprzez rewizje traktatu wersalskiego w tej kwestii. Traktat z Locarno z kolei z roku 1925 zabezpieczał granice wschodnią Francji, nie obejmował jednak zachodniej granicy Polski. Okres Republiki Weimarskiej to także okres wojny celnej mającej zmusić Polskę do ustępstw.  Autor przytacza wypowiedź niemieckiego szefa sztabu generalnego Hansa von Seeckta, że: „Istnienie Polski jest nie do wytrzymania, nie do pogodzenia z podstawowymi warunkami Niemiec do życia. Polska musi zniknąć i zniknie na skutek własnej wewnętrznej słabości i poprzez Rosję. Przy naszej pomocy.” Była to opinia powszechna wśród ówczesnych elit niemieckich.

Po dojściu Hitlera do władzy okazało się coś zgoła innego przywódca Trzeciej Rzeszy wyciągnął rękę do wschodniego sąsiada. Piłsudski widząc, że Zachód „jest parszywieńki” i nigdy nie przyjdzie Polsce z pomocą, przystał na tę propozycję i wkrótce podpisano wspólną deklaracje o niestosowaniu przemocy pomiędzy Polską a Niemcami. Nastąpiło wtedy odprężenie w stosunkach między obu narodami. Po jakimś czasie stosunki polsko-niemieckie były wręcz przyjazne. Narodowy socjalizm był ruchem rewolucyjnym po dojściu do władzy chciał przestawić całą politykę do góry nogami, także politykę międzynarodową. Po pierwsze głównym wrogiem Hitlera była Rosja Sowiecka. Zniszczenia komunizmu było głównym celem przywódcy Rzeszy Niemieckiej, a nie tylko rewizja traktatu wersalskiego. Stresemann  dogadywał się z Francją naszym kosztem i jednocześnie z Rosja Sowiecką, przeciwko nam. Adolf Hitler zerwał z tą polityką proponował Polsce zbliżenie i wspólny sojusz antysowiecki. Hitler był pierwszym niemieckim mężem stanu, który uznał prawa Polski do Bałtyku. Nie bez znaczenia był fakt, który Piotr Zychowicz przytacza za emigracyjnym historykiem Piotrem Wandyczem, że Piłsudski jeszcze przed dojściem do władzy Hitlera, wysłał do przywódcy NSDAP swojego tajnego wysłannika. Wysłannik ten przedstawił Hitlerowi propozycję następującą: po pierwsze, zwrot w stosunkach polsko-niemieckich, a po drugie: pakt antysowiecki. Na odchodnym ów tajny agent przekazał informacje od Piłsudskiego: „Niech pan powie panu Hitlerowi, że się musi pośpieszyć. Jestem już stary.” Na Hitlerze to spotkanie zrobiło duże wrażenie, był rok 1930, przywódca NSDAP po prostu pękał z dumy: „Jeszcze nie skończyła się budowa naszej SA, partia chodzi jeszcze w krótkich majtkach, a tu już występuje do nas głowa cudzoziemskiego państwa z problemami polityki zagranicznej i od zajęcia stanowiska wobec niego nie możemy się uchylić” – miał powiedzieć przyszły dyktator. Zychowicz twierdzi, że szacunek jakim Hitler darzył Piłsudskiego był bezprecedensowy, hitlerowska propaganda budowała pozytywny obraz Polski i Polaków w tamtym okresie. Hitler zastanawiał się, czy osobiście nie przyjechać na pogrzeb marszałka Piłsudskiego, ostatecznie wysłał Hermana Goeringa. 17 maja 1935 zorganizowano uroczystą sesję w Reichstagu poświęcona Piłsudskiemu, transmitowaną przez radio. Dzień później odbyła się, w Berlinie, uroczysta msza żałobna w katedrze św. Jadwigi w intencji Piłsudskiego, obecni byli na niej najwyżsi dostojnicy III Rzeszy z Hitlerem na czele oraz goście z Polski: gen. Tadeusz Kutrzeba, śpiewacy Adam Didur, Jan Kiepura, Pola Negri. Przed kościołem ustawiono dwie kompanie honorowe Wehrmachtu.

Stosunki polsko-niemieckie w latach 1934-1938, układały się pomyślnie, Zychowicz zwraca uwagę na wszystkie korzyści jakie odniosła Polska:

  1. usamodzielniła się przede wszystkim od Francji w polityce zagranicznej
  2. porozumienie z Niemcami umożliwiło wypowiedzenie przez Polskę traktatu mniejszościowego wzmacniają tym samym suwerenność państwa (traktat ten stanowił zagrożenie z uwagi na wejście do Ligi Narodów ZSRS).
  3. polska dyplomacja godząc się na Anschluss Austrii, była w stanie wymusić na Litwie nawiązanie stosunków dyplomatycznych, grożąc w wypadku odnowy wojną,
  4.  kolejną korzyścią było zajęcie Zaolzia w roku 1938.

W ten sposób Piotr Zychowicz rozprawia z pewnym mitem obecnym w polskiej historiografii, jakoby Polska polityka Józefa Becka była polityką równowagi, pomiędzy Rosją a Niemcami. Argumentem często przywoływanym w historiografii polskiej na rzecz „teorii dwóch wrogów” i polityki równego dystansu między Moskwą a Berlinem  jest pochodzący z roku 1932 pakt o nieagresji z ZSRS. Nie miał on jednak takiego znaczenia politycznego jak pakt o nieagresji podpisany z Niemcami dwa lata później. Nie nastąpiło tak spektakularne zbliżenie, między Polskom a ZSRS, jak późniejsze zbliżenie z polsko-niemieckie. W rzeczywistości – pisze Zychowicz – była to polityka równowagi pomiędzy Niemcami a państwami Zachodu. Trwały sojusz z ZSRR nie wchodził w rachubę, gdyż ówczesna Rosja nie była normalnym państwem tylko niebezpiecznym totalitaryzmem, w którym w tym czasie miliony ludzi ginęły z głodu a setki tysięcy było rozstrzeliwanych. Na tym tle Trzecia Rzesza Hitlera wydawała się spokojnym państwem, gdzie przestrzegano do pewnego stopnia praw mniejszości polskiej. Dla przykładu w roku 1938 odbył w Berlinie wielki kongres polonii niemieckiej, co opisuje chociażby Edmund Osmańczyk. W tym samym czasie w ZSRS zlikwidowano polskie okręgi autonomiczne, mordując około sto tysięcy Polaków, resztę wywożąc do Kazachstanu. W 1938 roku wymordowano nawet polskich komunistów. Skale terroru były nieporównywalne, jednak mimo wszytko Trzecia Rzesza nie była zbyt miłym państwem, poza tym, Niemcom nie ufano generalnie, więc władze sanacyjne nie chciały pozostawać sam na sam z Hitlerem. Prowadzono więc rozmowy sondażowe z władzami francuskimi. Pierwszy raz Piłsudski inicjatywę antyniemiecką podjął zaraz po dojściu Hitlera do władzy, kiedy Niemcy były jeszcze słabe była, to koncepcja tzw. „wojny prewencyjnej”. Francuzi nie chcieli się bić, więc Piłsudski postanowił się dogadać bezpośrednio z wodzem Trzeciej Rzeszy, była to reakcja na pakt czterech skierowany przeciw Polsce i tak narodziło się porozumienie z 1934 roku. Drugi taki przypadek miał miejsce, gdy Niemcy zajęły Nadrenię łamiąc tym samym traktat wersalki. Rydz Śmigły proponował Francuzom interwencje zbrojną przeciw Rzeszy. Kapitulacyjna postawa Francji powodowała, że nie było szans na wspólną akcję przeciw państwu niemieckiemu. To jeszcze jeden argument przeciwko wchodzeniu do wojny światowej przeciwko Niemcom, należało raczej iść z Niemcami, gdyż oni chcieli się bić z Rosja Sowiecką. Natomiast sojusz z Francją, która nie była gotowa do wojny z Niemcami, ani w roku 1933, ani tym bardziej w roku 1939, był bez sensu.

Wpływ na zmianę polityki polskiej w stosunku do Niemiec, miały dwa wydarzenia:

  1. Coraz agresywniejsze, w formie, domaganie się ze strony Niemiec Gdańska i eksterytorialnej autostrady oraz linii kolejowej łączącej Prusy Wschodnie z resztą terytorium Rzeszy w zamian za uznanie zachodnich granic Polski i pakt o nieagresji przedłużony na dwadzieścia pięć lat. Umiarkowane wprawdzie były to żądania na tle polityki Stresemanna, który dążył do odebrania „korytarza” i Śląska. Hitler nie domagał się ustępstw terytorialnych, Gdańsk był bowiem wolnym miastem w większości zamieszkałym przez Niemców. Niewątpliwie byłyby to jednak koncesje jednostronne, dokonane ewentualnie, tylko ze strony Polski.
  2.             Postawa Anglii udzielającej Polsce jednostronnych gwarancji bezpieczeństwa, pod koniec marca 1939 roku, spowodowała radykalne przestawienie wektorów polskiej polityki.

Ważny był moment historyczny, kiedy ten fakt nastąpił. Najpierw 15 marca Niemcy zajmują Pragę i likwidują niepodległość Czechosłowacji, 21 marca Ribbentrop ponawia żądanie dotyczące Gdańska i autostrady i wtedy pojawiają się brytyjskie jednostronne gwarancje. Likwidacja Czechosłowacji, robiła wrażenie w Europie, że Hitler domaga się koncesji terytorialnych, po to, aby następnie zlikwidować całe państwo. O wkroczeniu do Czech nie powiadamia „polskiego sojusznika”, mimo, że wcześniej zawsze informował o niemieckich planach Józefa Becka. Na dodatek, zaraz potem ostatni raz ponawia żądania w sprawie Gdańska, autostrady i proponuje wejście do paktu antykominternowskiego, nie rozumiejąc psychologii wschodniego sąsiada. I nagle Anglia, która przez cały okres międzywojenny zajmowała nieżyczliwe stanowisko wobec Polski, czy to na odcinku niemieckim czy rosyjskim, dokonuje zwrotu o 180 stopni i daje Polsce jednostronne gwarancje bezpieczeństwa, oczywiście mają one na celu pokłócenie Polski i Niemiec oraz skierowanie ich agresji na Polskę. Jak pisał w tym czasie Władysław Studnicki komentując na bieżąco tamte wydarzenia: układ sojuszniczy polsko-angielski, nie zapobiegnie wybuchowi wojny, ale właśnie ją przyspieszy.  

Według Zychowicza druga wojna światowa miała rozpocząć się na Zachodzie, z którym najpierw chciał się rozliczyć Hitler, Polska miała zabezpieczać Niemcom tyły, gdyż przywódca niemiecki chciał uniknąć wojny na dwa fronty, dokładnie tak jak później Stalin, po rozbiorze Polski, zabezpieczał tyły Wehrmachtowi idącemu na podbój Francji. W drugiej kolejności nastąpiłby wspólny atak Polski i Niemiec na ZSRS, będący wojną wyzwoleńcza dla narodów podbitych przez komunizm, Polska mogłaby wtedy powrócić do swoich prometejskich idei. Anglicy i Francuzi widząc co się święci chcieli skierować atak Hitlera w innym kierunku niż Francja. Z ich punktu widzenia idealnym rozwiązaniem było uwikłanie Polski wojną z Niemcami i skierowanie ataku niemieckiego na Polskę. Były dwie przyczyny takiego rozwiązania, po pierwsze ani Anglia, ani Francja nie były przygotowane do wojny z Niemcami, po drugie właściwym sojusznikiem dla nich był ZSRS, podobnie jak w pierwszej wojnie światowej Rosja. Na rzecz tego sojusznika mocarstwa Zachodu chciały poświęcić Polskę licząc na przyszły sojusz do którego w końcu doszło w roku 1941.

Układ z Anglią został podpisany 6 kwietnia 1939, od ministra Becka zależało wiele, nie tylko los Polski, państw europejskich, ale w gruncie rzeczy całego świata. Decydował o tym czy wojna w ogóle wybuchnie, gdzie wybuchnie i w jakiej konstelacji kto z kim będzie walczył. Jak twierdzi Zychowicz: „Józef Beck, składając podpis pod tym układem – możemy go nazwać Halifax-Beck – nie tylko dokonał karkołomnej wolty i z obozu niemieckiego w jednej chwili przerzucił Polskę do obozu antyniemieckiego. Józef Beck złożył wówczas podpis pod wyrokiem śmierci na Rzeczpospolitą. Tego dnia bowiem stało się jasne, że Wehrmacht w pierwszej kolejności zaatakuje Polskę.” Właśnie po tym wydarzeniu Hitler wypowiedział układ o nieagresji z roku 1934, jednocześnie zaczął przygotowania do wojny z Polską, której wcześniej nie planował. Jeżeli walczy się na dwa fronty to najpierw niszczy się przeciwnika słabszego czyli Polskę. Jednocześnie potrzebował jeszcze sojusznika na Wschodzie, który zastąpiłby Polskę i zabezpieczyłby tyły Niemcom idącym na Francję. Tym sojusznikiem okazał się Stalin, który na ten sojusz czekał bardzo długo i mógł również teraz zrealizować swoje cele imperialne. W ten sposób polityka Becka ocaliła Związek Sowiecki i jednocześnie przypieczętowała tragiczny los Polski. Dlaczego Beck dał się złapać w „pułapkę lordów”, czy był aż tak naiwny? Według Zychowicza blefował, myślał, że posiadając tak pewnego sojusznika na Zachodzie, jakim była bez wątpienia Wielka Brytania, ma przewagę nad Niemcami szachuje ich od Zachodu i nie zdecydują się oni na wojnę na dwóch frontach. Wielka Brytania była największym imperium ówczesnego świata, chyliła się już co prawda ku upadkowi, ale fakt ten nie przez wszystkich był wówczas dostrzegany, na pewno nie przez Becka. Polski minister spraw zagranicznych twierdził, że sukcesy Hitlera wynikały z szantażu i ustępstw, teraz, natomiast należało powiedzieć Hitlerowi stop i wódz III Rzeszy przestraszy się. Beck zachowywał się tak, jak ktoś kto gra w pokera udając, że ma dobre karty, ale w rzeczywistości gra plichtami. Grał i przeliczył się, Hitler ze Stalinem powiedzieli sprawdzam i wielkomocarstwowy blef Becka nie zadziałał. Perfidia Anglii polegała natomiast na tym, że choć to państwo posiadało informacje o prawdziwym znaczeniu traktatu Ribbentrop – Mołotow (tajnym protokole rozbiorowym) to nie przekazało tych informacji polskiemu sojusznikowi. Dlaczego nie poinformowali nas o planach rozbiorowych? Obawiali się, że w sytuacji świadomości tego, co traktat o nieagresji między ZSRS a III Rzesza z 23 sierpnia oznacza, Polska ugnie się przed żądaniami Hitlera i do wojny nie dojdzie, a Hitler swój pierwszy atak skieruje na Anglie i Francję.

Okres lawirowania powoli się kończył, należało opowiedzieć się po którejś ze stron czyli dokonać wyboru politycznego. Alternatywą przed jaką stanął Beck w roku 1938 był sojusz z Niemcami przeciw Francji, albo z Francją (i de facto Sowietami) przeciwko Niemcom. Zychowicz zarzuca Józefowi Beckowi, że zawarł sojusz z państwami zachodnimi zamiast wejść do paktu antykominternowskiego. Autor rozprawia się jednocześnie z mitem „dwóch wrogów” i dwóch totalitaryzmów, którym Polska przeciwstawiła się jednocześnie. We wrześniu 1939 wojna, w sensie formalno-prawnym zaistniała tylko między Polską a Niemcami. Po napaści Sowietów na Polskę rząd polski stwierdził, że nastąpiła agresja, lecz nie wypowiedział Sowietom wojny, co więcej Śmigły-Rydz wydał rozkaz, żeby do Armii Czerwonej nie strzelać, chyba, że w samoobronie. Na szczęście nie do wszystkich oddziałów ten rozkaz dotarł, poza tym Rosjanie atakowali pierwsi, przemieszczające się do Rumunii jednostki wojska polskiego. Mieliśmy więc bohaterską obronę Grodna przed bolszewikami, i bohaterską postawę KOP-ów. Istnieje jednak przykład Lwowa, który jako jedyne miasto polskie nie poddał się i  nie skapitulował przed Niemcami. Oddano miasto Rosjanom, po czym, pomimo słowa honoru danego przez sowieckie dowództwo, polska załoga obrony miasta została aresztowana. Niewypowiedzenie wojny Rosji sowieckiej spowodowało to, iż  30 lipca 1941 został podpisany sojuszniczy układ polsko-sowiecki (układ Sikorski-Majski), na mocy, którego powstała armia gen. Władysława Andersa w Rosji, ale który nie zabezpieczył wschodnich granic Polski. Wielka koalicja antyhitlerowska była sojuszem ze zbrodniarzem wielokrotnym mordercom Polaków (Katyń, wywózki, rozstrzeliwania więźniów przez NKWD w roku 1941). Nawet po zerwaniu, stosunków polsko-sowieckich, polski rząd dalej kontynuował absurdalną politykę sojuszu z Sowietami. Akcja „Burza” i powstanie warszawskie świadczą o tym, że stanęliśmy po stronie Rosji, przeciwko Niemcom, czekaliśmy przecież na jej pomoc, której się nie doczekaliśmy. Liczono na pomoc wroga, którego w roku 1920 z tejże Warszawy pędzono. Reasumując Piotr Zychowicz obala mit pokutujący w polskiej historiozofii, dotyczący tego, że prowadziliśmy politykę równowagi, pomiędzy dwoma „sąsiadami”, tak przed wojną, jak i w czasie wojny.  Przed wojna była to polityka porozumienia z Berlinem, przy jednoczesnym nie rezygnowaniu z sojuszu z Paryżem, a w czasie wojny była to polityka proaliancka, co oznaczało w tej części Europy, że była ona de facto prorosyjska.

Hitler w roku 1939 nie był jeszcze zbiorowym mordercą Polaków, więc sojusz z nim wydaje bardziej racjonalny, także z tego punktu widzenia Argument, że po Wrześniu Hitler rozpoczął eksterminację narodu polskiego jest oczywiście słuszny, ale dowodzi tylko tego, że tym bardziej należało dogadać się z Hitlerem na wiosnę 1939, nie przyjmować brytyjskich gwarancji, właśnie po to aby okupacji niemieckiej uniknąć.

Poza ewidentnymi zaletami książki „Pakt Ribbentrop –Beck” istnieją także pewne jej mankamenty. Przede wszystkim wersja alternatywna podana przez Zychowicza, wcale nie musiała się spełnić. Autor zakłada, że dogadujemy się z Hitlerem w 1939, a wojna na Zachodzie i tak wybucha, ale to przecież Anglia i Francja wypowiedziały wojną Niemcom a nie na odwrót. Przecież, gdyby Beck nie przyjął gwarancji brytyjskich państwa te nie miałyby pretekstu, żeby wypowiadać wojnę Niemcom. Hitler mógł porozumieć się z Daladierem i stworzyć jakieś kondominium niemiecko-francuskie w Alzacji i Lotaryngii, albo referendum, które prawdopodobnie Niemcy by wygrały. Hegemonia niemiecka stałaby się faktem we Francji obalono by rządy Frontu Ludowego, doszłaby do władzy prawica, która porozumiałaby się  Niemcami, uzasadniając to bolszewickim zagrożeniem dla całej Europy. Wojna jeżeliby wybuchła, co nie jest wcale takie pewne, wybuchłaby najpierw na Wschodzie, ale mogłaby wcale nie wybuchnąć. ZSRS zablokowane w ekspansji przez „blok europejski” (którego filarami byłyby Polska i Niemcy) rozpadłoby się za dziesięć do dwudziestu lat, nie wytrzymując konkurencji i zimnej wojny pomiędzy nimi a Europą. Gdyby założyć natomiast gorącą wojnę pomiędzy „zjednoczona Europą” a ZSRS, to wcale nie jest pewne czy USA przestąpiłyby do wojny i czy kontynuowałyby działania w sytuacji braku sojusznika na Wschodzie? Pokonanie Sowietów, mogłoby zakończyć się podpisaniem jakiegoś kompromisowego pokoju pomiędzy Niemcami a USA. Scenariusze alternatywne można pisać różnie, ale w jednym z Zychowiczem się zgadzam, w roku 1939 porozumienie z Hitlerem w każdym wariancie historii byłoby lepsze, niż okrutny los, który spotkał nasz kraj niestety.

Wartościowszą stroną książki  Zychowicza, niż zawarte w niej elementy historii alternatywnej, jest jej rewizjonizm dotyczący genezy II wojny światowej, gdyż obala ona pewne mity zakorzenione w polskiej historiografii. Jednocześnie uczy realistycznego myślenia o polityce, odwołując się do dobrej szkoły takich mistrzów sprzed wojny jak: Władysław Studnicki, Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński, Jerzy Giedroyć.

Gaweł Strządała

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Strządała: Z Hitlerem na Moskwę? – kilka refleksji nad książką Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop –Beck””

  1. W dawnych czasach mówiono, że wszelkie sojusze z Hitlerem i tak nie miały sensu, ponieważ skutkiem pokonania przez Niemcy ZSRR by było to, że Niemcy (wraz z sojusznikami) skończyły by się pod amerykańskimi bombami atomowymi. I tyle. (Ale chyba to zostało zapomniane…)

  2. To bardzo ciekawa książka jednak nieco bałamutna. Jak wynika z prac niemieckiego historyka (sorry nazwisko mi uciekło…) Niemcom wystarczała nasza życzliwa neutralność. Korzyści mieliby większe od naszej pomocy bo wbrew twierdzeniom Zychowicza nasza armia nie miała możliwości ofensywnych niezbędnych do walki z Sowietami. Zychowicz całkowicie pomija aspekt materialny wojny. Logistyka, produkcja wojenna, resursy silników itd. to dla niego nieistniejące problemy.

  3. @mmm777 Ano właśnie, chyba najbardziej zdroworozsądkowe podsumowanie pomysłu;-) Niemcy nie zdołałyby wygrać wojny z całym światem. A gdyby nawet Amerykanie oszczędnie używali tych bomb atomowych (na początku mieli wyprodukowanych tylko kilka), to Polska wyszłaby z wojny uszczuplona terytorialnie;-)

  4. Panie Strządała, Hitler przecież podporządkował sobie Polskę i wykorzystał jej potencjał przemysłowo-surowcowo-rolniczy w takim stopniu, w większym stopniu niż uległe mu rządy polskie mogły by sobie na to pozwolić. Głodowa aprowizacja, totalny wyzysk przez ponad 5 lat! A i tak nie wystarczyło tego na wygranie wojny z Rosją i praktycznie całą resztą świata. Polska jako państwo pokonane przez ZSRR i aliantów na pewno nie sięgało by na zachodzie po Odrę i Nysę, a na wschodzie po Bug.

  5. Najlepszą strategią dla Polski było dogadanie się z innym państwami zagrożonymi przez Niemcy i ZSRR (Litwa, Rumunia, Bułgaria, Czechosłowacja) i wspólne się im przeciwstawienie. Za wszelką cenę należało się dogadać z Czechosłowacją – Czechosłowacja miała na swojej granicy z Niemcami i Austrią potężne umocnienia, które gdyby oprócz Czechów zostały obsadzone też przez Polaków byłyby dla Niemców nie do przejścia. Do tego do końca roku 1938 Polacy umieli odczytać wszystkie niemieckie szyfrowane komunikaty (złamany szyfr Enigmy) i wiedzieliby o wszystkich ruchach niemieckich wojsk [od grudnia 1938 Niemcy zaczęli stopniowo wymieniać Enigmy na bardziej zaawansowany model, którego Polacy nie umieli już odszyfrować, wszystkie Enigmy wymieniono gdzieś do maja 1939]. Podsumowując: w tym hipotetycznym przypadku wojna rozpoczęłaby się w październiku 1938 atakiem Niemiec na Czechosłowację, do której natychmiast trafiłby spory kontygent polskich żołnierzy (byćmoże też Rumuńskich, Bułgarskich, Litewskich, Węgierskich) – rozpoczęłyby się trwające wiele miesięcy walki na umocnionej czesko-niemieckiej granicy (a Czechy to same góry – dające przewagę obrońcom i sprawiające, że użyteczność czołgów i samolotów jest minimalna). Pewnie Niemcy by w końcu wygrali, ale przebieg tej wojny byłby podobny do przebiegu wojny radziecko-fińskiej. PS: Nienawidzę używania skrótu ZSRS zamiast ZSRR („Sowiet” to słowo rosyjskie znaczące „Rada”, w języku polskim w tym znaczeniu nie istniejące), to tak jakby używać nazw w rodzaju „Stany Zjednoczone of America” albo „Zjednoczone Kingdom”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *