Sułkowski: Po trupach do celu

        Za każdy razem gdy zbliżają się wybory politycy zrzucają maski i pokazują, kim są naprawdę. Zwykło się uważać, że właśnie wtedy, w walce o stołki, to kłamstwo jest głównym narzędziem do osiągania celu. Jest to jednak kwestia nieco bardziej złożona, bowiem kłamstwo jest jedynie jednym z aspektów walki politycznej, z którego obserwator winien wyciągać odpowiednie wnioski i przez ich pryzmat ocenić polityka. W taki oto sposób np. p. Trzaskowski okazuje się przeciwnikiem radykalnych zmian proponowanych przez Unię Europejską i tylko czekać, aż zacznie postulować samochody na węgiel lub własnoręcznie zawiesi krzyż w urzędzie miasta. Jest to jednak nic innego jak festiwal hipokryzji, ukazujący polityka mainstreamu jako obślizgłego hochsztaplera, skłonnego zrobić wszystko, by tylko osiągnąć cel w postaci dopchania się do władzy. O ile ze środowiskiem z lewej strony nie ma problemu, bowiem hipokryzja czy głupota to immanentne cechy tej strony politycznego sporu, o tyle gorzej sytuacja wygląda po deklaratywnie prawej stronie, czyli w PiS. Prezes Kaczyński kolejny raz zaserwował soczysty policzek wszystkim ulegającym kompletnie nieprawdziwemu przeświadczeniu o konserwatyzmie jego ugrupowania. Dla niezaczadzonego narracją tego środowiska obserwatora nie jest to nic nowego, ale zawsze warto wytykać hipokryzję tym, którzy mając usta pełne frazesów o wartościach udowadniają, że te wartości służą jedynie albo do kupienia części omamionego elektoratu albo do wycierania sobie nimi gęby.

      Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Tygodnika Solidarność – kolejnej medialnej przystawki do podtrzymywania jedynie słusznej narracji PiS powiedział, że: „trzeba przynajmniej spróbować zbudować w sprawach obyczajowych kompromis między myśleniem konserwatywnym a liberalnym. Przy czym oczywiście my nie chcemy rezygnować z naszych poglądów. Z drugiej jednak strony zdajemy sobie sprawę, że państwo nie powinno zbyt głęboko ingerować w ludzką prywatność. Mamy świadomość, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji naruszała to poczucie i dlatego wywołała tak silny sprzeciw1”. Ten fragment jest genialnym przykładem tego, jak w zaledwie czterech zdaniach pokazać, że folgując zasadzie „jestem za a nawet przeciw” myśli się w sposób na wskroś liberalny, choć deklaruje się wierność własnym, rzekomo konserwatywnym przekonaniom. Z jednej strony mamy bowiem tezę, że trzeba spróbować zbudować kompromis w sprawach obyczajowych, czyli w stosunku do aborcji, eutanazji, związków partnerskich (w tym jednopłciowych) czy ruchu LGBTQ (+dodatkowe literki pojawiające się wraz z rozpędem rewolucji). Z drugiej zaś, prezes Kaczyński twierdzi, że nie chce rezygnować ze swoich poglądów, ale jednak państwo nie powinno zbyt głęboko ingerować w ludzką prywatność. Mamy tutaj więc klasyczny przykład światopoglądu bezobjawowego, którego główną osią jest liberalnie rozumiana tolerancja (będąca cnotą ludzi bez przekonań, jak słusznie zauważył G.K. Chesterton). Sam prezes w wywiadzie zwrócił uwagę, że jego gabinet przejdzie do historii filozofii polityki. I ma absolutną rację! Filozofia polityki jako dziedzina praktyczna nakazuje weryfikować konsekwencje postulatów i idei. Cóż stanie się, jeśli będąc u władzy, prezes Kaczyński wespół ze swoimi wiernymi naśladowcami będzie miał swoje poglądy w sprawach obyczajowych, ale w imię kompromisu nie będzie ingerował w tę „prywatną sferę”? Stanie się dokładnie to, co konserwatyści obserwowali przez 8 lat rządów PiS oraz obecnie z słusznym oburzeniem, czyli z jednej strony wiele deklaracji o tradycyjnych wartościach, które tylko ta partia mężnie broni przed złą Unią i całym zachodnim mainstreamem. Z drugiej zaś będzie miał miejsce porządek praktyczny, który nie przeszkadzał w finansowaniu „Krytyki politycznej”, instytutów zajmujących się gender studies czy cichym przyzwoleniem na funkcjonowanie wszelkiej maści organizacji pozarządowych wciskających ideologiczną papkę w szkołach. Mając w ręku wszelkie narzędzia do podjęcia ruchów analogicznych do tych na Węgrzech, gdzie już trzy lata temu proponowano ustawę zakazującą promocji LGBT, PiS nie zrobił absolutnie nic w tej kwestii. Brak działania również jest działaniem, które podlega moralnej ocenie, co skrzętnie pomijają fanatycy PiS opowiadający o wartościach konserwatywnych. Co więcej – zaniechania mają swoje konsekwencje. Gdyby PiS faktycznie miał cokolwiek wspólnego z konserwatyzmem, to nie dopuściłby, aby przez 8 lat rządów, czyli przez blisko pół pokolenia, idee rewolucyjne niszczące porządek społeczny, degenerujące umysły ludzi (mających zresztą głosować) miały warunki do okrzepnięcia i rozwoju. Niestety środki z UE oraz grożenie palcem przez zachodnich sojuszników okazały się bardziej istotnymi argumentami niż przyszłość Polski. Nic więc dziwnego, że poza prezesem Kaczyńskim, w awangardzie postępu zaczyna maszerować prof. Czarnek, który jeszcze kilka lat temu mówił o cnotach niewieścich, zaś kilka tygodni temu w wywiadzie dla Radia Zet nie miał nic przeciwko jednopłciowym związkom partnerskim i ich formalizacji. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni jak realizować cnoty niewieście, które miały być istotne w procesie edukacji młodych dziewcząt z jednoczesną prawną akceptacją formalizacji związków homoseksualnych, które dla konserwatysty są przeciwieństwem cnoty. Jak powiedział pan Wołodyjowski w obliczu śmierci – nic to! Środowisko PiS już dawno uśmierciło konserwatyzm i szeroko uśmiecha się do liberałów, w których szaty sam chętnie się ubiera.

        Jaki jest jednak cel tej hipokryzji? Oczywiście taki, jak każdego ugrupowania politycznego, czyli władza. Nie ma w tym niczego dziwnego – polityk, który nie ma władzy kończy podobnie jak np. Korwin-Mikke, czyli swoisty folklor bez realnego wpływu na rzeczywistość. Jarosław Kaczyński ma tego świadomość, bowiem odnosił sukcesy w polityce i tego nie można mu odmówić a do tego zasmakował ogromnego zakresu władzy. Właśnie dlatego, kierowany „mądrością etapu”, czyli nastrojami społecznymi uznał, że do celu należy dotrzeć nawet po trupach abortowanych w imię liberalnie rozumianego kompromisu dzieci. Czy ta obrzydliwa sztuczka mu się uda? Ciężko powiedzieć, bowiem demos jest bardzo uległy sytuacji zewnętrznej. PiS kojarzy się z benefitami socjalnymi, co było ich głównym motorem napędowym (co zauważa sam prezes mówiąc, że ludzie głosują portfelem). Obecne rządy proponują ciągły „niedasizm” połączony ze wzrostem cen w większości sektorów, dlatego jeśli w PiS wrócą do narracji o kolejnych „plusowych” programach a do tego dołożą zupełnie otwarcie przyzwolenie na kontynuację liberalnej rewolucji, to widzę możliwość ziszczenia się takiego scenariusza. Co jednak najgorsze – grunt pod to został położony tuż po przegranych w ubiegłym roku wyborach, gdy politycy PiS otwarcie zaczęli mówić, że przegrali z powodu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i było błędem ruszanie „kompromisu” aborcyjnego. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że gdyby podjęli inne konserwatywne kroki względem rewolucji, to tak samo wycofywaliby się z nich, jak w powyższym przypadku. Jest tak, ponieważ mentalność tego ugrupowania to nie konserwatyzm, czyli poszanowanie dla niezmiennych zasad moralnych a właśnie liberalizm, który pozwala na dostosowanie narracji do nastrojów społecznych i praktykowanie zasady „Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek”. Z tego właśnie powodu nie zamierzam ulegać emocjonalnym szantażom środowiska PiS straszącego pełnią władzy rewolucjonistów po wygranej Trzaskowskiego. Jest kompletnie bez znaczenia czy przyzwolenie na zabijanie dzieci padnie z ust obecnego prezydenta Warszawy czy kolejnego sterowalnego pionka od prezesa Kaczyńskiego. Jest też bez znaczenia czy na dalsze finansowanie lewicowej ideologii zezwoli rząd PO, która otwarcie je popiera czy PiS, który medialnie pokrzyczy a efekt i tak będzie ten sam. W stosunku do liberalizmu należy stawiać zdecydowaną kontrę, bowiem nie istnieją kompromisy ze złem ani fałszem. Dlatego też ci, którym bliskie są wartości konserwatywne oraz „po owocach ich poznacie” nie mają podstaw do głosowania na ugrupowanie czy kandydatów Jarosława Kaczyńskiego.

Marcin Sułkowski

1 https://www.tysol.pl/a131685-jaroslaw-kaczynski-potrzeba-kompromisu-obyczajowego

Click to rate this post!
[Total: 24 Average: 4.3]
Facebook

15 thoughts on “Sułkowski: Po trupach do celu”

  1. „W stosunku do konserwatyzmu należy stawiać zdecydowaną kontrę, bowiem nie istnieją kompromisy ze złem ani fałszem.” 🤣🤣🤣

  2. Nie lubię tego mówić ale ogólnie naród polski zasługuje na ocenę raczej niską i to nawet nie za inteligencję, bo ta jest powyżej średniej ale za zdemoralizowanie: dzietność mamy najniższą w Europie, na zachodzie wśród szukających przygody-na-jedną-noc mężczyzn mamy opinię Tajlandii Europy, sekularyzacja galopuje.

    PiS zmarnował lata swej władzy i nie rozpoczął procesów, które mogłyby powstrzymać nie tylko dalszą demoralizacje ale i zwyczajne wymieranie.

    Opinie w sprawach ważnych dla tzw. opinii publicznej są nieistotne. Opinie w sprawach ważnych są istotne. Te dwa rodzieje spraw nie często są tożsame.

    1. PIS nie zmarnował żadnych okazji, wręcz wykorzystał wszystkie perfekcyjnie dla ogłupienia swego elektoratu i posłużył się nim (elektoratem) do niszczenia tożsamości narodowej za cenę administrowania Polską pod obce dyktando.

      1. To w moim odczuciu za mocna opinia. Jarosław Kaczyński jakkolwiek nie czyni społeczeństwa lepszym to jest pluszowym misiem w stosunku do Donalda Tuska, który jest faktycznym niedźwiedziem.

        Rokita u Rymanowskiego trafnie, jak się zdaje, rozpoznał kto ma największy talent do wyciągania z ludzi tego co w nich najgorsze. Polecam ten wywiad.

        1. Ten „pluszowy miś”
          — zawsze ustępował władzom EU, najpierw gromko pohukując, że „nie oddamy ani guzika” (no choćby Traktat Lizboński)
          — zafundował nam wszystkim tzw. „pandemię” — chociaż wcale nie musiał, i najwyraźniej sam w nią nie wierzył (jego wizyta na cmentarzu BEZ „maseczki” w okresie największego niby srożenia się „koronawirusa” — z wszystkimi konsekwencjami (ruina całych branż gospodarki, śmierć ponad 200 tys. ludzi pozbawionych dostępu do usług medycznych itd.)
          — sprowadzał setkami tysięcy imigrantów — tych niby „legalnych” — oficjalnie deklarując „sprzeciw wobec imigracji”
          — no i zawsze miał na względzie przede wszystkim ukraiński interes — czego chyba nie muszę uzasadniać?

          To tak na szybko jedynie „najgrubsze” sprawy.

      2. A to wszystko oczywiście pod biało-czerwoną flagą i patriotycznymi hasłami. Wiersz Kasprowicza „Rzadko na moich wargach” (napisany w 1916 r.) idealnie ilustruje poziom moralności kierownictwa PiS.

  3. Dlaczego patriotyczny PiS nie sprowadził do Polski masowo Polaków ze wschodu? Niemcy już dawno swoich przygarnęli a my nie.

    1. …bo PiS to są patrioci ukraińscy. Przecież Kaczyński, Orzeł, Duda i inni — wywodzą się z terenów obecnej Ukrainy.
      Zresztą, Ukraińcy opanowali także tych „sparring partnerów” (bo nie są to żadni „wrogowie”): weźmy Siemoniaka (pewnie Siemoniuk to nazwisko rodowe), Kowala, Bodnara, Błaszczaka, Hołownię…

  4. Panuje poglad , ze glownym mechanizmem demokracji liberalnej jest schlebianie motlochowi. Od kilku lat widac , ze to nie jest prawda . Od kilku lat motloch jest ostro naparzany . Na dodatek jest jasno powiedziane , ze skala tego naparzania ma sie nieustannie potegowac. Tlumaczenie swojego skomlenia o laske zagranicy , bo tym jest wypowiedz Kaczynskiego , koniecznoscia przypodobania sie motlochowi jest juz nieaktualne. Cala polityka w demokracji liberalnej sprowadza sie do wywolywania jak najsilniejszych stanow lekowych na masowa skale . Panaceum na to jest szerzenie normalnosci . Dobrym pomyslem jest pewnie rowniez porada dobrego lekarza specjalisty.

    1. Jest w przestrzeni medialnej grupa, która jest utożsamiana z prawicą, mówiąca regularnie o prawicowych wartościach, konserwatyzmie i robiąca od lat tę samą sztuczkę – garść słów krytycznych w stronę PiS w okresie między wyborami a przy kolejnych wyborach pada magiczne zdanie „mimo wszystko PiS”. Do podanego grona zaliczyłbym obowiązkowo p. Gadowskiego. Tę narrację trzeba w końcu przełamać, bo stworzyła się bańka kółeczka wzajemnej adoracji pod płaszczykiem rzetelności. Ja rozumiem, że łatwiej zarobić na treściach rezonujących z narracją z PiS, bo nadal 30% społeczeństwa na nich głosuje i jest to część mainstreamu, ale dopóki to się nie skończy, to nadal będziemy mieli do wyboru „konserwatystów” zamiast konserwatystów.

      1. Tak, to — niestety — prawda.
        Wspomniałem Ziemkiewicza, bo jego nachalność we „wciskaniu” jego widzom „pisizmu” (pod płaszczykiem „obiektywizmu”) już po prostu brzydzi.
        Oczywiście, że POpaprańcy to kanalie — ale PiS-iaki NIE SĄ LEPSZE ANI TROCHĘ. Uważam, że PiS nawet bardziej oszukuje swoich wyborców niż PO. Bo POpaprańcy raczej otwarcie propagują (specyficznie rozumianą) „europejskość” — podczas gdy PiS werbalnie stawia na patriotyzm i obronę wartości narodowych, ale co robi? Ano, z grubsza to samo, co PO — a w porywach nawet bardziej (choćby te kwestie imigracyjne…).

  5. „Gdyby PiS faktycznie miał cokolwiek wspólnego z konserwatyzmem, to nie dopuściłby, aby przez 8 lat rządów, czyli przez blisko pół pokolenia, idee rewolucyjne niszczące porządek społeczny, degenerujące umysły ludzi (mających zresztą głosować) miały warunki do okrzepnięcia i rozwoju.”

    Ośmielę się zaryzykować twierdzenie, że Kaczyński to jest psychopata, który nie rozumie, jaki wpływ na losy milionów ludzi mają (miały) podejmowane przez niego decyzje. On chyba traktuje sprawowanie realnej władzy jak jakąś grę komputerową; jak jakieś SimCity (czy może raczej SimState w tym przypadku). Bo jak inaczej wyjaśnić, że do tej pory nie powiesił się, szarpany wyrzutami sumienia, no choćby z powodu śmierci ponad 200 tys. ludzi, którzy w czasie rzekomej „pandemii” zmarli PRZEZ NIEGO, przez jego decyzje, nie mając dostępu do podstawowych usług medycznych? Albo tych, którzy wtedy popełnili samobójstwa, widząc bankructwo swoich biznesów? A przecież były takie przypadki.
    A jeśli jednak zdawałby sobie z tego wszystkiego sprawę — to TYM GORZEJ świadczyłoby o nim. Znaczyłoby to, że jest jakimś Hitlerkiem czy Stalinkiem — zdrobniale, bo takim na obecną „polską miarę”.

    Tuska dotyczy to samo. I wielu innych.

    Polecam książkę „Ponerologia polityczna” Łobaczewskiego.

  6. Z dzisiejszego Onetu:

    — Proszę tego nie interpretować jako mojej zemsty, oni [Kaczyński, Rydzyk, Ziobro] zniszczyli życie wielu ludziom i wielu obniżyli jakość życia. Nie wszyscy sobie z tym poradzili. Inflacja została świadomie zaplanowana przez Morawieckiego. Ludzie, którzy żyli na średnim poziomie lub na granicy, dziś są naprawdę ubodzy — stwierdził Giertych.

    Poseł zdradził również, że ostatnio odezwał się do Jarosława Kaczyńskiego, kiedy podpisywał się na listach. — Powiedziałem: „dzień dobry, panie prezesie”. Odpowiedział: „Nie doceniłem pana”.

    Jak dodał, Kaczyński jest „pokręconą osobowością”. — Z wielką inteligencją i wielkim poczuciem humoru. Ale lubi zło, lubi o nim słuchać, lubi szukać zła w ludziach. Bo sam taki jest — powiedział.

    Według Romana Giertycha to jego konflikt z Kaczyńskim spowodował rozpad ówczesnej koalicji. — Nie chciałem być Ziobrą, byłem pierwszym mianowanym na to miejsce przez prezesa. Pamiętam jedną rozmowę, zanim wszedłem do koalicji, Kaczyński chciał rozwiązać Sejm, zorganizowaliśmy wtedy z Tuskiem dyżur posłów — dodał.

    W dalszej części Giertych przyznał, że „rozgrywki z Kaczyńskim” zostawia Donaldowi Tuskowi. — On jest twardszy. Dla mnie stracie z Kaczyńskim było psychicznie wykańczające, a Tusk jest starszy i ma lepiej wypracowaną inteligencję. To nie ma związku z emocjami, to tylko i aż procesor. Możliwość zarządzania wieloma faktami i informacjami — powiedział.

    — Miałem pokusę, miałem taki moment, że zastanawiałem się, czy przyjąć propozycję Lecha i Jarosława. Dawali wszystko za ustabilizowanie sytuacji w 2007 r., za utrzymanie koalicji, za spacyfikowanie Samoobrony, to było w moim zasięgu. Byli gotowi dać wszystko. Absolutnie. Odmówiłem — stwierdził Giertych.

    Zdaniem posła „Jarek [Kaczyński] jest złym człowiekiem”. — Po prostu. Nie podobały mi się jego związki z Rosjanami, jego relacje z Macierewiczem. Ich relacja jest chora i groźna dla nich obu. Postawiłem się w tamtym czasie, stanąłem w obronie Leppera, chociaż o niego mi nie chodziło. Po prostu wbiłem nóż w plecy Jarkowi w najbardziej delikatnym momencie politycznym. Grałem przed nim cynika, nie domyślał się, nie spodziewał się, że odmówię — dodał.

    Giertych stwierdził również, że Kaczyński „to śmiertelnie niebezpieczny człowiek”. — Tylko głupcy się go nie boją — dodał.
    ————

    Giertych to wprawdzie też lepszy gagatek — ale, ostatecznie, z pewnością zna takiego Kaczyńskiego o wiele lepiej, niż ja. Zatem warto wziąć powyższe jego wynurzenia pod uwagę.

    Odnośnik do źródła: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/giertych-przypomina-sytuacje-z-kaczynskim-odpowiedzial-nie-docenilem-pana/1mwwrw9,79cfc278

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *