Szlęzak: 60

Dziś są moje urodziny. Kończę sześćdziesiąt lat. Dziwnie się czuję. Sześćdziesiąt lat wygląda na poważny wiek. Nie czuję tego ciężaru ani fizycznie, ani intelektualnie. Mam wrażenie, że wiele potrafię i jeszcze wiele mogę. Gorzej z motywacją do różnych działań. Przez te sześćdziesiąt lat życie kilka razy mocno skopało mi tyłek. Jednak nie musiałem przeżywać bardzo wielu dramatycznych czy tragicznych wydarzeń.
Ponoć w takim wieku częściej ogląda się za siebie, robiąc podsumowania i bilanse niż snuje plany na przyszłość. Od czasu do czasu ktoś mnie namawia na spisanie wspomnień z dwunastu lat prezydentury w Stalowej Woli. Widzę w tym sens. Brak mi jednak determinacji, żeby się za to zabrać. Podobnie jest z przygotowaniem książki z tekstami umieszczanymi na facebooku. Może w końcu się uda.
Teraz krótkie spojrzenie w przeszłość o tym kiedy i jak wplątałem się w politykę, która od ponad czterdziestu lat rządzi moim życiem.
W działalność polityczną zacząłem się angażować w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy uczęszczałem do liceum w Stalowej Woli. Od zawsze interesowała mnie historia, a od tego był tylko kroczek do polityki. Wciągnął mnie również ówczesny proboszcz z którym na lekcjach religii i po lekcjach toczyłem rozmowy o polityce. Oczywiście nie były to jakieś poważne dyskusje. Na to byłem za młody i za głupi, jednak jasne dla mnie było, że trzeba walczyć z rządami PZPR i sprzeciwiać się dominacji Związku Sowieckiego. Za namową proboszcza raz jeden rozniosłem po osiedlu na którym mieszkałem jakieś opozycyjne gazetki. Akcję przeprowadziłem nad ranem, ale o ile wiem nie odbiła się ona żadnym echem na osiedlu. Ciekawostką było to, że gazetka była wydawana przez KOR. Żeby zostać w tym klimacie dodam, że byłem wtedy entuzjastycznie i bezkrytycznie zafascynowany postacią Józefa Piłsudskiego. Jakąż miałem radochę i dumę, gdy dzięki znajomościom proboszcza udało mi się w przemyskim antykwariacie kupić kilka tomów „Pism” Piłsudskiego. Mam je do dzisiaj w swojej bibliotece.
Od trzeciej klasy liceum już wiedziałem co i gdzie będę studiował oraz co będę robił po studiach. Do drugiej klasy licealnej raczej się popijało i imprezowało. Na studia zdałem na historię na KUL-u. W czasie studiów ukształtowałem niemal całość swoich poglądów. Studiom na KUL-u zawdzięczam swoją formację intelektualną z czego jestem dumny. W latach moich studiów KUL był oazą wolnej myśli na najwyższym poziomie z czego przez dziesięć lat korzystałem pełnymi garściami.
Przychodziłem na KUL z planem na życie. Uważałem, że po skończeniu historii, jako absolwent KUL-u, nie mogłem liczyć na pracę w średniej szkole w większym mieście. Absolwenci KUL-u byli przez władze PRL-u traktowani jako „element wrogi ideologicznie”. Sądziłem, że czeka mnie los nauczyciela w wiejskiej szkole i byłem na to gotowy, byle podgryzać komunę. Jakby to z dzisiejszej perspektywy nie było naiwne i śmieszne, to nadal uważam, że takie do końca głupie nie było.
Jak już napisałem, w czasie studiów ukształtowałem swoje poglądy polityczne, którym w ogromnej części jestem nadal wierny. To na KUL-u stałem się endekiem. W zasadzie należałoby napisać, że zostałem wrobiony w endecję. Stało się to przy okazji przygotowań do obchodów 11 listopada. Przydzielono mi przeczytanie tekstu któregoś endeka i tak zaczęto na mnie mówić endek. Jak już tak zaczęli mówić, to zacząłem czytać, przekonywać się i utożsamiać. Zasadniczym krokiem w tym kierunku było poznanie mecenasa Leona Mireckiego, nestora Stronnictwa Narodowego. Poprzez niego poznałem całą rodzinę Mireckich. Ta znajomość miała ogromny wpływ na moją działalność polityczną i inne aspekty życia.
W latach studiów zaczęła się moja poważniejsza działalność polityczna. Wstąpiłem do Polskiego Związku Katolicko – Społecznego, gdzie poznałem wielu endeckich polityków i uczyłem się czym są i jak funkcjonują mechanizmy życia politycznego. W 1986 roku założyłem na KUL-u Akademicki Klub Myśli Społeczno – Politycznej „Vade Mecum”. Klub miał formować w duchu endeckim i przygotowywać do udziału w życiu politycznym. Stał się ważnym miejscem z którego wywodzili się i wywodzą posłowie i ministrowie kilku rządów. Ponadto wydawaliśmy pismo „Vade Mecum”. Tu uczyłem się pisać o polityce i zdobywałem dziennikarskie umiejętności.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że KUL był miejscem ostrych starć politycznych miedzy prawicą i lewicą. Oczywiście lewica, to nie byli zwolennicy panującego wówczas ustroju. Za lewicę uważaliśmy środowiska związane albo wywodzące się z tego, co Adam Michnik nazywał „lewicą laicką” oraz środowiska katolickie związane z „Tygodnikiem Powszechnym”, które były wpływowe na KUL-u. Największe spory toczyły się na wydziale historii. Należałem do liderów uczelnianej prawicy.
W międzyczasie obok historii zacząłem studiować prawo. Studiowałem kilka lat, ale nie skończyłem tego kierunku. Uważam to za jeden z największych swoich błędów w życiu.
Na początku lat dziewięćdziesiątych pożegnałem się z KUL-em po drodze kończąc z wyróżnieniem historię z nagrodą rektora za pracę magisterską oraz przez bodaj dwa semestry prowadząc zajęcia ze studentami. Zrezygnowałem z tego, jak i z przygotowań do doktoratu. Wróciłem do Stalowej Woli i tu zaczęła się już polityka w dużej skali.
Jak to wyglądało i czym się skończyło w dniu sześćdziesiątych urodzin napiszę jutro. Piszę w dużym skrócie, więc jeśli macie Państwo ochotę pytajcie o różne sprawy, bo wiele z tego może być niezrozumiałe i nie było wcale jednoznaczne.
Andrzej Szlęzak
za: FB
Click to rate this post!
[Total: 15 Average: 4.7]
Facebook

4 thoughts on “Szlęzak: 60”

  1. Tak to jest-dyskutuj z proboszczem o polityce,to cie namowi do roznoszenia kor-owej bibuly.
    A co do KUL-u to byl taki specyficzny biotop z dosyc ciekawymi,czasami kuriozalnymi ludzmi.
    Studiujac w Lublinie w latach 72-78(nic wysoko-intalektualnego,powszedni,”chlebowy”wydzial na
    Akademii Rolniczej)mialem towarzyskie kontakty z KUL-owcami plci obojga.Pamietam jeszcze
    cykl odczytow jakiegos hinduskiego guru o transcedantalnej medytacji w pomieszczeniach uniwer-
    sytetu,na ktory zostalem zaciagniety przez kolege.Ciekawe byly czasy!.
    Serdeczne gratulacje z okazji urodzin p.Slezak.

  2. „jeśli macie Państwo ochotę pytajcie o różne sprawy”
    Mnie ciekawi, czemu uparcie używa Pan prostackiej formy, jak np. tutaj „macie Państwo” zamiast uprzejmej i kulturalnej „mają Państwo”.
    Ostatecznie jest to site o nazwie „konserwatyzm” — a nie np. „nieubłagany-postęp”.

      1. „Portal” również jest anglicyzmem — i to w dodatku nieprzystającym w żaden sposób do charakteru niniejszego sajtu (nie ma obecnie polskiego odpowiednika tego terminu), bo on w żaden sposób „portalem” nie jest.
        Nie wiedział Pan?
        Nie, słowo „portal” nie pochodzi od polskiego wyrazu „portki”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *