Sztandar wyprowadzić?

Nieco ponad 20 lat temu, podczas ostatniego Zjazdu PZPR – padło słynne zdanie: „Sztandar wyprowadzić”. W nowej rzeczywistości politycznej partia ta, pod dawnym szyldem nie miała racji bytu. Utworzono więc Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej a potem Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD). Manewr powiódł się, bo ugrupowanie to, najpierw w 1993 zdobyło 20 proc. poparcia, a w roku 2001 aż 41 proc. Klęska przyszła w 2005 i od tej pory Sojusz już się nie podniósł, nigdy nie wrócił do dawnej świetności. Klęska wyborcza 9 października 2011 – dopełniła czary goryczy – wynik 8 proc. to najgorsze osiągnięcie tego ugrupowania po 1990 roku.

Sojusz od 10 lat szuka swojej drogi i nie może jej znaleźć. Jego elity wywodzące się jeszcze z PZPR – podzieliły się od samego początku na dwa obozy – które umownie możemy nazwać „modernistycznym” i „konserwatywnym”. Pierwszy, symbolizowany przez Aleksandra Kwaśniewskiego i jego otoczenie, za wszelką cenę chciał „odciąć się” od PRL i nawiązać strategiczny sojusz z dawnymi działaczami KOR skupionymi w latach 90. XX wieku z Unii Demokratycznej a potem Unii Wolności. Obóz drugi skupiał dawny aparat PZPR i nie chciał układów z dawnymi działaczami opozycji. To skrzydło SLD uosabiał Józef Oleksy i Leszek Miller. Dzisiaj możemy powiedzieć, że sukcesy SLD w latach 90. miały jedną przyczynę – sentyment dużej części elektoratu do PRL. SLD jawił się temu elektoratowi jako kontynuacja dawnej partia, która chce przywrócić to, co w tym PRL było dla tych ludzi dobre – pracę, poczucie stabilizacji, pomoc państwa, darmowe szkoły, studia i służbę zdrowia. Z drugiej strony elektorat ten był w dużej mierze konserwatywny w sferze obyczajowej – nie lubił nowinek ideologicznych z Zachodu, odrzucał takie rzeczy jak homoseksualizm, swobody obyczajowe, czy pornografię. Jak pokazały badania sprzed kilku lat, 70 proc. wyborców SLD to byli praktykujący katolicy. Oczekiwanie na „powrót PRL” okazało się jednak złudzeniem, a ciągły nacisk elit partyjnych na „unowocześnianie” ideowe SLD, na upodabnianie się do partii zachodnich – powodowało coraz większe rozczarowanie.

Nie było więc niczym trudnym rozbicie SLD w wyborach 2005 roku – od tego czasu dawny 40-procetowy elektorat porzucił złudzenia i postawił na… Prawo i Sprawiedliwość. Bardzo charakterystyczny jest przykład Województwa Świętokrzyskiego, przez wiele lat matecznik SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego. Dzisiaj to twierdza PiS-u. Nie podlega żadnej kwestii, że wyborcy Jarosław Kaczyńskiego w tym regionie kiedyś głosowali na SLD. Co ich do tego skłoniło? Lewica przestała być dla tych ludzi „konserwatywna” i „polska”, stała się zbyt nowoczesna, kosmopolityczna i ekstrawagancka. Elity SLD nie potrafiły z tego faktu wyciągnąć wniosków, mimo że wiedziały jakie jest prawdziwe oblicze ideowe ich wyborców i – co więcej – aparatu partyjnego. Stopniowe przyczepianie się do SLD przedstawicieli mniejszości seksualnych, feministek, zielonych, antyglobalistów, wreszcie różnego autoramentu dziwaków – coraz bardziej oddalało tę partie od dawnego, „konserwatywnego” wyborcy. SLD padł ofiarą tzw. nowej lewicy, która go ideologicznie obezwładniła. Przed wyborami tegorocznymi nagle ta „nowa lewica” (podburzona także przez Jerzego Urbana i jego tygodnik „Nie”) odeszła od SLD znajdując nowego protektora – Janusza Palikota. I SLD, w ciągu kilku tygodni, znalazł się w pułapce – wcześniej stracił dawnych zwolenników na rzecz PiS-u, a teraz te kilka procent ekscentrycznej i radykalnej „nowej lewicy”. W efekcie zostało te marne 8 procent.

Czy to już koniec? – można zapytać. Wbrew pozorom nie. Jeśli SLD nie da się wciągnąć w pomysły na „zjednoczenie” całej lewicy, czyli podporządkowanie się Palikotowi – to przetrwa. Bo ma, mimo tylu klęsk, aparat partyjny, ma struktury i tradycję. Ruch Palikota to tacy współcześni „trockiści” wyznający ideę permanentnej rewolucji (teraz obyczajowej), podczas gdy SLD to partia typu leninowskiego, bardziej pragmatyczna i ostrożna. Kiedy przetrwa najgorsze, wtedy i tak stanie przed dylematem – jak odzyskać stary elektorat? I to będzie o wiele trudniejsze, bo chcąc upodobnić się do partii socjalistycznych na Zachodzie – SLD stracił to, co miał najcenniejszego – sentymentalny elektorat. Ten zaś elektorat za wyraziciela swoich inwersów uważa nadal partię Jarosława Kaczyńskiego, a także Platformę Obywatelską. Tak oto kierownictwo Sojuszu, goniące za mirażem nowoczesności i europejskości – pracowało na własną zbędność. Sojusz stracił wyborców, a na lewicy i tak pojawili się bardziej radykalni i bardziej „nowocześni”. Te 8 czy 10 proc. wyborców SLD może utrzymać, ale co z tego – to wystarczająco, żeby nie umrzeć, z ale za mało żeby żyć.

Jan Engelgard

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Sztandar wyprowadzić?”

  1. Dobra analiza. Ze swojej strony dodałbym tylko, ze SLD jest teraz w punkcie, który zadecyduje o przyszłości partii. Zobaczymy, kto zostanie nowym przewodniczącym i jaki kurs oraz strategię obierze. Z całą pewnością wyjdą na przeciw Palikotowi i jego retoryce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *