Trybunał Konstytucyjny a demokracja

Art. 190 ust. 1 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej głosi, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają charakter ostateczny. Oznacza to, że od wyroków TK nie przysługuje żadna ścieżka odwoławcza, co w konsekwencji musi prowadzić do przyjęcia domniemania nieomylności organu złożonego z ludzi, którzy z natury rzeczy bywają omylnymi. Trybunał Konstytucyjny decyduje przede wszystkim, choć nie tylko, o zgodności przepisów prawa, głównie ustaw, z Konstytucją. Do 1997 r. orzeczenia Trybunału mogły zostać odrzucone przez Sejm większością 2/3 głosów. Obecnie obowiązująca ustawa zasadnicza, wprowadzając zasadę ostateczności wyroków TK, nadała temu organowi, w sposób zamierzony bądź nie przez jej architektów, pozycję najwyższego negatywnego ustawodawcy. Sędziowie Trybunału są wybierani przez Sejm na dziewięcioletnią kadencję. Długość mandatu ma wzmocnić deklarowaną aopolityczność TK, mającego w założeniu być odpornym na zmiany ośrodków decyzyjnych. Trybunał jest całkowicie niezależny od innych organów władzy, w tym sądowniczej. Można o nim powiedzieć, że jest podmiotem unoszącym się jakby nad całą konstrukcją państwa. W modelu tym Trybunał nabiera cech niemalże boskich. Taką pozycję buduje mu przywołane już wcześniej stwierdzenie Konstytucji o ostateczności jego orzeczeń.

W sporze o kompetencje Trybunału chodzi raczej nie o to, czy Polska przestała być państwem demokratycznym, jak wykrzykują na ulicznych manifestacjach członkowie i sympatycy Komiteu Obrony Demokracji, lecz o rozumienie pojęcia „konstytucja”. Czy „konstytucja” to spisana przez laty broszura, której treść ma charakter święty i nienaruszalny? Jeżeli tak uważamy, to każdy przejaw podważania pozycji Trybunału, musi zostać zakwalifikowany jako zamach na prawne podstawy państwa. Jeżeli jednak „konstytucję” rozumiemy przede wszystkim jako wolę suwerena, nie możemy godzić się na taki model kontroli konstytucyjności.

W ustawie zasadniczej z 1997 r. suweren – naród podejmuje decyzje za pośrednictwem wybranych przez siebie przedstawicieli. To Sejm w głównej mierze tworzy prawo, mające odzwierciedlać jego pragnienia. Wystarczy jednak, że jednemu z określonych w ustawie podmiotów coś się nie spodoba i złoży skargę do TK. Jeżeli Trybunał przyzna mu rację, dany akt prawny bądź pojedynczy przepis przestaje być obowiązujacym, nawet jeżeli w powszechnym przekonaniu suwerena jest on słusznym. Trybunał występuje  jako swoistego rodzaju „nadsuweren”. Jego rolę można zatem porównać do ojca chroniącego swoje dzieci, aby te same sobie nie wyrządziły krzywdy. Można zrozumieć, że ktoś godzi się na taki stan rzeczy, ale niech chociaż nie krzyczy o tym, że do tej pory mieliśmy do czynienia w Polsce z prawdziwą demokracją, która teraz to ma być rzekomo zagrożoną przez autorytarne zapędy partii rządzącej. Wola suwerena do tej pory mogła bowiem być urzeczywistniona jedynie w takim zakresie, na jaki godziłan się grupa mędrców, arbitralnie decydująca o tym, co jest, a co nie jest zgodne z prawem. Nierzadko zresztą dokonywała ona bardzo karkołomnej wykładni spisanej Konstytucji, jak chociażby w przypadku zgody na transfer naszych składek emerytalnych przez poprzedni rząd. Ci zatem, którzy mają usta pełne frazesów o wolności i demokracji, powinni w pierwszej kolejności żadąć znacznego ograniczenia roli Trybunału Konstytucyjnego.

Marcin Rezik

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Trybunał Konstytucyjny a demokracja”

  1. Dobrze, że Kościół Katolicki jest bardziej demokratyczny niż nasze totalitarne państewko. Nieomylna jest w nim tylko jedna osoba (papież) i tylko w szczególnych okolicznościach. Rozumienie konstytucji jako woli suwerena (narodu) jest problematyczne, jeśli wolę tą traktować na podobieństwo osoby, jako coś jednoznacznego (widać, że to nieprawda). Znowu przez analogię do Kościoła można wskazać przykład sporu o łaskę między dominikanami a jezuitami, który papież rozstrzygnął zakazując wzajemnego ekskomunikowania się z Kościoła (nota bene to straszny liberalizm).

  2. TK w niczym nie narusza suwerenności Sejmu. Nawet przy negatywnym orzeczeniu Trybunału Sejm może, a nawet powinien, uchwalić nową ustawę. TK chroni państwo i naród przed samowolą sejmową. Trybunał swoimi orzeczeniami wymusza tworzenie spójnego prawa. A konstytucja nie jest „nadustawą” dlatego żeby zrobić na złość Sejmowi lecz po to by prawo było w miarę stabilne i trudne do zmiany tylko dlatego, ze ktoś chce osiągnąć jakiś cel doraźny i to już dziś, teraz. A to, że kogoś wkurza wytykanie mu niechlujstwa prawnego przez TK tylko potwierdza sens jego istnienia i skutecznego działania. Trybunał jest ważnym i potrzebnym ograniczeniem rozpasanej demokracji.

  3. Tak jest. TK ma eliminować sprzeczności z prawa. Każdy kto ma pojęcie o logice wie, że system niesprzeczny nie może być zupełny. Tym samym nie ma mowy o żadnym „nadsuwerenie”. To nie TK określa co jest prawdziwe a co nie. Inną sprawą jest niesprzeczność samej konstytucji, która jest wątpliwa moim zdaniem np. czy nie jest sprzecznością „demokratyczne państwo prawne”? Jeśli mam rację, to można z konstytucją uzgodnić dowolne zdania. Dlatego w praktyce na plan pierwszy wysuwa się skład ideologiczny TK, który wobec nowej władzy zachowuje się tak a nie inaczej. Ciekawe, że nawet p. Wielowieyska z GW określiła TK mianem „świętości”. Nowa świecka tradycja. Jak ktoś nie wierzy w Boga to uwierzy w cokolwiek.

  4. TK nie ma nic wspólnego z demokracją. TK stoi na straży praworządności, a nie demokracji. Równie dobrze TK może istnieć w monarchii konstytucyjnej. Zamach na TK jest zatem zamachem na praworządność, w duchu demokratyzmu (według filozofii „lud dał nam władzę, to na pohybel z Trybunałem”). Piszę to jako adwokat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *