Ukraina, NATO a sprawa Polska

Decyzję w tej sprawie Rada podjęła dopiero przy drugim podejściu – co ujawniło na jak niepewnej i chwiejnej podstawie budowane są relacje Ukraina – NATO. Oczywiście jednak sama ratyfikacja stanowi krok na drodze przyłączenia Ukrainy do północnoatlantyckiego paktu. Niewątpliwie również, wśród ukraińskich parlamentarzystów nie ma w tej sprawie jednomyślności. W jeszcze większym stopniu zgody na ten temat brakuje w społeczeństwie ukraińskim – a sama Ukraina w żaden sposób nie jest gotowa do wstąpienia do NATO.

Przede wszystkim pro-NATO-wskie sympatie na Ukrainie łączą się przeważnie z rusofobiczną propagandą. Istnieje wprawdzie grupa obywateli sympatyzujących z blokiem pro-wojennym, ale ich liczba utrzymuje się przede wszystkim dzięki zmasowanej propagandzie w ukraińskich mediach, stymulujących wzrost atmosfery strachu i nienawiści w ukraińskim społeczeństwie. Mieszkańcom Ukrainy regularnie pokazywane są zdjęcia przedstawiające inwazję armii rosyjskiej na Donbas, bez możliwości zweryfikowania ich autentyczności. Walki trwają już prawie dwa lata, ale Kijowowi nie udało się dotąd udowodnić obecność rosyjskich dywizji nad Donem. Da porównania – w Syrii obecność armii rosyjskiej widoczna jest gołym okiem. Tymczasem w Donbasie rosyjskich żołnierzy szukają nieomal z mikroskopem i dotychczas bez powodzenia. Nie przeszkadza to jednak prezydentowi Poroszence, by w wywiadzie dla niemieckiego „Bilda” z całą pewnością potwierdził obecność 8 tysięcy rosyjskich żołnierzy na wschodnich terytoriach Ukrainy.

Kijów bardzo potrzebuje tych żołnierzy w Donbasie. Można nimi straszyć obywateli, na nich można zwalić winę za wszystkie militarne klęski, można żądać od UE i USA większego finansowania i wojennej pomocy w obliczu „rosyjskiego zagrożenia”. Armia rosyjska w Donbasie jest jak Bóg – wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. Język nienawiści dominujący w ukraińskich mediach w związku z rzekomą rosyjską inwazją sieje niezgodę w ukraińskim społeczeństwie. Co ciekawe, im bliżej Donbasu – to znaczy do terenów niby zagarniętych przez rosyjskich okupantów – tym większe poparcie dla „okupantów” wśród miejscowej ludności. Najwięcej zwolenników DRL i ŁRL mieszka w obwodach Zaporoskim, Chersońskim, Charkowskim oraz Odeskim. I na opak, im dalej od Donbasu, tym szersze jest przekonanie, że Donbas jest okupowany przez Rosjan. Lwów, Stanisławów, Równe, Łuck – żyją w przekonaniu, że w Noworosji stacjonują rosyjskie dywizje, tym większy jest odsetek zwolenników przyłączenia do NATO jako formy podniesienia zdolności obronnej państwa.

Tyle tylko, że przyłączenie do NATO bez Donbasu jeszcze w większym stopniu ujawniłoby rozłam wewnątrz ukraińskiego społeczeństwa. Charków, Odessa, Cherson pozostałyby odszczepieńcami. Nie podniósłby się poziom stabilności, nie zniknęło wewnątrzpolityczne wrzenie. Przekonanie większości do przyłączenia do Paktu może realnie nastąpić tylko wraz ze zwiększeniem represji i szeroką propagandą o rosyjskiej inwazji oraz o tym, że mieszkańcy Donbasu – prawie 15 proc. ludności Ukrainy – to bez wyjątku terroryści.

Kijów spieszy do NATO dlatego, że boi się wzrostu nastrojów prorosyjskich w regionach sąsiadujących z Donbasem. Członkostwo w NATO definitywnie zabije nadzieję na powrót Donbasu, ale Kijów jest gotów pójść na taki krok. W końcu winę zawsze będzie można zrzucić na „rosyjskich okupantów”…

Czy Polska jest gotowa na jeszcze większe pogorszenie stosunków z Moskwą jeżeli Ukraina wstąpi w NATO? Umyślne wciąganie Kijowa do NATO – w lipcu 2016 roku w Warszawie odbędzie się szczyt Sojuszu, na którym będą dyskutowane zagadnienia bezpieczeństwa uwzględniające zmiany sytuacji na polsko–rosyjskim pograniczu – zaogni sytuację w Europie wschodniej do granic możliwości. Rosja będzie szukała symetrycznej odpowiedzi. Za to Europa będzie ją krytykować i problem stanie się nie do rozwiązania, bez perspektywy jego bezkonfliktowego rozstrzygnięcia. Formowanie polsko–litewsko–ukraińskiej brygady z kwaterą główną w Lublinie to również próba wciągnięcia Kijowa do ukrytej walki NATO przeciw Sojuszowi Euroazjatyckiemu.

Sojusz Euroazjatycki nie podoba się Brukseli i Waszyngtonowi nie dlatego, że jest zły sam w sobie, lecz dlatego – że stwarza alternatywny model społeczno–cywilizacyjnego ustroju. Alternatywny przede wszystkim wobec UE, a Unia nie toleruje obok siebie innych projektów cywilizacyjnych, które mogą się stać paralelnym centrum geopolitycznego i gospodarczego przyciągania.

W tym dramacie Warszawa stanęła, niestety po stronie Waszyngtonu i Brukseli i lobbuje na rzecz włączenia Kijowa w transatlantyckie struktury militarno–polityczne, choć przecież twierdzenie, że członkostwo w NATO umocni suwerenność Ukrainy – nie ma uzasadnienia. Ukraina nie jest podmiotem, ale przedmiotem geopolityki. Rząd ukraiński nie działa na własną rękę, ale znajduje się w totalnym uzależnieniu od USA i UE. Armia ukraińska jest słaba i nawet będąc częścią aliansu NATO nie będzie w stanie realizować tych ogromnych zadań które jej powierzy Bruksela. W takim razie obecność wojsk NATO na Ukrainie stanie się koniecznością. To zaś oznaczać będzie przeniesienie zagrożenia realną wojną do samych granic Rosji, co zmusi ją do odpowiedniej reakcji.

Łagodnie mówiąc wątpliwym jest, czy przekształcenie zimnej fazy konfrontacji Rosja–NATO w gorącą – leży w interesach Polski. Główne straty poniosą te kraje, które znajdują się najbliżej linii frontu – w tym Polska. Polska również będzie musiała wziąć udział w modernizacji przestarzałej technicznie ukraińskiej armii i – przynajmniej częściowo – ukraińskiej gospodarki. Jest mało prawdopodobnie żeby Europa zachodnia i USA zechciały pokryć wydatki z tym związane, choćby ze względu na wewnętrzne problemy UE i koncentrację uwagi Waszyngtonu na regionie Azji i Pacyfiku. Z większym prawdopodobieństwem będzie musiała uczynić to Warszawa: pożyczać Kijowowi pieniądze, zaopatrywać w broń, nadzorować. Zachód może nawet delegować Warszawie część niezbędnych dla realizacji tej funkcji pełnomocnictw.

Polska będzie musiała w większym stopniu niż wszyscy inni przystosować swój aparat wojskowy i polityczny do przeciwdziałania ze strony Rosji. A to będzie powodowało konkretne wydatki. Wciąganie Kijowa do NATO to jeden z elementów „wielkiej gry” Zachodu po stworzeniu nadbałtycko-czarnomorskiej osi niestabilności mającej na celu przekształcenie zachodnich rubieży Sojuszu Euroazjatyckiego w strefę permanentnego konfliktu.

I wreszcie kwestia moralnej natury. Polska zaaprobowała członkostwo w NATO Chorwacji, Rumunii oraz krajów nadbałtyckich chociaż dobrze wiadomo, że nastroje pro-zachodnie w tych krajach związane są z usprawiedliwieniem ich pro–nazistowskiej przeszłości. Chorwaci rehabilitowali Ustaszy, którzy walczyli po stronie Wehrmachtu, Rumuni – sojusznika Hitlera Iona Antonescu, w krajach nadbałtyckich – legionistów w składzie wojsk SS.

Na Ukrainie panuje kult Bandery i Szuchewycza. Polacy muszą zrozumieć, że nie ma prozachodniej Ukrainy bez neonazizmu. Kiedy tylko Ukraina zapomina o Banderze i Szuchewyczu górę biorą sympatie pro-rosyjskie. I na opak – zwalczyć pro-rosyjską Ukrainę może tylko Ukraina nazistowska. Czy Polska na pewno chce brać w tym udział?

Władysław Gulewicz

Noworosja

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Ukraina, NATO a sprawa Polska”

  1. „…I wreszcie kwestia moralnej natury. Polska zaaprobowała członkostwo w NATO Chorwacji, Rumunii oraz krajów nadbałtyckich chociaż dobrze wiadomo, że nastroje pro-zachodnie w tych krajach związane są z usprawiedliwieniem ich pro-nazistowskiej przeszłości. Chorwaci rehabilitowali Ustaszy, którzy walczyli po stronie Wehrmachtu, Rumuni – sojusznika Hitlera Iona Antonescu, w krajach nadbałtyckich – legionistów w składzie wojsk SS. …” – i dobrze. Jak Wania przestrzeli potylicę, to znowu bedzie cudowny skowyt, w stylu: „że bezbronnym jeńcom”, „zdradzonym o swicie”, „że wartosci”, „że bze miłosierdzia”. A najbardziej bedzie bolało, ze zamiast wypastowanych oficerek, Wania miał znowu obszczane walonki. To niewbyaczalne. To podłe. To wiocha, buractwo, wbrewa wartosciom, lichwie, pedofilii i zbawieniu. Co na to powie „,żyd, ubek, mason i pedofil”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *