Ukraińskie zagrożenie dla holenderskiej demokracji

Choć wyniki referendum nie będą miały charakteru wiążącego, władze Niderlandów będą musiały, przynajmniej w pewnym zakresie, wziąć pod uwagę wolę swych obywateli. Premier Mark Rutte już zdążył zapowiedzieć, że nawet, jeżeli Holendrzy odpowiedzą NIE – „proces euro-integracji Ukrainy nie zostanie wstrzymany”. Na razie referendum wywołuje silne emocje. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker straszy Holendrów „kryzysem kontynentalnym”, który miałby nastąpić, jeżeli referendum będzie miało negatywny wynik. Prasa holenderska regularnie donosi, że taki rezultat bardzo zmartwiłby zwłaszcza Stany Zjednoczone. Waszyngton aktywnie zresztą prowadzi swe typowe machinacje za kulisami aktu głosowania. Via ambasada amerykańska nie ustają próby wywierania wpływu informacyjnego na społeczeństwo holenderskie w celu przekonania go do głosowania na „TAK”. Amerykańscy dyplomaci porozumiewają się z miejscowymi politykami, organizują też dla dziennikarzy wycieczki z tezą na Ukrainę, podczas których wiele opowiada się o „demokratycznych przemianach” i „agresji rosyjskiej”, a ukrywa choćby prawdę o bojówkarzach batalionów neonazistowskich, kontrolujących dziś ulice Kijowa.

Oczywiście też nikt z gości nie rozmawia choćby z dowódcami osławionego batalionu AZOW. Tymczasem w styczniu 2016 r. jego bojownicy opublikowali video-groźbę skierowaną pod adresem Holendrów: jeżeli zagłosują przeciwko pro-europejskim dążeniom Kijowa – bojcy obiecują zemstę (dosłownie: „W takim przypadku dla Holendrów nie ma miejsca w naszym kraju. Zrobimy wszystko, żeby ich tu nie było. Zabijemy wszystkich, którzy będą nam zawadzać!”). Azowowcy ogłosili powołanie grupy specjalnej w celu „najazdu” na Holandię i (w kulawym angielskim) dorzucili: „Sprowadzimy chaos nie tylko na wasze głowy, ale i na wasze domy. Znajdziemy was wszędzie: w teatrze, w pracy, w sypialniach, w podróży”). Rytuał gróźb zakończono demonstracyjnym spaleniem flagi holenderskiej (https://www.youtube.com/watch?v=WePW0heKoV0). Nagranie wywołało na tyle duży rezonans medialny, że sam zastępca szefa administracji prezydenta Poroszenki, Konstantin Jelisejew pospiesznie zapewniał, że mamy do czynienia z fałszywką. Również dowództwo AZOWA ostatecznie nakręciło nowe przesłanie dla Holendrów, potwierdzające wersje K. Jelisejewa.

AZOW to konglomerat różnych neonazistowskich organizacji i środowisk, często z długim stażem działalności przestępczej („Patrioci Ukrainy”, Stowarzyszenie Socjal-Nacjonalistyczne itd.). Nie można wykluczyć, że to któryś z liderów tych grup zapragnął wyrazić swoje prywatne nastawienie do Holendrów i ich referendum. Nie wszystkie kręgi neo-nazistowskie znajdują się już bowiem pod bezpośrednią kontrolą Kijowa. Samo grożenie zabójstwami – stało się już normą wśród nacjonalistów ukraińskich. W kwietniu 2015 r. bojówkarze batalionu KARPACKA SICZ grozili zabiciem polityków węgierskich za wspieranie mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu…

W takich okolicznościach Holendrzy mają prawo bać się zbliżenia Ukrainy z UE, w wyniku którego problemy Ukrainy (rozkwit neonazizmu, ogromna ilość broni palnej w nieznanych i niekontrolowanych rękach, korupcja) – staną się problemami pan-europejskimi. Referendum w Niderlandach – to wybór o bardzo poważnych następstwach, nie tylko dla Holandii, ale całej Europy. Doprowadzenie do głosowania – to inicjatywa oddolna, oparta o 430 tys. zebranych podpisów (wobec wymaganego prawem minimum 300 tys.). Jeżeli w referendum weźmie udział ponad 30 proc. obywateli i większość odpowie NIE – Amsterdam będzie musiał skorygować swoje stanowisko w sprawie ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a UE.

Waszyngton i Bruksela nie mogą wprost zakazać referendum, mogą – i to właśnie czynią – przedstawiać Holendrom nieprawdziwe informacje o wydarzeniach na Ukrainie. Prasa zachodnia stosuje podwójne standardy i dokłada wszelkich starań, by nie nazywać prostych rzeczy po imieniu: „Euromajdan” – zamachem stanu, „ukraińską demokrację” Poroszenki – nacjonal-oligarchicznym reżimem, wojnę w Donbasie – mordowaniem przez wojsko ukraińskie własnych obywateli; unika wszelkich opinii i sformułowań nie odpowiadających Kijowowi, przez co Europejczycy nie mają pełnego obrazu sytuacji Ukrainy, a wręcz widzą je w sposób mocno zafałszowany. Tymczasem wpuścić do europejskiego domu kraj z taką reputacją – to znaczy stworzyć w UE drugie Kosowo.

Problem ukraiński trzeba rozpatrywać łącznie z zagadnieniem imigrantów z Bliskiego Wschodu, napływających do Europy. Czy Holendrzy otworzą drogę do Europy także uchodźcom ukraińskim, a wśród nich także fanatycznym zwolennikom Hitlera z szeregów grup neo-nazistowskich? Polska Straż Graniczna już informowała o próbach przewiezienia z Ukrainy do Polski, czyli na teren UE, nielegalnej broni. Liczba takich akcji będzie stale rosła.

Europejczycy powinni też wiedzieć, że nacjonaliści ukraińscy wielokrotnie deklarowali swoje sympatie do ekstremistów islamskich. W listopadzie 2015 r. policja Kuwejtu zatrzymała grupę dostawców ukraińskich wyrzutni przeciwlotniczych dla Państwa Islamskiego. Deklaracje Kijowa o zwalczaniu terroryzmu – to kłamstwo. W Donbasie w armii ukraińskiej walczą islamiści, którzy wcześniej walczyli w Syrii (http://www.thedailybeast.com/articles/2015/09/04/chechen-jihadists-leave-syria-join-the-fight-in-urkaine.html).

W restauracjach Kijowa, aby rozweselić publikę, inscenizuje się zabijanie żołnierzy rosyjskich wg wzorów radykałów islamskich – nożem po gardle (https://www.youtube.com/watch?v=jlQkzxJpKDk). Kiedy masy imigrantów z Bliskiego Wschodu połączą się z tłumami uchodźców z Ukrainy (wśród pierwszych będzie zaś wielu islamistów, a wśród drugich – ich sprzymierzeńców), ulice holenderskich miast zaczną przypominać ulice Donbasu – a w nieco lepszym przypadku, Kolonię w Sylwestra…

Władysław Gulewicz

Noworosja

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *