Czy pamiętacie Państwo jak trzy miesiące temu Konfederacja miała w sondażach po kilkanaście procent? I po uzyskaniu apogeum poparcia w każdym kolejnym sondażu słupki powoli, lecz bezustannie spadały do 12, 10, 9, 8 procent. Wszyscy ci, którzy Konfederacji dobrze życzyli wskazywali, że jej liderzy – Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak, wspomagani przez sztab na czele z Witoldem Tumanowiczem i przez doradztwo Przemysława Wiplera – przyjęli błędny pomysł na kampanię, a może nawet na kierunek ideowy w którym idzie Konfederacja. Ostrzegano, że to się zakończy porażką, bo musi się zakończyć porażką. I tak też się skończyło…
Konfederacja powstała i rozwijała się jako partia przeciwko „systemowi”, czyli strukturze polityki i władzy, którą trudno opisać w jednym czy dwóch zdaniach, stanowiącej polską odnogę mieszanki globalizmu, neoliberalizmu, socjalnej demagogii, rządów bankierów i inwestorów, klimatyzmu, kosmopolityzmu, etc. Na Konfederację głosowali weterani ruchów antysystemowych, a także ci, którzy obudzili się ze snu o normalnym świecie, dostawszy po głowie obuchem rzekomej pandemii, indoktrynacji szczepieniami, mandatami za brak namordników, etc. Zaraz potem dostali drugi raz obuchem wymuszonej „przyjaźni” z Ukrainą i otwarciem granic dla kilku milionów przesiedleńców ze wschodu. Do tego doszły środowiska kresowe z napisem „Wołyń”, niektóre katolickie, antypodatkowe, etc. Na Zachodzie ten „antysystem” określono by mianem populizmu (ruch skierowany przeciwko uzurpacji władzy demokratycznej przez rządzące elity), ale w Polsce sami się tak nie definiujemy, gdyż termin populizm ma u nas charakter pejoratywny.
I oto nadeszły wybory, gdy zjednoczony pod sztandarami Konfederacji antysystem miał „przewrócić stolik”. I nagle coś się stało. Krytycy akcji antywakcynacyjnej i antynamordnikowej zostali schowani, a na listach znalazły się osoby popierające grzywny dla osób negujących szczepienia. Grzegorz Braun z topowym konfederackim hasłem „stop ukrainizacji” został zamknięty w szafie i to w momencie, gdy „miłość” z Kijowem załamała się. W to miejsce dostaliśmy „fajnych” młodych liderów z „fajnymi” hasłami, pijących piwo i szalejących po Tik-Toku, w swojej bezprogramowości nie wiele różniących się od Polski 2050, bo też o ten sam tik-tokowy elektorat walczyli Mentzen i Bosak z Hołownią. Oczywiście, przegrali i przegrać musieli, bowiem media szybko odkryły, że Konfederacja wcale nie jest taka „fajna”, bo antygejowska, bo Sośnierz będzie jadł psy, Tumanowicz robił rejestry gejów, a Korwin gwałcił dziewczynki. Po brutalnej medialnej kampanii dyfamacyjnej przysłowiowe Julki i Oskarki odwróciły się od Konfederacji i zagłosowały na Trzecią Drogę, gdzie mają „fajnego” lidera, który jest tak wrażliwy, że płacze nad konstytucją. W tym samym czasie elektorat antysystemowy poczuł się zlekceważony, wzgardzony, oszukany i uznany za przysłowiowych „foliarzy” i „płaskoziemców”. No to „foliarze” nie zagłosowali na „fajną” Konfę. I stąd wynik Konfederacji jest taki jaki mamy. Co charakterystyczne, sukces wyborczy w ramach Konfederacji odniosła jedynie Korona Grzegorza Brauna i to nie jest przypadek: jej kandydaci zachowali wiarygodność w oczach antysystemowych wyborców, dlatego w tych okręgach „foliarze” poszli i zagłosowali.
Gdy ogłoszono już pierwsze sondażowe wyniki po zamknięciu lokali wyborczych, konfederackie media społecznościowe i kanały tubkowe zawyły i powszechnie zażądano głów winowajców. Czyich? Ano tych, którzy odpowiadali za porażkę Konfederacji. Tych, którzy chcieli ją uczynić „fajną”, potem przegrali walkę o Julki i Oskarków z Hołownią i skutecznie zniechęcili „foliarzy” do udziału w wyborach. Lista nazwisk jest tutaj oczywista: w czasie kampanii linię tę prezentowali publicznie Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak, w sztabie wyborczym naznaczał ją Witold Tumanowicz, a konfederacka wieść niosła, że spiritus movens całej operacji nazywa się Przemysław Wipler.
Liderzy Konfederacji czegoś się od Jarosława Kaczyńskiego nauczyli. Gdy tylko PC, a potem PiS ponosiło porażkę wyborczą i niezadowolenie zwracało się w kierunku prezesa, to Kaczyński zwoływał radę polityczną, wstawał i wskazywał „winnego” za porażkę w kampanii wyborczej, choć ten winny zwykle robił dokładnie to, co mu prezes kazał. Rozlegało się przysłowiowe hasło „Oto jest głowa zdrajcy!”, po czym rozpoczynała się dyskusja czy winnego należy wyrzucić z partii czy też nie. Po kwadransie nikt już nie pamiętał, że rada polityczna zebrała się, aby zapytać Kaczyńskiego jak skomentuje wynik wyborów, które partia prowadziła w myśl jego planu… Kierownictwo Konfederacji przeprowadziło identyczny wybieg taktyczny. Gdy wszyscy pytali się którego dnia i gdzie będzie można oglądać spadające (polityczne) głowy liderów odpowiedzialnych za porażkę, nagle pojawia się hasło rzucone przez liderów: „To Korwin jest wszystkiemu winny!”, „Gdyby nie Korwin i jego gadki o miękkiej pedofilii, to Julki i Oskarki zagłosowałyby ławą na Konfederację!”.
Oto klasyczna manipulacja polityczna: winni zamiast tłumaczyć się, uznać polityczną odpowiedzialność za porażkę i honorowo podać się do dymisji, wskazali „zastępczego” winnego, dosłownie „kozła ofiarnego”, usunęli go z rady liderów, zawiesili w partii, zastępując dyskusję o swoich dymisjach dyskusją czy należy dyscyplinarnie usunąć z Konfederacji Pana Janusza? Oto zagoniony w róg króliczek skierował wzrok wilka na drugiego króliczka! Jeśli nawet sprawa rozejdzie się po kościach, a Janusz Korwin-Mikke zostanie za miesiąc odwieszony, to tym samym pod kołdrę schowana zostanie jedyna kwestia istotna: rozliczenia za kampanię autentycznych sprawców porażki!
Nie i jeszcze raz nie! Jako wyborca Konfederacji, który ledwo przemógł się i ledwo zagłosował na tego „fajnego” potworka Konfy, który mi przedstawiono w kampanii wyborczej, domagam się wyciągnięcia odpowiedzialności politycznej wobec liderów, którzy wpadli na kuriozalny pomysł budowy – jak to nazywam – „partii antystemowej o centrowym programie”!
Adam Wielomski
100% racji! Bosak i Mentzen są winni.
Nie ma żadnego dobrego powodu by głosować na Konfederację bez Korwina i Brauna. Wipler nie budzi za grosz zaufania i jego kooptacja wydaje się bardzo złym posunięciem. Kadry aż takie kuse, brak w Polsce mądrych ludzi, trzeba sięgać po wypalonych karierowiczów z tragicznym publicity? Postulaty likwidacji podatku dochodowego (żaden istotny uzysk fiskalny, jedyna „zaleta” to terror skarbówki), ZUSu (w obecnej zwyrodniałej formie), redukcji państwa-molocha, sceptycyzm (mało powiedziane) wobec Unii Antyeuropejskiej która przeobraża się w Lewiatana i tak dalej-to nie powinno w ogóle schodzić ze sztandarów formacji. Kiedyś Korwin napisał książkę o podatkach-warto do niej sięgnąć, są tam ciekawe koncepcje. Jest tyle materiału który dosłownie merytorycznie miażdży obecny nieludzki „system”, że wręcz nie do pomyślenia jest jak anemicznie jest to wykorzystywane. A z posunięć najbliższych to pierwszym działaniem w nowym Sejmie powinnien być wniosek Konfederacji o uchylenie barbarzyńskiego „Nowego Wału”, wypiastowanego dziecięcia parobka globalistycznej kilki Pinokia. Albo Nowy Wał zostanie unicestwiony albo Polska stanie się stopniowo gospodarczą pustynią opanowaną przez korporacyjne gangi. Przecież to woła o pomstę do nieba, co Dojna Zmiana wyprawia z drobną przedsiębiorczością (która ma szansę stać się wielką-ale nie w takich okolicznościach), Konfederacja może uruchomić medialną ofensywę w obronie tego drobiazgu. Drobne firmy w ogóle nie powinny być obciążone jakimikolwiek „daninami” (do limitu powiedzmy kilku milionów), jedyne co możnaby (socjaldemokratyczny totalizm nam panujący ma swoje „prawa”) od nich „wymagać” to zrzutka na zdrowie w postaci paru stów. Działać, działać, nawracać na Prawdę, jeżeli jest kłopot z żelaznym prawda-nieprawda to do pioruna mamy w kraju logików z tytułami, niech oni na zlecenie wypichcą materiał nie do podważenia. Mantrować tym potem bez końca, niszczyć socjaldemokratyczne piekło bez miłosierdzia, to cywilizacyjne być albo nie być.
Jedyny atut jaki posiadała Konfederacja, w postaci ostentacyjnej antyukraińskości, został im wytrącony z rąk przez losowy przypadek. Nieoczekiwanie stosunki między rządem PiS a rządem Ukrainy popsuły się i polski rząd z nagła stał się adwersarzem Ukrainy. Od tego momentu słupki Konfederacji zaczęły iść w dół.
Ja wogóle nie mogę pojąć po co wzięli na pokład jakiegoś Tyszkę, Wiplera, Sierakowską? Mógłbym zrozumieć jakąś „gwiazdę”, jakiegoś idola młodych. Bo skoro walczymy o młody elektorat. Ale Wipler? Jaką on miał dać wartość dodaną? Jaką piz..dą musi być Mentzen, że się dał na to nabrać. No chyba, że ktoś go mocno trzymał za jaja i nie miał wyjścia. Ale wtedy wyszłoby że St. Michalkieiwcz ma rację, że partie i wybory robią służby i nie ma najmniejszego sensu brać w tym udziału.
A kto to w ogóle jest ten Wipler — i co on tam robi? Jakiś „oficer prowadzący”? Łącznik służb specjalnych?
Po pierwsze, Julki i Oskarki nigdy nie były elektoratem Konfy. To jest piramidalna bzdura. Dlatego nie było odpływu kogoś, kto nigdy nie istniał jako target wyborczy.
Po drugie, Konfederacja nie zrzuciła całej winy na Korwina. Pan Profesor zrobił dokładnie to, co na tych łamach robi p. Skalski, czyli zignorował fakty i napisał tekst pod tezę. Mentzen i Bosak wprost w wywiadach mówili o błędach w kampanii. Licznych błędach. Pomijają tylko jako błąd Wiplera, co odbije im się czkawką (a w zasadzie raczej ich utopi). Korwin natomiast w sposób oczywisty szkodzi i udowodnił to jego wynik. Do tego to jest mentalny gówniarz, który wprost w wywiadzie (bodajże dla Super ekspresu) po wyborach przyznał, że w pewnym momencie się odpalił ignorując zalecenia. Brzmiało to wyjątkowo zabawnie, bo przyznał to zdanie po tym, gdy mówił o „grze zespołowej”. Dla Korwina gra zespołowa obowiązuje tak samo jak jego wierność w stosunku do żony – gdy mu to odpowiada. Jak mu się znów coś odklei, to myśli nie tym, co trzeba. Typowy liberał.
Po trzecie, urocza jest ta nasza „prawica” i ci nasi „konserwatyści”. Gdy stworzy ktoś partię, która im odpowiada, ale odniesie porażkę i nie wejdzie do sejmu to jest marudzenie przez długie tygodnie, że popełnili masę błędów i nie rozumieją realizmu politycznego. Gdy zaś taka partia będzie bezwzględnie realistyczna i by osiągnąć cel będzie stosowała wszystkie chwyty co jednak pozwoli wejść do sejmu, to jest marudzenie, że nie trzymają się swoich idei. Dopóki na prawicy będzie taka schizofrenia, histeria, brak konsekwencji i umiejętności rozpatrywania prawdziwych przyczyn, dopóty będzie to odłam płaczków bez żadnego wpływu na rzeczywistość. Hard to swallow pill dla konserwatystów – to środowisko jest środowiskiem przegrywów na własne życzenie i rzeczywistość weryfikuje większość z tego towarzystwa tak brutalnie, że stają się jedynie pośmiewiskiem.
Marcin Sułkowski pisze: „Po trzecie, urocza jest ta nasza „prawica” i ci nasi „konserwatyści”. Gdy stworzy ktoś partię, która im odpowiada, ale odniesie porażkę i nie wejdzie do sejmu to jest marudzenie przez długie tygodnie, że popełnili masę błędów i nie rozumieją realizmu politycznego. Gdy zaś taka partia będzie bezwzględnie realistyczna i by osiągnąć cel będzie stosowała wszystkie chwyty co jednak pozwoli wejść do sejmu, to jest marudzenie, że nie trzymają się swoich idei”. Pan jest bardzo wyrozumiały dla tej „prawicy”. Nie, to nie są chłopcy w krótkich spodenkach. Do sa ludzie zadanioawni, tak, jak Korwinn-Mikke. Wielomski musi zasze atakować partię nawet „in spe” polskiej prawicy, zwłaszcza, że jego prawdziwy guru, tj. Korwin po tylu latach wygłupów, a faktycznie programowego niszczenia zalążków polskiej prawicy „spalił się ostatecznie”. Skalski to ich nieudany uczeń. Oni będę zawsze wybrzydzać i rozdzierać szty nad polską prawicą, ale wpadają w prawdziwą histerię, gdy ta prawica – popełniająca przecież błedy – jednak powstaje. A przecież powstać nie może, gdyż w istocie ich partia „prawicowa” na którą z bezpiecznej odległości rzucają gromy to zawsze jakaś prawica kierowana przez dawny KOR czyli zaprogramowana przy okrągłym stole polska łżeprawica. I po tą są ci zatroskani publicyści „narodowi”, „konserwatywni”, 'wonościwcy” itp. by bezpiecznie mogła łżeprawica na przemian ze łżelewicą (oczywiście Korowską) Polską kolonią zarządzać. Wreszcie o tym musimy mówić i pisać, inaczej będziemy dalej, jako polskie społeczeństwo tańczyć w korowskim (czytaj lewicy solidarnościowej z lat 1980-81) chocholim tańcu.
Może „Julki” to nie do końca precyzyjne określenie, ale kto był tym „elektoratem” deklarującym głosowanie na Konfederację w tych napompowanych sondażach? Z racji tego że PiS, PO, SLD-Razem i stary PSL miały swój przekonany, w zasadzie niezmienny procentowo elektorat, przepływ „płynnego” należy umieścić między Konfederacją a Szymonem Kotłownią. Elektorat Kotłowni to typowi nieinteresujący się na codzień polityką fajniści, którzy PiSu absolutnie, PO też nie bo „się tylko ciągle kłócą”, ale szukali kogoś kto będzie fajny i zrobi wszystkim dobrze. Oczywiście Julkami ciężko ich ogół nazwać bo to towarzystwo nieco starsze niż 18-20 lat, ale wcale nie jest mentalnie od tych memicznych panienek odległe. No i ten elektorat, jakby go nie nazwać, przepłynął gdy wszystkie media głównego nurtu zaczęły solidarnie Konfederację glanować. Oczywiście Sośnierz z pieskami i JKM z gwałceniem dali paliwo, ale i bez nich jest „Piątka Mentzena”, Tumanowicz z rejestracją pojedynczych pedałów i cała masa innych trupów w szafie które można było głównym postaciom obecnym w polityce od wielu lat wyciągnąć. Tymczasem po drugiej stronie był sympatyczny chłopczyk z telewizji, na którego nie ma żadnego trupa w szafie bo nigdy nic nie robił i zawsze był „fajny”, a jego ludzi wziętych znikąd również nie było czym glanować bo byli nieznani szerszej publiczności. I pytanie, będąc niezainteresowanym polityką młodym człowiekiem czerpiącym wiedzę z Onetu i Interii który chciałby żeby były niskie podatki i wszyscy się kochali to kogo byś wybrał? Konfederację z „ekstremistami” Mentzenem i Bosakiem czy Trzecią Rzeszę, wróć Trzecią Drogę z Hołownią? Nie da się stworzyć „stonowanej i poważnej partii prawicowej” mając z jednej strony ludzi z historią „antysystemową”, a z drugiej strony całkowitą wrogość wszystkich liczących się mediów. Gdyby Konfederacja miała choć jeden masowy portal internetowy czy jedną przychylną telewizję, to JKM mógłby sobie gadać o gwałtach i Hitlerze codziennie, 24 godziny na dobę i dałoby się to propagandowo przykryć. Tymczasem w obecnej sytuacji aby uniknąć medialnego zglanowania trzeba by z Konfederacji wyrzucić wszystkich łącznie z Mentzenem i Bosakiem, bo na każdego jest „hak”
„ale kto był tym „elektoratem” deklarującym głosowanie na Konfederację w tych napompowanych sondażach?” – sondaże mają jak widać niewielkie znaczenie. Nie tylko Konfederacja jest tego przykładem. TD była momentami tak niedoszacowana, że miała nawet nie wejść do sejmu, co wieszczył np. Ziemkiewicz. A elektoratem byli m.in. przedsiębiorcy, którzy pamiętali wycisk, jaki dostali od PiS i pomoc, jaką dostali od Konfy.
Niezainteresowany polityką młody człowiek czerpiący wiedzę z Onetu i Interii nie jest targetem Konfederacji, która w dużej mierze jest krytyczna wobec status quo. A to powoduje, że trzeba odrobinę wysiłku, by orientować się nie tylko na kogo głosować, ale i przeciwko czemu ma się głosować.
Natomiast niesamowicie się ostatnio uśmiałem oglądając wywiad z Grzegorzem Braunem w TVP i przypominając sobie diagnozy czy to p. Skalskiego czy prof. Wielomskiego odnośnie do wiernopoddańczej obrony Korwina. Naprawdę warto, bo tak pięknie wytrącił te śmieszne „argumenty” o winie z chowaniem do szafy, rozłamie etc. dodatkowo z typową dla siebie elokwencją i kulturą, że oglądanie po tym Korwina to jak oglądanie smarkacza w krótkich spodenkach, który wydziera się na środku sklepu do rodziców o zabawkę, której mu odmówiono. Różnica klas.
Cóż, w przypadku JKM to problem polega głównie na tym, w jaki sposób Wipler i spółka się go pozbyli, to po prostu nieładnie trochu wygląda, a o tym że kandydując odpali się przed wyborami było przecież wiadomo dla każdego kto obserwuje polską politykę dłużej niż rok. Braun to nie tylko różnica klas, ale też różnica potencjałów i „marki”, fakt iż bez Konfederacji politycznie nic nie znaczy zapewne również miał wpływ na jego zachowanie w kampanii wyborczej, podczas kiedy stary JKM i tak nie ma nic do stracenia. Było zrobić z niego „zasłużonego emeryta”, i wtedy idea „radykalnego centrum” miałaby jeszcze jakieś szanse powodzenia. A wracając do meritum, naprawdę trudno nie zauważyć tego że początkowa kampania, z okresu napompowania sondażowego Konfederacji i Trzeciej Rzeszy pod progiem była obliczona na apolityczną młodzież, w założeniu że „szuria” i owi przedsiębiorcy etc. i tak na Konfederację zagłosują. Julki, Oskarki i nieco starsze towarzystwo miało zagłosować na fajnego pana z tiktoka, który mówi o tym jak to ich państwo okrada i organizuje spotkania przy piwie. Hołownia wtedy siedział dość cicho, a PO swoimi mediami grała na jego utopienie, żeby wziąć wszystko. I sondaże mają znaczenie – gdy okazało się że na PO zagłosują tylko ci którzy już są przekonani, a niezdecydowani mogą nie pójść lub co gorsza pójść i zagłosować na Konfederację, to odpalono tryb glanowania Konfy i pompowania Hołowni. Pieski i patriarchat POPiS dostał w prezencie, ale i tak poradziliby sobie bez tego – patrz wyciągnięcie ze wszechmiar słusznej, ale nieakceptowalnej dla fajnistów wypowiedzi Tumanowicza. A po drugiej stronie był fajny chłopaczek też obiecujący niskie podatki, ale przy okazji kochający wszystkich i obiecujący zrobienie wszystkim dobrze… Ostatecznie, bez własnych mediów Konfederacja z JKM czy bez niego jest w przedziale 7-8%, niezależnie co by robili, bo cały mainstream jest solidarnie przeciwko nim.
Ale na tym cały myk polegał, że Konfa odpuściła sobie wyborców napływających z KO i przejęła część elektoratu PiS. Dzięki temu „dobra zmiana” utraciła władzę. Na mój gust, to była część jakiegoś planu i gdyby nie odpływ wyborców PiS, to mielibyśmy trzecią kadencję, 5% więcej na PiS migłoby dać ok. 30 stołków więcej w Sejmie.
Przedsiębiorcy to libertariańscy miłośnicy UE oraz wspólnej, burżuazyjno-kapitalistycznej waluty EURO.
Populizm = szukanie poklasku wśród motłochu, mas biedoty, ciemnoty i gumofilców.
Powodem 16 procent Konfy nie były żadne Julki i Oskarki tylko Kamraci, którzy mają prawdopodobnie więcej procent niż obecna Konfa. Później radykalnie odcięli się od Konfy i zaczęło spadac . Przypominam marsz PO w Warszawie. Tusk w co drugim zdaniu miał słowo „naród”, a flagi LGBT zostały wycofane na tyły i powiedział że nie o to chodzi żeby telewizja publiczna mówiła że jest najlepszy a Kaczyński jest Żydem . Wiedział że ma 6 procent do zagospodarowania
Proszę zwrócić uwagę, jak liczne są komentarze dlaczego to KWIN straciło poparcie. Z 13% w lipcu (średnia krocząca z 15 kolejnych sondaży) spadło do 7% w wyborach. Każdy komentujący ma do tego teorię, oczywiście zgodną ze swoimi fiksacjami ideologicznymi, natomiast niekoniecznie zgodną z faktami.
Nikt jednak jakoś nie zastanawia się dlaczego to poparcie wcześniej urosło. I skąd ci chwilowi sympatycy się wzięli. Podpowiedź – bynajmniej nie z PIS :-). Tymczasem zrozumienie skąd te 13% się wzięło, oznacza automatycznie zrozumienie gdzie zniknęło. Podpowiedź – bynajmniej nie w PISie. 🙂 To co przyszło do KWIN z PIS, już w KWIN zostało i na KWIN głosowało. Dlatego kandydaci zbytnio kojarzeni z wolnym rynkiem, jak JKM przegrali z kandydatami którzy się tak nie kojarzyli.
KWIN dokonało w latach 2019-2023 bardzo dużej wymiany elektoratu. Dzisiaj mniej niż połowa głosujących to ci, którzy głosowali na KWIN w roku 2019.
KWIN udało się zatem wreszcie to, do czego liderzy konsekwentnie dążyli od ponad 20 lat. Wymiana elektoratu z liberalnego i wolnorynkowego na narodowo-socjalistyczny. Owe 13% było ostatnią próbą odwrócenia tego trendu i napłynęło z KO w chwili „socjalnej szarży” Tuska. Kiedy się oni jednak tylko zorientowali, że KWIN stała się PISem – bis, długo miejsca tam nie zagrzali.
Wyborcy KWIN z roku 2019, dzisiaj głosowali na KO, a nawet na …Lewicę (sic!!!), bo te partie są dzisiaj bardziej wolnorynkowe od KWIN.
Czemu jest taki niski poziom komentarzy????
Co to są te kamraty?
Znam conajmniej 10 osób które zrezygnowały z głosowania na Konfederację przez Korwina i jego teksty o pedofili ORAZ odebraniu praw wyborczych kobietom. 6 z mojej pracy i 4 z otoczenia żony – CYTUJĘ – ,,nie będę głosował na partię która tłumaczy się, że Korwin pełni TYLKO rolę honorową w Konfederacji a jednocześnie chce legalizacji seksu z 8 latką czy odebrać mi prawo do głosowania.” Koniec cytatu. Sam wynik JKM pokazuje ile wyborców stracił ! – liczby nie kłamią – w 2019 roku dostał ponad 60.000 głosow a w 2023 zaledwie 9900 – spadek o 85% !!! Media grzały najczesciej jego wypowiedzi.
Dzieki dostepowi do informacji nie spotykanemu dotad w historii mamy moznosc rozumienie zjawisk , ktore jeszcze 10-20 lat temu byly zupelnie niezrozumiale z punktu widzenia zwyklego czlowieka. Ostatne wyboy w Polsce pozwalaja na w miare dokladne zrozumienei mechanizmow kontrolowania panstw przez USA przy pomocy demokracji liberalnej. Generalnie widzimy , ze Amerykanie daza do stworzenia dwoch blokow politycznych , ktore ociosuje sie przy pomocy jak najprymitywniejszej propagandy bez sladu argumentow racjonalanych.Majac takie dwie amorficzna bryly wyborcow , ktorzy w przblizeniu zajmuja 2/3 spektrum politycznego , trzeba juz tylko popracowac nad tzw jezyczkami u wagi tj niszowymi, ale parlamentarnymi ugrupowaniami, ktore z powodu swojej efemerycznosci i ekstremizmu nadaja sie idealnie do sterowania koalicjami teoretycznie kierowanymi przez reprezentacje polityczna dwoch glownych podmiotow politycznych. Mozna zalozyc , ze ustalanie wyniku wyborow na poziomie Departamentu Stanu dobywa sie glownie przez manipulowanie wynikiem wyborow w stosunku do w/w jezczkow u wagi. Jest dziwne podobienstwo miedzy Konfederacja i Trzecia Droga . Tu i tu jest wyrazny podzial na czlon konserwatywny i skrajnie liberalny w sferze obyczajowej . W Konfederacji zaklecia wolnorynkowe sa pustoslowiem , jesli nie ma przy tym refleksji o suwerennosci. Podobnie jest z potencjalnym wynikiem , o ktory walczyly obydwa ugrupowania. Warto tez przypomniec sobie , ze to Mencen wydobyl z z niebytu Ryszarda Petru z niewiadomego powodu , a Leszek Balcerowicz ni z gruszki, ni z pietruszki udzielil poparcia Konfederacji.2-3 miesiace przed wyborami , to Konfederacja miala byc narzedziem kontroli kazdej ewentualnej koalicji.. Nagle nastapila zmiana i Departament Stanu zdecydowal sie na Trzecia Droge. Wiazalbym to z powstalym oporem przeciw decyzjom wyborczym rady liderow Konfderacji. Umawianie sie na glosowanie na ludzi nie z jedynek na listach moglo byc skuteczne i doszloby do wprowadzenia zbyt duzej liczby osob niezaleznych. Spor Janusza Mikke z amerkanskim zarzadem Konfederacji jest wedlug mnie jest tylko czescia manipulacji wyborami przez Departament Stanu. Jest wyjasnianiem konfederackim lemingom przyczyn naglego zjazdu wyniku wyborow. Moze tez byc rezultatem tego , ze ” nie tak sie umawialismy” . Moim zdaniem to jest mniej prawdopodobne , bo to musialby oznczac, ze jest jakas samowolka na zupelnie elementarnym poziomie. Korwiniade widze tylko w takich kategoriach. Ziec zajal miejsce tescia w radzie liderow . Za pol roku Janusz Mikke dostanie miejsce w wyborach do euoparlamentu i wszyscy beda sie smiali z dzisejszego skakania sobie do oczu. Na jedna rzecz jeszcze mozna zwrocic uwage. Konfederacja mimo slabego wyniku jest nadal w grze. Moze zastapic kazdy z 3 czlonow Koalicji zbudowanej przez PO. To daje wieksze pole manewru PO (Niemcom?) . Odmowa powolania wicemarszalka ma sluzyc zablokowaniu tej mozliwosci