Winnicki o „prawicowym” defetyzmie w sprawach fundamentalnych

„Prawica”, która dziś milczy w sprawie aborcji i homopropagandy, jutro będzie głosowała za najbardziej liberalnymi rozwiązaniami.

Przy okazji wizyty doktora Paula Camerona i ubiegłotygodniowych bitew o ochronę życia poczętego spotykam się z takimi głosami – ee, poważni politycy nie zajmują się tego typu tematami, po co wam one, mówcie głównie o podatkach itd.itp. Przecież to drażliwe, łatwe do ataku, mocno emocjonalne, tematy w kłopotliwych sferach życia ludzkiego (kultura, obyczajowość, rodzina, tożsamość narodowa, religijna, płciowa).

No więc po pierwsze – polityk musi być trochę człowiekiem-orkiestrą i choć nie można być specjalistą od wszystkiego, to dojrzały polityk ma jasne stanowisko we wszystkich najważniejszych obszarach życia narodowego. Jeśli politycy, których chcielibyście poprzeć, milczą lub kluczą w tych sprawach – nie znaczy, że są dojrzali. Tylko, że są albo koniunkturalistami, albo – że nie mają namysłu ani stanowiska w naprawdę ważnych tematach, co samo w sobie powinno ich dyskwalifikować.

Po drugie i kluczowe – tak mówią przede wszystkim ludzie, którym zależy nie na przyszłości narodu, tylko na własnej przyszłości. Bo demokracja liberalna wyborczo zazwyczaj nie promuje wyrazistości ideowej, tylko wręcz przeciwnie – obłość i nijakość. Tymczasem tzw. „obyczajówka” czy inaczej „sprawy światopoglądowe”, których większość ugrupowań boi się jak diabeł święconej wody, stoją w rdzeniu teraźniejszości i przyszłości każdego narodu, każdego społeczeństwa. Nie są mniej, ale nawet bardziej istotne niż pozostałe zagadnienia, jak pokazuje przykład państw Zachodu.

Jako politycy narodowi nie jesteśmy duchownymi, nie jest naszym zadaniem stać na straży sumień i życia rodzinnego, prywatnego Polaków. Ale jeśli zgodzimy się, wzorem zachodnioeuropejskiej „prawicy”, by jedynie lewica, by jedynie rzecznicy obyczajowego zdziczenia, zabierali głos w tych sprawach i narzucali ton w debacie publicznej, przegramy wszystko, przegramy przyszłość narodu. Marksiści kulturowi już bowiem wiedzą, że długofalowo kulturowa i obyczajowa „nadbudowa” jest ważniejsza od ekonomicznej czy politycznej „bazy”.

Dlatego jeśli dziś widzicie „prawicę”, „konserwatystów” czy „narodowców”, którzy unikają sprawy obrony życia, tematów rodzinnych, obyczajowych itd. to wiedzcie, że nie są niczym nowym. Albo oni, albo ich polityczni następcy będą głosowali za „małżeństwami” homoseksualnymi, aborcją na życzenie, seks-deprawacją dzieci od przedszkola.

Tak jak… brytyjscy „konserwatyści”:

<<Małżeństwa obiecał gejom i lesbijkom podczas kampanii wyborczej w 2010 r. premier David Cameron. – To nie jest tak, że popieram małżeństwa homoseksualne pomimo bycia konserwatystą. Popieram je właśnie dlatego, że jestem konserwatystą – mówił w 2011 r.>>

Boże uchowaj. Mądry Polak przed szkodą!

Robert Winnicki

 

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *