Ktoś mądry napisał dawno, że warunkiem szczęścia jest mieć sławną ojczyznę. Chyba na tym polega patriotyzm. Ojczyzna może być sławna dzięki potędze albo dzięki kulturze, a jeżeli nie jest sławna, patriota może ją kochać (ponieważ nikt jej nie kocha), ale szczęśliwym być nie może.
Nie ma nic bardziej nudnego na pierwszy wzgląd niż dyskusje o patriotyzmie i wezwania, aby kochać Polskę. Niekiedy jednak odsłaniają się tu strony ciekawe, a nawet intrygujące. Dlaczego patrioci kochający naród polski wysławiają pod niebiosy te wydarzenia, w których zginęło najwięcej Polaków, najwięcej zostało okaleczonych i najwięcej straciło dach nad głową? Dlaczego patriotyzm nie obejmuje tych okresów, w których Polacy żyli sobie spokojnie i ładnie się rozmnażali?
Ostatnio czynniki patriotyczne doprowadziły do tego, że o patriotyzmie trudno mówić inaczej niż z przekąsem lub wprost ironicznie. Wszystko, co oportunistyczne i karierowiczowskie, wznosi sztandar patriotyzmu. Nikt nie chce znaleźć się poza kręgiem miłośników ojczyzny; żeby wszyscy mogli się w nim zmieścić, podwojono patriotyzm. Mamy dwa patriotyzmy, „ich” i „nasz”.
W artykule „Ich patriotyzm, mój patriotyzm” („Przekrój” 23.VIII) Aleksandra Pawlicka pisze, że inwazja urzędowej miłości ojczyzny z okazji kolejnej rocznicy powstania warszawskiego wywołała u niej „uczucie przesytu”. W dniu święta narodowego nie wywiesiła flagi, bo jeżeli do tego nawołuje prezydent, to „stała się ona narzędziem władzy”. Wzruszenia patriotyczne zostały zawłaszczone przez władze. „Armię obrońców Polski tworzą wyznawcy ojca Rydzyka i prezesa Kaczyńskiego”. Autorka nie zgadza się, aby politycy partyjni narzucali jej swoje kryteria patriotyzmu. Przytacza bliskie jej poglądy światłych osób: Karola Modzelewskiego, Barbary Skargi, Magdaleny Środy, Jerzego Szackiego. Powołuje się wreszcie na Witolda Gombrowicza i utożsamia się z jego krytyką ciasnej, anachronicznej formy polskości, dziś nieautentycznej, nieprzydatnej i uczuciowo fałszywej. „Po zmaganiach z Rosją, z Niemcami – cytuje Gombrowicza – czekał nas bój z Polską. Nic dziwnego zatem, że niepodległość okazała się cięższa i bardziej upokarzająca od niewoli”.
Z tym wszystkim trzeba się mniej więcej zgodzić i można było oczekiwać z ufnością na pozytywną koncepcję patriotyzmu. „Może więc pora – pisze autorka – (…) stać się krajem patriotów na miarę swego kraju i czasów, w których żyjemy”. Jednakże to, czym autorka częstuje nas w drugiej części artykułu, nie jest orzeźwiającym napojem autentycznego patriotyzmu, lecz pomyjami martyrologii, po których chce się tylko zwymiotować.
Jako przykład właściwej edukacji patriotycznej daje ona działania Narodowego Centrum Kultury. „Wynikiem tych działań jest też akcja popularyzująca wiedzę o Katyniu, ruszająca tej jesieni. Oprócz billboardów i 40 tysięcy rozesłanych do szkół scenariuszy lekcji katyńskich będą repliki guzików od mundurów polskich oficerów, którzy zginęli w Katyniu, dodawane do każdej książki kupionej w empiku 17 września”.
Dlaczego Narodowe Centrum Kultury rozdaje repliki guzików z grobów w Katyniu? Jaki ciąg rozumowań prowadzi do wniosku, że te guziki podniosą poziom kultury w narodzie polskim? Dlaczego to masowe edukowanie ludności, a zwłaszcza dzieci szkolnych, w sprawie Katynia ma mieć miejsce akurat tej jesieni? Kampania Narodowego Centrum Kultury, „która ma przypomnieć Polakom bolesną prawdę o Katyniu”, nie sprowadza się tylko do rozdawania guzików. Z innej gazety dowiaduję się, że włączone do tego zostały rozgłośnie radiowe, zapewne też telewizje, prasa i oczywiście internet, a więc cała, wszechobejmująca machina środków masowego przekazu. Ukaże się też wiele publikacji książkowych o Katyniu w najpopularniejszych sieciach księgarskich. Katyń będzie wszędzie i żadna debata w sprawach społecznych przez to się nie przebije. Kto jest głównym reżyserem tej gigantycznej, totalnej inscenizacji? Po tych guzikach jak po liniach papilarnych rozpoznajemy mistrza – to Andrzej Wajda. I wszystko to ma służyć promocji jego filmu o Katyniu, którego premiera ma się odbyć 17 września. Wszyscy w Polsce o zbrodni katyńskiej są doskonale poinformowani, więc nie o edukację tu chodzi. Celem jest ściągnięcie jak największej liczby widzów do kin, aby osiągnąć jak największy zysk. Handlowanie replikami guzików z Katynia ma cel komercyjny. Wszystko na sprzedaż. Jak to możliwe, że Wajda się tego nie wstydzi? Miał on zawsze czujne ucho na nastroje społeczne i stan świadomości masowej. Nie wstydzi się, bo wie, że teraz w Polsce nie ma się kogo wstydzić. Walec polityczny i religijny zglajchszaltował i spłaszczył sumienia. Pod hasłami Prawdy i Pamięci, rozdzielania Dobra od Zła ukształtowało, a raczej rozkształtowało się społeczeństwo obojętne na prawdę słów i na prawdę uczuć, na przyzwoitość i na nieprzyzwoitość. Andrzej Wajda, mistrz kina, wirtuoz politycznego oportunizmu, prominent pod władzą komunistyczną i antykomunistyczną, panującą apologię narodowego masochizmu doprowadził do symbolicznej nekrofilii. W tym duchu władza IV RP stara się wychowywać dzieci szkolne, które ta kampania schwytała na początek. Gigantyczna akcja promocyjna rozkręcona w celu zapełnienia sal kinowych na filmie Wajdy jest profanacją tragedii, którą naród już prawie zsakralizował. Sprytnie wymyślony handel guzikami z Katynia dodatkowo świadczy, że za kulisami patriotycznej hipokryzji znajduje się zimny cynizm filmowego biznesu.
Prof. Bronisław Łagowski
a.me.