Dziś we Wrocławiu odbyła się konwencja wyborcza Prawa i Sprawiedliwości. Zaprezentowano niemal wszystkich liderów poselskich list. Jaki jest skład dalszych miejsc dowiadujemy się z informacji prasowych. Na podstawie tego co już wiemy można jednak wysnuć kilka wniosków. I tak:
Po pierwsze: na listach widać, że bój toczą ze sobą Adam Lipiński ze Zbigniewem Ziobro. Z jednej strony start dużej grupy ekspertów i akademików, których właśnie Lipiński był w PiSie odwiecznym opiekunem oraz trzecie miejsce dolnośląskiego radnego Pawła Hreniaka tylko potwierdza pozycje tego pierwszego. Z drugiej – wpływy Zbigniewa Ziobry wyrażone wysokimi miejscami Bogdana Święczkowskiego, Arkadiusza Mularczyka czy Dariusza Barskiego.
Po drugie: widać, że prezes odsuwa wieloletnich parlamentarzystów, nawet zasłużonych. Istną zagadką jest nie zaprezentowanie lidera w Radomiu. Czyżby nawet tak wierny towarzysz jak Marek Suski popadł w niełaskę ? Ich miejsce zajmują przywołaniu powyżej eksperci. Chodzi o to aby być zdolnym do minimalnie choć merytorycznego sporu z koalicją rządzącą.
Po trzecie: pomysł szczytny tyle, że ma dwie wady. Jakie ? Otóż ilość odsuniętych, wieloletnich zasłużonych parlamentarzystów jest już tak duża, że być może przekroczono w partii krytyczna granice otwartego buntu bądź rozłamu. Brak lidera w Radomiu, trzecie miejsce Jana Dziedziczaka i spychanie na dalsze miejsca innych posłów musi powodować wzburzenie nawet u najwierniejszych. Pierwszymi jego ofiarami są sympatyczni posłowie, których ojcowie obdarzyli rozpoznawalnymi nazwiskami. I tak w Olsztynie poległ Jerzy Gosiewski. Zepchnięci działacze słusznie obawiali się że mając dalsze miejsca mogą sobie z sympatycznym leśnikiem – wcale nie krewnym Przemysława – zwyczajnie nie poradzić. Ofiarą tego samego mechanizmu padł zapewne w Opolu zapewne nowy nabytek PJN poseł Jan Religa. Wszystkie te przypadki pokazują skale paniki wśród obecnych pisowskich posłów.
Po czwarte: dodajmy jeszcze do tego osiemnaste miejsce na liście toruńskiej dla Anny Sobeckiej. Wątpliwe by spokojnie przełknął to ojciec Tadeusz.
Po piąte: co po tych wszystkich roszadach otrzymuję Jarosław Kaczyński? Niewątpliwie potencjalną grupę zdolnych ekspertów. Tyle, że jak to ekspertami bywa, rzadko są skłonni naginać się do brutalnych wymogów polityki partyjnej. To istotny kłopot kierowaniu ciałem jakim jest klub parlamentarny. Jakie z tego wszystkiego mam wnioski ? Wydają się one być następujące:
– Jarosław Kaczyński postanowił w istotny sposób przebudować reprezentacje parlamentarną swojej partii. Odsunął długoletnich posłów, stawiając na ekspertów.
– sytuacja taka wywołała wrzenie w partyjnej strukturze. Wrzenie mogące być nie do opanowania.
– zaabsorbowani do wnętrza eksperci będą trudni do bieżącego sterowania.
– na przedstawionych listach ujawniła się rywalizacja Zbigniewa Ziobro z Adamem Lipińskim. Rywalizacja, która może być dla PiSu wyniszczająca. Także nie usatysfakcjonowanie ojca Rydzyka może mieć swoje negatywne konsekwencje.
Wszystkie te, zebrane razem czynniki i okoliczności powodują, że po wyborach będziemy mówić o PiSie jako o innej – trudno dziś określić jakiej – partii. Kluczowym zdaję się jednak pytanie czy po tych zmianach i kolejnej porażce stronnictwo Kaczyńskiego w ogóle przeżyje? Oczywiście dla wielu ta porażka będzie sukcesem – bo po raz pierwszy zasiądą w sejmowych ławach. To dodatkowy bonus, na który – po personalnym „liftingu”- także liczy szef PiS. Moim zdaniem jednak mimo to partia – jak mawia Joachim Brudziński – może tego nie przeżyć. Bardzo prawdopodobne, że jest już po PiSie.
www.facebook.com/flibicki
Jan Filip Libicki
-asd