Prezentujemy mało znany wywiad, jakiego Roman Dmowski udzielił rosyjskiej gazecie Riecz w 1907 r., ściślej – dziennikarzowi A. Wergieżskiemu, najpewniej w przerwie w obradach Dumy. Zapis podajemy w oryginale. Wywiad został opublikowany w łódzkiej gazecie Rozwój, sympatyzującej z Narodową Demokracją. Rozwój prawdopodobnie przedrukował ten wywiad z Gazety Polskiej (wówczas narodowej) nr 112 z 25 kwietnia 1907 r. Nie można także wykluczyć, że jest to opracowanie własne Rozwoju, gdyż nigdzie w tekście nie ma powołania na GP. Nie wiadomo w czyim on jest tłumaczeniu. Chodzi o kwietniową sesję Dumy, podczas której Dmowski występował z przemówieniem w sprawie rolnej. Wywiad jest niezwykle interesujący, gdyż Dmowski niemal w telegraficznym skrócie przedstawia w nim program polityczny Endecji w jego ówczesnym kształcie. Z tego powodu może i powinien stać się jednym z przyczynków do dyskusji (i wniosków) o programie ND w ogólności, zwłaszcza jego ewolucji na przestrzeni dziejów, a także do dyskusji o poglądach samego Dmowskiego.
ROZWÓJ. – Nr 100, czwartek, dnia 9 maja 1907 r.
Ten sam numer „Rieczi”, który w artykule wstępnym występuje przeciwko projektowi autonomicznemu Koła Polskiego, podaje w odcinku rozmowę swego spółpracownika, A. Wergieżskiego z Romanem Dmowskim. Stwierdziwszy fakt ogromnej przewagi politycznej stronnictwa demokratyczno-narodowego w Królestwie i zwartość Koła Polskiego, którego każdy krok ma na widoku jeden cel – autonomię, autor przytacza następujące wyjaśnienie tego zjawiska ze strony Dmowskiego:
– Siła nasza leży nietylko w dążeniach do autonomii. Jesteśmy silni naszym demokratyzmem. Wy, rosyanie, uważacie nas za nacyonalistów i szlachciców. Jesteście w błędzie… Rosyanie pogardzają tradycyą, uważają ją za przesąd A ja uważam, że w niej leży podstawa kultury. Wszak nawet nasz nacyonalizm jest dla was niezrozumiały. Sądzicie, że nasza narodowość jest czemś w rodzaju szowinizmu francuskiego. Jest to zupełnie błędne. Bronimy całości kultury polskiej, poczytując to za obowiązek każdego cywilizowanego narodu. W przeciwnym razie zatraca on swoją flzyonomię, rozpływa się jest skazany na śmierć polityczną.
– Ale pan mówił o waszym demokratyzmie?
– Tak jest, naturalnie – potwierdza Dmowski. – Mówili nam przedtem, że autonomia i interesy narodowe są sprawą szlachecką, pańską a nie ludową. I postanowiliśmy dowieść, że jest ona również potrzebna włościaninowi jak i mnie. Szukaliśmy pierwiastków moralnej jedności i znaleźliśmy je w idei narodowej. Idea zaś nasza narodowa na tem polega, żeby ugruntować przyszłość Polski na ludzie. Z tego względu interesom ludu – klasy włościańskiej i robotniczej – dajemy pierwsze miejsce w naszym programie.
Zaznaczywszy w tem miejscu „z właściwą prawdziwemu politykowi oględnością i bystrością”, że przemawia jako działacz partyjny, a nie jako przewodniczący Koła, skreślił obraz początków ruchu narodowo-demokratycznego i tak mówił dalej;
– Niech pan nie sądzi, żeśmy szli do ludu z oderwanemi teoryami. Nie, postanowiliśmy, że trzeba nauczyć włościanina walki o prawo, a w tym celu należy mu zaraz, w warunkach rzeczywistości, wskazać pierwszy etap walki. I wskazaliśmy mu na to, co najbliżej i najsilniej porusza jego interesy – samorząd gminny. Już według ustaw niewiele on wart, ale nawet te nieliczne prawa, które są objęte ustawą, administracya uporczywie i bezprawnie okrawywała. Nauczyliśmy włościan przychodzić do gminy z rządową ustawą pod pachą i punkt za punktem bronić samych siebie. W ten sposób pojęcia prawne ugruntowały się w najciemniejszych zakątkach kraju. Żądanie języka polskiego w procedurze gminnej, które przed dwoma laty zostały podniesione w całej Polsce, dowiodły już, do jakiego stopnia włościaństwo nasze jest w stanie występować jednomyślnie. Oto gdzieśmy założyli podstawy naszej autonomii. Teraz rządowi nie pozostaje tylko albo ją dać, albo utrzymać Królestwo wiecznie w stanie wojennym. Środka niema.
– Oczywiście – potwierdził ze spokojem Dmowski.
– Ależ to argument filologiczny a nie polityczny, – wyrwało mi się pomimowoli. Zresztą przepraszam, nie chcę dyskutować. Jakże więc określacie wasz stosunek do żydów?
– Nijak, stanowczo nijak – z jakąś niespodziewaną naiwnością oświadczył Dmowski – Jeżeli żyd idzie z nami, jeżeli nie walczy z narodowemi dążeniami, uważamy go za swego. Jeżeli nie, walczymy z nim. Naturalnie, nie przy pomocy praw wyjątkowych. Stoimy mocno na gruncie równouprawnienia. Ale cóż, przy wyborach nie przyjęli naszej platformy, nie puściliśmy ich więc do Dumy. Żydzi zawładnęli u nas całym handlem, włościanie zakładają u nas koeperatywy. Nie dla tego, ażeby wyprzeć żydów, ale poprostu z tej przyczyny, że jest to korzystne i potrzebne ze względów gospodarczych. A tymczasem żydzi podnoszą hałas, uważając tę robotę za przejaw antysemityzmu. I takich przykładów jest mnóstwo.
– A wasz klerykalizm? Przecież polak nosił na sobie silne piętno wpływów kościelnych.
– Co znaczy wpływów? Jesteśmy przeciwnikami zależności polityki od Kościoła i uważamy, że w programach politycznych niema miejsca na kwestye religijne. Nie do nas, działaczów partyjnych, należy pytać się każdego, jakie są jego przekonania religijne. Ale jeżeli stronnictwo opiera się o głęboko wierzący lud, nie może ono nie zwracać się z szacunkiem do jego wiary, nie patrząc na to, że wśród kierowników mogą się znaleźć ludzie niezupełnie wierzący. W Polsce Kościół długo podlegał prześladowaniom, jako część składowa życia narodowego. Czyż może polityka narodowa nie bronić go, jako instytucyi narodowej? To właśnie jest zawarte w naszym programie. Niech duchowieństwo pracuje razem z nami, ale jako równi nam, jako obywatele. Nie przyznajemy mu roli przodującej. Przeprowadzamy wyraźną granicę między życiem politycznem i kościelnem; duchowieństwu pozostawiamy kierownictwo tylko w tem ostatniem. Stąd znaczna część duchowieństwa, zwłaszcza wyższego, jest przeciwna. W ostatnich czasach zaznacza się to dość wyraźnie.
– Jest jeszcze jedna wielka kwestya, w której nie zgadzacie się z postępowemi partyami rosyjskiemi – to ziemia…
Dmowski, przy całej swojej rezerwie, niecierpliwie wzruszył ramionami.
– Po co mamy się zgadzać? Musimy ją rozwiązać sami, w swym autonomicznym Sejmie. Mamy przecie zupełnie inne warunki użytkowania ziemi, niż u was. Wspólnoty gminy nie znamy. Wielkie posiadłości stopniowo i dość szybko przechodzą w ręce włościan. Bezrolni nawet jadą do Ameryki, po paru latach powracają z pieniędzmi i kupują kawałek ziemi. Włościanin nasz domaga się tylko swobody organizacyi oświaty i kredytu. Całej reszty spodziewa się tylko od siebie, od swej pracy i energii. Potrzebuje on ziemi i my żądamy jej dla niego, ale wobec ogromnej gęstości zaludnienia w naszym kraju, nie można nawet marzyć o tem, ażeby wszystkich zaopatrzyć w ziemię. Z tego względu kwestya rolna jest u nas bardzo skomplikowana i rozwiązanie jej iść może tylko w parze z szerokiemi reformami społecznemi wogóle. Poczucie własności wogóle, a ziemi w szczególności, jest u nas nader silne. Czy wie pan, że jedynym czynnikiem, który mógłby wywołać prawdziwe powstanie w Polsce, to zaprowadzenie rezerwy ziemi?
Dzwonek przewodniczącego Dumy przerwał rozmowę. Dmowski rzucil na pożegnanie:
– Jedno z prawideł naszej polityki, jedno z najgłówniejszych głosi: należy nietylko walczyć, ale i pracować dla wolności. Jest to jedyny sposób i ugruntowania swobód i nadania im charakteru kulturalnego. A dla nas interesy kultury, w danym wypadku kultury polskiej, stoją ponad wszystkiem.
Ogłoszenie tej rozmowy ma mieć może na celu osłabienie w czytelnikach polskich, a zwłaszcza w Kole polskiem, złego wrażenia, które musiał wywołać artykuł wstępny.
http://www.jednodniowka.pl
aw
1) Proszę poprawić błędy ortograficzne – „polak”!!! 2) Oszołomy z jednodniowka.pl mają u siebie Luterka i wygrzebują teksty „młodego” Dmowskiego, aby uzasadniać swój antyklerykalizm i antykatolicyzm. Dmowski z czasów „Kościół, naród, państwo” – to już zupełnie inny człowiek- gigantyczny kontrast!