Ostatnie zajścia w Norwegii i Londynie sprawiły, że – co zrozumiałe – czujemy się coraz mniej komfortowo w naszym kraju, a wiele osób obawia się, że słabnąca gospodarka doprowadzi do aktów przemocy i zamieszek w amerykańskich miastach. To dlatego Kongres musi uznać za swój priorytet gospodarkę i kwestię bezpieczeństwa narodowego; dopóki nie uporządkujemy naszych finansów, by pobudzić wzrost ekonomiczny, dopóty stan społeczeństwa obywatelskiego będzie się pogarszał.
Podstawowa lekcja, którą każdy Amerykanin powinien wyciągnąć z wymienionych wydarzeń, jest taka, że rząd nie potrafi nas ochronić. Jest bez znaczenia, ile praw stworzymy, ile policji albo agentów federalnych wypuścimy na ulice – zdeterminowana jednostka bądź grupa i tak będzie mogła wyrządzić wielkie szkody. Zarówno Norwegia, jak i Anglia mają restrykcyjne prawo dotyczące dopuszczalności broni palnej; Londyn jest w posiadaniu kamer monitorujących praktycznie wszystkie miejsca publiczne. Tyle tylko, że prawo i monitoring są bezsilne wobec dzikich tłumów i oszalałych seryjnych morderców. Jedynie osoby prywatne mogłyby powstrzymać lub chociaż pomniejszyć te tragedie. Trzeba również pamiętać, że kradzieże, niszczenie mienia i podpalenia nie były jedynymi przestępstwami popełnionymi w Londynie – atakowano i zabijano także niewinnych przechodniów. W takich przypadkach użycie siły w samoobronie byłoby całkowicie uzasadnione.
Być może jedyną dobrą rzeczą, jaka wyniknęła z tych okropnych zdarzeń jest lepsze zrozumienie faktu, że jako jednostki jesteśmy odpowiedzialni za ochronę nas i naszych rodzin. Szczerze mówiąc znaczy to tyle, że musimy mieć prawo do posiadania i używania broni palnej, by móc powstrzymywać napady na nasze domy i na naszych bliskich. Jest absurdem myśleć, że policja i agenci rządowi są zdolni chronić trzysta dziesięć milionów Amerykanów dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Jednak to przez media i licznych urzędników Amerykanie przyzwyczaili się patrzyć na państwo jak na swojego opiekuna i rozwiązanie każdego problemu. Kiedy tylko dzieje się coś strasznego, a już zwłaszcza gdy staje się to głośnym „newsem”, ludzie automatycznie domagają się od rządu podjęcia działań. Prawie zawsze prowadzi to do tworzenia wadliwych praw, zwiększania się długu i pomniejszania zakresu wolności. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z tradycyjnymi amerykańskimi pryncypiami samodzielności i odpowiedzialności jednostki za siebie samą.
Czy naprawdę chcemy żyć w świecie posterunków policji, monitoringu ulicznego i wykrywaczy metali? Będziemy wsadzać do więzienia każdą niespokojną i wyobcowaną osobę, która fantazjuje sobie o przemocy? Rzeczywiście wierzymy w to, że rząd może zapewnić nam pełne bezpieczeństwo? A może jednak jesteśmy w stanie zaakceptować fakt, że wolność jest ważniejsza od rzekomego bezpieczeństwa zapewnianego przez państwo?
Wolności nie definiuje się bezpieczeństwem. Definicją wolności jest zdolność obywateli do życia bez ingerencji rządu, dopóki nie starają się oni oszukać innych bądź użyć wobec nich przemocy. Rząd nie mógłby stworzyć świata bez ryzyka. Zresztą tak naprawdę nie chcielibyśmy żyć w tak utopijnym miejscu. Tylko społeczeństwo totalitarne mogłoby uważać pełne bezpieczeństwo za rzecz nadrzędną, bo wymagałoby ono nieograniczonej kontroli państwa nad życiem jego obywateli.
Źródło: http://lewrockwell.com/paul/paul760.html
Tłum.: Mikołaj Gołębiewski
a.me.
zgadzam się z facetem w stu procentach. choć to niechrześcijanin przecie, babtysta za to.
baptysta, przepraszam.
Dlaczego niby baptysta to niechrześcijanin? Jak dla mnie jak najbardziej. A co do artykułu – zgadzam się w 100%. Tylko my sami jesteśmy sobie i naszym rodzinom zapewnić bezpieczeństwo na tyle na ile będziemy zadowoleni. Droga do tego jest powszechny dostęp do broni palnej. Ograniczenia do broni palnej (SLD chce ograniczyć do minimum) to droga do zniewolenia, byśmy nie mogli się bronić. Byśmy nie mogli wyjść na ulice i się skutecznie sprzeciwić tyranii totalitaryzmu, którego coraz więcej w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich.