Adam Wielomski: Liberalizm i jego szatańska istota

„Czując herezję” – od tych słów zaczął swoją rozprawę na temat liberalizmu katolickiego francuski tradycjonalista Louis Veuillot. W dzisiejszej rozmowie pochylamy się nad liberalizmem, jego historyczną genezą, głównymi celami. Przede wszystkim zastanawiamy się czy liberalna teoria wolności jest celem samym w sobie, czy tylko środkiem do wyższych etycznych lub moralnych celów?

Click to rate this post!
[Total: 6 Average: 3.5]
Facebook

23 thoughts on “Adam Wielomski: Liberalizm i jego szatańska istota”

  1. Problem XIX-wiecznego liberalizmu i harówki po 12-14 godzin na dobę nie wynika z tego, że to bezwzględni kapitaliści kazali robotnikom tyle siedzieć, bo jako właściciele mieli nad nimi przewagę. To jest raczej efekt braku nasycenia społeczeństwa kapitałem w początkowej fazie industrializacji. Podobnie ma to miejsce obecnie w Azji. Jak kraje azjatyckie staną się bogatsze, to kolejne pokolenia będą mogły sobie pracować krócej.

    Oczywiście istnieją pewne mechanizmy brutalnej konkurencji, „darwinowskiego wyścigu zbrojeń” polegające na tym, że jak jeden robotnik/kapitalista będzie się ociągał, to inny go wykonkuruje. W tej sytuacji wrogiem pracownika jest inny pracownik skłonny zrobić to samo taniej, szybciej i lepiej. To taki samonapędzający się, ekspansywny mechanizm, system sprzężeń zwrotnych dodatnich, nieposiadający hamulca w postaci sprzężenia zwrotnego ujemnego. Ateista może wykonkurować katolika, bo jest w stanie pracować w niedzielę. Singiel wykonkuruje ojca wielodzietnej rodziny, bo niedość, że jest bardziej dyspozycyjny, to jeszcze ma mniejsze wymagania. Tak to przynajmniej pozornie wygląda. Jednak w rzeczywistości mechanizmy hamujące istnieją, tylko że są bardzo brutalne.

    1. Nie. To po prostu była czysta i prymitywna chciwość wynikająca z zasady popytu i podaży. Sto razy opisywana w literaturze różnej maści ideologów i Twoje twory myślowe wynikają chyba ze ślepego zafascynowania leseferystycznego…

      Masy chłopskie migrowały do miast, bo (A) przeludniała się wieś (B) likwidowanie zależności chłop-właściciel ziemski (C) plantatorzy nie potrzebowali tyle rąk do pracy dzięki mechanizacji rolnictwa (D) część właścicieli ziemskich odsprzedawała swe majątki i inwestowali w inne biznesy. Owe masy nie miały żadnych kwalifikacji potrzebnych dla biznesu miejskiego. Przemysł, oraz biznes nie-rolniczy, nie był w stanie wchłonąć tyle siły roboczej ile dostarczyła wieś.

      Jakie jest oddziaływanie na cenę towaru/usługi kiedy zapotrzebowanie jest radykalnie niższe niż owe „dobra” (tu – pracownik niewykwalifikowany) wprowadzone na rynek (tutaj – rynek pracy)? Wartość spada. A jeszcze jak owe „dobro” jest łatwo dostępne i szybko wymienne? Jeszcze mocniej spada wartość. Warunki czasowe pracy narzucane były przez pracodawcę, ponieważ „jak ty nie chcesz to mam 100 innych biedaków na twoje miejsce”. Załogi były hurtowo wymieniane a jakieś wyższe umiejętności nie były potrzebne, zatem ludzie godzili się na takie warunki jakie były, bo za coś jeść trzeba.

      Pierwsze załamanie w tym systemie wyrosło dzięki rozwojowi kolei. By być pracownikiem kolei trzeba było być jakoś przeszkolonym, mieć wyczucie, pewną dozę inteligencji oraz umiejętności miękkich. Zapotrzebowanie wzrastało znacznie bardziej niż dostępność „materiału” na rynku pracy. Płaca dla nich zatem rosła. Tworzyły się kolejne gałęzie gospodarki i przemysłu. Spadał też przyrost naturalny. Efektem był spadek zapotrzebowania na prostą, niewykwalifikowaną siłę a wzrost zapotrzebowania na już bardziej specjalizowaną, wykwalifikowaną i inteligentną siłę roboczą.

      Weszły do tego też regulacje rządowe. Prusy ograniczyły pracę wśród dzieci w wybranych gałęziach gospodarki, kiedy zauważono że kolejne pokolenie rekrutów jest coraz bardziej skarłowaciałe, z wadami w budowie ciała oraz zdegenerowanymi. Powoli podobne regulacje wprowadzały inne kraje, z podobnych powodów. Czyli relatywna ilość „dobra” na rynku pracy spadła.

      Równolegle do tego miały miejsce strajki i protesty robotnicze, domagające się poprawy warunków pracy i życia. Krwawe ich próby pacyfikacji zgarszało opinię publiczną, nawet liberalną (zwłaszcza, że próbowano pacyfikować strajkujących nie tylko metodami policyjnymi, ale też wysyłano zbirów z karabinami i maczetami; niekiedy też przeciwko kobietom i dzieciom). Naciski na parlamenty oraz władze były coraz mocniejsze, że konieczne były regulacje.

      Do gry wszedł też wielki kapitał, kolaborujący z państwem. Zakłady bały się bardziej konkurencyjnych towarów z innych państw, państwo bało się migracji zakładów do owych itd. Niemcy bali się że Rosjanie zaleją ich rynek tańszymi towarami lub że kapitał niemiecki ucieknie do Rosji, bo tam warunki inwestycji były lepsze (tworząc na nowo masy bezrobotnych, którzy jednak nie mają już stłamszonej świadomości jak we wczesnej fazie industrializacji). Zatem rządy rezygnowały z leseferyzmu w zamian ów zgadzał się na inne ustępstwa. Wśród tego były kwestie poprawy warunków funkcjonalności robotników czy akceptacja na istnienie wolnych dni w tygodniu lub roku.

      2. poł. XX wieku i Daleki Wschód to to samo. Masy, które niewiele umiały; biznes który potrzebował ludzi co mają jakąkolwiek koordynację ruchową oraz siłę itd. Jeszcze do tego były też masy, które nie podlegały pod prawo np. ChRL – dzieci, które były ukrywane przed władzą „bo polityka 1 dziecka”, nie istniały w żadnych rejestrach. Zatem jak normalnemu obywatelowi przysługiwał jakiś-tam pakiet socjalny to takiemu „nielegalnemu” nic. Zatem jeszcze mocniej można było obniżyć koszty pracy, chociaż władze Chin pilnowały by jednak legalni dominowali.

      Jak na kogoś, który sieje tutaj kult wolności rynkowej, to podstawowe prawa rynku powinieneś znać…

      1. Dobre zaoranie. Być może Hans Asperger wyleczyłby się ze ślepej fascynacji leseferyzmem i dzikim kapitalizmem, gdyby sam miał pracować kilkanaście godzin dziennie za psie pieniądze w warunkach urągających jego godności i miałby jeszcze dużą rodzinę na utrzymaniu.

        1. Normalny, myślący człowiek dostosowuje wielkość rodziny do swoich możliwości. Tylko idiota mnoży się na potęgę nie myśląc o konsekwencjach. Prof. Bartyzel ma jednego syna, prof. Wielomski jest bezdzietny a Korwin-Mikke ma ośmioro dzieci – podobnie, jak Wałęsa. Myślę, że wszyscy oni stosują jakieś formy antykoncepcji. Najpewniej prezerwatywy.

        2. No tak, bo w socjalizmie ludzie nie pracują po kilkanaście godzin dziennie za psie pieniądze w warunkach urągających ich godności i nie mają dużych rodzin na utrzymaniu.

          Krytykowanie systemu gospodarczego z pozycji wydajności czy konsekwencji jest kuriozalne. System gospodarczy, który jest tak naprawdę modelem działania człowieka w określonych warunkach ocenia się tak samo jak działanie człowieka w innych warunkach, czyli od strony etycznej. Albo system jest zgodny z ludzką naturą i go przyjmujemy, ponieważ jest dobry albo nie i go odrzucamy, ponieważ jest zły. Deliberowanie w stylu Friedmana, który wprost powiedział, że jeśli socjalizm byłby bardziej wydajny niż wolny rynek to byłby socjalistą w konsekwencji prowadzi do zwykłego eksperymentowania na ludziach w imię wydumanych modeli ekonomicznych albo dziwnego prewidyzmu. Podobnie ma się rzecz z konsekwencjami, które wynikają nie tylko z samych założeń danego modelu gospodarczego ale właśnie z ludzkiej natury. W efekcie szukanie jedynego winnego np. w „dzikim kapitalizmie”, który jedynie stwarza warunki jest zwyczajnie błędne.

          1. Krytykowanie systemu z pozycji wydajności ma sens o tyle, że system maksymalizujący tempo wzrostu PKB per capita pozwoli w możliwie najkrótszym czasie osiągnąć maksymalną zamożność. A po co ta zamożność? Bo jednym imponuje fura, skóra i komóra, inni twierdzą, że potęga militarna państwa jest emanacją potęgi ekonomicznej. Państwo z prężną gospodarką, to możliwość znacznych wpływów do budżetu bez specjalnego obciążania społeczeństwa. I nie tylko. To także zaplecze technologiczne. To wszystko można zaprząc w służbie zbrojeniom a dzięki temu uzyskać pozycję mocarstwową. Oczywiście można próbować robić to na skróty – jak Rosja, czy KRLD, ale na dłuższą metę, bez solidnej gospodarki się nie da. Dlatego wśród zwolenników wolnego rynku są zarówno miłośnicy wolności jako takiej, ale także fani bogactwa, postępu, czy mocarstwowości.

      2. „Masy chłopskie migrowały do miast, bo (A) przeludniała się wieś (B) likwidowanie zależności chłop-właściciel ziemski (C) plantatorzy nie potrzebowali tyle rąk do pracy dzięki mechanizacji rolnictwa (D) część właścicieli ziemskich odsprzedawała swe majątki i inwestowali w inne biznesy. Owe masy nie miały żadnych kwalifikacji potrzebnych dla biznesu miejskiego. Przemysł, oraz biznes nie-rolniczy, nie był w stanie wchłonąć tyle siły roboczej ile dostarczyła wieś.”

        Orgia mylenia skutków z przyczynami w pełnej okazałości, poparta jedynie pobieżnymi pseudo-socjologicznymi anegdotkami. Aby zrozumieć, dlaczego Hans Asperger ma rację, powinien Pan się zastanowić:

        A). z czego wynikało to przeludnienie wsi? [dlaczego eksplozja demograficzna mogła nastąpić i nastąpiła akurat wtedy? Jak możliwa stała się ucieczka z pułapki maltuzjańskiej?]
        B) dlaczego pojawiła się alternatywa dla właściciela ziemskiego a chłop nie musiał być już na niego skazany jak za czasów feudalizmu?
        C) dlaczego mechanizacja mogła zostać wprowadzona na masową skalę, przynoszącą zyski a nie pozostawała jedynie ciekawostką słuzącą do zabawiania elit jak na dworze chińskiego cesarza?

        1. Jeżeli Pan chce wykazać coś to powinien wykazywać, a nie rzucać pytaniami które mogą być interpretowane w wielu kierunkach… Na chwilę obecną chyba chce Pan wykazać, że przeludnienie wsi było efektem mechanizacji i industrializacji a mechanizacja i industrializacja wynikała z przeludnienia wsi…. Błędne koło…

          Ale ja jednak postaram się podejść rzeczowo.

          Sprawę przeludnienia wsi najlepiej widać w regionach, gdzie urbanizacja i industrializacja nie zaistniała, zaś miał miejsce wysoki wzrost populacji przy jednoczesnym ograniczaniu możliwości migracji. Są to np. Galicja czy Kr. Obojga Sycylii. Ponieważ nadwyżki populacji nie były nigdzie wchłaniane, a ziemia była dobrem bardzo ograniczonym, to robiła się nędza. W innych regionach Europy chłopi migrowali, czy to do miast czy to do kopalń czy to po prostu do kolonii. Kierunek miasta-kopalnie-kolonie miał miejsce, ponieważ chłopi stracili już wiarę i nadzieję w egzystencję na wsi a dochodziły opowiadania jak to temu czy innemu sąsiadowi się powiodło w stolicy, zagłębiu, w Ameryce, w Rosji itd. Dlatego migrowali. Nie można powiedzieć by wszystkim się udało – Paryż, Londyn, Nowy Jork i inne metropolie były pełne bandytów, rzezimieszków i innego pomiotu. Nie każdy też docierał do wymarzonego celu ludzi z okrętów w kierunku „Nowego Świata” do oceanu wrzucono sporo. Miały miejsce też fałsze, w wyniku którego człowiek liczył na nowe życie i tanie hektary w Brazylii czy Kanadzie, a stawał się faktycznym niewolnikiem lub prostytutką (sutenerstwo). Czyli naprawdę, naprawdę było źle. Dlaczego zaś był wysoki przyrost pomimo przeludnienia na wsi? Kultura i brak świadomości. To czynniki personalne powodowały, że dalej chłopi chcieli mieć, i posiadali, dużą ilość dzieci. Pisze o tym np. Stanisław Szczepanowski (przypadek Galicji i Lodomerii). Z czasem to zastopowało, jednak przy „pierwszych falach” wystarczyło by spowodować spadek wartości robotniczej siły najemnej. Do spadku wartości robotniczej siły najemnej wpłynęły też fale głodu – np. Wielki Głód w Irlandii wypchnął Irlandczyków z irlandzkiej wsi i miast do USA.

          O alternatywach już pisałem – istniały owe też i w czasach feudalnych. Mogę wspomnieć chociażby o zbiegach z rosyjskiej wsi, którzy unikając poddaństwa mogli i uciekali do miast czy kompanii czy innych osad i była tam praca. To samo miało miejsce i na Zachodzie, chociaż zależność poddaństwa nie była taka jak w Rosji. We Francji przedrewolucyjnej biedota ze wsi pędziła do Paryża i innych dużych miast, powodując wzrost zjawiska „awanturnictwa”, ponieważ pracy nie było tyle ile się spodziewano a z czegoś trzeba żyć. Próby przedrewolucyjnych władz by zachęcić ich do migracji do kolonii (np. Luizjany) w celu rozładowania miast się nie powiodły, pogłębiając niefajny stan Francji. Na potwierdzenie możemy wskazać, że pomimo rewolucji, terroru, walk z koalicjami na wszystkich frontach oraz wojen napoleońskich dalej Francja była najbardziej ludna na Zachodzie a samej Francji głód nie groził. A w czasach napoleońskich francuska produkcja nierolna potrafiła stłamsić produkcję niemiecką, austriacką itd. Czyli jeszcze w czasach preindustrialnych Francja potrafiła wytworzyć punkty do „wchłaniania” nadwyżek ludności oraz wysyłać ich „hurtowo” na pola bitwy. W obu przypadkach – Rosji i Francji – nie było to problemem. Kolonie otwierały jeszcze większe możliwości, czego przykładem najlepszym jest sukces USA (gdyby Stany nie mogły liczyć na migrację wyzwolonych chłopów z Polski, Francji, Niemiec itd. to by nie mogły tak się rozwinąć). Jak to pisałem – preindustrialne czasy były w stanie przyjąć w stopniu takim, że w czasach industrialnych dawało nadzieję. Otwierano nowe kopalnie, otwierano nowe huty, nowe manufaktury, stare przerabiano na fabryki, tworzono nowe fabryki itd. Tempo, jakie miało miejsce, możliwe było dzięki gigantycznemu dostarczeniu siły roboczej, która była zmuszona do zaakceptowania nadanych warunków.

          Mechanizacja… Dlaczego została wprowadzona? Potrzeba wydajności, niezawodności, długotrwałej pracy, powtarzalności itd. Pierwsze mechanizacje to wynalazki jak koło garncarskie czy mechanizmy młyńskie. Już dawno dawno przed industrializacją zauważono, że lepiej się mieli w młynie wodnym niż za pomocą ręcznego żarna – bo ręce się męczą zdecydowanie szybciej niż młyn a i moce przerobowe są diametralnie inne. Natomiast koło garncarskie umożliwiało standaryzację naczyń a to pozwalało na lepszy handel i tak w starożytnej Grecji standardowe kształty amfor pozwalał na sprawniejszy transport oraz zapewniały wyższą dozę uczciwości. Zostało zauważone, że maszynami i urządzeniami można osiągnąć więcej niż bezpośrednią pracą rąk ludzkich, zatem starano się stosować je gdzie się da. Były plany ambitne mniej lub bardziej, które w większości się nie udawały. Przełomami były żarna żakardowe oraz praktyczna machina parowa. W porównaniu do wcześniejszych mechanizmów były one bardziej wydajne i uniwersalne. Można było zatem je gdzieś zastosować. Jak to było w Chinach? Trzeba byłoby zobaczyć dokładniej, ale podejrzewam że mogło być coś podobnego do Bani Herona – za mała moc by można było z tego skorzystać, brak sukcesu nie utworzył następców a inni woleli zajmować się innymi tematami lub następowały gorsze czasy.

          I znów wrócę do meritum – jeżeli na rynku prawie wszyscy pracobiorcy zgadzają się na 12 godzin pracy przy głodowych stawkach to pracodawcy będą z tego korzystać. Korzystać będą nie dlatego, że rynek jest nienasycony kapitałem, ale dlatego że mogą. A mogą, ponieważ masy potrzebowały jakiejkolwiek pracy by żyć. Zmiana sytuacji na rynku pracy (w tym interwencje przez prawo) spowodowała zmianę praktyk po stronie pracodawców. Co by nie było – jakaś forma zgody po obu stronach musi być a alternatyw być za bardzo nie mogło. Inaczej pracobiorcy przeszliby z zakładu A do zakładu B, skoro tam mieliby pracować po 8 godzin i tygodniówką jak w zakładzie A za 12. O zmowie cenowej i płacowej raczej nie ma co mówić, bo to już teoria spiskowa…

      3. Rzecz w tym, że to zgniły, burżuazyjny kapitalizm doprowadził do babyboomu a w zasadzie do zwiększenia przeżywalności dzieci. Skoro u tych pazernych, chciwych kapitalistów było tak źle, to dlaczego ludzie nie wracali na wieś?

        1. Bo na wsi było jeszcze gorzej a miasto dawało jakąś szansę i nadzieję.

          Serio polecam przeczytać wspomnienia i pamiętniki co się działo w ówczesnej wsi i ówczesnym mieście…

          1. „Bo na wsi było jeszcze gorzej…”

            Dla liberałów nie ma znaczenia, że wybór jest jak pomiędzy dżumą a cholerą. Dla nich ważne, że jest wybór – wolny wybór a, że jedna sytuacja jest zaledwie mniej zła od drugiej, to się nie liczy.

            1. Wolnego wyboru między brutalnymi realiami dnia codziennego a wypieszczoną utopią proszę szukać u komunistów.

              Tymczasem dzięki całemu szeregowi podobnych decyzji dokonywanych na rzecz dżumy czy cholery, możliwe okazało się utrzymanie wielomilionowych mas na poziomie życia, którego nigdy wcześniej żadni przeciętniacy nie mieli szans uświadczyć.

              To, że pierwsze pokolenia epoki industrialnej wzięły na siebie największy ciężar, działały w najbardziej prymitywnych warunkach, należałoby przede wszystkim docenić i okazać przynajmniej symboliczną wdzięczność za poniesiony przez nie trud, zamiast się użalać nad złym kapitalizmem liberałów.

              Z większością przemian społecznych jest podobnie – stanowią inwestycję, której największy ciężar ponoszą ci, którzy ją rozpoczynają. Podobnie było z rewolucją neolityczną.

              „Naukowcy przez długi czas sięgali również po wyjaśnienie politologiczne, sugerując że neolit został zapoczątkowany przez elity polityczne, które chciały w ten sposób wymusić na swoich poddanych podatki, daniny i czynsze.

              Problem w tym, że wszystkie dowody archeologiczne wskazują na to, iż wczesne społeczności neolityczne były bardzo egalitarne, a ścisła hierarchia wykształciła się dopiero kilka tysięcy lat później.

              Dodatkowo, badania osteoarcheologiczne (czyli analiza składu mineralnego kości) potwierdzają, że pierwsze społeczności neolityczne były chronicznie niedożywione i często balansowały na skraju przetrwania, co oznacza iż koszt zmiany trybu życia był ogromny.

              […]

              W opinii badaczy nie ma żadnych dowodów na to, że dzień pracy na roli dawał jednostce większą liczbę kalorii, czy też czynił codzienne życie lżejszym, co zostało zresztą wcześniej podważone przez badania antropologiczne, które wyraźnie pokazały, iż życie łowców-zbieraczy jest generalnie łatwiejsze, przyjemniejsze i mniej ryzykowne od życia rolników.

              Model zaproponowany przez Bowlesa i Choia czyni z własności prywatnej kluczowy warunek dla neolitu. Jej wynalezienie miało ograniczyć liczbę konfliktów wewnętrznych oraz pozwolić na eksluzywną kontrolę nad produktem własnej pracy, która nie jest możliwa w społecznościach zbieracko-łowieckich korzystających ze wspólnej puli pożywienia.”

              https://magivanga.com/2019/10/16/wlasnosc-prywatna-byla-kluczowym-czynnikiem-w-rewolucji-neolitycznej-twierdza-ekonomisci/
              https://www.journals.uchicago.edu/doi/10.1086/701789

              Clou jest jednak takie, że inwestycję ocenia się po tym, jaki przynosi zwrot. Czy z powodu ciężarów ponoszonych przez neolitycznych rolników powinniśmy odrzucić osiadły tryb życia i ponownie zostać myśliwymi? Czy z powodu ciężaru ponoszonego przez robotników z czasów rewolucji przemysłowej, powinniśmy odrzucać mechanizację, bo to owoc liberalizmu?

              1. Zacznijmy od tego, że problemem nie jest kwestia mechanizacji czy utworzenia szczepionek. Problemem jest kwestia wymuszenia na ówczesnych robotnikach pracy po 12h+ przy głodowych stawkach. Na razie nie przedstawił Pan nic, co tłumaczyłoby mechanizm „dlaczego na ówczesnym rynku pracy nie było lepszych ofert”. Ja już przedstawiłem podstawowy mechanizm – popyt i podaż. Do tego jeszcze na zarzut o to „dlaczego nie wracali na wieś” podałem, że było gorzej. W zamian, od Pana, otrzymuję informację o „ofierze”

                W czasach wczesnej industrializacji kapitaliści (czy to burżuazja czy to arystokracja co się „przebranżowiła”) chcieli uzyskać poziom życia arystokracji, wielkich właścicieli ziemskich. Wykorzystując ówczesną sytuację na rynku pracy mogli oni eksploatować nadmiarową siłę roboczą. Dzięki braku regulacji BHP oraz niskiej wartości siły roboczej nie musieli przejmować się takimi rzeczami jak „zasłanianie wysokoobrotowych części ruchomych w maszynerii” a o swoje bezpieczeństwo martwić musiał się pracownik.

                Ustaw się na pozycji ówczesnego fabrykanta czy posiadacza kopalni czy innego. Jaki miał powód by płacić robotnikom więcej przy krótszym dniu roboczym? Chcesz mieć poziom życia jak arystokracja a nawet wyższy, sytuacja popyt-podaż na rynku pracy jest na Waszą korzyść a istotnych konkurentów na rynku pracy nie ma (wszyscy oferują zbliżone warunki). Jedynym powodem byłyby kwestie moralne, które wówczas były mocno skrojone (skoro dla uzyskania dobrych kopalń można było sprowokować kolejny konflikt z Indianami…).

                Proszę się nie zasłaniać żadnymi górnolotnymi hasłami. Ówcześni kapitaliści byliby w stanie utrzymać się przy krótszym dniu roboczym i wyższej stawce godzinowej, gdyby jako klasa nie chciała mieć bardzo wysokiego poziomu życia. Korzystali z okazji, jaka się nadarzyła (sytuacja na rynku pracy). Gdyby tej sytuacji nie było a industrializm zacząłby się np. 200 lat wcześniej to wówczas oferowane kwoty płacowe w stosunku do dniu roboczego nie byłyby takie same jak w naszej historii, pomimo tego iż ilości kapitału na rynku wówczas byłoby mniej (niższy stopień nasycenia). Powodem tego byłaby inna sytuacja na rynku pracy.

                1. Dlaczego zatrudniać jednego człowieka na 12 godzin, zamiast dwóch na 6?

                  Tak się składa, że ostatnio wziąłem udział w czymś, co można nazwać maratonem pracownika niewykwalifikowanego, pomagając w otwarciu osiedlowego sklepiku pewnej znanej, zwierzątkowej franczyzy. Znajoma potrzebowała siły roboczej do rozładunku i ustawianiu produktów na półkach wg. tzw. planogramów, otwarcie mieli w ostatnią sobotę.

                  Była to praca od 5:30 do 18:00, a najbardziej zainteresowane uruchomieniem sklepu strony siedziały i dłużej. Dlaczego nie zatrudniły na moje miejsce dwóch innych osób, tak by każdy pracował tylko po kilka godzin?

                  Z dwóch prostych względów – po pierwsze, musiałyby każdemu nowemu pracownikowi z doskoku tłumaczyć od początku wszystkie postawy, w dodatku taka osoba musiałaby się znaleźć w sytuacji kontynuowania zadań porzuconych przez swojego poprzednika, co spowodowałoby więcej nieporozumień, chaosu organizacyjnego i ogarnięcia kolejnych etapów pracy. Gdy jedna osoba rozbabrze swoje zadania, tak by wykonać je jak jej najwygodniej, inna niekoniecznie musi się w tym odnaleźć. Ostatecznie pracownik spędzający całą dniówkę w miejscu pracy, lepiej orientuje się w sytuacji, nabiera płynności, po prostu uczy swojej pracy, w związku z czym przebiega ona szybciej. Czegoś takiego nie ma, w sytuacji kiedy z łapanki bierze się osoby być może pierwszy raz wykonujący takie zadania, które trzeba przyuczać i pilnować.

                  Drugi powód to płaca – niekoniecznie opłacałoby się pracować krócej za tę samą stawkę. W moim przypadku miałem kilka wolnych dni, więc mogłem sobie pozwolić na te pełne dniówki. Alternatywa zarobienia jakichś groszy przy ledwie kilku godzinach pracy nie byłaby równie atrakcyjna, co zarobek stukilkudziesięciu PLNów za cały dzień. Niekoniecznie więc długość pracy musi być z czyjegoś punktu widzenia równoznaczna z jej nieatrakcyjnością czy uciążliwością. Czasem lepiej nie dzielić z nikim pracy, ale też zarobić tyle, ile się chce czy akurat potrzebuje, niż pracować krócej, ale zgarnąć proporcjonalnie mniej.

                  Czy właściciele tego sklepiku mogliby zatrudnić jednocześnie więcej ludzi, by skończyć wyznaczone zadania wcześniej? Mogliby, ale ich też dotyczą prawa ekonomii i zwyczajnie nie opłacałoby im się to poza sytuacjami kryzysowymi. Każdy dodatkowy pracownik to dodatkowy koszt, a oni rozplanowali pracę tak, aby tych pracowników wykorzystać jak najmniej, przy tych czterech czy pięciu dniach, które mieli dostępne, pracując w dwójkę i zatrudniając z doskoku dwie inne osoby.

                  Ostatecznie ogarnęliśmy to wszystko w takim kameralnym gronie i w piątek wieczorem sklep był w stanie gotowości do otwarcia. Tak czy inaczej, przygoda na stanowisku robotnika niewykwalifikowanego pracującego przez kilkanaście godzin z krótkimi przerwami, w zasadzie całe dnie na nogach, raczej nie skłoniła mnie do zakładania związków zawodowych czy oburzania się na wyzyskujących pracodawców, którym jednak do burżuazji baaaardzo daleko, bo sami balansowali na granicy płynności finansowej.

                  Zazwyczaj jest tak, że ludzie rozpływający się nad trudem klasy robotniczej na ogół sami nie mieli okazji wejść w jej buty, zatem wymyślają podobne mitotwórcze narracje, aby wchodzić w rolę obrońców udręczonych i ukręcić na tym polityczne lody, chociaż nikt ich o to nie prosi.

                  Tymczasem popyt i podaż nie potrzebują polityków i polityki, aby działać, wyznaczając ile jakiej pracy jest potrzebne i kto powinien ją wykonać. Do tego dochodzą sami zainteresowani, przyjmując lub odrzucając dane oferty.

                  1. Ale tu mowa o takiej pracy na chwilę, i to w warunkach wcale nie uciążliwych. A tam, taką pracę robotnik miał świadczyć cały czas, 6 dni w tygodniu(a nawet i 7, jak fabryka musiała działać w ruchu ciągłym), w warunkach znacznie gorszych(można sobie iść do dzisiejszej huty, zobaczyć jak tam jest i wyobrazić sobie że 150 lat temu było kilkanaście razy gorzej). Robotnik wtedy pracował po 12(jak nie dłużej) nie dlatego że tak chciał(bo chciał krócej), nie dlatego że więcej zarobił(bo zarobił i tak jedynie tyle, aby nie umrzeć z głodu wraz z rodziną), tylko dlatego że nikt inny jakichkolwiek lepszych warunków by mu nie zaproponował. A dlatego, bo przeliczający sobie cyferki kapitalista miał nieograniczony zasób robotników(bo było ich dużo więcej niż miejsc pracy). Sytuacja zmieniła się nie tyle w miarę postępu technicznego, co rozwoju gospodarczego i przymusu państwowego: z jednej strony państwo nakazywało traktować ludzi w sposób nieco cywilizowany(choć i 8 godzin pracy w warunkach huty czy kopalni w tamtych czasach nie było niczym przyjemnym), ale z drugiej strony powstało tyle zakładów, że zaczęło brakować robotników i kapitalista musiał ludzi jakoś zachęcić, aby zatrudnili się w jego fabryce, a nie w fabryce konkurenta. Przemysł to całkowicie inna praca niż przygotowanie sklepu, naprawdę. Co innego, że dzisiaj młoda „klasa robotnicza” w ślepej, bezmyślnej pogoni za mamoną(spowodowanej zbyt dużym dobrobytem i za dobrymi rodzicami…), po prostu psuje rynek pracy, robiąc po 12 godzin, w wariackim tempie(co się odbija na jakości, ale kto by się przejmował…) za wcale nie wysokie stawki, dając pracodawcom przyzwolenie na to, aby płacili mało a wymagali ponad normy i zdrowy rozsądek

                    1. Właśnie skandaliczne jest to, że jak ktoś chce pracować po 6 godzin i dostawać za to mniej, to nie może, bo jaśnie pan pracodawca mówi, że albo 12 godzin, albo w ogóle. Znam wielu ludzi, którzy woleliby żyć w ziemiankach, czy kamperach, załatwiać się w sławojkach a tylko odrobinę sobie dorobić. Okazuje się, że to nie takie proste.

                  2. Czy wiesz, że podany przykład jest nieadekwatny? Począwszy od tego, że teraz masz regulacje płacowe w zależności od umowy, skończywszy na jakiś minimalnych zasadach BHP i lepszym humanitaryzmie społecznym no i na zasadzie, że teraz mamy „rynek pracownika”… Usługa a produkcja to inne rzeczy i przekładanie mechanizmów i logiki z usług do produkcji jest pozbawione sensu… Dalej tworzysz teorie w oderwaniu od ówczesnych realiów….

                    Do tego jest jeszcze jedno – skoro Ty używasz takiej logiki w rezultacie czego wydaje Ci się, że wszystko jest OK, dlaczego w XIX wieku tylko garstka intelektualistów uważała że wszystko jest OK? Dlaczego parlament brytyjski w 1819 debatował o zakazie pracy dla dzieci poniżej 9 roku życia w fabrykach bawełny a dla dzieci od 9 do 16 roku limit pracy 12 godzin dziennie (dla dorosłych – brak limitu) powodując wielki lament garstki leseferystów?

                    Raz jeszcze – przestańmy funkcjonować w próżni tylko weźmy pamiętniki, gazety oraz inne teksty z ówczesnych czasów i poczytajmy. Począwszy od stosunku właścicieli do pracowników skończywszy na krytyce jakiegokolwiek samoograniczania zysków w imię np. BHP.

                    Co do tego „Zazwyczaj jest tak, że ludzie rozpływający się nad trudem klasy robotniczej na ogół sami nie mieli okazji wejść w jej buty” – ja jestem pracownikiem fabrycznym i wiem jak tu jest. Bardziej bym powiedział, że to TY tworzysz mity, jakoby w XIX wieku kapitaliści nie byli chciwi. Gdyby nie chciwość i żądze to nie byłoby takiej eksploatacji a eksploatacja taka była możliwa przez sumę czynników podanych wcześniej. Powtórzyło się to potem w innych krajach, w ramach kolonializmu czy neokolonializmu. W „Blood and Oil: Memoirs of a Persian Prince” jest relacja z Kaghazabad w jakich warunkach żyli lokalni pracownicy a jak tuż obok brytyjscy ludzie z Anglo Iran Oil Company się mieli i jak kompletnie ignorowali „papierowe miasto” które stworzyli. Czy informacje o tym, że Anglo Iran Oil Company w nosie miało warunki bytowe oraz że płace są tylko na przeżycie to „mitotwórczość”? Mamy relacje Dickensa czy wspomnienia Chaplina z brudu londyńskiego. Mamy raporty i petycje Czartystów nt. wyzysku i niszczenia klasy robotniczej. Mamy ogrom materiałów z wieku XIX, gdzie to dla dobrej prywaty ówczesnych kapitalistów doprowadzono miliony ludzi do skrajnej nędzy. William Henry Vanderbilt powiedział wprost, że go nie interesuje interes społeczny ale możliwość uzyskiwania dywidendy (i dopiero po wpadce z wywiadem zaczął szeroką filantropię) a społeczeństwo niech zostanie przeklęte bo liczy się tylko jego własność. Henrietta Howland była tak chciwa, że gdy jej syn złamał nogę to wolała nie płacić za szpital tylko leczyć domowymi metodami (doprowadzając do gangreny i konieczności amputacji).

                    Łatwo siedzieć na kanapie ze smartfonem w XXI wieku i mówić, że w wieku XIX nie było źle, bo przecież i ja pracowałem na magazynie przez 12 godzin…

                    1. FatBantha (pilaster, Marcin Adamczyk) ma pewną, dziwną manierę – przenosi metodologię nauk matematyczno-przyrodniczych do nauk społecznych. Wynika to z poważnych deficytów wiedzy (filozofia nauki). Zamiast ustosunkowywać się do szczególnych sytuacji historycznych, tworzy gólne modele teoretyczne, które miałyby opisywać np. wszystkie rewolucje, jakie miały miejsce. FatBantha jest leseferystą, niegdyś fanem Korwina, obecnie głosującym na KO. Chce przyjęcia liberalnej waluty euro oraz prywatyzacji morza Bałtyckiego.

                    2. „Czy wiesz, że podany przykład jest nieadekwatny? Począwszy od tego, że teraz masz regulacje płacowe w zależności od umowy, skończywszy na jakiś minimalnych zasadach BHP i lepszym humanitaryzmie społecznym no i na zasadzie, że teraz mamy “rynek pracownika”… ”

                      W zasadzie z całej tej listy liczy się tylko to, że mamy aktualnie „rynek pracownika” i to może stanowić jakiś argument, cała reszta nie ma znaczenia.

                      „Do tego jest jeszcze jedno – skoro Ty używasz takiej logiki w rezultacie czego wydaje Ci się, że wszystko jest OK, dlaczego w XIX wieku tylko garstka intelektualistów uważała że wszystko jest OK? Dlaczego parlament brytyjski w 1819 debatował o zakazie pracy dla dzieci poniżej 9 roku życia w fabrykach bawełny a dla dzieci od 9 do 16 roku limit pracy 12 godzin dziennie (dla dorosłych – brak limitu) powodując wielki lament garstki leseferystów?”

                      Dlatego, że z reguły właśnie większość intelektualistów ma jakieś wewnętrzne, mesjanistyczne przeświadczenie o swojej doniosłej roli, polegającej na regulacji panujących w społeczeństwie obyczajów i norm. I będą chorzy, gdy nie uda im się przystawić swojej pieczątki z wystawionym certyfikatem koszerności dla konkretnych praktyk. Z tego powodu interesuje ich obejmowanie pozycji i funkcji, w której mogłyby sprawować kontrolę społeczną.

                      Pół biedy, jeśli ta kontrola odbywa się w warstwie symbolicznej czy religijnej, przez dobrowolne próby dorównania do jakichś ideałów czy naśladownictwo odpowiednich wzorców bądź nawet upowszechnianie systemów honorowych, które jakieś zachowania zwalczają jako niegodne.

                      Niestety, w społeczeństwach nowoczesnych autorytety wychowawcze i religijne upadły, pozostała tylko naga siła władzy państwa a środowiska inteligenckie, żeby znaleźć posłuch, muszą biedę i inne wymyślone niesprawiedliwości zwalczać ustawą, czyli po prostu za pośrednictwem inżynierii społecznej opartej na najbardziej prymitywnym przymusie.

                      Ogólnie rzecz biorąc, rząd musi rządzącym udowadniać, że rzeczywiście jest do czegoś potrzebny, zatem by znaleźć legitymację dla swojego trwania, wymyśla sobie kolejne misje związane z kontrolą społeczną, żerując na tym, że świat nie jest doskonały i zawsze ktoś ma jakieś poczucie niedosytu. Inteligencja jest przydatna do dostarczania uzasadnień, dlaczego rząd powinien wkroczyć, nawet jeśli naprawdę nie powinien.

                      Zresztą zawsze byli, są i pozostaną ludzie pełniący rolę zrzędzącej teściowej, której nie podobają się podejmowane przez młodą parę decyzje, więc będzie się starać wejść do cudzego małżeństwa i przemodelować je według własnego uznania.

                      O klasie wszechwiedzących, „oświeconych” inteligentów, którzy sądzą, że bez nich zawali się społeczeństwo, jeśli nie od razu cały świat, Thomas Sowell napisał świetnią książkę pod znaczącym tytułem: „Oni wiedzą lepiej. Samozadowolenie jako podstawa polityki społecznej”. Opisuje tam wszystkie demagogiczne tricki organizujących jakieś krucjaty na rzecz obłożenia jeszcze większą kontrolą społeczną przeoczonych uprzednio aspektów ludzkiego życia.

                      Każda epoka ma swoich „oświeconych”, którzy chcą wyeliminować jakieś zjawiska i znaleźć się w awangardzie postępu.

                      Parcie na rządzenie innymi ludźmi najlepiej zamaskować troską o ich dobro. Z jakiegoś dziwnego powodu, nie słyszałem jeszcze nigdy nikogo, kto uczciwie powiedziałby, że chce mną rządzić, aby mi się pogorszyło, bo on mógłby na tym skorzystać.

                      Oczywiście, że kwestiach gospodarczych jestem leseferystą – alternatywą pozostaje bowiem bycie zwolennikiem konstruktywizmu społecznego, w którym „oświeceni” będą sobie wymyślać kolejne pseudo-problemy i znajdować dla nich rozwiązania, byśmy tańczyli jak nam zagrają. Z zasady nie lubię inżynierii społecznej, więc opowiadam się za rozwiązaniami organicznymi.

                      Z tego powodu mam w głębokim poważaniu wszystkie socjalne zdobycze cywilizacyjne, uważam, że większość z nich i tak zostałaby osiągnięta bez udziału polityki, a część – jak zakaz pracy dzieci uznaję wręcz za demoralizującą i szkodliwą.

      4. „Prusy ograniczyły pracę wśród dzieci w wybranych gałęziach gospodarki, kiedy zauważono że kolejne pokolenie rekrutów jest coraz bardziej skarłowaciałe, z wadami w budowie ciała oraz zdegenerowanymi.”

        Sęk w tym, że w warunkach feudalnych tych kolejnych, zdegenerowanych pokoleń po prostu nie było, bo większość z tych dzieci nie dożywała piątego roku życia. Przeżywali najsilniejsi i nieliczni.

        1. Sęk w tym, że skoro degeneraci, kalecy i chorodupki zaczęły przeżywać, to pojawiło się dodatkowe obciążenie dla zdrowej części społeczeństwa.

        2. Sianie dezinformacji…

          https://ourworldindata.org/child-mortality

          Śmiertelność do 1 roku życia średnio 26,9% a do pełnoletności 46,2%. Czyli i statystyka mówi, że w czasach przedindustrialnych większość dzieci przeżywała do dorosłości. Wartości są zbliżone niezależnie czy dany kraj i okres był feudalny czy nie. W czasach prehistorycznych oraz dla ludów dzikich wynosi 30% śmiertelności do 1 roku i 56% śmiertelności do pełnoletności. Przełomem był wiek XX, kiedy mamy drastyczny i liczny spadek średniej umieralności by w początku XXI wieku osiągnąć wartość 2,9%.

          I tak mamy w tym artykule podane śmiertelności też dla państw czy regionów niefeudalnych. Wenecja wiek XIX to 28%. Meksyk początek XX wieku 30%. USA w 1850 21% itd. Stare reżimy też posiadały okresy niskiej śmiertelności wśród dzieci i tak Anglia w czasie rewolucji i wojen domowych XVII wieku posiadała 17% a przedrewolucyjna feudalna Francja 19%. Istotnym czynnikiem było coś innego, co zostało podane – w XX wieku lepsza była dostępność do żywności, wody, medycyny, szczepienia oraz poprawa warunków sanitarnych i higieny (higiena w medycynie to rozpoczęła się po Wojnie Krymskiej).

          Zatem proszę nie siać fałszywych informacji.

  2. Pytanie za 10 punktów – z czego wynika przewaga ekonomiczna USA nad Europą:
    a) z bardziej liberalnej gospodarki
    b) efekt dwóch wojen światowych
    c) drenaż mózgów (głównie z III Rzeszy)
    d) potężntch złóż surowców
    ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *