Przemysław Piasta: Pyrrusowe zwycięstwo

Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Rozpędzony PiS, który od początku kampanii zdecydowanie prowadził w sondażach, był w tych wyborach murowanym faworytem. Tymczasem po przeliczeniu głosów z oczekiwanych 48% poparcia zostało niespełna 44% a zamiast buńczucznie zapowiadanej większości konstytucyjnej Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi czeka wyjątkowo trudna kadencja.

Niemiłą dla obecnej władzy niespodzianką są przede wszystkim wyniki wyborów do senatu. Pomimo relatywnie wyższego niż przed czterem laty poparcia kandydatom PiS-u nie udało się pokonać zjednoczonej opozycji. Ludzie Kaczyńskiego zajęli zaledwie 49 miejsc w senackich ławach, co nie tylko stanowi regres wobec 61 mandatów w kadencji 2015-2019 ale oznacza utratę większości w izbie wyższej parlamentu. To z kolei oznacza brak większości sejmowej zdolnej do przeprowadzania legislacji według własnego widzimisię. Zanany z zeszłej kadencji proceder nocnego uchwalania śmieciowego prawa budzi we mnie szczególny sprzeciw, stąd bynajmniej nie martwi mnie jego rychły koniec.

W sejmie nie będzie wiele lżej. Choć PiS dysponuje tutaj większością to wbrew oczkowaniom nie jest to większość miażdżąca. W swoich poczynaniach Jarosław Kaczyński będzie więc musiał zważać na interesy poszczególnych frakcji i grup wpływów wewnątrz PIS, ale także głos swoich koalicjantów – Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina. To wszystko warunkach aktywniejszej i jak podejrzewam bardziej ideowej niż dotąd opozycji, zarówno z prawej jak i z lewej strony. To, co zapewne słusznie niepokoi aparat partyjny, paradoksalnie może być jednak dla nas – wyborców bardzo dobrą wiadomością. W moim mniemaniu dobra władza, to władza samoograniczająca się i działająca w ramach przyjętego porządku. Jeśli PiS chce myśleć o kolejnej kadencji, w sytuacji silnej presji zewnętrznej i wewnętrznej, musi przyjąć taki model sprawowania władzy. W innym wypadku szybko ulegnie wypaleniu.

Odrębnym problemem dla PIS jest relatywny sukces Konfederacji, która zdobyła niemal 7% głosów i kilkanaście mandatów poselskich. Choć skromna ilość szabel zapewne nie pozwoli Konfederatom na realizację postulatów programowych, sama obecność w sejmowych ławach da im istotny instrument wpływu na Polskę. Choćby przez fakt, iż otaczając PiS z prawej flanki JKM i spółka będą stanowili ciągłe zagrożenie dla monopolu partii Jarosława Kaczyńskiego na prawicy. Jako, że konkurencja wpływa na obniżenie ceny usług i poprawienie ich jakości wierzę, że dzięki samemu istnieniu Konfederacji rząd będzie pracował dla nas nieco sprawniej niż do tej pory. Poza tym Konfederacja może wnieść do zatęchłych sal sejmowych nieco orzeźwiającego kolorytu. Przyznam, iż z czysto sztubacką radością wyobrażam już sobie tubalne „Szczęść Boże” w wydaniu Grzegorza Brauna, że o Januszu Korwin-Mikke w roli marszałka seniora nie wspomnę.

Tymczasem centrum sceny politycznej zajął PSL. Uzyskując ponad 8% poparcia i 30 mandatów zrealizował swój wyborczy plan w więcej niż w 100 procentach. Co więcej, ludowcom nareszcie udało się opuścić wieś i sięgnąć po wyborcę większych miast. Dziś na PSL nie głosują jedynie chłopi i urzędnicy ale także np. przedsiębiorcy. To może być pierwszy krok na drodze do budowy nowej, racjonalnej chadecji, której zabrakło po samobójczym lewoskręcie PO. Nieuwikłany w wojnę PO-PiS blok centrowy będzie dla zjednoczonej prawicy znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż skompromitowana i cierpiąca na brak pomysłu Platforma.

Sama Platforma/Koalicja Obywatelska wychodzi z wyborów przegrana i poobijana. Grzegorz Schetyna i spółka zepsuli wszystko co było do zepsucia, za co zostali właściwie nagrodzeni przez wyborców. Jak widać i słychać po pierwszych reakcjach prominentnych przedstawicieli totalnej opozycji klęska nie przyniosła głębszej refleksji. Albo choćby zmiany znanej z ostatnich czterech lat, pełnej pogardy i wyższości, retoryki o „chamach ze wsi”, „menelach 500+”, „dzieciorobach” itp.. Tymczasem niezależni komentatorzy coraz śmielej stawiają pytanie o zasadność dalszego istnienia Platformy. I jest to pytanie z wszech miar trafne.
Swego rodzaju wisienką na torcie a zarazem kwintesencją upadku intelektualnego i moralnego PO jest wprowadzenie do sejmu z jej list pani Klaudii Jachiry. Jeśli jeszcze nie znacie Państwo popisów tej ambitnej performerki przygotujcie się na niezapomniane doznania.

Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki zapowiada nam się najciekawsza od lat kadencja. Ja na wszelki wypadek kupuję popcorn.

Przemysław Piasta/FB

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 4.3]
Facebook

11 thoughts on “Przemysław Piasta: Pyrrusowe zwycięstwo”

  1. „Niemiłą dla obecnej władzy niespodzianką są przede wszystkim wyniki wyborów do senatu.” W wyborach do sejmu obowiązuje ordynacja proporcjonalna i wygrał w nich PiS. Do senatu: JOW-y i PiS przegrał. Wybory prezydenckie też będą (z natury rzeczy) jednomandatowe. Ciekawe, jaki będzie wynik 😉

  2. PiS przegrało wybory do Senatu?
    48 mandatów PiS
    43 mandaty KO
    3 mandaty PSL
    2 mandaty SLD
    4 mandaty pozostali kandydaci
    PiS straciło większość w Senacie, ale nie przegrało wyborów do Senatu. No i oczywiście zmniejszyło swój stan posiadania w Senacie, pomimo – paradoksalnie – uzyskania większej ilości głosów w skali kraju, niż cztery lata temu. Cóż, takie są uroki demokracji…

      1. Podobnie jak lewica, która ma niecałe 2 razy większe poparcie niż Konfederacja, ale prawie 4,5 raza więcej posłów. To się nazywa „system proporcjonalny”.

          1. To nie tylko wina D’Honta. Jest jeszcze próg wyborczy. 4 lata temu komitety, które nie brały udziału w podziale mandatów miały ponad 16% głosów. A jeszcze dochodzi do tego nierówny podział mandatów w okręgach.

  3. Wprowadzenie Klaudii Jachiry do sejmu to całkowite zpsienie platformy, nie mówiąc już o ludziach którzy postawili przy niej krzyżyk.

    1. Platforma to w ogóle się miota nie mogąc sobie znaleźć miejsca na scenie politycznej. Oni nie wiedzą, czy mają być chadekami (są w EPP), liberałami, socliberałami, postmodernistami, czy jakimś nijakim centrum, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie. Chcą walczyć z PiSem o stołki, ale mogą tego jedynie dokonać kopiąc się z lewicą o elektorat. Chyba jednak Kaczyński wie co robi spychając ich coraz bardziej na lewo, bo w tej roli nigdy nie będą oni dostatecznie wiarygodni

  4. Niech Kaczyński przestanie przejmować PO… bo na lewicy ma wiarygodnego Zandberga, a od prawa zachodzi go polski Jobbik (swoją drogą Fidesz zaczyna przerywać… ostatnio stracili samorząd w BUDAPESZCIE). W centrum tez nie ma czego szukać, bo tam już jest PSL+Kukiz, a zreszta po tej kadencji było to mocno fałszywe. Dodajmy całkowity brak zdolności koalicyjnej i mamy Paulusa pod Stalingradem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *