Biedny człowiek przeszkadza

W XIX wieku, w Anglii, działał pastor Thomas Malthus. Widać gnany troską o swój świat sformułował wniosek, iż „liczba ludności wzrasta w postępie geometrycznym, a zasoby żywnościowe w postępie arytmetycznym”. Trzeba więc przyjąć tezę, że głodni będą zawsze na tym świecie. Aby owe matematyczne dysproporcje zrównoważyć – wnioskował „pobożny” anglikanin – trzeba pozbyć się nadwyżki w ludności. Tę nadwyżkę znajdzie się oczywiście wśród biednych. Bogaci bowiem wyżywią się sami. Malthus zakładał fizyczną likwidację biednych, słabych, chorych, ludzi obciążających nadmiernie społeczeństwo. Mamy tutaj do czynienia z suchą kalkulacją ekonomiczną, w której człowiek jest traktowany jako element przedmiotowy całości. Wynika z tego, iż należy zostawić przy życiu jedynie parobków opłacanych tak, by się nigdy nie dorobili. Należy trzymać ich w karbach uniżoności, ślepego posłuszeństwa, eksploatować do granic możliwości. Bogaty musi mieć służbę.

XX wiek i obecny tę koncepcję przenosi już na całe narody. Są państwa bogate i ubogie, państwa panów i wyrobników.

Obecnie mówi się o neomalthuzjanizmie, który stare poglądy o eksterminacji ubiera w hasła humanitarne. Okazuje się bowiem między innymi, że prawo do eutanazji, czyli zabijania niedołężnych ludzi, wynika z „głębokiej troski” o cierpiącego.

Neomalthuzjanizm przejawia się:

1. w hedonizmie

2. w tzw. „cywilizacji postępu”

3. w tzw. „cywilizacji śmierci”

Człowieka biednego można między innymi zlikwidować wpędzając go w uzależnienie od używek i zmysłów. Stąd niezwykła łatwość w dostępie do taniego alkoholu, prymitywnych środków odurzających, pornografii, a niejednokrotnie system opieki socjalnej państwa ustawia się tak, by pogłębiać nałóg, nie zaś wyrywać uzależnionych z niewoli nałogów. Słyszy się w ustach liberalnych propagatorów, że nie należy odbierać wolności do nałogów; ”niech piją, skoro mają ochotę, niech ćpają, niech narkotyzują się, jeżeli chcą, to niech giną”. Nie zabijam wprost, zabijam poprzez przyzwolenie. Tresując uzależnionych uderza się w ich najniższe instynkty. Stąd wszystko, co daje przyjemność, jest dobre, cała zaś propaganda użycia idzie w kierunku jednoczesnego rozgrzeszania nieszczęśników. Skoro jest dobre, to nie może być złe, a jak nie jest złe, to nie ma odpowiedzialności w kategoriach wiary – nie ma grzechu. Używaj i nie zastanawiaj się, kupuj i umieraj w swoim śmietniku, „jesteś niepotrzebny”. Perfidia bogatych osiąga tutaj szczyty anty humanitaryzmu. Tylko dla przykładu, Brazylia – sterylizacja biednych kobiet i mężczyzn, „szwadrony śmierci”, czyli polowanie na dzieci bezdomne dla narządów do przeszczepów. Holandia – legalizacja eutanazji. W państwach tak zwanych „oświeconych” – zabijanie nienarodzonych w majestacie prawa. USA – zalegalizowany kościół szatana, zapłodnienie in vitro, a przy tym zabijanie „niepotrzebnych” embrionów ludzkich, kliniki aborcyjne, najwyżej rozwinięty przemysł antykoncepcyjny, około 4 milionów ludzi zakażonych i chorych na HIV/AIDS.

„Cywilizacja postępu” oznacza tutaj zjawisko gwałtownego rozwoju techniki dla coraz lepszego funkcjonowania w świecie materialnym. Jest jednak ona skierowana ku ludziom zamożnym. Zakładanie kont, korzystanie z podpisów elektronicznych, „dobrodziejstwa” internetu, rzeczywistość wirtualna, która z czasem produkuje całe zastępy schizofreników paranoidalnych, karty magnetyczne, wreszcie roboty – sztuczni towarzysze życia – to wszystko nie jest za darmo. Biedny szybko znajduje się poza zasięgiem tych dobrodziejstw. Ta cywilizacja siłą nabywania stworzonych przez siebie dóbr wytwarza oligarchie, średniaków i nędzarzy. Tych pierwszych jest niewielu, tych ostatnich miliardy. Atrakcja posiadania zakłada się bowiem w tym, że tego produktu jest mało, jeżeli zaś produkt staje się masowy, chęć posiadania jego maleje, cena również. Cywilizacja postępu jest usługowa, lecz w kierunku wyłącznie bogatych, to tutaj panuje radość z każdego nowego odkrycia i nawet jeżeli będzie to cudowny lek na nieuleczalną chorobę, stanie się najpierw własnością ludzi majętnych. Biedny w takiej cywilizacji umiera, bo pobyt w klinice jest drogi, biedny ginie w poczekalni do szpitala, bo nie ma pieniędzy, biedny ginie w wypadkach samochodowych, bo nie ma na nowy wóz, biedny jest niszczony przez tę cywilizację, bo brakuje mu na urzędników, adwokatów, na ludzi profesji ”służby” potrzebującym.

To wszystko podsumowuje „cywilizacja śmierci”. Już od maleńkości w takiej cywilizacji wychowuje się do zabijania. Stąd media pełne przemocy, gwałtów, moralności przeciwne dobru. Stąd szkoły bez przymusu, zamiast pedagogiki – antypedagogika, zamiast sprawiedliwości – przebiegłość i spryt, zamiast troski o człowieka słabego – kult mięśni, siły i bezczelności. Cywilizacja śmierci oswaja z zabijaniem ludzi, tak dalece, iż wynajęcie płatnego mordercy staje się powszechne i nienaganne. Tworzenie brygad terrorystycznych jest masowe, tak dalece, że bogaci tego świata wywalczają tą drogą coraz większe dla siebie przywileje. Wszystko można kupić, od pistoletu jednostrzałowego, po broń atomową. Wszystko, bo taką tworzy się mentalność nabywców. Sprzedający kieruje się wyłącznie zyskiem, moralność i wrażliwe sumienie w tym wypadku przeszkadza. Mentalność handlowca staje się atrybutem współczesnej cywilizacji, w rzeczywistości jest to anty cywilizacja. Idziemy ku zagładzie.

Należy się temu sprzeciwić z całą stanowczością, przy założeniu, że jeszcze jesteśmy wolnymi Polakami. Sprzeciw polega na rozbudowywaniu u siebie trwałych wartości, na tworzeniu cech odpowiedzialnego człowieka. Żyję dla idei, dla sprawy, jestem potrzebny w konstruowaniu Wielkiej Polski. Każdy dzień bez formacji siebie i innych uważam za stracony. Gdy wyprowadzimy nasze postępowanie z prawa naturalnego, gdy oprzemy swoją tożsamość na transcendencji, będziemy umieli przeciwstawić się anty ludzkim koncepcjom współczesnych neomalthuzjanistów, rozpoznamy zabójczy jad liberalizmu, libertynizmu, polakofobii, w których następuje ciągłe dzielenie ludzi na bogatych i biednych. Gdy żyjemy przeciętnie przykładamy rękę do ciągłej pracy wrogów naszej Ojczyzny. Wystarczy, że indoktrynujemy się codzienną papką informacji internetowo-medialnych i już tworzymy armię pospolitych gamoni coraz bardziej obojętnych na wyższe sprawy naszego bytu i naszego Narodu. Wolność czyni mnie wielkim, niewola karłem egzystencji.

Zenon Dziedzic

za: http://www.nacjonalista.pl/2012/02/25/zenon-dziedzic-biedny-czlowiek-przeszkadza/

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Biedny człowiek przeszkadza”

  1. Czyli co, wolny człowiek ma być przeciwko dostępowi do alkoholu, za cenzurą telewizji i rozdawnictwem „każdemu według potrzeb”, żeby już nie było biednych i bogatych? Ciekawe podejście. Niestety, rzeczywistość jest taka, że jeśli ludzie mają być wolni, to część z nich wybierze dla siebie los, który zrobi z nich tych wspomnianych karłów egzystencji. Ale taka jest cena wolności. Problem z nacjonalizmem jest taki, że nacjonaliści mają jakieś wyobrażenie idealnego, wolnego Polaka i chcą, żeby każdy się do tego wyobrażenia dostosował. Stąd chyba niechęć do różnorodności, a przykładem niech będzie choćby niemożliwość zrozumienia tego, że jakiś Ślązak może nie czuć się Polakiem – tak, jakby narodowość można było określić administracyjnie.

  2. Autor – z całym szacunkiem – trochę za bardzo odleciał. Ja też uważam, że media nie są najlepszą odżywką dla szarych komórek, ale bez przesady. Poza tym niech mi ktoś powie, że whisky lub australijski shiraz zostaną zakazane – zastrzelę na miejscu.

  3. @Autor Swietny tekst. Ale jestem bardzo sceptyczny co do zalozenia, ze zwykly czlowiek moze sobie dodawac odwagi „zyciem dla Narodu.”

  4. beznadziejny tekst. Czego ma niby dowodzić? Problem tzw. „biedy” jest bardzo złożony i wielowątkowy. Dla jednego bieda to zarabianie 2000zł m-c, dla innego grubo poniżej tego, a dla jeszcze innego zmiana samochodu z Maybacha na Opla. Po drugie wolność człowieka to decydowanie o swoim losie i ta „bieda” jest od nas zależna. Niektórym ten stan odpowiada, innym musi odpowiadać innym nie. Ale co ten tutaj tekst ma na celu?

  5. Z artykułem zgadzam się połowicznie; zawiera zarówno słuszne racje, jak i brednie, ale najciekawsze jest jednak towarzyszące mu zdjęcie. Czyżby wśród narodowców jakimś cudem znalazł się ktoś, kto słyszał o Iluminatach i chemtrailach? Wyjątkowo wykształcony człowiek jak na to środowisko.

  6. @Jarosław A. Wiśniowski Analiza jest przenikliwa, tylko konkluzja jest sprzeczna z natura zycia w spoleczenstwie politycznym. W rzeczywistosci, kazdy wykonuje swoj obowiazek stanu i jednoczesnie to ma wymiar pracy dla dobra wspolnego. Autor proponuje na odwrot, prace bezposrednio dla dobra wspolnego, co jest niemozliwe.Ponadto nie mozna „zyc dla idei.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *