No to się dzieje! Wygląda na to, że podanie przez Tygodnik Uważam Rze numeru mojego telefonu komórkowego rozpętało małą medialną wojnę. Wczoraj w mojej obronie na portalu Na Temat stanął Tomasz Machała. Wywiad którego udzieliłem Robertowi Mazurkowi, a który ukaże się w sobotniej Rzeczpospolitej także zaczyna się od tej sprawy. I tak oto znalazłem się może nie w oku cyklonu, ale w oku małej, medialnej wojny.
Dziękuje Tomaszowi Machale, że podjął się mojej obrony. To miłe. Zgadzam się ze zdecydowaną większością jego konkluzji, odrzucając stanowczo ten element jego dociekań, który dotyczy religijnych zaangażowania Roberta Mazurka. Uważam, że akurat to nie ma tu nic do rzeczy. Ja też jestem praktykującym katolikiem , a zdarza mi się niekiedy w mojej publicystyce nieco przesadzić, czego potem żałuję. Mazurek, o ile to on jest autorem pomysłu podania do publicznej wiadomości numeru mojej komórki, może być podobnie.
Całe to zamieszanie potwierdza tylko jedną, starą, dostrzeżoną przeze mnie prawdę, że stosunki pomiędzy rywalizującymi ze sobą redakcjami i dziennikarzami, są zdecydowanie gorsze niż te między politykami. Kiedyś już pisałem na tym blogu, że dziennikarze powinni uczyć się stosunków koleżeńskich od posłów(http://jflibicki.salon24.pl/308906,bronie-zaremby-panowie-redaktorzy-uczcie-sie-od-poslow). Dziś wypada mi powtórzyć ten apel.
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw
mam pytanie do pana Libickiego czy na prawde jesteś Pan konserwatystą a jesli tak to co robisz w tej antykonserwtywnej parti PO?