.
Jak Krzysztof Śliwiński, który w MSZ utworzył departament do „stosunków z diasporą żydowską” w USA, tym samym uznając ją – ewenement nie mający precedensu – za stronę stosunków międzynarodowych (nb. to jest dopiero rasizm, skoro podmiotem polityki czyni się kategorię obywateli jakiegoś państwa wyróżnionych ze względu na kryterium ich rasy).
Rzeczą normalną jest, że dyplomacja każdego państwa istnieje po to, aby na arenie międzynarodowej bronić interesów tego państwa. Jedni czynią to lepiej, drudzy gorzej, w zależności od umiejętności personelu, ale historia nie notuje przypadku – ja przynajmniej nie potrafię go wskazać – żeby dyplomacja nominalnie suwerennego państwa, i to jeszcze szczycącego się odzyskaną niepodległością, polegała na systematycznym działaniu przeciwko interesom tego państwa, a nawet oskarżaniu jego ludności o wyimaginowane zbrodnie oraz jej lżeniu i poniżaniu, tak w kraju, jak za granicą, czego kulminacją było haniebne wystąpienie głównego dyplomatołka III RP, Bartoszewskiego, w Knesecie.
Po stronie zaś naiwnych szabesgojów rewersem tego świadomie antypolskiego działania jest otumanienie ich obłędną ideologią, iż uprawianie polityki zagranicznej polega na nieustannym stawianiu się przed wyimaginowanym trybunałem międzynarodowej sprawiedliwości i moralności oraz dowodzeniem przed nim swojej przyzwoitości mierzonej stopniem gotowości danego państwa do samooskarżania się i samoponiżania. W tym procederze doprawdy nikt nie dorasta nam do pięt.
Szef FBI musiałby zatem sam być idiotą, żeby tłumaczyć się przed idiotami i ich przepraszać. Samiście tego chcieli, może im powiedzieć. Natomiast jeśli kiedykolwiek powstanie rząd polski nie tylko z nazwy, to w MSZ cała geremkowszczyzna i bartoszewszczyzna musi zostać wymieciona żelazną miotłą do samych fundamentów. Lepiej przez jakiś czas nie mieć żadnych dyplomatów, lepiej żeby na placówkach dyplomatycznych był tylko personel techniczny, niż żeby Polskę reprezentowali ludzie, którzy Polski nienawidzą i jej świadomie szkodzą.
Prof. Jacek Bartyzel
Za: facebook (tekst z 22.04.2015, czyli opublikowany przed śmiercią W. Bartoszewskiego).
Geremkowszczyzna i bartoszewszczyzna ma te same frankistowskie i sabatajowskie, przechrztowskie korzenie, co XIX-wieczny insurekcjonizm, XX-wieczna piłsudczyzna, wojtylianizm, posoborowie, „starszo-braciowstwo”, przepraszalnictwo, „miłośmierdzie” i obecne pisiactwo. Za wszystkim stoi, wspomniany przez Krasińskiego, _PRZECHRZTA_. Bez sprzątniecia g*wna, wietrzenie pomieszczenia nic nie da. Bez zidentyfikowania, napietnowania i usuniecia na margines PRZECHRZTÓW – nic się nie zmieni.