Dr Rafał Dobrowolski pisze:
„Od kilku dni najcięższe pióra endekokomuny i konserwatywnego lojalizmu swą uwagę zaczęli koncentrować na „wybuczeniu rządzących” podczas uroczystości 68. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego oraz liście prezesa Młodzieży Wszechpolskiej do prezesa Związku Powstańców Warszawskich.”
To bardzo interesujące zdanie. I wcale nie chodzi o to, że już we frazie zaczynającej artykuł jest błąd składniowy. Chodzi mi o początek artykułu: „od kilku dni”. Pierwszy tekst na ten temat, mojego autorstwa, został umieszczony na łamach konserwatyzm.pl 3 sierpnia. Wnoszę z tego, że dr Dobrowolski spisywał swoje przemyślenia, głaskał je i poprawiał przez ok. 3 tygodnie. Czyli po 3 tygodniach intelektualnej pracy spodziewać się należy niezwykle głębokich przemyśleń odnośnie ruchu narodowego, konserwatyzm.pl i „Myśli Polskiej”.
I oto tych 3 tygodniach pogłębionej intelektualnej refleksji dr Dobrowolski doszedł do wniosku, że krytykujemy młodzieżowy ruch narodowy za następujące rzeczy:
„1) współczesną młodzież narodową nic nie łączy z endecką tradycją, 2) nie posiada własnego programu, 3) stoi po stronie chuliganki, 4) w swym radykalizmie stara się przelicytować PiS, „Gazetę Polską” i Antoniego Macierewicza”.
Potem zaś, odpierając zadziornie nasze krytyki, dr Dobrowolski wyjawia istotę swojego poglądu na ruch narodowy, istotę tradycji endeckiej, jej program, stosunek do chuligaństwa i radykalizmu:
„chuligański patriotyzm” co najmniej od początku XX w., towarzyszył młodym endekom. Był on obecny podczas akcji łamistrajkowych i pierwszych bojkotów żydowskich kupców jeszcze z okresu zaborów. W 1923 r. kierownictwo Związku Ludowo-Narodowego powołało stowarzyszenie Straż Narodowa, którego jednym z celów była ochrona lokali partyjnych, redakcji pism i zagrożonych przed atakami politycznych przeciwników działaczy narodowych. Członkowie Straży Narodowej – zazwyczaj młodzi ludzie mieli na koncie liczne akcje rozbicia wieców partii lewicowych, czy pobicia ideowych przeciwników. Zwróćmy także uwagę na akcje Ruchu Młodych OWP, którego członkowie mieli starcia z młodzieżą sanacyjna i lewicową. Podczas akademii i uroczystości państwowych jak imieniny Józefa młodopolacy urządzali tzw. kocią muzykę by zagłuszyć przemówienia sanacyjnych oficjeli. Studiujący na uczelniach wyższych członkowie Młodzieży Wszechpolskiej broniąc autonomii Uniwersytetów, także przy użyciu niebezpiecznych narzędzie ścierali się z ideowymi przeciwnikami ze Strzelca i Legionu Młodych. Do tego katalogu dochodziły konflikty na tle narodowościowych, podczas których zarówno z jednej jak i drugiej strony w ruch szły laski, żyletki, nie raz polała się krew. Sytuacja narastała w połowie lat trzydziestych, kiedy to z Endecji wyodrębnił się nurt narodowo-radykalny w postaci ONR i RNR. (…) Sam miałem przyjemność poznać członka przedwojennej Narodowej Organizacji Gimnazjalnej, który jako nastolatek uzbrojony w łańcuch chodził rozbijać pewne stragany”.
Innymi słowy, dr Dobrowolski sam sobie odpowiada na pytanie czy słuszny jest zarzut naszego środowiska, że młodzieżowy ruch narodowy „stoi po stronie chuliganki”? Ba! Z tekstu Dobrowolskiego dowiadujemy się, że nie tylko stoi razem z chuliganami, ale wręcz stać musi, ponieważ istotą przedwojennego ruchu narodowego były (wszystkie zwroty z przytaczanego cytatu) następujące elementy:
1/ „chuligański patriotyzm”;
2/ „pobicia ideowych przeciwników”;
3/ bijatyki „przy użyciu niebezpiecznych narzędzi”;
4/ bijatyki takie, że „w ruch szły laski, żyletki, nie raz polała się krew”;
5/ nastoletni endeccy bojówkarze „uzbrojeni w łańcuchy”, którzy „rozbijali pewne stragany”.
Cóż, jeśli taki jest wzorzec dla ruchu narodowego AD 2012, to ja rzeczywiście z takim ruchem nie chcę mieć nic wspólnego. Parafrazując znane scholium Nicolasa Gómeza Davili można skomentować to następująco: „narodowcy i żule mogliby wymieniać się personelem”.
Dr Dobrowolski z odrazą przedstawia także alternatywę dla „chuligańskiego patriotyzmu”. Jest nią stateczny endek i konserwatysta, prezentowany jako wzór przez konserwatyzm.pl i „Myśl Polską”:
„Sami zaś próbują kreować wizerunek narodowca jako salonowego snoba, który z pozycji zadufanego w sobie mędrca wszystkich o wszystkim poucza. Najlepiej jeszcze jakby miał wytarte nogawki spodni od klęczenia przed rosyjskim carem, czy sowieckim komisarzem. Cały ten ich opis pasuje, ale na dla dbającego o własne majętności, urzędy i stanowiska lojalisty, dla którego konserwatyzm był jedynie ideologicznym alibi w celu kolaborowania z zaborcą, okupantem, każdym kto w danej chwili był u władzy i mógł dopuścić do żłóba”.
Prawdę mówiąc, jeśli istotą polskiego nacjonalizmu – a może i polskości jako takiej – miałby być „chuligański patriotyzm”, znaczony „pobiciami” i to „przy użyciu niebezpiecznych narzędzi”, czyli „żyletek”, „łańcuchów” i „lasek” (w języku współczesnym: kijów bejsbolowych), to faktycznie wolę już mieć „wytarte nogawki” przed carem, którego policja zaprowadzi porządek na ulicach polskich miast, usuwając z nich przemocą „chuligańskich patriotów” i osadzając ich w warszawskiej Cytadeli.
Słowem, z patriotyczną dziczą dra Dobrowolskiego faktycznie nie chcę mieć nic wspólnego. A w państwie rządzonym przez „chuligańskich patriotów” nawet nie chciałbym mieszkać, nawet gdyby to było państwo polskie.
Na szczęście nie tylko ja i kol. Jan Engelgard mielibyśmy „wytarte nogawki” przed carem. Pan Doktor bowiem – po 3 tygodniach intensywnych rozmyślań – zapędził się tak bardzo, że nie zauważył, że w tradycję „wytartych nogawek” wpisał nawet Romana Dmowskiego:
„Wbrew Dmowskiemu, który pisał o „militaryzacji polityki” młodzi endecy zakładali mundury, składali przyrzeczenia a miejsce zebrań zastąpiły w ich organizacjach odprawy”.
„Wbrew Dmowskiemu”. Oto istota rzeczy! Oczywiście, Roman Dmowski był człowiekiem wielkiej kultury i nie zachwycał się „chuligańskim patriotyzmem” za pomocą „żyletek” i „łańcuchów”. Co więcej, sam „kolaborował” z rosyjskim zaborcą i był nawet posłem do rosyjskiej dumy. Zapewne w trakcie tegoż posłowania nieźle „wytarł nogawki” w petersburskich salonach.
My zostaniemy więc na pozycjach „lojalistycznych”. Cieszy nas, że nie sami, lecz razem z Romanem Dmowskim. A wy, młodo-radykalni budujcie sobie „własny program”. Możecie nawet poprosić „Starucha” o konsultacje przy konstruowaniu punktów programowych dotyczących bezpieczeństwa na ulicach.
Adieu!
Adam Wielomski
Tekst dra R. Dobrowolskiego na:
http://narodowcy.net/zapomnial-wol-jak-cieleciem-byl/2012/08/25/
Cały problem sprowadza się do prostej konstatacji: przed wojną pałkarstwo istniało OBOK ruchu narodowego. Kol. Rafał proponuje, żeby dziś było ZAMIAST ruchu narodowego.
Zgadzam się tutaj z p. Konradem. Do tego dodam od siebie, że co najmniej dziwne wydaje mi się „zaczadzenie” rzekomą głębią ideologiczną „chuligańskich patriotów” jak to słusznie nazwał autor w tytule w kręgach narodowych.
Naoglądali się akcji nacjonalistycznych bojówek z innych krajów i zapragnęli tego u nas 😉 Mundur włóż, chwyć nóż!
„Cały problem sprowadza się do prostej konstatacji: przed wojną pałkarstwo istniało OBOK ruchu narodowego. Kol. Rafał proponuje, żeby dziś było ZAMIAST ruchu narodowego.” – Ależ Kol. Rafał nic takiego nie proponuje. Co zaś tyczy „przedwojennego pałkarstwa”, to wcale nie istniało obok ruchu narodowego. Przedwojenny nacjonalizm to właśnie też uliczne potyczki. Politykę wówczas „robiło się również na ulicy”. Takie to bowiem były czasy. Oprócz myślicieli i publicystów istnieli też bojówkarze. Prawie wszystkie opcje polityczne miały swych „pałkarzy” (komuniści, socjaliści, narodowcy). Nb. ludzie jakoś wtedy byli bardziej gotowi do poświęceń. Nie bali się dla swych ideałów ryzykować zdrowia, a nawet życia. Nie byli tak zniewieściali jak dziś.