Ten szczegół pokazuje wam, bracia, harmonijną jedność objawionej religii i to, jak poszczególne prawdy wiary warunkują siebie wzajemnie. Maryja została wyniesiona przez wzgląd na Jezusa. Słuszne było, że Jej, tylko stworzeniu – choć spośród stworzeń pierwszemu – powierzono misję posługi. Maryja, podobnie jak inni, przyszła na ten świat, aby wykonać zadanie. Powierzono Jej misję do spełnienia. Łaska i chwała, które otrzymała, zostały Jej dane nie dla Niej samej, lecz przez wzgląd na Stwórcę. Powierzono Jej straż nad wcieleniem – oto jej urząd: „A oto Dziewica pocznie i porodzi syna, któremu nadadzą imię Emmanuel”. I jak kiedyś żyła na ziemi i opiekowała się swoim Boskim Dziecięciem, jak nosiła Je w swoim łonie, tuliła w swoich ramionach i karmiła piersią, tak teraz i aż do ostatniej godziny Kościoła Jej przywileje i cześć, którą odbiera, głoszą i definiują prawdziwą wiarę w Niego, Boga i człowieka. Każdy poświęcony Jej kościół, każdy ołtarz wzniesiony pod Jej wezwaniem, każdy obraz, który Ją przedstawia, każda litania ku Jej czci, każde Zdrowaś Maryjo odmówione na Jej pamiątkę – wszystko to przypomina nam jedynie, że On, chociaż szczęśliwy w wieczności, ze względu na grzeszników „nie zawahał się wstąpić w łono dziewicy”. Dlatego Kościół nazywa Ją Turris Davidica, Wieżą Dawidową: potężną twierdzą króla Izraela. I z tego też powodu Kościół zwraca się do Niej w antyfonie jako tej, która;sama zniszczyła wszystkie herezje w całym świecie”.
I tu otwiera się przed nami nowa myśl, która w naturalny sposób zawiera się w tym, co już powiedzieliśmy. Jeżeli Deipara ma dać świadectwo o Emmanuelu, musi z konieczności być kimś więcej niż tylko Deipara. Rozważcie: obrona musi być mocna, jeżeli ma być skuteczna. Wieża, jak Wieża Dawidowa, musi posiadać umocnienia – „tysiąc puklerzy tam wisi, a wszystko to uzbrojenie walecznych mężów”. Aby dać nam i wyryć w naszych umysłach prawdę o tym, że Bóg stał się człowiekiem, nie wystarczyło, że Jego Matka była zwyczajną kobietą. Matka bez specjalnego miejsca w Kościele, bez godności, bez wyjątkowych darów nie byłaby, gdy idzie o obronę prawdy o Wcieleniu, w ogóle matką – nie zapisałaby się w ludzkiej pamięci ani wyobraźni. Jeżeli ma świadczyć i przypominać światu, że Bóg stał się człowiekiem, musi zająć wysokie i wybitne stanowisko. Została stworzona tak, aby przykuwając uwagę umysłu, mogła udzielić lekcji. Kiedy raz już przyciągnie naszą uwagę, wówczas – ale nie wcześniej – zaczyna głosić Jezusa. „Skąd pochodzą Jej przywileje”, pytamy, „jeśli nie stąd, że On jest Bogiem?”„Kim On jest z natury, jeżeli Ją łaska wyniosła tak wysoko?”. Oto dlaczego Maryja posiada jeszcze inne przywileje, różne od swego macierzyństwa – mianowicie dar osobistej czystości oraz modlitwy wstawienniczej. Została tak uposażona, aby mogła dobrze wypełnić swoje zadanie. Została wyniesiona tak wysoko, aby mogła posługiwać Chrystusowi.
Dlatego też Maryja została stworzona tak, że większa chwała przynależy Jej osobie niż stanowisku. Czystość Maryi wyższym jest darem aniżeli Jej związek z Bogiem. To oznaczała odpowiedź, której Chrystus udzielił kobiecie z tłumu, kiedy ta wykrzyknęła w czasie Jego nauczania: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i pierś, którąś ssał”. Odpowiedział, wskazując swoim uczniom wznioślejszą szczęśliwość: „Błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je”. Wiadomo wam, moim bracia, że protestanci interpretują te słowa jako pomniejszające wielkość Najświętszej Panny. W rzeczywistości jednak jest odwrotnie. Rozważcie: Chrystus ustanawia zasadę, według której większym błogosławieństwem jest zachowywać Jego przykazania niż być Jego Matką. Któż jednak, nawet wśród protestantów, powie, że Ona nie zachowywała Jego przykazań? Zachowywała je bez wątpienia, a nasz Pan mówi jedynie, że tego rodzaju posłuszeństwo należy do wyższego rodzaju przywilejów niż bycie Jego Matką. Maryja była bardziej błogosławiona przez swoje oderwanie od stworzeń, przez swoje oddanie Bogu, przez swoją dziewiczą czystość i pełnię łaski, aniżeli przez swoje macierzyństwo. Taka jest też nauka Ojców Kościoła. Święty Augustyn pisze, że „Maryja była bardziej błogosławiona, gdy przyjęła wiarę w Chrystusa, niż wtedy, gdy poczęła Go w ciele”. Święty Jan Chryzostom naucza natomiast, że Maryja nie byłaby błogosławiona, chociaż urodziła Go w ciele, gdyby nie słuchała i nie zachowywała słowa Bożego. Oczywiście, taka sytuacja nie mogła się zdarzyć – stworzono Ją świętą, aby mogła być Jego Matką i nie da się od siebie oddzielić tych dwóch rodzajów błogosławieństwa. Ta, którą wybrano, aby dała ciało i krew Słowu Odwiecznemu, została najpierw napełniona łaską w duszy i ciele. Niemniej posiadała podwójne błogosławieństwo – urzędu oraz kwalifikacji, aby go sprawować: i to drugie błogosławieństwo jest większe. Z tego też powodu anioł nazywa ją błogosławioną – „pełną łaski” i „błogosławioną między niewiastami”; także św. Elżbieta, gdy wykrzykuje: „Błogosławiona, któraś uwierzyła”. Co więcej, sama Maryja złożyła podobne świadectwo, kiedy anioł obwieścił Jej, jak wielka łaska stanie się Jej udziałem. Chociaż każda żydowska kobieta w każdym stuleciu żywiła nadzieję, że zostanie matką Chrystusa – dlatego małżeństwo otaczano szacunkiem, a bezdzietność uchodziła za hańbę – Ona sama wyrzekła się pragnienia i myśli o tak wielkiej godności. Ta, która miała porodzić Chrystusa, nie przyjęła radośnie wielkiej nowiny, że właśnie Ona Go urodzi. Dlaczego? – ponieważ jako pierwsza z rodu niewieściego została natchniona, aby poświęcić swoje dziewictwo Bogu. Dlatego nie pragnęła przywileju, który, jak się zdawało, oznaczał odrzucenie Jej ślubu. Jakże się to stanie, zapytała, skoro mam żyć bez mężczyzny? Dopiero kiedy anioł powiedział Jej, że poczęcie dokona się w sposób cudowny i z Ducha Świętego, Maryja uspokoiła się, uznała w nim Bożego posłańca i skłoniła głowę w zdumieniu i wdzięczności dla Bożego uniżenia się.
Maryja zatem przez czystość swej duszy i ciała jest przykładem, a zarazem czymś więcej niż tylko przykładem tego, czym człowiek był przed upadkiem i czym stałby się, gdyby osiągnął pełną doskonałość. Byłoby ciężko, byłoby zwycięstwem Szatana, gdyby cały rodzaj ludzki przeminął i nie pojawił się nikt – ani jeden człowiek – który ukazałby, czym ludzie być mieli według pierwotnych zamierzeń Stwórcy. Adam, jak wiecie, został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Jego słabą i niedoskonałą naturę z odciśniętą w niej Bożą pieczęcią podtrzymywała i wywyższała zamieszkująca w niej Boża łaska. Nie było w naturze Adama gwałtownych namiętności i żądz, a jeżeli już, to jedynie jako coś ukrytego, jako zło potencjalne. Jego niewiedzę rozpraszało jasne światło Ducha Świętego, a jego rozum, panujący nad każdym poruszeniem duszy, pozostawał poddany woli Bożej. Co więcej, nawet jego ciało wolne było od wszelkich występnych pożądań i uczuć, z obietnicą nieśmiertelności zamiast zapowiedzi rozkładu. Tak więc Adam znajdował się w stanie łaski nadprzyrodzonej i gdyby nie zgrzeszył, z każdym rokiem pomnażałyby swoje zasługi i wzrastał w łasce u Boga, aż przeszedłby z raju do nieba. Ale Adam upadł, a jego potomkowie urodzili się podobni do niego. Świat stawał się coraz gorszy, nie lepszy, i na próżno wydawano wyroki odrzucenia na następujące jedno po drugim pokolenia grzeszników. Nie było nadziei na poprawę, gdyż „człowiek ciałem był i w swoim sercu zamierzał tylko zło”.
A jednak w niebie znaleziono remedium, pojawił się Zbawiciel. Bóg miał dokonać wielkiego dzieła i zamierzał dokonać go w sposób godny – „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Królowie tego świata, gdy rodzą się im synowie, natychmiast rozdają wielkie bogactwa lub wznoszą jakiś wspaniały pomnik, a dzień, miejsce lub heroldów tego wielkiego wydarzenia wyróżniają jakimś godnym znakiem łaski. Przyjście Emmanuela nie wprowadziło żadnej zmiany w te przyjęte na świecie zwyczaje: był to czas łaski i hojności, które w szczególny sposób objawiły się w osobie Jego Matki. Oto miał się odwrócić bieg dziejów, a tradycja zła miała zostać przerwana. Pośród ciemności na przyjście Sprawiedliwego otwierały się bramy światła – Dziewica poczęła Go i porodziła. Było rzeczą słuszną, aby dla Jego chwały ta, przez którą urzeczywistniła się Jego obecność w ciele, sama była najpierw cudem Jego łaski; aby odniosła zwycięstwo tam, gdzie Ewa zawiodła, miażdżąc głowę węża czystością swojej świętości. Prawda, przekleństwo nie zostało cofnięte całkowicie. Maryja przyszła na upadły świat i poddała się jego prawom. Podobnie jak Syn, którego porodziła, znosiła cierpienia duszy i ciała i podlegała śmierci. Nie była jednak poddana mocy grzechu. Tak jak łaska została wlana w Adama od pierwszej chwili jego stworzenia, tak że nie doświadczył nędzy aż do chwili, gdy popadł w nią przez swój grzech, tak też łaska została od początku i w jeszcze większej mierze udzielona Maryi, która nigdy nie uległa Adamowej deprawacji. Ona zaczęła tam, gdzie inni kończą – zarówno gdy idzie o poznanie jak i miłość. Od samego początku Maryja, jasna i pełna chwały w oczach Boga, obleczona w świętość, w której przeznaczono Jej wytrwać, do ostatniego tchnienia spełniała dobre uczynki i gromadziła zasługi. Kroczyła ścieżką prawych, która jak światło poranne wschodzi i wzrasta aż do południa. A bezgrzeszność w myślach i uczynkach, w rzeczach małych tak samo jak w wielkich, w sprawach powszednich tak samo jak w doniosłych, jest jedynie naturalną konsekwencją takiego początku. Jeżeli w mocy Adama było nie popełnić grzechu i wytrwać w pierwotnym stanie, tym bardziej możemy oczekiwać nieskalanej doskonałości w osobie Maryi.
Oto przywilej bezgrzesznej doskonałości, który, podobnie jak macierzyństwo, został Jej udzielony przez wzgląd na Emmanuela. Dlatego, gdy anioł pozdrowił Ją słowami Gratia plena, Ona odpowiedziała pokornie: „Ecce ancilla Domini – Oto ja służebnica Pańska”. A podobny temu jest i trzeci przywilej Maryi, który wynika zarówno z Jej macierzyństwa, jak i czystości, a który wymieniam przy końcu listy Jej chwalebnych prerogatyw. Mówię o modlitwie wstawienniczej Maryi. Jeżeli bowiem „Bóg nie wysłuchuje grzeszników”, a jednocześnie „jeśli człowiek oddaje cześć Bogu i pełni Jego wolę, takiego Bóg wysłucha”; jeżeli „nieustanna modlitwa sprawiedliwego wiele może”; jeżeli nakazano wiernemu Abrahamowi modlić się za Abimeleka, „ponieważ był on prorokiem”; jeżeli cierpliwy Hiob miał „zanosić modlitwy za swoich przyjaciół”, gdyż „sprawiedliwie mówił przed Bogiem”; jeżeli łagodny Mojżesz przez podniesienie rąk zapewnił powodzenie Izraela w bitwie przeciwko Amalekitom – dlaczegóż mielibyśmy się dziwić, gdy słyszymy, że Maryja, jedyne nieskalane dziecię z Adamowego rodu, posiada nadprzyrodzony wpływ na Boga udzielającego łaski? Jeżeli poganie w Jerozolimie szukali Filipa, ponieważ ten był Apostołem, oni zaś pragnęli spotkać Jezusa, Filip z kolei rozmawiał z Andrzejem, który cieszył się jeszcze większym zaufaniem Pana, i wtedy obydwaj przyszli do Niego – czyż może dziwić, że Matka ma wpływ u swego Syna – różny od tego, jaki może posiadać najczystszy anioł i największy święty? Jeżeli wierzymy we wcielenie, musimy przyjąć je w całej pełni. Dlaczego więc mielibyśmy wzbraniać się przed uznaniem łaskawych rozporządzeń i urządzeń, które z wcielenia wynikają, są dzięki niemu konieczne lub stanowią jego część? Jeżeli Stwórca przychodzi na ziemię w postaci sługi, jako stworzenie, dlaczego Jego Matka nie mogłaby zostać wyniesiona do godności Królowej niebios, obleczonej w Słońce, z Księżycem pod stopami?
Nie dowodzę wam tych doktryn, bracia: ich dowód znajduje się w orzeczeniach Kościoła. Kościół bowiem stanowi wyrocznię prawdy religijnej i w każdym czasie i na każdym miejscu głosi naukę powierzoną mu przez Apostołów. Musimy wierzyć słowom Kościoła bez dowodu, ponieważ został nam dany przez Boga, aby pouczać nas, co winniśmy czynić, aby Mu się podobać. Nasze postępowanie stanowi sprawdzian, czy rzeczywiście jesteśmy katolikami, czy też nie. Nie dowodzę więc tego, coście już przyjęli. Ukazuję wam jedynie piękno oraz harmonię jednej z wielu prawd nauczanych przez Kościół, które, zgodnie z Bożym zamiarem, czynią tę naukę drogą dzieciom Kościoła i tak doskonale zachęcają do jej przyjęcia poszukujących. Jeszcze jedna uwaga i kończę. Wyjaśniłem wam, jak bogate w znaczenie są w swej istocie prawdy, które Kościół głosi o Błogosławionej Dziewicy. Teraz rozważcie, jak bogaty w znaczenie jest sposób, w jaki Kościół prawd tych naucza.
Zauważycie, że w tym względzie, podobnie jak w nauce o przywilejach Maryi, zachowane jest to samo odniesienie i wzgląd na chwałę Tego, który ich Jej udzielił. Wiecie, że gdy Jezus wyszedł, aby nauczać, Ona trzymała się z dala, nie wtrącała się do tego, co robił. A nawet wtedy, gdy On wstąpił do nieba, ona, kobieta, nie zaczęła nauczać ani głosić: nie zasiadła na katedrze apostolskiej, nie miała żadnego udziału w urzędzie kapłańskim. Pokornie szukała swojego Syna w codziennej Mszy świętej sprawowanej przez tych, którzy, choć w niebie są Jej sługami, na ziemi, w Kościele, byli Jej przełożonymi. A kiedy i Ona, i Apostołowie opuścili tę ziemską scenę, Ona zaś została królową po prawicy swego Syna, nawet wówczas nie prosiła Go, by rozsławił Jej imię po krańce ziemi; ani o to, aby świat Ją podziwiał. Czekała do czasu, aż Jej chwała stanie się konieczna dla Jego chwały. W rzeczy samej, od samego początku Kościół głosił Chrystusa zasiadającego na tronie w swojej świątyni, ponieważ On był Bogiem – niemożliwe było, aby żywa Wyrocznia Prawdy ukrywała przed wiernymi prawdziwy przedmiot ich adoracji. Z Maryją rzecz miała się inaczej. Wypadało, ażeby Ona, stworzenie, matka i kobieta, stała z boku, czyniąc przejście dla Stwórcy; ażeby usługiwała swemu Synowi, przekonując świat, że zasługuje na jego hołd poprzez swoją pełną słodyczy i wdzięku postawę. Dopiero gdy zaczęto lekceważyć Jego imię, wtedy Ona przyszła Mu z pomocą. Kiedy odrzucono Emmanuela, wówczas Matka Boga wysunęła się, niejako, do przodu. Gdy heretycy ogłosili, że Bóg nie stał się człowiekiem, wówczas nadeszła godzina Jej własnej chwały. A gdy się to działo, Ona poradziła sobie również z walką, ale walczyła nie dla siebie. Żadne ostre spory, żadni prześladowani wyznawcy, żadni herezjarchowie, żadne anatemy nie były konieczne, aby Jej osoba stopniowo ukazała się w pełni. Jak dzień po dniu w Nazarecie wzrastała w łasce i zasługach, a świat nic o Niej nie wiedział, tak też w ciszy została wyniesiona wysoko i zajęła swoje miejsce w Kościele poprzez łagodne oddziaływanie, naturalną koleją rzeczy. Była niczym piękne drzewo, wyciągające swoje gałęzie ciężkie od owoców i o wonnych liściach, ocieniające ziemię świętych. Dlatego też antyfona mówi o niej: „W Jakubie rozbij namiot i w Izraelu obejmij dziedzictwo, i zapuść korzenie wśród Jego wybranych”. I znowu: „Na Syjonie mocno stanęłam. Podobnie w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek, w Jeruzalem jest moja władza. Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie i zatrzymano mnie w chwalebnej wspólnocie świętych. Wyrosłam jak cedr na Libanie i jak cyprys na górach Hermonu. Jak terebint gałęzie swe rozłożyłam, a gałęzie moje – gałęzie chwały i wdzięku”. Tak wyrosła, niezasadzona ludzkimi rękami, i odniosła swoje skromne zwycięstwo, i wywiera swój łagodny wpływ, o który nie prosiła. Kiedy pośród Jej dzieci powstała dysputa dotycząca Jej osoby, Ona ją wyciszyła. Gdy wysuwano pod Jej adresem zastrzeżenia, Ona zrezygnowała ze swych praw i czekała – aż do teraz. I w naszych czasach, jeśli taka będzie wola Boga, Maryja otrzyma swą najjaśniejszą koronę – oto bez głosów sprzeciwu i wśród radości całego Kościoła będzie sławiona jako niepokalanie poczęta2.
Taka jesteś, Matko Przenajświętsza, w nauczaniu i liturgii Kościoła – obrończyni prawd wielu, dar łaski i uśmiechnięte światło każdego aktu pobożności. W Tobie, Maryjo, na naszą miarę, ziścił się pierwotny zamiar Najwyższego. Zamierzył On niegdyś przyjść na świat w swojej niebiańskiej chwale, lecz my popadliśmy w grzech. On zaś nie mógł inaczej nas nawiedzić w bezpieczny dla nas sposób, jak tylko przyciemniając swój blask i ukrywając majestat – był bowiem Bogiem. Przyszedł więc w słabości – nie w mocy, i posłał w swoje miejsce Ciebie, stworzenie, którego piękno i wdzięk odpowiadają naszemu stanowi. Sama Twoja twarz i postać, droga Matko, mówią nam o Przedwiecznym – nie tak jak ziemskie piękno, na które niebezpiecznie jest spoglądać, lecz jak gwiazda zaranna – Twój znak, jasny, muzyce podobny, tchnący czystością, mówiący o niebie, rozlewający pokój. O, Zwiastunko dnia i Nadziejo pielgrzymujących, prowadź nas, jak nas dotąd prowadziłaś, w mroku nocy przez ponure pustkowie! Prowadź nas do Pana naszego, Jezusa, prowadź nas do domu.
Maria, mater gratiæ,
Dulcis parens clementiæ,
Tu nos ab hoste protege
Et mortis hora suscipe.
Maryjo, Matko łaski,
Słodka Rodzicielko łagodności,
Broń nas od wroga,
Wspomóż w godzinę śmierci. Ω
„The Glories of Mary for the Sake of Her Son”, Discourses Addressed To Mixed Congregations, Londyn, Nowy Jork, Bombaj, 1906, s. 342–359.
Tłumaczył Paweł K. Długosz.
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1621
A.Me.
Przypisy:
- W języku łacińskim Najświętsza Maryja Panna jest określana jako Dei Genetrix (‘Boża Rodzicielka’). Ale i łacina ma dokładne tłumaczenie greckiego Theotokos – Bogarodzica i jest nim właśnie Deipara, od Deus (‘Bóg’) i pario (‘rodzić’).
- Dogmat o Niepokalanym Poczęciu N.M.P. ogłoszono w 1854 r., kilka lat po tym, jak kard. Newman wygłosił niniejsze kazanie.