Czy nowa Msza jest legalna?

Ogłoszona niedawno instrukcja «Universæ Ecclesiæ» przynosi kilka cennych doprecyzowań w kwestii stosowania ogłoszonego cztery lata temu motu proprio Summorum Pontificum.

Papież pragnie, by tradycyjna Msza otrzymała w Kościele pełne obywatelstwo i nie była marginalizowana, jak to miało miejsce przez ostatnich 40 lat pod dyktatem wszechwładnych konferencji episkopatów, demonstrujących brak zmysłu katolickiego posłuszeństwa. Czas pokaże, czy podporządkują się one linii Rzymu, czy będą postępowały tak, jak do tej pory. W tym miejscu chcielibyśmy jedynie rozwinąć paragraf 19. instrukcji, który stwierdza co następuje:

Wierni, którzy proszą o celebrację w forma extraordinaria, nie powinni w żaden sposób popierać ani też należeć do grup wyrażających sprzeciw co do ważności bądź prawowitości Mszy św. czy sakramentów sprawowanych w forma ordinaria i/lub uznania Papieża za najwyższego Pasterza Kościoła powszechnego.

W ten sposób instrukcja zdaje się atakować wszystkie grupy wiernych, przywiązanych do Mszy Wszechczasów ze względów doktrynalnych, nawet jeśli uznają one ważność nowej Mszy. Nie jest to być może nic nowego pod rzymskim słońcem, dokument daje nam jednak szansę na przedstawienie powodów, dla których abp Lefebvre zawsze kwestionował prawomocność rewolucji liturgicznej z 1969 r. Ukażemy to w trzech różnych kontekstach o stopniowo rosnącym znaczeniu: prawnym, historycznym i dogmatycznym.

1. Kontekst prawny

Prawo jest ważne jedynie wówczas, gdy zostanie w odpowiedni sposób promulgowane przez kompetentną władzę. Do tego warunku trzeba też dodać inny, o kapitalnym znaczeniu: celem [prawa] musi być dobro wspólne. Pod tym względem novus ordo Missæ wykazuje największe braki, jak to stwierdzili kardynałowie Ottaviani i Bacci już w czasach, gdy wprowadzano nowe obrzędy:

Jest rzeczą oczywistą, że novus ordo nie chce już reprezentować wiary Soboru Trydenckiego. (…) Novus ordo Missæ – biorąc pod uwagę elementy nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób domyślny – tak w całości, jak w szczegółach wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XX sesji Soboru Trydenckiego. Ustalając raz na zawsze kanony rytu, Sobór ten wzniósł zaporę nie do pokonania przeciw wszelkim herezjom atakującym integralność tajemnicy Eucharystii.

Problem prawny dotyczy tu nie tyle zakazu celebracji tradycyjnej Mszy, ponieważ jej legalność potwierdzają nie tylko normy ogólne nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego (kan. 20), uczynił to otwarcie również sam Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum. Kwestia prawna, nad którą chcielibyśmy się zastanowić, dotyczy ważności promulgacji nowego mszału. Wielką pomocą jest dla nas w tej kwestii pismo Jana Madirana „Itinéraires”, które stało się w Francji głosem Tradycji na lata przed wprowadzeniem zmian liturgicznych1.

Zajrzyjmy do rzekomo promulgującej nowy mszał konstytucji apostolskiej Missale Romanum (z 3 kwietnia 1969 r.). Większa część tego dokumentu jedynie opisuje nowinki, a w końcowej części nigdzie nie stwierdza jasno, co papież właściwie nakazuje, zakazuje czy unieważnia. Co do końcowego „non obstant2 (‘bez względu na’) – jest zbyt ogólnikowe, by można było twierdzić, iż uchyla ono jasny i precyzyjny akt prawny św. Piusa V, którym papież ten promulgował Mszę Wszechczasów. Mogło by się [nawet] wydawać, że Paweł VI nigdy nie chciał uczynić swego mszału obowiązkowym, wiążącym pod względem prawnym3. Dlaczego?

Już w 1970 r. pismo „Itinéraires” mogło donieść, że przyszłość stała się teraźniejszością: rozpoczął się proces niekończących się zmian. W ciągu zaledwie kilku miesięcy została zmodyfikowana „oryginalna” edycja Intsitutio Generalis (zob. niżej o aspekcie teologicznym) oraz editio typica NOM. Sama konstytucja została w swym drugim wydaniu łacińskim wzbogacona o nowy paragraf, zaczerpnięty – jak to niebawem wyjaśnimy – z wersji francusko­włoskiej.

Pierwotna wersja konstytucji kończyła się dość niewinnie brzmiącymi słowami: „Na koniec chcielibyśmy podsumować i wyciągnąć wnioski z tego, co dotychczas powiedziano o nowym mszale rzymskim”. Czując jednak, że tekstowi czegoś brakuje, francuscy i włoscy tłumacze (nie mówiąc już o innych wersjach językowych) znacznie zmodyfikowali tekst, przerabiając go jak następuje: „Pragniemy nadać moc prawa wszystkiemu, co wyłożyliśmy wyżej odnośnie do nowego mszału rzymskiego”. Ci sami tłumacze uzupełnili również łaciński tekst konstytucji, dodając: „Nakazujemy, by zalecenia tej konstytucji weszły w życie 30 listopada tego roku, w pierwszą niedzielę Adwentu”.

Zarówno te modyfikacje, jak i dodatki stanowią – obiektywnie rzecz biorąc – fałszerstwo. Już sam ten fakt stawia pod znakiem zapytania rangę konstytucji, którą niektórzy chcieliby widzieć jako wiążącą – a która, ściśle rzecz biorąc, wiążąca nie jest.

Pozostaje pytanie: dlaczego Paweł VI de facto zastępował jednym prawem inne, którego nie unieważnił de iure? Można się też zastanawiać, dlaczego nie określił on w sposób jednoznaczny, że nie chce go unieważnić, dlaczego postawił zdezorientowanych kapłanów i wiernych w sytuacji, która musiała wywoływać bolesne rozterki: oto autorzy konstytucji z jednej strony wydają się narzucać obowiązek, a z drugiej zachowują się tak, jak gdyby wiernym było wolno wyciągać wniosek dokładnie przeciwny.

2. Kontekst historyczny

Nadzorujący prace nad reformą liturgiczną kard. Gut poczynił kilka uwag rzucających nieco światła na naciski, które doprowadziły do poparcia przez papieża nowej Mszy:

Mamy nadzieję, że obecnie, dzięki nowym rozporządzeniom zawartym w [opublikowanych] dokumentach, zostanie ostatecznie położony kres chorobie eksperymentów [liturgicznych]. Biskupom przysługiwało co prawda prawo do ich autoryzowania, niekiedy jednak zakazy te były łamane i wielu księży robiło po prostu to, na co im przyszła ochota. Niekiedy wręcz narzucali oni innym wytwory swej własnej kreatywności. Częstokroć nie można było powstrzymać tych inicjatyw podejmowanych bez właściwej autoryzacji, ponieważ posunęły się już one za daleko. W swej wielkiej dobroci i mądrości Ojciec Święty ustępował, często wbrew własnej woli.

Podobnie jak to czyni każdy prawodawca dokonujący zmian legislacyjnych, zaprowadzając swą reformę liturgiczną Paweł VI wyjaśnił motywy wprowadzenia tak drastycznych modyfikacji. Oto one:

  1. Reforma jest aktem wierności wobec „postulatów” Vaticanum II.
  2. Ma ona dodać siły zniechęconym i obudzić śpiących.
  3. Ma zastąpić „matowe szkło” starej Mszy takim, które będzie „krystalicznie przejrzyste” dla „dzieci, młodzieży, robotników i biznesmenów”.
  4. Ma być „stanowczym wyrazem chrześcijańskiej socjologii”.

A co z „motywem ekumenicznym”? To dziwne, ale Paweł VI nigdy o nim nie wspomniał. Fakt ten wywołuje uzasadnione zdumienie protestantów i katolików, którzy dostrzegali tę intencję w każdym zdaniu nowych obrzędów. Uważany za bliskiego przyjaciela papieża Jan Guitton mówił:

Kierując się pobudkami ekumenicznymi Paweł VI pragnął usunąć, a przynajmniej skorygować czy złagodzić to wszystko, co we Mszy było zbyt katolickie oraz tradycyjne i, powtarzam, zbliżyć ją do kalwińskiej Wieczerzy Pańskiej.

Co do motywów podanych przez Ojca Świętego, najważniejszy wydaje się pierwszy z nich, stwierdzający – w duchu modnego demokratyzmu – że taka była wola zgromadzonych na soborze biskupów. Papież odsyła nas tu do § 50 konstytucji o liturgii Sacrosanctum Concilium. Czy jednak rzeczywiście taka była intencja ojców soborowych? Wspomniany paragraf rzeczywiście w ogólnych słowach zaleca przeprowadzenie pewnej rewizji Mszy. Czy jednak dwa tysiące biskupów, którzy złożyli swoje podpisy pod tym dokumentem, rzeczywiście pragnęło zniesienia ofertorium? Czy pragnęli oni dodawania dowolnej liczby nowych modlitw eucharystycznych, mających konkurować z sięgającym III wieku kanonem rzymskim? Czy rzeczywiście chcieli wprowadzenia tak mętnych tekstów części zmiennych, by mogły stać się one akceptowalne dla ludzi, którzy nie wierzą w Przeistoczenie, ofiarny charakter Mszy oraz katolickie kapłaństwo? Nie! Z pewnością sobór nie pragnął takiej rewolucji.

Również pod koniec feralnego roku 1969 sześć tysięcy hiszpańskich księży złożyło podpisy pod skierowanym do papieża listem, całkowicie przemilczanym przez prasę. Czytamy w nim m.in.:

Nie będziemy mówili o aspektach doktrynalnych, nie moglibyśmy bowiem uczynić tego lepiej niż autorzy dokumentu Krótka analiza krytyczna nowego rytu Mszy, który Wasza Świątobliwość niedawno otrzymał wraz z listem podpisanym przez kardynałów Ottavianiego i Bacciego, a którego zastrzeżenia należałoby odeprzeć w oparciu o nauczanie Soboru Trydenckiego, jeśli pragnie się udowodnić ortodoksję novus ordo. Nie będziemy tego roztrząsać, podamy jednak argumenty protestantów. Maks Thurian 30 maja na łamach „La Croix” przyznał, że „odtąd również niekatolicy mogą odprawić Wieczerzę Pańską, używając tych samych modlitw, co Kościół katolicki. Teologicznie jest to możliwe”.

Jeśli protestanci mogą celebrować nowy ryt Mszy, oznacza to, że nie wyraża on dogmatów, co do których katolicy nie zgadzają się z protestantami. Pierwszym z tych dogmatów jest dogmat o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, który stanowi centrum i istotę Mszy św. Piusa V. Czy protestancki pastor mógłby celebrować novus ordo, gdyby miał dokonać konsekracji z taką intencją, z jaką czyni to Kościół katolicki? Lex orandi, lex credendi – liturgia jest najwyższym wyrazem naszej wiary. Do czego to doprowadzi, jeśli nowa Msza w najlepszym przypadku przemilcza katolickie prawdy? Jeśli niemający złych intencji ludzie są wydawani – wbrew swej woli i nie zdając sobie z tego sprawy – na pastwę herezji, to o ile tylko będą zachowywać chrześcijańską moralność (co niestety jest dość rzadkie), mogą uratować swe dusze. Inna jest jednak sytuacja tych, z których winy znajdują się oni w takiej sytuacji. Ojcze Święty, nie chcemy brać na siebie takiej odpowiedzialności. Dlatego właśnie ośmielamy się prosić Cię ponownie, jak to uczyniliśmy już wcześniej (5 listopada 1969 r.), byś pozwolił Kościołowi powszechnemu zachować Mszę św. Piusa V obok novus ordo.

Nieznani z nazwisk dostojnicy rzymscy, odpowiadający [na ten list] w imieniu papieża, zażądali od pobożnych księży całkowitego podporządkowania i ślepego posłuszeństwa. Co dziwne, żaden z tych kapłanów nie zaprotestował – i nic już więcej nie słyszano o tym akcie tyranii. Podpisy pod skierowaną do Pawła VI petycją o wycofanie nowej Mszy zbierano również we Włoszech. Jak [pogardliwie] skomentowało tę inicjatywę Radio Watykańskie: „Jeśli chcesz być pewien, że jesteś nieposłuszny papieżowi – podpisz”. Obecnie więc każdy, kto ośmiela się kierować do papieża petycję, jest automatycznie nieposłuszny! I po raz kolejny ten przejaw bezmyślnej idolatrii i ślepego posłuszeństwa, nieznanych w całej historii Kościoła, nie wzbudził żadnego protestu.

Ta małoduszna służalczość jest dziś zjawiskiem niemal powszechnym: taką postawę prezentuje większość kardynałów, którzy nie mają odwagi zwrócić się do papieża ani wymagać od niego czegokolwiek: akceptują tę tyranię, gdyż w przeciwnym razie zostaliby napiętnowani jako nieposłuszni. Czyż słowa Ludwika Veuillota4: „nikt nie jest większym sekciarzem niż liberał” nie opisują trafnie umysłowości wielu dzisiejszych hierarchów?

3. Kontekst teologiczny

Napomknęliśmy już o zasadniczych prawdach dogmatycznych, które nowy ryt przemilcza lub wyraża w sposób wieloznaczny, aby zadowolić wspólnoty heretyckie. Te półprawdy (i półbłędy…) są zawarte już w samej definicji nowych obrzędów: „Wieczerza Pańska lub Msza jest świętą synaksą lub zgromadzeniem ludu Bożego, zebranego pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pana”. Tekst ten został uznany za tak szokujący i wzbudził takie poruszenie na całym świecie, że Rzym musiał zastąpić go czymś mniej heterodoksyjnym. Przeredagowano więc wprowadzenie do mszału i nadano mu formę mniej heretycką, nie tknięto jednak samego rytu Mszy, który stanowi precyzyjny wyraz pierwotnej definicji. Zarówno definicja, jak i sam ryt pomijają lub nawet negują trzy prawdy doktrynalne, stanowiące samo sedno Mszy św.: 1° naukę o kapłanie, który na mocy swych święceń sam jeden jest zdolny celebrować Eucharystię, 2° naukę o przebłagalnym aspekcie Mszy oraz 3° doktrynę o rzeczywistej i substancjalnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina.

Swego czasu Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X zaprezentowało Rzymowi pracę zatytułowaną Problem reformy liturgicznej. Wyjaśnia ona, w jaki sposób nowa Msza stanowi wyraz teologii misterium paschalnego. Oto końcowe konkluzje:

Przebłagalny aspekt Mszy został w nowym mszale zatarty, ponieważ teologia misterium paschalnego utrzymuje, że aby zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości obrażonej przez grzech, nie potrzeba było spłacać żadnego długu. Nie chcąc uznać, iż odkupienie obejmuje akt, przez który Syn Boży spłacił Ojcu cały dług zaciągnięty przez nas wskutek naszych grzechów (doktryna zastępczego zadośćuczynienia), teologia misterium paschalnego sprzeciwia się prawdzie wiary katolickiej. (…)

Struktura nowego mszału jest strukturą uczty upamiętniającej, sławiącej i głoszącej przymierze, a nie ofiarę. Traktując Mszę jako ofiarę o tyle tylko, że jest ona jej pamiątką, zawierającą „in mysterio” ofiarę krzyża, teologia misterium paschalnego osłabia jej widzialność, a w konsekwencji nie może już „vere et proprie” (‘w ścisłym i właściwym znaczeniu’) traktować Mszy jako ofiary. Wydaje się więc ona podlegać potępieniom ogłoszonym przez Sobór Trydencki odnośnie do „nuda commemoratio” (‘jedynie wspomnienia’).

Nowa Msza usunęła Chrystusa jako Kapłana i Żertwę, a zastąpiła Go udzielającym się zgromadzeniu Kyriosem (‘Panem’), przez co Eucharystia nie jest już widzialną ofiarą, ale raczej tajemniczym symbolem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ta koncepcja sakramentu, oparta na filozofii symbolu, jest nie do pogodzenia z doktryną katolicką, a ponieważ wprowadza błąd do dziedziny teologii, która się nią posługuje, stanowi niebezpieczeństwo dla wiary.

Nawet gdyby ktoś próbował kwestionować istnienie heretyckich elementów w nowej Mszy, sama tylko odmowa potwierdzenia przez nową liturgię katolickich dogmatów eucharystycznych czyni ją ułomną. Jest ona jak kapitan, który odmawia wydania swej załodze koniecznych racji żywnościowych. Wkrótce marynarze osłabną wskutek szkorbutu, nie tyle z powodu podania im trucizny, co z braku witamin. Taka właśnie jest nowa Msza – w najlepszym razie dostarcza ona wiernym niepełnego duchowego pokarmu. Właściwa definicja zła (‘brak dobra’) jasno pokazuje, że ten ryt jest obiektywnie wadliwy sam w sobie, niezależnie od wszelkich okoliczności. Nie jest on zły w sensie jawnego promowania herezji – jest zły dlatego, że nie głosi katolickich dogmatów, które powinien głosić: dogmatu o rzeczywistej i istotowej obecności Chrystusa, o ofiarnym charakterze Mszy oraz o kapłaństwie. Braki te zostały ujawnione już przez kardynałów Ottavianiego i Bacciego na miesiące przed promulgacją nowego rytu:

Najnowsze reformy stanowią wystarczający dowód na to, że nie da się wprowadzić zmian w liturgii, nie powodując kompletnej dezorientacji u wiernych, którzy wyraźnie okazują, że są im one nieznośne i niezaprzeczalnie osłabiają ich wiarę. Przejawem tego wśród najlepszej części duchowieństwa jest dręcząca rozterka sumienia, czego niezliczone świadectwa napływają do nas codziennie. Ω

Tekst za portalem sspx.org. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Przypisy:

  1. Pismo zostało założone w 1956 r. jako miesięcznik (po 1988 r. stało się kwartalnikiem, a przestało wychodzić w 1996 r.).
  2. Zwyczajowa formuła prawna znosząca starsze przepisy.
  3. Zob. również na ten temat: ks. P. Kramer, Samobójcze w skutkach wypaczanie wiary wyrażonej w liturgii, Zawsze wierni nr 93 (2/2007).
  4. Ludwik Veuillot (1813–1883), francuski dziennikarz i pisarz katolicki, jeden z filarów ultramontanizmu, tj. kierunku filozofii religijnej kładącej nacisk na prerogatywy papieża i postulującej pełne podporządkowanie mu Kościołów partykularnych (diecezji i prowincji kościelnych).

http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1589

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *