Podobną opinię o pozostałych zaatakowanych przez Krzywca antropologach wyrobił sobie piszący te słowa podczas uczestnictwa w rocznym wykładzie antropologii na UJ. Trzeba wiedzieć o czym się pisze i mieć jakieś kompetencje! Tych zaś u Krzywca stanowczo jest za mało. Stojanowski postulował w sferze politycznej oparcie się o jakąś ideę uniwersalną, a za najlepszą dla Polski uważał katolicyzm. Z tej też pozycji nacjonalizm polski lat trzydziestych traktował rasizm, uznając go za ideę materialistyczną i antykatolicką, ponadto dodatkowo niebezpieczną ponieważ plany rasistów niemieckim zakładały już na początku XX-tego wieku wyssanie przedstawicieli rasy nordycznej z innych narodów, zgermanizowanie ich i wcielenie do pangermańskiej Rzeszy.[8] Krzywiec stroni jednak od istniejących materiałów i opracowań, których przecież nie brakuje i są one powszechnie dostępne w polskich bibliotekach. Zagadnienia te opracowywał w ostatnich trzydziestu latach w sposób interdyscyplinarny niżej podpisany. Krzywiec myli w sowich pracach zupełnie odrębne sprawy. Nie odróżnia ekspertów zajmujących się rasizmem jako zagrożeniem od zwolenników rasizmu. Zadawala się zbitkami pojęciowymi i nie sięga w skomplikowaną tkankę kultury, z której gleby wyrastały i idee polityczne.
Podejmując tego rodzaju bardzo złożone zagadnienia trzeba sprostać wysokim standardom naukowym. W przeciwnym razie dany badacz zbliża się do poziomu propagandy i chcąc nie chcąc staje się „oficerem politycznym” tej czy innej opcji. Za taką konstatacją w wypadku osoby Krzywca przemawiają pewne fakty. Pomówmy więc o nich, przyglądając się, jak funkcjonuje Szowinizm po polsku w obiegu społecznym. Tu nie można się obyć bez dłuższej dygresji.
Otóż niejaki Stefan Zgliszczyński ze środowiska Krytyki Politycznej spłodził tekst zatytułowany Roman Dmowski – hitlerowcem. Jest on dostępny w internecie jako datowany na 5 listopada 2011 roku. Czytamy tam:
„Do tej pory sadziłem, iż wściekle antysemicki język polskiej prasy pierwszych dekad XX wieku kończył się na planach wysiedlenia Żydów z Polski – dobrowolnie lub silą. Czyli nie wiele różnił się od szalejącego wówczas w Europie antysemityzmu. /…/ Krzywiec przeczytał Dmowskiego et consortes znacznie uważniej.
Okazuje się, że już na całą epokę przed Mein Kampf, bo w 1901 roku na łamach prasy narodowej Dmowski zadał pytanie <czy Żydów zasymilować, czy wypędzić czy wymordować>”.
Ostatnie słowa zostały zaczerpnięte z książki Krzywca ze strony 251 gdzie autor ten podaje, iż to w Przeglądzie Wszechpolskim z roku 1901, nr 7, na stronie 424 znajduje się taka wypowiedź! I co? Otwieramy tom na tej stronie i nic takiego nie znajdujemy. Czytamy więc cały artykuł i też wypowiedzi takiej tam nie ma. A wiec blef? Liczenie na niedokładność czytelnika, który nie sprawdzi zgodności przypisu ze stanem faktycznym?
Tekst Zgliszczyńskiego, jak mi opowiedział jeden z młodych pracowników Instytutu Nauk Politycznych i Administracji UJ, był rozkładany na parapetach, tu i tam na uczelni. Natomiast jeden ze studentów wystąpił na ćwiczeniach z takim właśnie twierdzeniem współbrzmiącym z tytułem nadanym przez Zgliszczynskiego jego artykułowi. Zapytany skąd ma takie rewelacje odparł, że z książki Krzywca przynosząc później, jako dowód rzeczowy na następne zajęcia artykuł Zgliszczyńskiego. Według informacji innego studenta tekst ten był rozdawany przez „kolorowych” 11 listopada 2011 roku w Warszawie.
Co tu dodać? Co ująć? Oświata idzie w lud. I właśnie o to chodzi!
Powtarzający bezmyślnie hasło „Dmowski – hitlerowiec” student politologii po wyjaśnieniu mu sprawy spuścił z tonu wydając się być stropionym. Ale inni? Inni, których kształtowały rodziny ograniczające swoją refleksję w obcowaniu z dziecmi do codziennych spraw bytowych cóż mogą począć. Są oni bezbronni wobec takiej techniki działania, jaką operuje Krzywiec.
O ile w minionym okresie przed rokiem 1989 mieliśmy do czynienia ze sporą ilością tekstów podporządkowanych ideologicznym schematom wyprowadzanym z urzędowego marksizmu, to tu sytuacja jest nieco inna. Autor Szowinizmu po polsku…mimo różnych przekłamań jest znacznie bardziej finezyjny niż jego dawni koledzy sprzed roku 1989. Jak się wydaje na podstawie sposobu formułowania swoich tez i całego zresztą wywodu, posiada on umysł bardziej giętki, robiący wrażenie, że umie sięgać w głąb poruszanych spraw. Jest to jednak głębia pozorna co za pewne nie dla wszystkich będzie uchwytne. I w tym też tkwi zagrożenie wynikające z jego książki.
Drugim wątkiem, który w odczuciu autora niniejszych uwag wypełnia omawianą tu książkę jest wątek związany z Myślami nowoczesnego Polaka, głównej pozycji Romana Dmowskiego z przełomu XIX i XX wieku. Dmowski jest tam przedstawiany jako reprezentant tzw. „filozofii życia”. I tu Krzywiec znowu ześlizguje się po problemie i myli pojęcia. Jakby nie zauważał czy nie chciał zauważać, realnych kwestii, które zawierają kartki Myśli nowoczesnego Polaka, a które miały niebagatelne znaczenia dla funkcjonowania społeczeństwa polskiego na schyłku epoki zaborowej a nawet i później. W tym miejscu warto przypomnieć, że poruszane w tej książce problemy były również zauważane i przez innych ówczesnych autorów nawet reprezentujących inne niż Narodowa Demokracja obozy polityczne. Przykładem może być tu Stanisław Brzozowski z lat kiedy to powstawała jego Legenda Młodej Polskii które biografista tego myśliciela prof. Suchodolski nazwał u niego okresem „nacjonalizmu proletariackiego”. Zarówno Dmowskiemu jak i Brzozowskiemu chodziło o słabą wydajność cywilizacyjną narodu polskiego i o zagrożenia wynikające z takiego stanu rzeczy. Krzywiec w swoich interpretacjach nie tyle przedstawia Myśli nowoczesnego Polaka, jako wykład ważnych dla narodu spraw, co chce możliwie jak najbardziej przybliżyć pozycje, które wówczas zajmował Dmowski do takich, które dzisiaj raczej nie cieszą się sympatią w liberalnym świecie. Widać tu pewną wyraźną dydaktykę! Można mieć wrażenie, że autor wykonuje z góry powzięty plan.
Oczywiście okres początkowy w dziejach Narodowej Demokracji, o którym jest tu właśnie mowa, pod pewnymi względami spotykał się z wyrazami krytyki ze strony części duchowieństwa[9], a nawet w późniejszych latach i we własnym obozie[10] ,to jednak takie stwierdzenie nie wyczerpuje zagadnienia. U Krzywca Dmowski ma być groźnym „szowinistą” i „darwinistą”, który nie może budzić sympatii. Jest to kwestia odpowiedniego wystylizowania tekstu książki i wykreowania na jej kartkach pewnej sugestywnej atmosfery. Biorąc pod uwagę słuchy z przed kilku lat o zamiarze uczynieniu z Myśli nowoczesnego Polaka obowiązującej lektury w szkołach można rozumieć, zamieszczoną na książce Krzywca dedykację – „nauczycielom”- jako formę przyznania się, iż ma ona być ostrzeżeniem przed tym co Dmowski na przełomie wieków miał do przekazania Polakom i co do dzisiaj mimo upływu stu lat w dużej mierze nie straciło sensu. Wbrew twierdzeniu jednego z recenzentów Szowinizmu po polsku… - prof. Szymona Rudnickiego, iż „autor dokonał kolejnego ważnego kroku w kierunku poznania światopoglądu i poglądów politycznych Dmowskiego i jego środowiska” i że „po tej książce do niektórych twierdzeń o ruchu narodowo-demokratycznym trudno będzie wrócić” mamy tu do czynienia nie tyle z jakimś głębokim, wyważonym, interdyscyplinarnym i udokumentowanym wywodem, co raczej przejawem zideologizowanej publicystyki politycznej, która ma na celu oddziaływanie na szerszą opinię publiczną.
Nikt kto umie patrzeć prawdzie w oczy nie będzie kwitować milczeniem stosunku tak samego Dmowskiego jak i całej Narodowej Demokracji do kwestii żydowskiej. Ba – posunie się nawet dalej, uznając, że prezentowany przez to środowisko stosunek do Żydów niwelował w bardzo dużym stopniu oddziaływanie konstruktywnego krytycyzmu odnoszącego się do różnorakich polskich wad i niepowodzeń oraz znajdywał dla nich rodzaj alibi w tzw. kwestii żydowskiej oraz działalności masonerii. Taka konstatacja nie wyczerpuje jednak zagadnienia podjętego przez Krzywca. Jego rozumowanie i tu jest wybiórcze w stosunku do całokształtu faktów historycznych. Wszakże nie popadając w przesadę trzeba przyjąć, że kwestia żydowska w najnowszych dziejach Polski nie stanowiła przecież zagadnienia podstawowego. Skupianie się przy rozpatrywaniu doniosłych problemów właśnie na niej, prowadzi do zwichnięcia proporcji i skrzywienia obrazu. Problematyka polska schyłku epoki zaborowej przekraczała daleko ten problem i była znacznie bardziej bogata niż pisze o niej Krzywiec. Dlatego powinna być traktowana inaczej, w szerokich kontekstach z uwzględnieniem wszystkich czynników, politycznych, gospodarczych, społecznych, kulturalnych, religijnych i innych. Tymczasem Krzywiec przesuwa akcenty w jednym kierunku i tak powstał obraz skrzywiony.
Autor jak można sądzić na podstawie wielu jego wypowiedzi operuje stereotypami nie cofając się nawet przed oczywistym kłamstwem. Np. w swoim wywodzie dotyczącym rasizmu, jako grupę rasistowską podaje Zadrugę, która będąc formacją o charakterze nie tylko neopogańskim, ale i „narodowo-bolszewickim”, jednak z rasizmem nic wspólnego nie miała. W dodatku, aby udokumentować taką tezę, przywołuje na stronie 415 w przypisie 14, moją książkę pt. Religia, cywilizacja, rozwój – wokół idei Jana Stachniuka bez podania stron, na których miałaby być mowa o rasizmie Zadrugi, co pozwala wnosić, iż nie zaszła tu jakaś pomyłka tylko Krzywiec wiedział, że nie znajdzie w niej nic, co by świadczyło o rasizmie środowiska skupionego wokół Jana Stachniuka. Zasymulował więc usterkę w postaci braku strony. Autor ten jak widać nadużywa zaufania czytelnika albo tak jest przekonany, że każda radykalniejsza formacja nacjonalistyczna musi być rasistowska, iż pozwala sobie na taką dezinformację. Podobnych lapsusów w omawianej tu książce jest więcej! Jak można się domyślać obowiązuje w niej metoda – jeśli fakty nie pasują do schematu, to tym gorzej dla faktów. Warto tu dodać, że do dnia dzisiejszego powstały już cztery książki o Stachniuku i Zadrudze, z których jedna jest w języku niemieckim ale trzy po polsku. Z żadnej z nich nie wynika aby ta formacja ideowa była rasistowska. Ale poco czytać opracowania innych autorów skoro już z góry ma się „jedynie słuszne” zdanie.
Książka Szowinizm po polsku- przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905) nie wniesie wiele nowego do poruszanego w niej tematu. Natomiast można powiedzieć, że przede wszystkim generuje ona odpowiednią atmosferę. Dla typowych historyków jest zbyt zawiła i wykraczająca w swoich wywodach poza praktycznie funkcjonującą u nas w większości wypadków w tej dyscyplinie metodę. U innych, będących w stanie śledzić wywody autora, który odwołuje się do różnych wątków pozahistorycznych, wzbudzi zapewne mieszane uczucia a może nawet i złość. Jeszcze u innych pozostawi pewien emocjonalny ślad i uczucie wsparcia, ponieważ wyznają te same „artykuły wiary” co jej autor. Zapewne znajdą się i tacy, którzy zrażeni jej jednostronnością jeszcze raz podejmą temat dochodząc może do całkiem odmiennych wniosków. Ale też i nie jest wykluczone, że może u niektórych przyczyni się do reanimowania zamarłego już od dawna w Polsce antysemityzmu[11]. Bo jak wiadomo akcja często rodzi reakcję. Będzie to skutek mało chwalebny i zapewne nie leżący w planach autora.
Piszący te słowa doskonale rozumie emocje środowisk żydowskich, a także i Grzegorza Krzywca w zakresie problemu relacji pomiędzy Żydami a polskim nacjonalizmem. Niemniej jednak trudno jest nie zauważyć, że stanowią one istotne utrudnienie dla bezstronnych badań naukowych, a także i zaspakajania prostej ciekawości ludzi myślących, którzy chcieliby zrozumieć, jak to naprawdę było i co z czego wynikało?
Grzegorz Krzywiec kończy swoją książkę takim oto stwierdzeniem: „W potocznym myśleniu ciągle pokutującym założeniem jest uznanie, że ów komponent mentalności tradycyjnej (czytaj katolickiej – B.G.) wpływał łagodząco na brutalność uprzednio przyswojonych przesłanek naturalistycznych. Jak pokazuje doświadczenie nie tylko ubiegłego wieku, takie związki między nowoczesnym nacjonalizmem a tradycyjnymi ideami, w tym także religijnymi, prowadziły raczej do brutalizacji życia publicznego, a nie na odwrót”.
Trudno jest dokładnie powiedzieć, jakie zjawiska ma tu na myśli Krzywiec i na jakich podstawach jest oparte takie twierdzenie? Zwróciłem jednak na nie szczególną uwagę z pozycji badacza relacji pomiędzy różnymi nacjonalizmami i ich aksjologią a religią. I właśnie z tej pozycji patrząc się na zagadnienie uważam, że bardziej jest to kolejna manifestacja jego przekonań niż wynik starannych analiz. Gdyby zostały przez niego dokonane musiałyby i jego doprowadzić do wniosku, że jednak to właśnie systemy zrywające z duchem cywilizacji chrześcijańskiej i bazujące na kulturach wyzutych w znacznej mierze lub w całości z pierwiastków chrześcijańskich dopuściły się niewyobrażalnych zbrodni. Uwalnianie się od wpływu chrześcijaństwa na ogół stanowiło pod tym względem rodzaj przekraczania przysłowiowego Rubikonu! Teatrem takiego rozwoju sytuacji były międzywojenne Niemcy. Zniszczenie chrześcijaństwa ułatwiło też zbrodnicze praktyki w Związku Sowieckim!
Krzywiec używając określenia „tradycyjne idee, w tym także religijne” nie wiadomo właściwie do czego się odnosi. Zarówno mogłoby w takim wypadku chodzić o różne koncepcje „volkistowskie” w Niemczech i związane z nimi wysiłki w kierunku „germanizowania chrześcijaństwa”, a więc mówiąc w wielkim skrócie innymi słowy, o próby kasowania jego etycznych zasad przy pozostawieniu form zewnętrznych, jak też i o tamtejsze koncepcje neopogańskie. Nie sadzę jednak aby Krawiec mógł coś na ten temat powiedzieć na odpowiednim poziomie. Raczej myślał tu o Polsce i katolicyzmie, który zarówno w naszym kraju, jaki i w rożnych innych katolickich krajach Europy wyraźnie złagodził tamtejsze nacjonalizmy wypierając „naturalizm” i jego „wartości” oraz nadając tym nacjonalizmom charakter umiarkowany.
To właśnie wychowanie w etosie kultury chrześcijańskiej, niezależnie od tego czy dana jednostka była wierząca lub nie, stanowiło barierę, którą złamano w Niemczech i w Rosji sowieckiej. W pierwszym z tych krajów stało się to za sprawą owego „germanizmu” i neopogaństwa, o których w Polsce przed wojną i po wojnie pisywał wiele profesor Leon Halban. To właśnie takie wychowanie powodowało, że niektórzy onrowcy pomagali w latach okupacji Żydom, a jeden z nich Edward Kemnitz – osoba prominentna w swoim kręgu – został nawet odznaczony orderem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. O przyjaznych zachowaniach w stosunku do Żydów, ludzi z tego środowiska w latach okupacji, tu i tam można przeczytać w różnych miejscach[12] . Pod wpływem takich wiadomości zwłaszcza młodym, myślącym ludziom nasuwają się różne pytania. Dotyczą one zazwyczaj zagadnień kultury, świata wyznawanych tam wartości i ich praktycznych skutków. Zaczyna się okazywać, że myślowe „gotowce” pękają w szwach. A poco? Książka Krzywca zdaniem piszącego te słowa ma przeciwdziałać takim procesom. Wraz z pomocnikami stara się on wsadzić do głów młodych odpowiednie „gotowce”. Takim „gotowcem” jest właśnie <Roman Dmowski-hitlerowcem>, który był przecież jednym z najważniejszych architektów odrodzenia państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej
Kto tego wszystkiego nie rozumie ten nie może sobie rościć pretensji do miana bezstronnego badacza naukowego. Co najwyżej jest publicystą politycznym lansującym rację jakiejś jednej opcji!
*
Zamykając niniejsze refleksje nad książką Szowinizm po polsku; przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905) trzeba przypomnieć, że chcąc dogłębnie zrozumieć stosunki polsko-żydowskie ze szczególnym uwzględnieniem roli nacjonalizmu polskiego warto by także rozpatrzyć kwestię opuszczania przez Palestyńczyków ich ojczyzny od czasu powtórnego osiedlania się tam Żydów w XX-tym wieku. Porównania mogą być bardzo interesujące! Ostatnio nasz rynek księgarski dostarczył nawet kilka ciekawych publikacji. Trzeba po nie sięgać[13].
Prof. dr hab. Bogumił Grott
[1] R. Wapiński, Roman Dmowski (Lublin: Wyd. Lubelskie, 1989).
[2] K. Kawalec, Roman Dmowski (Wrocław: Ossolineum, 2002).
[3] A. Micewski, Roman Dmowski (Warszawa: „Verbum”, 1971).
[4] S. Kozicki, Historia Ligi Narodowej, tak charakteryzuje pierwszy etap rozwoju ideowego narodowych demokratów: „Nie wyłożyli nigdzie metody, wedle której przystąpili do poznawania praw rządzących życiem człowieka i społeczeństwa, pisma ich są jednak świadectwem, że byli empirykami, zgodnie zresztą z duchem czasu, jako wychowawcy okresu pozytywistycznego w Polsce. Nie zajmowali się oni ani badaniem początków życia społecznego na ziemi, ani jego celów ostatecznych (…). Cel był polityczny, zakresem polityka polska, zadanie na wskroś praktyczne. Było to zgodne z maksymą Comte,a: wiedzieć, aby przewidzieć celem zaradzenia”. Cyt. za: Różne oblicza nacjonalizmów – polityka, religia, etos, red. B. Grott (Kraków: Wyd. Nomos, 2010): s. 49.
[5] J. Bartyzel, „Szowinizm”, Encyklopedia Białych Plam, t. 17, Radom 2006 s. 77. Podobnie pojęcie szowinizmu ujmuje Słownik języka polskiego, pod. red. M. Szymczaka, t. 3 (Warszawa: wyd. PWN 1981): s. 421.
[6] Por. A. D. Drużbacka, Moralne oblicze kwestii żydowskiej świetle nauki św. Tomasza , Katowice 1937
[7] M. Marszał, Karol Stojanowski wobec niemieckiego rasizmu (w:) Studia nad faszyzmem i zbrodniami hitlerowskimi, t. 20, Wrocław 1997, s. 99.
[8] W początku wieku najpełniej zamiary takie propagowali J. Reimer, Ein Pangermanisches Deutschland, Leipzig 1902 i L. Woltman. Politische Antropologie./pismo/
[9] B. Grott, „Rola katolicyzmu w ideologii obozu narodowego w świetle pism jego ideologów i krytyki katolickiej. Zarys problematyki badawczej”, Dzieje Najnowsze, 1980, z. 1, s. 63–94.
[10] J. Giertych, Nacjonalizm chrześcijański, Stuttgart 1948, s. 46.
[11] Przywoływane nieraz jako świadectwo polskiego antysemityzmu obserwowane gdzie niegdzie antysemickie napisy na murach nie są odbiciem rzeczywistych postaw społeczeństwa, a jedynie wybrykami prostackich nastolatków z dołów społecznych
[12] Np. E. Ringelnblum, Kronika getta warszawskiego, Warszawa 1983, s. 43,51,80,101,159,252,312.
[13] Zob. np. E. Jasiewicz, Podpalić Gazę, Warszawa 2011, passim.
a.me.
Miło widzieć prof. Grott’a na łamach konserwatyzm.pl [swego czasu rozczytywałem się w jego publikacjach]. Czy ten artykuł to przedruk czy specjalnie dla naszego portalu?
Ten student-,,historyk,, to oszczerca chcący zrównać i to w najlepszym wypadku, a może nawet przerzucić na Polaków zwłaszcza na całą szeroko rozumiana prawicę nioechętną Niemcom, niemiecki faszyzm zwłaszcza zrzucić winę za endlósung na Polaków-narodowców z endecji i (co nieco bliższe prawdy) na ONR.To podły paszkwilant tak można by podsumować tego studencika-histeryka-progermanika-lewaczka-harcownika….