11 i 15 marca 2012 roku. Ubrany na czarno zamachowiec podjeżdża na skuterze do francuskich żołnierzy i strzela im w głowy. Jeden ginie w Tuluzie, dwóch w Montauban. 19 marca 2012 roku. Ubrany na czarno zamachowiec podjeżdża na skuterze do stojących przed żydowską szkołą dzieci i morduje trójkę z nich oraz ich nauczyciela. Francja jest w szoku. Media i establishment od razu wydają wyrok – sprawcą jest „neonazista”. Fakt, iż ofiarami były żydowskie dzieci oraz żołnierze pochodzący z północnej Afryki (w tym Berber wyznający katolicyzm) dodatkowo nakręca „antyfaszystowską” histerię. Chwilę później prawda wychodzi na jaw – sprawcą jest niejaki Mohamed Merah, syn imigrantów z Algierii i salaficki ekstremista rzekomo powiązany z mityczną Al-Kaidą. Facet w czerni ginie ostatecznie od kul antyterrorystów, którzy przez ponad 30 godzin oblegają jego mieszkanie w którym żył spokojnie na państwowym zasiłku.
Profil zabójcy
Merah jak tysiące młodych imigrantów we Francji zanim stał się islamskim radykałem zasilał szeregi tzw. racaille. W wyniku niekontrolowanej masowej imigracji z krajów Trzeciego Świata we Francji wytworzył się swego rodzaju kulturowy i etniczny melting pot na wzór amerykański. Jest to nie tyle klasyczna mniejszość narodowa, ale raczej osobna kategoria społeczna zwana właśnie racaille (czyli „szumowina”, „hołota”), która posiada własne wzorce i obyczaje, jak np. muzyka rap, strój sportowy, narkotyki oraz własne skupiska będące swoistą mutacją nowojorskiego Harlemu. Dostępne są relacje sąsiadów, którzy opisywali go jako normalnego chłopaka interesującego się piłką i dziewczynami oraz jego zdjęcia w drogich samochodach, którymi jeździł pomimo faktu, iż z reguły pracował dorywczo w fabrykach lub pozostawał na zasiłku dla bezrobotnych. Młody mężczyzna wielokrotnie notowany przez policję wiódł wygodne życie. Po rocznym pobycie w więzieniu doznał „olśnienia” i stał się wyznawcą salafizmu. W latach 2010-2011 przebywał w Afganistanie i Pakistanie, o czym doskonale wiedziały francuskie służy specjalne. Generalnie Merah sporo i bez problemów podróżował. We wrześniu 2010 roku, przed wyjazdem do Afganistanu, odwiedził Izrael, co jest zastanawiające, biorąc pod uwagę trudności jakie mają we wjeździe do tego kraju np. propalestyńscy aktywiści. Renomowany izraelski dziennik „Haaretz” potwierdza te informacje powołując się na źródła w wywiadzie Szin Bet. Szef francuskiej Centralnej Agencji Wywiadu Wewnętrznego (DCRI) i bliski współpracownik Nicolasa Sarkozy’ego – Bernard Squarcini w wywiadzie dla „Le Monde” powiedział, iż Merah po swoim pobycie w Afganistanie i Pakistanie wielokrotnie odwiedzał biura DCRI. Murzyn zrobił swoje, Murzyn musiał odejść?
W tle wybory prezydenckie
W kwietniu odbędą się we Francji wybory prezydenckie. Trójka głównych kandydatów to Nicolas Sarkozy, Francois Hollande i Marine Le Pen. Przewodnicząca Frontu Narodowego to na tle innych autentycznie antysystemowy kandydat, zwłaszcza jeśli spojrzymy na jej postulaty w kwestiach tak zasadniczych w zglobalizowanym świecie jak polityka zagraniczna. Liderka francuskich nacjonalistów postuluje wyjście z NATO oraz Unii Europejskiej, rewizję stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, potępia imperialistyczne wojny w Afganistanie, Iraku i Libii oraz sprzeciwia się interwencji w Syrii. Jeśli dodamy do tego zdecydowany sprzeciw wobec zjawiska masowej imigracji, krytykę liberalizmu i kapitalizmu, otrzymujemy osobę, która skutecznie wywołuje strach wśród rządzącego establishmentu. W kontekście wyborów geopolitycznych Marine sytuuje się po stronie narodowej i kontynentalnej, a jej przeciwnicy po stronie atlantyckiej i globalistycznej. Momentami sondaże dawały jej 1 miejsce, obecnie po wydarzeniach w Tuluzie zajmuje trzecią pozycję. Tym który prowadzi i najwięcej zyskał jest rządzący prezydent Sarkozy. Mohamed Merah idealnie wpisał się w kalendarz wyborczy i umożliwił odegranie „Sarko” roli zdecydowanego męża stanu walczącego z islamskim radykalizmem. Odebrał w ten sposób Marine Le Pen (jej lub otoczenia agresywny laicyzm, antyislamski populizm i uległość wobec syjonistycznego lobby są momentami irytujące) część elektoratu i z pewnością będzie to postępować po ostatnich doniesieniach o aresztowaniach islamistów oraz projektach wprowadzenia kar za wchodzenie na strony internetowe, które nawołują do terroryzmu czy podburzają do nienawiści. Jak płynne są to określenia w systemie demoliberalnym i przeciw komu mogą być one w przyszłości zwrócone nie trzeba nikogo przekonywać. Ważne jednak są igrzyska i wymachiwanie szabelką – rekordowe bezrobocie i zadłużenie kraju oraz konflikty społeczne na moment zeszły na dalszy plan.
Dżihadyzm w służbie Imperium
Dżihadyzm w wersji salafickiej lub wahabickiej to znakomite narzędzie do destabilizacji islamskich krajów oraz utrzymania status quo na Starym Kontynencie. Jego adepci odrzucają pojęcia państwa i wspólnoty narodowej na rzecz walki ze wszystkimi w imię obskuranckiej doktryny niemającej wiele wspólnego z autentycznym islamem. Dżihadyści wszędzie gdzie tylko się pojawiają działają ramię w ramię z Imperium Americanum, syjonistami oraz globalistyczną elitą, dla której każde państwo prowadzące niezależną i nacjonalistyczną politykę jest zagrożeniem. Kogo Stany Zjednoczone i ich sojusznicy (także Francja) wspierali w Libii przeciwko płk. Kaddafiemu? Dżihadystów importowanych z krajów Zatoki Perskiej. Kogo wspierają dziś w Syrii? Dżihadystów wypędzających chrześcijan i marzących o zniszczeniu świeckiego systemu gwarantującego harmonię i pokojową koegzystencję różnych grup religijnych. Jakie państwo jest najlepszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w regionie i jednym z największych odbiorców amerykańskiego uzbrojenia? Wahabicka Arabia Saudyjska, której Wielki Mufti wezwał do zniszczenia wszystkich kościołów na Półwyspie Arabskim, co spotkało się z natychmiastowym potępieniem ze strony irańskich duchownych. Kto jest głównym fundatorem salafickich/wahabickich meczetów w Europie oraz sponsorem islamskich ekstremistów na całym świecie? Arabia Saudyjska związana więzami przyjaźni oraz interesów z USA. Na zakończenie przypomnijmy, iż salafickie ugrupowania w Palestynie, z której mieszkańcami solidaryzował się rzekomo Mohamed Merah, nie zajmują się walką z syjonistycznym okupantem, ale porwaniami i morderstwami wolontariuszy organizacji humanitarnych oraz bojowników Hamasu czy Fatahu, których biura informacyjne wielokrotnie informowały o kolejnych zatrzymaniach fanatyków made by CIA (tj. jak np. słynny Osama). Na gruncie europejskim salafici spełniają z punktu widzenia Systemu pożyteczną rolę, gdyż dzięki nim można szybko uzasadnić kolejne ograniczenia wolności i swobód obywatelskich. Demoliberalni politycy popierają bezwarunkowo awanturniczą politykę USA i syjonistycznego lobby na Bliskim Wschodzie, udzielają wsparcia logistycznego i finansowego islamskim radykałom w Libii i Syrii, popierają na życzenie swoich atlantyckich mocodawców oderwanie od Serbii Kosowa, by po chwili……”walczyć” z islamskim radykalizmem tak jak to robi obecnie Nicolas Sarkozy. Ofiarami globalnych dżihadystów są w znakomitej większości muzułmanie oraz co zrozumiałe chrześcijanie. Destabilizować, mordować, divide et impera w wydaniu Nowego Wspaniałego Świata.
Islamofobia jako odwrócenie uwagi od spraw zasadniczych
Tożsamość sprawcy masakry w Tuluzie może okazać się wodą na młyn dla przeróżnej maści populistów i odświeży po raz kolejny modelowy produkt ery liberalnej – islamofobię, mającą przykryć bankructwo duchowe i moralne zachodnich społeczeństw. Katolicka krytyka islamu bazuje zupełnie na kompletnie odmiennych fundamentach niż krzykliwe hasełka populistycznych polityków wspieranych przez lobby walczące od ponad 60 lat z nacjonalizmem. Żeby nie było wątpliwości, islamem jest wyzwaniem, jest przede wszystkim symptomem problemów, którym na imię kapitalizm i syjonizm, promującym zjawisko masowej imigracji i tworzącym, by użyć określenia Alaina de Benoista, armię rezerwową kapitału, ekonomicznych nomadów bez tożsamości. Problemem nie jest islam, a masowa imigracja i jej skutki społeczno-ekonomiczne dla europejskich (i nie tylko) społeczeństw. Warto zdać sobie sprawę, iż ofiarami imigracji są także sami imigranci, zdradzeni przez kompradorskie elity na pasku międzynarodowych korporacji w krajach swojego pochodzenia, niepotrafiące myśleć w kategoriach dobra wspólnego i interesu narodowego. Imigranci to jedynie skutek, przyczyna leży gdzie indziej, dlatego też wszelkie akty przemocy w stosunku do ofiar Systemu muszą spotkać się ze zdecydowanym potępieniem ze strony autentycznych nacjonalistów. Wciąż niestety brak jest rzetelnej debaty na temat wspomnianego zjawiska, a większość głosów bazuje na prymitywnej, populistycznej retoryce znakomicie wpisującej się w długofalową strategię globalistów. Masowa imigracja, propaganda multikulturalizmu oraz islamofobia połączona z sączonymi z Waszyngtonu teoriami o „zderzeniu cywilizacji” – triada za pośrednictwem której utrzymuje się Europę w stanie podległości od 1945 roku. Stałe podsycanie napięcia między Starym Kontynentem a tymi krajami islamskimi oraz innymi, które chcą prowadzić niezależną politykę to spiritus movens strategów ze Wschodniego Wybrzeża i ich sojuszników. Ten ostatni komponent może obecnie być szczególnie przydatny w kontekście planowanego ataku na Iran. Wszak, któż nie poprze walki z „islamskimi fanatykami” z Teheranu? Fakt, iż zwalczają oni bezwzględnie wahabickie/salafickie tendencje nikogo z globalnych konsumentów nie zainteresuje, gdyż kalki pojęciowe są łatwiejsze w użyciu.
Festiwal hipokryzji
Śmierć cywilów, zwłaszcza dzieci zawsze jest wydarzeniem tragicznym i niezrozumiałym, bez względu na pochodzenie ofiar. Jednak w przypadku masakry w Tuluzie zwraca uwagę hipokryzja francuskiego i światowego establishmentu, który nie jest równie wylewny, gdy chodzi o dziecięce ofiary w Gazie, Afganistanie, Iraku etc. etc. Czy to przejaw wybiórczego współczucia, czy też odżyły koncepcje „rasy panów”, której ofiary są czymś lepszym, wyjątkowym na tle innych „podludzi”?
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy już porównał tragiczne wydarzenie w Tuluzie do 11 września 2001 roku. Faceci w czerni zawsze pojawiają się w odpowiednim momencie.
Wojciech Trojanowski
a.me.
M. Le Pen świetnie załatwiła dziennikarskie lewactwo w rozmowie na temat masakry: http://lesalonbeige.blogs.com/my_weblog/2012/03/tueries-de-mehra-soldats-fran%C3%A7ais-ou-membres-de-communaut%C3%A9s-religieuses.html