Minister Gowin uważa, że Konwencja to „wyraz ideologii feministycznej”, służący „zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych”. Ponadto jego zdaniem niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją. Takie stanowisko nie spodobało się rzecz jasna… feministkom. Zaprotestowała między innymi prof. Danuta Huebner, a nawet pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz. Koalicja na rzecz Równych Szans (m.in. Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International) wystosowała w tej sprawie pismo stwierdzając, że „zaniepokoiło nas głęboko, iż resort sprawiedliwości podważa tak fundamentalne kwestie jak równouprawnienie płci i walka ze szkodliwymi stereotypami, które są główną przyczyną nierówności prowadzących niejednokrotnie do przemocy (fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej) (…) Pragniemy podkreślić, że są to postanowienia, które wychodzą naprzeciw konieczności walki ze szkodliwymi stereotypami, które prowadzą do przemocy ze względu na płeć, a nie, jak twierdzi kierownictwo MS, do zwalczania „tradycyjnego modelu rodziny””.
Zdaniem feministek Konwencja będzie m.in. „chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji”. Nakłada na państwa takie obowiązki, jak: „zapewnienie oficjalnej infolinii dla ofiar przemocy działającej przez całą dobę, odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań chroniących przed wtórną wiktymizacją; zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci”.
Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została przedstawiona do podpisu w maju 2011 r. w Turcji. Do tej pory podpisało ją 19 państw, jedynie Turcja ją na razie ratyfikowała. Premier Tusk zaznaczył, że decyzję w sprawie ewentualnego podpisania podejmie dopiero po pogłębionej i szerokiej debacie publicznej.
Minister Gowin nie po raz pierwszy idzie pod prąd propagandzie demoliberalnej – choć przecież jako „salonowy konserwatysta” jest pełnoprawnym członkiem establishmentu. Uznaje jednak za stosowne odróżniać się od jego najbardziej zaciekłych przedstawicielek – po raz kolejny realizując zadanie katechona wobec feministek, czy lewego skrzydła PO.
(karo)