Front przeciw Tradycji

Na pierwszy rzut oka zawieranie czasowego sojuszu przez dwa zwaśnione lub światopoglądowo zróżnicowane obozy w celu wystąpienia przeciw trzeciemu, którego działania godzą w ich interesy nie wydaje się niczym szczególnym czy egzotycznym. Ot, chwilowe zjednoczenie, nie wiążące się z dalekosiężną fraternizacją.

 

Znacznie większe zainteresowanie postronnego obserwatora może budzić sytuacja, w której zawiązują one trwałą koalicję, uwidaczniającą się w wykrystalizowaniu monolitycznego niemal frontu. Wówczas tworzy się swoisty melanż, konglomerat idei, być może wewnętrznie sprzecznych, lecz jednoczących się ze sobą w wyniku personalnej koalicji ich głosicieli.

Interesującym przypadkiem w sferze pretendującej do wydawania politycznych sądów (zresztą, w dobie mediokracji takie pretensje nie są nieuzasadnione; zamiast lektury poważnej analizy przeważająca część ludzi woli wsłuchać się w płytkie artykulacje swojego „znanego z tego, że jest znany” idola) popkultury jest koalicja epatujących męskim szowinizmem i pieprznym humorem dla „prawdziwych facetów”, definiujących „wyluzowanie” przez częstotliwość używania przymiotnika „zajebisty”, kpiących z wszystkich tych, którzy wieczną niedojrzałość kontestują „gwiazdorów” pokroju Kuby Wojewódzkiego z odrzucającym „patriarchat” i rzekomo opresyjną wobec kobiet konserwatywną kulturę środowiskiem feministycznym.

Jedni i drudzy mają indyferentne podejście do narodowej tradycji i tożsamości. Przy tym są w swoich wypowiedziach ironiczni wobec wszystkiego, co z tymi ostatnimi pojęciami ma jakikolwiek związek, jednocześnie będąc wyzutymi z jakichkolwiek elementów autoironii czy umiejętność zwrócenia „sarkastycznego ostrza” w swoją stronę. Gdy ich widzę, na myśl przychodzą mi dwa trafne opisy porównujące naszych celebrytów do, w pierwszym przypadku, postawy Woody’ego Allena, który z ironii uczynił niemalże swój znak firmowy i, w drugim przypadku, do… kota Garfielda. Co ciekawe, te analogie zdają się być celnymi metaforami postaw tak Kuby Wojewódzkiego, jak choćby Kazimiery Szczuki. 

Pierwsza opiera się o rozróżnienie Allena, który – kpiąc sobie z wielu zjawisk – równocześnie ma na tyle dystansu, by potrafić być autoironicznym, a polskimi przedstawicielami tej właśnie popkultury, potrafiącymi jedynie do znudzenia rzucać „śmiesznymi” żartami z babć, którym chcą zabrać dowody (określenie „moherowe berety” na określenie starszych pań użyte w towarzystwie fanów Wojewódzkiego wywołuje ekstatyczny śmiech; „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” pragną dzięki posłużeniu się nim dołączyć do środowiska, uosabiającego w ich, zwykle przybyszy z wiosek, postęp, nowoczesność i „zajebistość”; cóż, zwykłe chamstwo i nieśpieszne dowcipy na poziomie przedszkolaków stały się „zajebiste”), z osób broniących krzyża jako życiowych nieudaczników, z polskiej flagi, którą najchętniej wsadzają w psie odchody, z „bogoojczyźnianych patriotyzmów” jak to ujęła jedna z celebrytek, które torują drogę szermierzom postępu, stanowiąc przykład anachronizmu winnego wylądować na śmietniku historii. Innymi słowy – polska popkulturowa „elita” potrafi dworować sobie ze słabszych, upośledzonych, gorzej sytuowanych, swoje kompleksy, skrywane za maską wiecznie uśmiechniętych „panów życia”, rozładowując poprzez kopanie leżącego. Oczywiście, ci słabsi to nie mogą być choćby homoseksualiści. Ci słabsi to muszą być ludzie wierzący, nastawieni patriotycznie, związani ze wspólnotą, w której partycypują. Woody Allen stanowi na tym tle człowieka konsekwentnego i z poczuciem humorystycznego gustu. Skoro kpimy, to ze wszystkich.

Druga metafora dotyczy, na pozór dziwacznego, porównania polskiego inteligenta (czy – może raczej – człowieka funkcjonującego na pograniczu sfery kultury wysokiej i popkultury; tak jak choćby wspomniana Szczuka, która drwienie z niepełnosprawnej dziewczynki przeplata z recenzowaniem trendów literackich) z kotem Garfieldem (pierwotnie odnosiła się ona bodaj do Witolda Gombrowicza, jednak zdaje się trafnie oddawać to, o czym tu mowa). Zasadniczą różnicą między owymi postaciami jest fakt, że – choć i owi inteligenci i kot Garfield są zdziecinniali – to ten drugie po pierwsze, zdaje sobie z tego sprawę, zaś po wtóre – nie próbuje udawać, że jego postawa jest równie wartościowa, co postawa kogoś poważnego. Kuba Wojewódzki, Kazimiera Szczuka czy wiele innych osób wolą ciągle tkwić w piaskownicy, łudząc się, że beztroski śmiech pozwoli im uniknąć wyzwań stawianych przez prawdziwą egzystencję.

Metafory tu przytoczone dobrze chyba oddają powody sojuszu męskich szowinistów, epatujących erotyzmem i instrumentalnym podejściem do kobiet z domagającymi się „równouprawnienia” i równorzędnego traktowania kobiet, stanowiących nie tylko przedmiot seksualnego pożądania, lecz spełniających się w funkcjach kiedyś zmonopolizowanych przez płeć brzydką.

Reasumując, kontestacja zdziecinniałych i ich wspólna awersja do tradycji potrafią pozwolić jednym i drugim wybaczyć sobie – z jednej strony – emanowanie dokładnie tą retoryką, którą przypisuje się, w feministycznych narracjach, owemu „patriarchalnemu” społeczeństwu, skoncentrowanemu wokół „dyktatu kleru i konkordatu”, a – z drugiej strony – nadętą moralistykę, podobno stanowczo walczącą z postawami prezentowanymi przez rzucających seksistowskimi żartami celebrytów.

Jacek Tomczak
[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Front przeciw Tradycji”

  1. @P. Napierala: skoro takie pytania moze stawiac, to moze i powinien? Prosze udowodnic, dlaczego nie powinien.

  2. Feministki dobro kobiet zawsze mialy gleboko gdzies, za przeproszeniem. To karierowiczki. Takie same jak Wojewodzki & spolka. To ich laczy.

  3. widać, że autor nie obejrzał ani jednego programu Kuby W. Otóż robi on tam, żarty głównie z samego siebie; wiecznie nastoletniego podrywacza. Autoironii mu nie braknie.

  4. Widać, że ator nie oglądał ani jednego programu Kuby W. Otóż żartuje ona tam głównie z samego siebie.

  5. @Zietek – nie, proszę udowodnić, że musi. Voltaire twierdził, że trzeba być przede wsyztskim szczęśliwym i uprawiać własny ogródek. Na wielkie pytania traci się tylko czas i humor.

  6. Poziom naszej „popelitki” jest dnem i metrem gnoju. Ich żarty są najczęściej usłyszane gdzieś z przystanku autobusowym, zaś śmiejący z nich ludzie nie mają pojęcia o długości brud owych. Ojeju, gdzie się podziały te dawne czasy, kiedy ludzie potrafili żartować bez polityki, atakowania religii, kultury czy innych rzeczy?

  7. @Piotr Napierała: a zauważył Pan, że świnia też nie stawia sobie „wielkich pytań”? Może traci od nich humor, albo czasu jej szkoda.

  8. @Piotr Napierała: jesli dobrze rozumiem Pana przywiazanie do ideii postepu technicznego, to wynika ono wlasnie z tego, ze czlowiek moze. Moze rozwijac technike i nauke, wiec powinien. Wiec skoro czlowiek moze sobie stawiac pytania metafizyczne, to moze takze powinien?

  9. @Piotr Napierała: Voltaire? Szkoda na niego czasu! Była to gnida bez czci i wiary. Przyznał się, że pluł na Polskę tylko dlatego, że caryca dawała mu cenne ruskie futra o on był wielkim zmarzluchem.

  10. Wtedy nikt Polski nie lubił; bo feudalizm, bo nieuczona szlachta, bo pańszczyzna, warcholstwo itd. Nie trzeba było nikogo dodatkowo namawiać by na nią nieco popluć. Natomiast cześć i wiara są pojęciami względnymi. Pan wierzy w KK, a V. wierzył w prawa człowieka i tolerancję. Osobiście wolę to w co wierzył V. To już kwestia wyboru.

  11. @D. Nowak – dlaczego napisał pan świnia a nie np. koza? Rozumiem, że chciał mnie pan wkurzyć:) Zwierzaki nie odpowiadają też na mnóstwo konkretnych pytań. Wg mnie jedynym wielkim pytaniem na jakie ludzkość powinna odpowiedziec jest: jak pogodzić silną i stabilną władzę zwierzchnia z liberalizmem i swobodami obywatelskimi. Monarchia chrześcijańska i demokracja tu odpadają; pozostaje monarchia abs. oświecona

  12. @ P. Napierala: „większość tzw. wielich pytań na mile pachnie ewangelizacją i sekciarstwem”. A ideologia oswieceniowa to nie ?! Przeciez Oswiecenie w samej nazwie ma to wypisane! Oswiecanie ludzkosci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Prywatne: Front przeciw Tradycji

Na pierwszy rzut oka zawieranie czasowego sojuszu przez dwa zwaśnione lub światopoglądowo zróżnicowane obozy w celu wystąpienia przeciw trzeciemu, którego działania godzą w ich interesy nie wydaje się niczym szczególnym czy egzotycznym. Ot, chwilowe zjednoczenie, nie wiążące się z dalekosiężną fraternizacją.

 

Znacznie większe zainteresowanie postronnego obserwatora może budzić sytuacja, w której zawiązują one trwałą koalicję, uwidaczniającą się w wykrystalizowaniu monolitycznego niemal frontu. Wówczas tworzy się swoisty melanż, konglomerat idei, być może wewnętrznie sprzecznych, lecz jednoczących się ze sobą w wyniku personalnej koalicji ich głosicieli.

Interesującym przypadkiem w sferze pretendującej do wydawania politycznych sądów (zresztą, w dobie mediokracji takie pretensje nie są nieuzasadnione; zamiast lektury poważnej analizy przeważająca część ludzi woli wsłuchać się w płytkie artykulacje swojego „znanego z tego, że jest znany” idola) popkultury jest koalicja epatujących męskim szowinizmem i pieprznym humorem dla „prawdziwych facetów”, definiujących „wyluzowanie” przez częstotliwość używania przymiotnika „zajebisty”, kpiących z wszystkich tych, którzy wieczną niedojrzałość kontestują „gwiazdorów” pokroju Kuby Wojewódzkiego z odrzucającym „patriarchat” i rzekomo opresyjną wobec kobiet konserwatywną kulturę środowiskiem feministycznym.

Jedni i drudzy mają indyferentne podejście do narodowej tradycji i tożsamości. Przy tym są w swoich wypowiedziach ironiczni wobec wszystkiego, co z tymi ostatnimi pojęciami ma jakikolwiek związek, jednocześnie będąc wyzutymi z jakichkolwiek elementów autoironii czy umiejętność zwrócenia „sarkastycznego ostrza” w swoją stronę. Gdy ich widzę, na myśl przychodzą mi dwa trafne opisy porównujące naszych celebrytów do, w pierwszym przypadku, postawy Woody’ego Allena, który z ironii uczynił niemalże swój znak firmowy i, w drugim przypadku, do… kota Garfielda. Co ciekawe, te analogie zdają się być celnymi metaforami postaw tak Kuby Wojewódzkiego, jak choćby Kazimiery Szczuki. 

Pierwsza opiera się o rozróżnienie Allena, który – kpiąc sobie z wielu zjawisk – równocześnie ma na tyle dystansu, by potrafić być autoironicznym, a polskimi przedstawicielami tej właśnie popkultury, potrafiącymi jedynie do znudzenia rzucać „śmiesznymi” żartami z babć, którym chcą zabrać dowody (określenie „moherowe berety” na określenie starszych pań użyte w towarzystwie fanów Wojewódzkiego wywołuje ekstatyczny śmiech; „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” pragną dzięki posłużeniu się nim dołączyć do środowiska, uosabiającego w ich, zwykle przybyszy z wiosek, postęp, nowoczesność i „zajebistość”; cóż, zwykłe chamstwo i nieśpieszne dowcipy na poziomie przedszkolaków stały się „zajebiste”), z osób broniących krzyża jako życiowych nieudaczników, z polskiej flagi, którą najchętniej wsadzają w psie odchody, z „bogoojczyźnianych patriotyzmów” jak to ujęła jedna z celebrytek, które torują drogę szermierzom postępu, stanowiąc przykład anachronizmu winnego wylądować na śmietniku historii. Innymi słowy – polska popkulturowa „elita” potrafi dworować sobie ze słabszych, upośledzonych, gorzej sytuowanych, swoje kompleksy, skrywane za maską wiecznie uśmiechniętych „panów życia”, rozładowując poprzez kopanie leżącego. Oczywiście, ci słabsi to nie mogą być choćby homoseksualiści. Ci słabsi to muszą być ludzie wierzący, nastawieni patriotycznie, związani ze wspólnotą, w której partycypują. Woody Allen stanowi na tym tle człowieka konsekwentnego i z poczuciem humorystycznego gustu. Skoro kpimy, to ze wszystkich.

Druga metafora dotyczy, na pozór dziwacznego, porównania polskiego inteligenta (czy – może raczej – człowieka funkcjonującego na pograniczu sfery kultury wysokiej i popkultury; tak jak choćby wspomniana Szczuka, która drwienie z niepełnosprawnej dziewczynki przeplata z recenzowaniem trendów literackich) z kotem Garfieldem (pierwotnie odnosiła się ona bodaj do Witolda Gombrowicza, jednak zdaje się trafnie oddawać to, o czym tu mowa). Zasadniczą różnicą między owymi postaciami jest fakt, że – choć i owi inteligenci i kot Garfield są zdziecinniali – to ten drugie po pierwsze, zdaje sobie z tego sprawę, zaś po wtóre – nie próbuje udawać, że jego postawa jest równie wartościowa, co postawa kogoś poważnego. Kuba Wojewódzki, Kazimiera Szczuka czy wiele innych osób wolą ciągle tkwić w piaskownicy, łudząc się, że beztroski śmiech pozwoli im uniknąć wyzwań stawianych przez prawdziwą egzystencję.

Metafory tu przytoczone dobrze chyba oddają powody sojuszu męskich szowinistów, epatujących erotyzmem i instrumentalnym podejściem do kobiet z domagającymi się „równouprawnienia” i równorzędnego traktowania kobiet, stanowiących nie tylko przedmiot seksualnego pożądania, lecz spełniających się w funkcjach kiedyś zmonopolizowanych przez płeć brzydką.

Reasumując, kontestacja zdziecinniałych i ich wspólna awersja do tradycji potrafią pozwolić jednym i drugim wybaczyć sobie – z jednej strony – emanowanie dokładnie tą retoryką, którą przypisuje się, w feministycznych narracjach, owemu „patriarchalnemu” społeczeństwu, skoncentrowanemu wokół „dyktatu kleru i konkordatu”, a – z drugiej strony – nadętą moralistykę, podobno stanowczo walczącą z postawami prezentowanymi przez rzucających seksistowskimi żartami celebrytów.

Jacek Tomczak
[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *