Geoenergetyka Azji Południowo-Zachodniej

Nowy ład energetyczny w Azji Południowej

Gdy w marcu tego roku w położonym nad Morzem Arabskim irańskim porcie Czabahar doszło do spotkania prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada i prezydenta Pakistanu, Asifa Zardariego, wywołało to duże niezadowolenie w Waszyngtonie. Od 1994 r. obydwa państwa wraz z rządem Indii pracowały nad projektem gazociągu łączącego Azję Południową z irańskimi złożami na polu Południowy Pars w Zatoce Perskiej. Nazywany niekiedy „rurociągiem pokoju” korytarz energetyczny byłby wspólnym projektem Teheranu, Islamabadu i Nowego Delhi. Pod presją Waszyngtonu w 2009 r. wycofały się z niego Indie, jednak władze Pakistanu wciąż deklarują wolę zaangażowania w projekt, który ostatecznie uruchomiony ma zostać w 2014 r. sięgając pakistańskiego miasta Lahore. Stany Zjednoczone twierdzą że realizacja projektu byłaby pogwałceniem domniemanych sankcji nałożonych na Teheran przez ONZ, choć głos ten nie brzmi zbyt przekonująco, zwłaszcza iż chodzi raczej o jednostronne sankcje nałożone na Iran nie przez ONZ, ale przez Kongres i Departament Skarbu USA.

Czynnik pakistański

Rurociąg ma liczyć sobie 1 100 mil długości, mieć przepustowość 750 mln stóp kwadratowych gazu dziennie i kosztować w sumie 7,5 mld $. Do czasu marcowego spotkania przywódców Iranu i Pakistanu, odcinek irański był już gotowy. W czasie dyskusji ustalono, że w związku z trudnościami płatniczymi Pakistanu, koszty budowy po jego stronie granicy zostaną podzielone: Islamabad wyłoży 1 mld. $ z własnej kieszeni, podczas gdy dalsze 500 mln $ będzie pochodzić z irańskiej pożyczki. Warunkiem pomocy ze strony Teheranu była deklaracja władz Pakistanu, że nie wycofają się z przedsięwzięcia pod naciskiem USA, jak miało to miejsce w przypadku Indii. 

Dodatkowe codzienne dostawy energii pozwolą obniżyć Pakistanowi jej koszta i zapobiegną pogłębianiu kryzysu tamtejszej produkcji. Obietnica zysków z eksploatacji przyszłego rurociągu ma pomóc prezydentowi Zardariemu w zwycięstwie w nadchodzących wyborach 11 maja. Kwestia zaopatrzenia w energię jest dla tego państwa niebagatelna, gdyż Pakistan nie dysponuje własnymi złożami ropy ani gazu ziemnego. Mając względnie duży potencjał rozwoju energetyki wiatrowej i słonecznej, nie posiada jednak kapitału ani wiedzy specjalistycznej potrzebnych do ich rozwinięcia. Oparcie się na dostawach irańskiego gazu jest zatem najtańszym i najbardziej strategicznie opłacalnym sposobem na zaspokojenie potrzeb energetycznych gospodarki pakistańskiej.

Politycznie, zdystansowanie się od Waszyngtonu wzmocniłoby pozycję władz w Islamabadzie osłabioną zamordowaniem przez amerykańskich komandosów w 2011 r. Bin Ladena, nieustannymi bombardowaniami i działaniami z użyciem dronów podejmowanymi na terytoriach plemiennych tego państwa, wreszcie ostrzelaniem przez Amerykanów pakistańskiego posterunku nadgranicznego w 2012 roku, w wyniku czego zginęli stacjonujący tam żołnierze pakistańscy, a rząd w Islamabadzie czasowo zawiesił amerykański transport lotniczy w swojej przestrzeni powietrznej.  

Alternatywna dla irańskiej oferta strategicznego partnerstwa ze strony Waszyngtonu jest tymczasem dla Islamabadu zupełnie nieopłacalna. W przypadku nieprzyjęcia teherańskiej oferty zacieśnienia stosunków, Pakistan w 2014 r. stanąłby wobec groźby skierowanej przeciwko sobie indyjsko-irańskiej współpracy w zakresie stabilizowania zrujnowanego amerykańską okupacją Afganistanu, z którego w tym właśnie roku Waszyngton zapowiada wycofać swoje wojska. Zaprezentowany zaś jeszcze w okresie prezydentury Clintona, a zakładający rozwój pakistańskiego sektora hydroenergetycznego „Plan B” do dziś pozostaje jedynie mirażem, którym władze amerykańskie starają się mamić Pakistańczyków. W zakresie jego realizacji nie podjęto dotychczas żadnych konkretnych kroków.    

Czynnik chiński

Z zagadnieniem rurociągu wiąże się bezpośrednio kwestia pakistańskiego portu w Guadarze. Jest to port pełnomorski, zdolny do przyjmowania statków o głębokim zanurzeniu, wybudowany przez Chiny, lecz do niedawna administrowany przez Singapur. Obecnie władze w Islamabadzie zdecydowały się przekazać administrację portu Chinom, które już dotychczas wybudowały kosztowną i imponującą z technicznego punktu widzenia autostradę przez pasmo górskie Karakorum, łączącą ich zachodnie prowincje z Guadarem. Kolejnym krokiem będzie realizacja umowy o budowie w Guadarze przez Chiny zdolnej do przerobu 400 000 baryłek ropy dziennie, mającej być największą w Pakistanie, rafinerii naftowej. Ostatnim będzie zaś otwarcie rurociągu łączącego Pakistan z chińskim Sinkiangiem. W ten sposób Państwo Środka uniezależni się od dostaw nośników energii przez kontrolowaną strategicznie przez USA Cieśninę Ormuz. Położony u stóp gór Makranu, jeszcze kilkadziesiąt lat temu mikroskopijny, senny i zapomniany port w Guadarze miałby szansę stać się najważniejszym ośrodkiem petrochemicznym w regionie – pośrednicząc w handlu nośnikami energii pomiędzy krajami południowo-zachodniej i południowej Azji, a nawet znajdującej się po sąsiedzku Azji Centralnej, oraz Chinami. Pakistan z ledwo-ledwo spajanego przez armię państwa semi-upadłego, stać by się mógł kluczowym korytarzem dla transportu energii. Pod warunkiem oczywiście, że zarówno pakistański jak i irański Beludżystan nie zostaną zdestabilizowane przez popieranych z Waszyngtonu terrorystów i separatystów. Gdyby jednak projekt korytarza energetycznego Iran-Pakistan-Chiny został pomyślnie zrealizowany – a wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach może tak się stać – Waszyngton mógłby też stracić Indie. Hindusom bardziej opłacałoby się wrócić do projektu IPI (Iran-Pakistan-Indie) mając rurociąg doprowadzony do położonego zaledwie około 100 kilometrów od swoich granic Lahore, zwłaszcza że rywalizujące z Pekinem o wpływy w Azji Południowej władze w Nowym Delhi obawiałyby się nadmiernego wzmocnienia swojego wschodnioazjatyckiego sąsiada i rywala zarazem.

Czynnik syryjski      

Irańska strategia integracji ekonomicznej Azji Południowej nie ogranicza się jednak bynajmniej do kierunku wschodniego. W lipcu 2011 r. władze w Teheranie doprowadziły do podpisania wartej 10 mld $ umowy o budowie rurociągu łączącego złoża w Południowym Fars, przez północny Irak, do syryjskich i libańskich portów nad Morzem Śródziemnym. Zwany „rurociągiem przyjaźni” (zaś w jankeskich i niektórych polskojęzycznych przekaźnikach „rurociągiem islamskim”) korytarz energetyczny dostarczałby ropę z Zatoki Perskiej do mającej duże potrzeby energetyczne Unii Europejskiej, w ten sposób stwarzając dogodne warunki do jej geoekonomicznej emancypacji spod kurateli USA, obecnie kontrolujących dostawy energii do Europy. 

Podpisanie umowy z Iranem w lipcu 2011 r. było elementem wcielania w życie ogłoszonej w 2009 r. przez prezydenta Assada strategii energetycznej Syrii. Nazwana została ona „Strategią Czterech Mórz” i polegać ma na odgrywaniu przez Damaszek roli korytarza transportowego ropy pomiędzy basenami mórz Kaspijskiego, Śródziemnego, Czarnego i Zatoką Perską. W ramach realizacji tej strategii, Syria wspiera obecne władze w Bagdadzie w ich zamiarach dywersyfikacji kierunków eksportu irackiej ropy, tak by ominąć kontrolowaną przez wojska USA Cieśninę Ormuz. Bagdad i Damaszek popierają ponadto wspólnie z Teheranem stanowisko władz w Bejrucie wobec sporu terytorialnego tegoż z Izraelem o obszar szelfu kontynentalnego, na którym jak się podejrzewa, mogą znajdować się złoża ropy naftowej. W każdej z tych spraw, Waszyngton występuje po stronie przeciwnej niż Damaszek i Teheran.  

Niemal równocześnie z podpisaniem umowy o rurociągu Iran-Irak-Syria, przeciw temu ostatniemu państwu podjęto działania o charakterze wojny sieciowej, które przeniosły w jego granice zamieszki Arabskiej Wiosny. Zajścia wkrótce przerodziły się w wymierzoną we władze w Damaszku kampanię terrorystyczna finansowo i w zakresie zaciągu ochotniczego wspieraną przez Arabię Saudyjską i Katar, zaś w zakresie logistyki i wywiadu przez USA, Turcję i Jordanię. Rijad i Doha dzielą z Teheranem kontrolę nad złożami Fars i chcą zablokować, a jeśli to możliwe także wyeliminować kłopotliwego i rosnącego stale w siłę konkurenta. Z kolei Ankara od dawna opiera swoją strategię energetyczną na odgrywaniu roli jedynego stabilnego korytarza dla transportu nośników energii pomiędzy wschodem i zachodem. Rurociąg Iran-Irak-Syria-Liban omijałby Turcję od południa, zatem premier Erdogan podejmuje wysiłki na rzecz zdestabilizowania Syrii, Libanu i Iraku, wspierania tam sił terrorystycznych i uniemożliwienia realizacji inwestycji.  

Wnioski

Podłoża prowadzonej przez prezydenta Baszara al-Assada wojny z terroryzmem i ponawianych co pewien czas gróźb amerykańskiej agresji na Iran nie można sprowadzać do geoekonomicznej rywalizacji mocarstw i regionalnych graczy na Bliskim Wschodzie. W grę wchodzą też czynniki wyznaniowe, społeczne, strategiczne i wiele innych. Uwzględnienie wymiaru energetycznego obserwowanych wydarzeń pozwala jednak wyraźniej dostrzec fakt dla oceny tych wydarzeń zasadniczy: Waszyngton i jego państwa klienckie prowadzą w regionie bliskowschodnim politykę destabilizacji, sabotażu i wspierania terroryzmu. Utraciły też ze swej strony ekonomiczne i ideologiczne możliwości odgrywania tam konstruktywnej roli, co poświadczają fiasko amerykańskiej polityki „nation-building” w Iraku i Afganistanie, a także mocno ambiwalentne skutki inspirowanych przez Waszyngton zamieszek Arabskiej Wiosny. Z drugiej strony, polityka energetyczna Syrii której założenia ujęte zostały we wspomnianej Strategi Czterech Mórz oraz polityka energetyczna Iranu, realizowana w formie rozbudowy sieci rurociągów integrujących państwa regionu, dają szansę na zażegnanie dotychczas celowo podsycanych z Waszyngtonu konfliktów szyicko-sunnickiego (wspólny projekt energetyczny szyickiego Iranu i sunnickiego Pakistanu), islamsko-hinduskiego (propozycja przeciągnięcia gazociągu irańsko-pakistańskiego do Indii, od lat skonfliktowanych z Islamabadem o Kaszmir), a także stabilizacji doprowadzonych przez USA do zapaści państw takich jak Pakistan, Afganistan czy Irak. Z drugiej strony, kapitalistyczna oligarchia w Waszyngtonie mami lub zastrasza elity Azji Południowej, próbując im narzucić swoje własne złudzenia demoliberalnego „Wielkiego Bliskiego Wschodu”, czy też neoliberalne koncepcje modernizacyjne. Fałsz i interesowność propozycji amerykańskich jest jednak aż nadto widoczna, zaś dotychczasowe efekty ich realizacji to ekspansja wyzysku, terroryzmu i chaosu.

Ronald Lasecki       

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *