Dziś znów krótko. Na tym blogu chwaliłem już Jarosława Gowina za głosowanie rodzinne. Chwaliłem nie tylko merytoryczne aspekty tego pomysłu, co samą jego wartość marketingową. Chwaliłem fakt, że na cały poprzedni weekend Gowin zdominował podstawowy przekaz głównych mediów. I w tym sensie wystartował znakomicie.
Tym razem jednak przegapił sprawę. Bo medialnym tematem tego weekendu był Grzegorz Schetyna. A precyzując bardziej – fakt, że znalazł się on poza zarządem PO. O tym właśnie mówiły główne media. I Jarosław Gowin powinien był próbować to wykorzystać. Powinien był próbować wsiąść na tę falę. Jak? Prosto. Nikt nie mówi, że miałby od razu proponować mu udział w Polska Razem, chociaż – sprawa trudna z racji ideowych, a niezwykle trafna z powodów organizacyjnych – byłaby prawdziwym medialnym newsem. Gowin mógł sprzedawać to też bardziej miękko. Jak? Apelować o współpracę. Mógłby porównywać ich sytuację w PO. Nie zrobił tego. Nie wsiadł na medialną falę. Przegapił ją. A jeśli mówi o Schetynie to jakoś tak cicho…
A przecież intensywna pogłoska niesie, że łącznik do takiej misji już jest. To europoseł Piotr Borys. Główny oponent Jacka Protasiewicza i stronnik Grzegorza Schetyny na Dolnym Śląsku. Podobno już puka do gowinowych wrót…
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw
Nie wiem, kiedy JFL to pisał, ale wczoraj JG właśnie taką współpracę zaproponował.
No i kto powie, że Gowinowcy to nowa polityczna jakość, a nie jest szalupa ratunkowa dla ludzi wyciętych przez Tuska?