Gwiazdowski: Mnożnik fiskalny i inne cuda

A propos wymiany poglądów w komentarzach do wpisu „W dłuższej perspektywie czasu wszyscy będziemy martwi” o „mnożniku fiskalnym” Kenneth Rogoff i Carmen Reinhart oceniają, że wskaźnik długu publicznego oscylujący wokół 90% PKB powoduje spowolnienie wzrostu gospodarczego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że 10-punktowy wzrost tego wskaźnika przekłada się na obniżenie wzrostu gospodarczego o 0,2 pp.

A zatem wzrosty wskaźników zadłużenia o 40-50 pp – jak to ma obecnie miejsce w największych gospodarkach Zachodu – oznaczają spadek wzrostu w Europie Zachodniej o połowę, a w Stanach Zjednoczonych o jedną trzecią. Przy czym w prognozach tych nie uwzględnia się kosztów przyszłych emerytur, opieki zdrowotnej i strat banków, które ewentualnie zostałyby przejęte przez państwa, jeśli nie zmieni się dominujący obecnie paradygmat ekonomiczny.

Czy to znaczy, że osławiony „mnożnik fiskalny” działa do poziomu zadłużenia 90%/PKB, a przestaje po??? Czy Rogoff, Reinhart i MFW nie mają racji? Czy może ten osławiony mnożnik, to jednak wielka lipa?

Najbardziej ciekawe są rozważania jak działa, albo jak nie działa ów mnożnik. Zgodnie z obowiązującym paradygmatem popytowym „konsolidacja fiskalna pociąga za sobą w krótkim okresie negatywne skutki dla wzrostu gospodarczego, gdyż niższe wydatki publiczne lub wyższe podatki, poprzez mnożnik fiskalny, prowadzą do ograniczenia popytu krajowego. Niższy wzrost gospodarczy z kolei oznacza również trudniejszą sytuację budżetu (spadek niektórych dochodów i wzrost – np. zasiłków dla bezrobotnych).”

Nawet wzór matematyczny jest na to. Reasumując – mniejsze wydatki budżetowe = niższe tempo wzrostu gospodarczego (poprzez mnożnik fiskalny). Ergo: wyższe wydatki budżetowe = wyższe tempo wzrostu gospodarczego (poprzez – oczywiście – mnożnik fiskalny). To policzmy jakie tempo wzrostu powinno być w USA z powodu działania „mnożnika fiskalnego” przy zwiększonych wydatkach publicznych w ostatnich 3 latach!?! Podobno „skala negatywnego efektu może być ograniczana przez tzw. „efekty niekeynesowskie”. Coż to za „ciort”??? Otóż „keynesowskie” krótkookresowe koszty zaostrzenia polityki fiskalnej mogą zostać ograniczone jeżeli:

(1) początkowa sytuacja fiskalna jest szczególnie niebezpieczna (wiarygodna konsolidacja może wówczas istotnie zmniejszyć ryzyko bankructwa kraju i koszty premii za ryzyko),

(2) konsolidacja fiskalna prowadzona jest w sposób wiarygodny i spójny, w szczególności jako element strategii wszechstronnych reform,

(3) strukturę korekt fiskalnych charakteryzuje wysoka jakość (np. korekty koncentrują się na reformach poprawiających stabilność finansów publicznych w dłuższym okresie),

(4) korekta gospodarcza nie jest utrudniana przez sztywności nominalne,

(5) odsetek konsumentów dyskontujących przyszłe skutki ograniczenia fiskalnego jest wysoki (konsumenci, przewidując korzyści dla swoich permanentnych dochodów płynące z konsolidacji fiskalnej, zwiększają poziom spożycia (!!!),

(6) otwartość gospodarki jest wysoka,

(7) krótkoterminowy wpływ zaostrzenia polityki fiskalnej jest kompensowany deprecjacją kursu walutowego lub ekspansywną polityką monetarną.

Zapytajmy, po pierwsze, co oznacza „początkowa sytuacja”? To raczej nie „początek” tylko „koniec”. Tak zwana ładnie w języku „keynesowskim” „konsolidacja fiskalna” – czyli zmniejszanie wydatków i podwyższanie podatków – nie następuje na „początku” tylko właśnie „po” okresie „ekspansywnej” polityki „keynesowskiej”. Po drugie co to jest „wiarygodność” „konsolidacji”? Kogo i w czyich oczach? Rządów w oczach podatników, czy raczej w oczach „rynków finansowych” – bo to, niestety, nie jest już to samo.

Po trzecie, co robią „sztywności nominalne” w zestawie „efektów niekeynesowskich”, skoro to pojęcie rodem z Keynesa? Po „trzecie bis” – rozwiązanie „problemu sztywności” któremu podlegają producenci jest Krzywa Phillipsa!!! Czy to aby nie jest ta sama krzywa, która się w USA „wyprostowała” w 1978 roku? Wzrost inflacji miał powodować spadek bezrobocia. A wówczas wzrosła i inflacja i bezrobocie!

Zdaniem Keynesa wszystkie problemy producentów są łatwe do rozwiązania dzięki konsumentom – a dokładniej dzięki kreowanemu przez nich popytowi, który może być stymulowany przez odpowiednią podaż pieniądza – w uproszczeniu: bądź to papierowego (emitowanego przez bank centralny), bądź bankowego (emitowanego przez banki komercyjne).

Zbyt niski poziom popytu jest bowiem podstawową przyczyną stagnacji, a za nią bezrobocia. W okresie depresji gospodarczej dla utrzymania efektywnego popytu konieczny jest zatem wzrost wydatków rządowych. Ponieważ w okresie depresji maleją wpływy budżetowe z uwagi na zmniejszenie podstawy opodatkowania, należy zwiększyć stawki podatkowe i/lub emisję pieniądza.

Uzupełnieniem tego poglądu stała się tak zwana krzywa Phillipsa, ilustrująca zależność pomiędzy inflacją a bezrobociem układającą się w ten sposób, że wysokie bezrobocie występuje przy niskiej inflacji, a wysoka inflacja towarzyszy niskiemu bezrobociu. Znamienne jest jednak to, że model Phillipsa wcale nie opierał się bezpośrednio na teorii Keynesa. „Pozostaje w dużej mierze zagadką – napisał Andrzej Wojtyna – dlaczego krzywa Phillipsa zaczęła być traktowana jako kwintesencja keynesizmu, mimo że nigdy nie została w rygorystyczny sposób wyprowadzona z jego ram teoretycznych” („Ewolucja keynesizmu, a główne nurty ekonomii”, PWN, Warszawa, 2000).

Sam Keynes w ogóle bowiem nie rozpatrywał takich zależności, jakie legły u podstaw modelu Phillipsa. Model ten dostarczał jednak pewnych wyjaśnień, których brakowało teorii Keynesa i dlatego został przez jego kontynuatorów tak łatwo i bezkrytycznie przyjęty. Krzywa Phillipsa pokazywała, w jaki sposób określane są stawki płac nominalnych i stopy ich zmian, a pod względem algebraicznym była brakującym równaniem modelu, które przywracało zgodność liczby równań z liczbą niewiadomych.

Istotne wady teoretyczne modelu Phillipsa wykazane zostały przez monetarystów dokładnie w tym samym czasie, gdy empiryczne doświadczenia większości państwa europejskich, Stanów Zjednoczonych i Kanady pod koniec lat 70 pokazały, że założenia Phillipsa były błędne. Okazało się bowiem, że w praktyce następował równoczesny wzrost i bezrobocia i inflacji. Gdyby, mimo wykazania przez Friedmana teoretycznych ułomności modelu Phillipsa, sprawowałby się on dobrze, uwagi krytyczne zostałyby z pewnością zignorowane – podobnie jak uwagi Misesa już z 1912 roku.

Gdyby zaś złe doświadczenia praktyczne lat 70-tych nie zbiegły się w czasie z podważeniem przez naukę również teoretycznych założeń Phillipsa, jego model zostałby pewnie tylko nieco zmodyfikowany przez wprowadzenie nowej zmiennej i przyjęcie odpowiednio dużych wielkości rezydualnych. Gdy jednak zbiegły się w tym samym czasie zastrzeżenia teoretyczne z ewidentnymi dowodami empirycznymi nieprawidłowości przyjętych przez Phillipsa założeń, mimo że nie były one wcale wyprowadzone z teorii Keynesa, poważny kryzys całego paradygmatu stał się nieuchronny. Ale jak się okazuje do czasu. Dziś paradygmat trzeba „odgrzać” bo boimy się co się stanie, jak przyznamy, że to nie Słońce się kręci dookoła Ziemi.

Po czwarte, jakim cudem konsumenci (wychowani w obecnym paradygmacie popytowym) mogą przewidywać „korzyści dla swoich permanentnych dochodów płynące z konsolidacji fiskalnej” i „zwiększać poziom spożycia” choć mają mniej pieniędzy bo jedni płacą wyższe podatki, a inni otrzymują niższe zasiłki? Oczywiście konsumenci nie zdają sobie sprawy z obowiązującego paradygmatu i są w stanie postąpić wbrew modelowi keynesowskimu! Czy nie jest to aby kolejny dowód na słabość modelu? Ale najzabawniejsze jest to, że Keynesiści zachowania konsumentów wbrew modelowi uważają za pozytywny efekt ograniczający negatywne skutki „efektów niekeynesowskich”!

And, the last but not least, w jaki sposób można „krótkoterminowy wpływ zaostrzenia polityki fiskalnej skompensować deprecjacją kursu walutowego lub ekspansywną polityką monetarną” w unii monetarnej w której znajdują się kraje o różnym potencjale gospodarczym i nieskorelowanych fazach rozwoju???

Ale wiadomo: „jeśli fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów!”

Robert Gwiazdowski
za: prawica.net
oryginalnie: blog.gwiazdowski.pl

[aw]
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Gwiazdowski: Mnożnik fiskalny i inne cuda”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *