Hagmajer: Propaganda i manipulacje w walce z Polakami

Działania propagandowe i manipulacje są czymś starym jak świat, stosowanym przez rządzących i polityków względem rządzonych. Obecna sytuacja epidemiczna stwarza pożywkę dla kolejnych manipulacji i propagandowych „wrzutek”.

Czy Polacy są odporni na propagandę? Jak długo przekazy rządzących będą przyjmowane bezkrytycznie? O tych i innych zagadnieniach z zakresu propagandy i manipulacji w rozmowie z Kamilem Klimczakiem mówi Marcin Hagmajer z Narodowej Akademii Informacyjnej.

Click to rate this post!
[Total: 8 Average: 4.5]
Facebook

2 thoughts on “Hagmajer: Propaganda i manipulacje w walce z Polakami”

  1. 1) Chiny zdetronizowały USA?
    Która gospodarka jest największa na świecie? Na pierwszy rzut oka sprawa jest oczywista, hegemonem pozostają Stany Zjednoczone. Nominalny produkt krajowy brutto USA przekroczył w 2018 r. 20 bln dol., natomiast PKB Chin wyniósł nieco ponad 13 bln dol.

    Dlaczego zatem niektórzy uczestnicy debaty publicznej twierdzą, że Chiny przegoniły USA i są już największą gospodarką świata? Po prostu odwołują się do PKB mierzonego parytetem siły nabywczej (PSN), czyli innej miary, uwzględniającej różnice w cenach między krajami. W tym ujęciu Państwo Środka już od 2014 r. jest globalnym liderem.

    W rzeczywistości jest to kiepska miara wielkości gospodarki dowodzi tylko jednego – wszyscy Chińczycy mogą kupić więcej dóbr i usług w Chinach niż wszyscy Amerykanie w USA. Jakie ma to znaczenie?

    Parytet siły nabywczej jest przydatnym, choć niepozbawionym wad (dobór towarów i usług do koszyka, różnice w ich jakości) „przelicznikiem”, pozwalającym porównać jakość życia między krajami. Tyle że do tego potrzebny jest poziom PKB na głowę mieszkańca. PKB per capita w PSN jest w przypadku USA ponad trzykrotnie wyższy niż w Chinach.

    Przeliczenie produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca pokazuje, że istotnym, a często pomijanym, źródłem spektakularnego sukcesu gospodarczego Chin są po prostu ogromne zasoby ludzkie – Państwo Środka zamieszkuje 1,39 mld ludzi, Stany Zjednoczone: niecałe 370 mln.

    Poziom zamożności średniego Chińczyka pozostaje zatem stosunkowo niski w zestawieniu z najbardziej rozwiniętymi krajami. A i tak został osiągnięty, dzięki eksplozji zadłużenia. Chiński boom kredytowy w ostatniej dekadzie przypomina ścieżkę, po której kroczyły w przeszłości inne nacje. Czym się zakończyła taka polityka, chyba nie trzeba wspominać.

    Władze w Pekin rozumieją, że tak gwałtowny wzrost zadłużenia może mieć fatalne skutki, ale nie decydują się na stanowcze działania. Dlaczego? Bo Chińczycy wciąż są stosunkowo biedni i oczekują, że będą się dalej szybko bogacić. Bez kredytowej kroplówki jest to na razie niemożliwe, szczególnie w obliczu działań prezydenta USA Donalda Trumpa. Przy podobnym poziomie zadłużenia sektora niefinansowego (przedsiębiorstwa i obywatele) wobec wielkości gospodarki, PKB per capita w PSN Japonii i Hiszpanii było dwa ryzy wyższe, a USA – przeszło 3 razy wyższe.

    Chińczycy mogą wciąż być relatywnie biedni wobec mieszkańców Zachodu, ale dzięki wzrostowi i rozwojowi chińskiej gospodarki ich portfele wyraźnie puchną. W ubiegłym roku dochód rozporządzalny przeciętnego Wanga wzrósł po uwzględnieniu wzrostów cen o 6,5% i wyniósł 28 228 juanów, czyli równowartość 1284 zł miesięcznie. To nieznacznie więcej niż dochód rozporządzalny przeciętnego Kowalskiego w 2012 r. i o 408 zł mniej od ostatniej opublikowanej przez GUS kwoty za ubiegły rok.

    Tyle że dochody Chińczyków bardzo się różnią, m.in. w zależności od miejsca zamieszkania. Mieszkańcy miast (59,6% populacji) dysponują już średnim dochodem 3271 juanów miesięcznie, czyli 1786 zł – o niemal 93 zł więcej, niż wynosi średnia dla całej Polski.

    Co robić z rosnącymi dochodami? Możliwości są dwie: wydawać albo oszczędzać. Chińczycy korzystają z obu opcji.

    Przez wiele lat nadrabiali ogromne zapóźnienia konsumpcyjne, a sprzedaż detaliczna bardzo dynamicznie rosła. Ostatnio jednak wzrosty wyhamowały – ze względu na obawy przed pogorszeniem koniunktury za Murem, ale i naturalny efekt rosnącej bazy.

    Analitycy zwracają szczególną uwagę na spadek zakupów samochodów i smartfonów. Sprzedaż aut malała przez 12 miesięcy z rzędu. W maju co prawda odbiła, ale jest to efekt „czyszczenia magazynów” przed wprowadzeniem regulacyjnych zmian dot. emisji, a nie początek odwrócenia trendu.

    Niewiele lepiej wygląda rynek smartfonów. W 2018 r. skurczył się o 14%, rok wcześniej – o 4%. Dynamicznie rośnie za to udział Huawei – z 16% w 2016 r. do 27% przed rokiem. Chiński gigant może mieć problemy za granicą, ale w Państwie Środka trzyma się mocno.

    Ograniczanie konsumpcji przez zaniepokojonych obywateli nie podoba się władzom w Pekinie. Już od kilku dobrych lat mówi się o przestawieniu gospodarki na nowe tory – mają ją napędzać nie inwestycje czy eksport, a właśnie konsumpcja i usługi. Rynek wewnętrzny staje się szczególnie istotny w obliczu rosnących na Zachodzie nastrojów protekcjonistycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *