Przeglądałem moje wpisy z tego tygodnia. Dominuje w nich „Afera Raportowa”. Nie jest to specjalnie dziwne, zacząłem się jednak nad tym głębiej zastanawiać. Nad wieloma aspektami tej sprawy, ale w pierwszym rzędzie choćby nad faktem, że nikt z posłów i senatorów – członków Zespołu – nie protestuje. Nie protestuje, że owoc ich pracy staje się zyskiem dla spółki Rejtan należącej do teścia naczelnego Gazety Polskiej, a wedle wiszących wciąż w elektronicznym KRSie wpisów, także do niego samego. Przecież ich praca, praca w służbie prawdy, praca nad wyjaśnianiem tragedii, jest cynicznie wykorzystywana. Ci, którzy na ten proceder pozwolili, potraktowali zacnych parlamentarzystów jak przysłowiowe słupy. To mniej więcej podobna rola jaką, w aferze Amber Gold miał odegrać Marcin Plichta, który podobno miał za plecami ważniejszych mocodawców. Skala tych dwóch procederów jest oczywiście diametralnie różna, ale ktoś, kto udostępnił spółce Rejtan ten raport do celów komercyjnych wmontował parlamentarzystów RP właśnie w taki mechanizm.
Wiem, że zaraz ktoś powie, że ten Raport nigdy nie istniał i nikt go nigdy nie sprzedawał tyle, że wciąż niestety istnieje owa nieszczęsna faktura w kieszeni Wywczasa, za kupno książki, której 80 skanów od wczoraj można oglądać tutaj: (tutaj)
Dziwi mnie więc, że posłowie – słupy milczą. Że im ta rola odpowiada. Że odpowiada posłom Prawa i Sprawiedliwości, mogę jeszcze zrozumieć, bo przecież mogą mieć przekonanie, że siedzą w wehikule, który wiezie ich do władzy. Jeśli nawet w czasie tej podróży ktoś robi lewe interesy na paliwie, wymianie opon, czy przeglądzie technicznym – mniejsza z tym. Ważne, że pojazd wydaje się dość sprawnie podążać do upragnionego celu.
Warto jednak zwrócić uwagę, że przecież zespół Antoniego Macierewicza nie składa się wyłącznie z parlamentarzystów – członków Klubu PiS. Że są tam także – co prawda tylko dwaj, ale jednak – przedstawiciele Solidarnej Polski. To posłowie Edward Siarka i Kazimierz Ziobro (stosowny link do strony Zespołu można znaleźć tutaj. Że też im nie przeszkadza to, że panowie Macierewicz, Sakiewicz, Misiewicz czy Gitis wykorzystują także ich pracę wedle własnego interesu, a także najzwyklejszego zysku niektórych z nich. Zaskakujące.
Zostawmy jednak tych dwóch parlamentarzystów, jako takich, liczy się bowiem co innego, mianowicie to, że obaj ci posłowie reprezentują w składzie Zespołu Solidarną Polskę. Czyżby więc także Solidarnej Polsce jako takiej obojętnym było kto czerpie bezpośrednie korzyści finansowe z prac głośnego Zespołu? Warto by może aby, nawet nie ci dwaj posłowie, ale panowie Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro czy Arkadiusz Mularczyk zabrali w tej sprawie głos. Zabrali głos, bo wygląda na to, że może tylko ich dwóm parlamentarzystom w tym ciele zależy po prostu na najzwyklejszym ustaleniu faktów. Bo można przypuszczać, że pozostali albo patrzą na tę sprawę jak na wspomniany powyżej wehikuł polityczny, albo co gorsza mniejszość z nich, jakoś tam może bierze udział w Gitisowym procederze. W tej sprawie milczenie na pewno nie jest złotem, a już na pewno nie jest nim milczenie Solidarnej Polski. Partii, której przecież nie można nazwać pieszczochem rozlicznych mediów, spółek i przedsięwzięć Tomasza Sakiewicza.
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw