Hiszpański hidalgo o kszatriji Zachodu (F. Elías de Tejada a Julius Evola)

W 114 rocznicę urodzin (19 V 1898) barona Juliusa Evoli, warto przytoczyć, co o tym kshastriya de Occidente (jak go nazywał) sądził największy tradycjonalista hiszpański XX wieku, Francisco Elías de Tejada y Spínola – zaznaczając już na wstępie swojego artykułu Julius Evola w świetle tradycjonalizmu hiszpańskiego1, że jest to postać zasługująca na najwyższą uwagę oraz na pochwały w tym, w czym jego dzieło jest zbieżne z prawdziwym (verdadero) tradycjonalizmem, lecz bez cienia pobłażania dla tego, co musi być ocenione krytycznie.

Nietrudno domyślić się, co dla tradycjonalisty katolickiego i karlisty jest nie do przyjęcia w evolianizmie, a co szczegółowo wykłada i uzasadnia w tekście poświęconym Evoli. Są to zatem następujące kwestie: a) Evoliańskie pojęcie boskości, rozmyte w immanentyzmie o azjatyckim rodowodzie, zwłaszcza w drodze tantryzmu „lewej ręki” (absolutnie wykluczające się z chrześcijańskim dualizmem Stwórcy i stworzenia); b) błędne rozumienie Tradycji, sytuowanej całkowicie poza historią i poza religijnością, co sprawia, że sprowadza się ona do mitów, „rozpoznawanych” podług kryteriów całkowicie subiektywnych i gdziekolwiek: równie dobrze w tantryzmie, co w Rzymie, w opowieściach o Graalu, co w alchemii, u cesarzy gibelińskich, co u różokrzyżowców (gdy tymczasem dla tradycjonalistów hiszpańskich – katolików i tomistów – jest ona syntezą metafizyki i historii, metafizyki rozpoznającej we wszystkich i w każdym człowieku z osobna rzeczywistość esencjalną, wcielającą się w różnorodność egzystencji ludzi będących bytami konkretnymi, dziedziczącymi Tradycję); c) negacja przez Evolę tego, co nazywał on „ekskluzywistyczną pretensją katolicyzmu do wyłącznej boskości i zbawczości Jezusa Chrystusa”, podczas gdy nasza (katolicka) Tradycja jest oczywiście chrześcijańska, „fanatycznie chrześcijańska aż do ostatecznych konsekwencji”2; krytycyzm Eliasa de Tejady sięga tu zenitu przy okazji analizy rozdziału 10 części II Rewolty…, będącej, jak zauważa3, repetycją tego, co w paragrafie 3 rozdziału I księgi I Der Mythus des 20. Jahrhunderts napisał hitlerowski ideolog Alfred Rosenberg, a co ma posmak bluźnierstwa (chodzi o uznanie za „absurdalne” znaczenie grzechu pierworodnego i konieczność łaski Bożej dla zbawienia); d) odrzucenie przez Evolę prawa naturalnego – błędnie przezeń zidentyfikowanego z zsekularyzowanym jusnaturalizmem protestanckim oraz z antropocentryzmem i optymizmem antropologicznym Rousseau’a (acz Elías de Tejada zaznacza, że swąd tego russoizmu przeniknął niestety do dokumentów Vaticanum II, czego tradycjonaliści hiszpańscy nie mogą zaakceptować); e) ignorancja Evoli co do tradycjonalizmu hiszpańskiego, który postrzega on (co dobrze zostało opisane w książce Gabriele’a Fergoli Evola i tradycjonalizm hiszpański4) przez pryzmat pseudotradycjonalistów (zdaniem Eliasa de Tejady) jak J. Balmes czy M. Menéndez y Pelayo, albo tradycjonalistów niepełnych (jak J. Donoso Cortés czy R. de Maeztu i V. Marrero), widząc w nich przeto „gwelfów – watykanistów”, co jest nieprawdą, albowiem współczesnymi „gwelfami” są podążający za każdym błędem liberalnej hierarchii chadecy, natomiast karliści są katolikami „bardziej papieskimi od papieża” a nie „watykanistami”, tym samym zaś są wierni tej (kontrreformacyjnej) tradycji hiszpańskiej, która cesarzowi i królowi Karolowi V/I nakazała uwięzić papieża Klemensa w Zamku św. Anioła, a królowi Filipowi II – biskupów neapolitańskich, kiedy ich ziemska polityka stawała w sprzeczności z powszechnym królestwem Jezusa Chrystusa.

Przy tej rocznicowej okoliczności skupmy się jednak na tym, co karlista i tradycjonalista katolicki uważa za godne aprobaty w dziele tradycjonalisty „integralnego”. Pomimo wskazanego wyżej, konkretnego sprzeciwu, bardzo wysoko Elías de Tejada oceniał opus magnum Evoli, czyli Rewoltę przeciw współczesnemu światu, pisząc: „Evola formułuje krytykę świata, w którym żyjemy, z bystrością i przenikliwością przynoszącą mu zaszczyt, za co należą mu się bardzo gorące oklaski”5. Podobnie, w Ujeżdżaniu tygrysa, Evola „analizuje z głęboką mądrością każdy z czynników, które doprowadziły do zniszczenia starożytnych wartości i tradycji narodów. Nie ma tu miejsca, aby powtarzać jego mistrzowską krytykę, wzorowe wyprowadzanie wniosków, ani ostrość przenicowania na wylot tępych (estúpidas) pomysłów progresizmu, liberalizmu i demokracji, kryzysu rodziny, profanacji tronów, postępującej desakralizacji świata, niebezpiecznych fałszów nauk zmatematyzowanych, materialistycznego prymatu ekonomii, niepowodzeń rządzących, którzy mogliby być tradycjonalistami, ale nie udało im się to. Należy odnotować, iż to, co Evola mówi w tym obszarze krytyki, da się dostosować do sklepień ideowych tradycjonalizmu hiszpańskiego i może być spojone nawet bardzo ściśle z pewnymi jego punktami”6.

Pełną zgodność kryteriów ocen konstatuje hiszpański karlista co do krytyki „faszystowskiej polityki kulturalnej” we Włoszech Mussoliniego, odnosząc ją zresztą natychmiast do Hiszpanii Franco, który – jego zdaniem – zaprzepaścił zwycięstwo militarne, przegrywając bitwę intelektualną. Obaj przywódcy bowiem poszli w tym zakresie na taką samą łatwiznę, polegającą na tym, że za reprezentantów „kultury faszystowskiej” w pierwszym wypadku, a „narodowo-katolickiej” w drugim, uznano wszystkich, którzy zapisali się do monopartii i konformistycznie składali hołdy Duce albo Caudillo. W ten sposób, w Akademii Włoskiej czy Hiszpańskiej znaleźli się eksponenci „kultury burżuazyjnej”: liberałowie i agnostycy, którzy zresztą z niesłychaną łatwością z dnia na dzień przeobrazili się z faszystów w antyfaszystów i z frankistów w antyfrankistów7.

A zatem, pomimo nieuniknionych rozbieżności (discrepancias) doktrynalnych, pomiędzy tradycjonalistami hiszpańskimi a Evolą istnieje – stwierdza Elías de Tejada – zbieżność, i to całkowita, w kwestii odrzucenia świata nowoczesnego, to zaś stanowi powód do okazywania mu wieczystej wdzięczności (gratitud perenne) za głębię i celność jego dociekań. Jako demaskator intelektualnych zdrad Zachodu, Evola „jest szlachetnym rycerzem (el hidalgo nobilísimo), który walczy ramię w ramię [z nami] w gigantycznym boju o to, aby zniweczyć fatalne skutki burżuazyjnej nikczemności (vileza) i zdegenerowanego tchórzostwa (cobardía), które dzisiaj są symbolami upadłego (decaído) Zachodu”8.

Postać Evoli jako intelektualnego przywódcy (capitán) zasługuje tedy, pomimo jego poważnych błędów, na najwyższe pochwały. Elías de Tejada wyraża nadzieję na płodny dialog (a nawet braterstwo, którego jego serce pragnie ze wszystkich sił) z jego uczniami9, jako punkt wyjścia do wspólnej akcji w walce przeciwko ciemnym, diabolicznym siłom, które niszczą tradycyjny sens egzystencji, po pierwsze w Kościele katolickim, po drugie zaś w narodach Zachodu. Takie współdziałanie jest, zdaniem Eliasa de Tejady, szczególnie uzasadnione i palące odkąd Sobór Watykański II zdradził sprawę Chrystusa – „paladyna batalii o prawdę”, upadając w ekumenizm, który jest kapitulacją oraz paktowaniem z kłamstwem (mentira)10. Olbrzymi (formidable) aparat krytyczny zbudowany przez Evolę przeciwko czynnikom dekadencji Zachodu, może być z powodzeniem wykorzystany dla powstrzymania anarchicznego szaleństwa (locura) demokracji, pustego (huero) sceptycyzmu liberalizmów, egalitarnej religii marksizmu, a także niewierności w Kościele wobec postawy chrześcijaństwa walczącego i misyjnego. Aczkolwiek należy ubolewać nad osobistą pozycją duchową włoskiego „kszatriji”, która uniemożliwiła mu stanie się rycerzem tej najwyższej postaci Tradycji, którą rozpoznają tradycjonaliści katoliccy, to jednak Elías de Tejada jest pewien, że gdyby Evola zgłębił do końca wewnętrzne racje swojej potężnej osobowości, to mógłby odnaleźć się w szlachectwie (hidalguía) tajemnego trudu, który popchnąłby go ku całkowitej (entera) egzystencji11. Hiszpański karlista przepowiada zarazem sobie i uczniom Evoli, że spotkają się we wspólnej walce na śmierć i życie przeciwko nowoczesnemu światu, a Evola może i musi być w niej jednym z najbardziej olśniewających (preclaros) mistrzów12.

Jacek Bartyzel

Tekst zamieszczamy jako odpowiedź na art. Witolda Sroki

legitymizm.org

Książkę Juliusa Evoli, od której rozpoczęła się dyskusja, można kupić tutaj.


1 Artykuł ten ukazał się pierwotnie pt. Julius Evola alla luce del tradizionalismo ispanico we włoskim czasopiśmie „Arthos” (Genua), nr 4-5/1973, s. 192-228 i równocześnie w argentyńskim czasopiśmie „Ethos” (Buenos Aires), 1/1973, s. 265-291; tu cytujemy go za drugą edycją w języku kastylijskim, skorygowaną przez autora: Julius Evola desde el tradicionalismo hispánico, „Graal” (Madrid), núm. 1, junio 1977, s. 37-60.

2 Ibidem, 52.

3 Zob. ibidem, s. 52.

4 Zob. G. Fergola, Evola e il Tradizionalismo spagnolo, [w:] Testimonianze su Evola, a cargo de Gianfranco De Turris, Roma 1973.

5 F. Elías de Tejada, op. cit., s. 43.

6 Ibidem.

7 Zob. J. Evola, Il cammino del cinabro, Milano 1972, s. 104-105; F. Elías de Tejada, op. cit., s. 43.

8 F. Elías de Tejada, op. cit., s. 43.

9 Można tu od razu dodać, że ów „płodny dialog” ziścił się dzięki tzw. „evolianistom katolickim” resp. „neogibelinom”, jak Silvano Panunzio, Attilio Mordini, Giovanni D’Aloe i Primo Siena – zob. nasz artykuł: J. Bartyzel, Metapolityka w Chile: Primo Siena.

10 F. Elías de Tejada, op. cit., s. 58.

11 Przypomnijmy, że artykuł ten był pisany jeszcze za życia Evoli, który zmarł 11 VI 1974 roku; w ten subtelny i nieco zawiły, z powodu delikatności, sposób Elías de Tejada wyrażał nadzieję i oczekiwanie nawrócenia Evoli (do którego niestety nie doszło).

12 Inny jeszcze wymowny cytat z Eliasa de Tejady na temat Evoli (którego nie ma w omawianym przez nas artykule) przytacza Zbigniew Mikołejko w książce Mity tradycjonalizmu integralnego. Julius Evola i kultura religijno-filozoficzna prawicy, Warszawa 1998, s. 198. Kłopot jednak w tym, że prof. Mikołejko lokalizuje ów cytat (zob. s. 208) na s. 9 włoskiego przekładu Monarchii tradycyjnej Eliasa de Tejady: La monarchia tradizionale, Edizioni Dell’Albero Torino 1966. My dysponujemy jedynie elektroniczną wersją tego przekładu, lecz tam nazwisko Evoli w ogóle nie pada (a może był on wspomniany w specjalnie napisanym dla czytelnika włoskiego wstępie, który nie jest powielany w wydaniach elektronicznych). Podobnie nie ma go w oryginalnym wydaniu hiszpańskim: La Monarquía tradicional, Rialp, Madrid 1954. Być może wątpliwości wyjaśni nowa, krytyczna edycja Monarchii tradycyjnej, zapowiadana na rok 2012 przez barcelońskie wydawnictwo Balmes/Scire w cenionej serii De Regno.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Hiszpański hidalgo o kszatriji Zachodu (F. Elías de Tejada a Julius Evola)”

  1. Ale który Jacek Bartyzel jest autorem tego tekstu? Młody czy stary? Ruch Palikota jest ateistyczny ale nie satanistyczny programowo, wiec raczej chyba nie junior jest autorem .

  2. Sojusz ekstremów? Skąd my to znamy? Ludzie wychowani na Bartyzelskich bredniach (tj Danki i Panki z Falangi) juz to chyba przerabiali z maoistami. Dla nas katolikow, evolianie to tacy sojusznicy jak dla lewicy laickiej w UE świat islamu, którzy niszcza na spólke dzis resztki Christianitas w Europie, a jak juz na spolke zniszcza do konca , to muzlimy wysiekaja lewakow w pien. Przez analogię podobnie zrobiliby by z Kosciolem katolickim satany od Evoli, gdyby tylko mogli.

  3. Podobno niedawno badacze pism Elíasa de Tejady odkryli, że w zaginionym manuskrypcie miał on wychwalać prof. Bartyzela za to, że profesor doskonale propaguje myśl ewoliańską w Polsce. Nawet on sam, de Tejada, nie mógłby uczynić tego lepiej. A serio: jakie znaczenie ma powoływanie się na de Tejadę czy jakikolwiek inny – dodajmy, że nader wątpliwy – „proevoliański” autorytet?

  4. Na końcu artykułu pisze: „Tekst zamieszczamy jako odpowiedź na art. Witolda Sroki” – i proszę podać odnośnik do artykułu.

  5. Dla mnie najdziwniejsze jest to, że evolianiści czepiają się katolickiej Tradycji. Ich miejsce jest u boku miłośników poszukiwania ziaren owsa w końskim łajnie.

  6. „Aczkolwiek należy ubolewać nad osobistą pozycją duchową włoskiego „kszatriji”, która uniemożliwiła mu stanie się rycerzem tej najwyższej postaci Tradycji, którą rozpoznają tradycjonaliści katoliccy” Tu już jest jakieś pomieszanie. Tradycja katolicka nie jest postacią choćby najwyższą jakiejś ogólnej niewiadomo jakiej „tradycji”. Posiada konkretne znaczenie – element Objawienia, Słowa Bożego, nie zapisany w kanonie Pisma Świętego i równie ważny jak Pismo Święte. ”Tradycja święta zatem i Pismo święte ściśle się ze sobą łączą i komunikują. Obydwoje bowiem, wypływając z tego samego źródła Bożego, zrastają się jakoś w jedno i zdążają do tego samego celu. Albowiem Pismo św. jest mową Bożą, utrwaloną pod natchnieniem Ducha Świętego na piśmie, a święta Tradycja, słowo Boże, przez Chrystusa Pana i Ducha Świętego powierzone Apostołom, przekazuje w całości ich następcom, by oświeceni Duchem prawdy, wiecznie je w swym nauczaniu zachowywali, wyjaśniali i rozpowszechniali. Stąd to Kościół osiąga pewność swoją co do wszystkich spraw objawionych nie przez samo Pismo święte. Toteż obydwoje należy z równym uczuciem czci i poważania przyjmować i mieć w poszanowaniu. Święta Tradycja i Pismo św. stanowią jeden święty depozyt słowa Bożego powierzony Kościołowi. (Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym „DEI VERBUM”, nn.9-10) Nie ma to nic bezpośrednio wspólnego z tradycją rozumianą jako „coś dawnego” „hierarchia, władza, autorytet” a tym bardziej z jakimiś niechrześcijańskimi tradycjami, które chwali tzw. tradycjonalizm integralny i które uznaje za w najlepszym razie równoprawne z katolicyzmem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *