Idea Trójkąta Kaliningradzkiego to plan długodystansowy

Leszek Sykulski: Szanowni Panowie, w kilku słowach chciałbym przedstawić naszą koncepcję, która zasadza się na stworzeniu geopolitycznej osi Berlin–Warszawa–Moskwa (Trójkąt Kaliningradzki) i jako jej następstwa – Kaliningradzkiej Strefy Bezpieczeństwa, jako strefy bezrakietowej w Europie Centralnej. Jesteśmy przekonani, że współdziałanie naszych krajów może stać się częścią nowego europejskiego porządku, gdzie gwarancje bezpieczeństwa nie będą dawane tylko ze strony NATO, pozimnowojennego paktu, który wyczerpał już swoją formułę działania. Opowiadamy się za stworzeniem nowego systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie, i szerzej nowego transatlantyckiego systemu bezpieczeństwa, gdzie gwarancje bezpieczeństwa nie będą płynęły tylko ze strony USA.
Nie jest tajemnicą, że po 1989 r. Polska wybrała euroatlantycką drogę rozwoju, ze ścisłymi związkami ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Warto jednak zwrócić uwagę na położenie geograficzne Polski. Mój kraj leży w Europie Centralnej między dwoma wielkimi mocarstwami – Niemcami i Rosją. Moim zdaniem, prowadzenie polityki proamerykańskiej przez Polskę, znajdującą się między Rosją i Niemcami, to samobójstwo.
Reprezentuję organizację pozarządową – Instytut Geopolityki w Częstochowie, założony w 2007 r. przez polskich geopolityków młodego pokolenia. Opowiadamy się z współpracą między Polską, Niemcami i Rosją. To bardzo świeża idea. W najbliższym czasie planujemy wydanie książki pt. „Europa od Atlantyku do Pacyfiku”, która będzie przełożona także na język angielski. Jeśli jesteście Panowie zainteresowani w napisaniu naukowych lub analitycznych artykułów do naszej pracy, to zapraszam do ich dostarczenia.
Uważamy, że trzeba zmienić myślenie polskich elit, które ciągle szukają zagrożenia – rosyjskiego lub niemieckiego, w wyniku czego ciągle są nastawione na walkę, nie zaś na współpracę. Parafrazując współczesnego rosyjskiego pisarza Wiktora Pielewina, można powiedzieć, że niektórzy polscy politycy przygotowują się ciągle do podróży, która kończy się sekundę przed tym, jak zdążą wyjechać. Chodzi o to, aby nasi politycy zdążyli wsiąść do pociągu pod nazwą „Europa od Lizbony do Władywostoku”.
Doc. Władimir Abramow: Doceniam entuzjazm polskiego kolegi, ale myślę, że idea Trójkąta Kaliningradzkiego to plan długodystansowy. To maraton. Jest oczywiste, że oprócz propagowania tej idei, konieczne jest pomyślenie o „rozkładzie jazdy”. Dlatego że ostateczny cel jest zbyt odległy, a to demobilizuje ludzi. Trzeba stworzyć program małych kroków, który przez 10-15 lata mógłby doprowadzić do tego, o czym mówi pan Sykulski: do zniknięcia zmyślonych, przeszłych geopolitycznych lęków i strachów, które, jak widzimy, nie mają szczególnych przyczyn, jednak są wykorzystywane do straszenia się nawzajem. W tym kontekście można wykorzystać Kaliningrad jak swego rodzaju wspólną bazę dla utworzenia centrów informacyjnych, które we współpracy z krajami regionu bałtyckiego, mogłyby uprzedzać o katastrofach technicznych, klęskach żywiołowych i koordynować działania narodowych struktur po przezwyciężeniu sytuacji nadzwyczajnych. Na przykład istnieje ważny problem zatopionej broni chemicznej na dnie Morza Bałtyckiego. Żyjemy na brzegu Bałtyku i wiemy, że na jej dniu zalega śmiertelna trucizna, która oddziałuje na łańcuch biologiczny, na szczycie którego jest każdy z nas. Dlatego, albo my ten problem będziemy rozwiązywać, albo problem zadecyduje za nas.
Myślę, że koncepcja Trójkąta Kaliningradzkiego miałaby lepszy oddźwięk u młodego pokolenia Rosjan, wolnego od radzieckich stereotypów. W czysto życiowych sprawach jest ono bardziej osadzone w kontekście globalnym – i z uwagi na podróże zagraniczne, i przez Internet, który przekształca świat w globalną wioskę. Ale myślę, że rosyjska elita nie podchwyci tej idei już jutro.
Dr Salomon Ginzburg: Uważam, że koncepcja wspólnej Europy od Lizbony do Władywostoku to mit stworzony przez urzędników europejskich i biurokratów z placu Smoleńskiego po to, by usprawiedliwiać nakłady finansowe na polityczną turystykę – przeprowadzanie licznych forów i okrągłych stołów. W najlepszym wypadku, daj Boże, można realizować ideę jednej Europy od Las Palmas do Jekaterynburga. Jeżeli pan będzie kiedyś za Uralem, to zobaczy pan – jaka tam, u diabła, Europa! Być może ta idea kiedyś się zrealizuje, ale nie w ciągu najbliższych 50-70 lat.
Chciałbym także zaprezentować swoje zdanie na temat Obwodu Kaliningradzkiego, który jest jednocześnie enklawą dla Unii Europejskiej i eksklawą dla Rosji. W tym kontekście jesteśmy podwójną peryferią i w odniesieniu do Unii Europejskiej, i w odniesieniu do Federacji Rosyjskiej. Tym samym, moim zdaniem, problem Kaliningradu w żadnym wypadku nie zawiera się ani w wizach, ani w tranzycie, a w narastającym tempie odstawania w rozwoju stopy życiowej od najbliższych sąsiadów – Polski i Litwy. Myślę, że mały przygraniczny ruch, który będzie wkrótce zainaugurowany, pokaże niemały poziom tego niedorozwoju. Moim zdaniem, takie dysproporcje w stopie życiowej będą miały nieuchronne skutki polityczne.
L.S.: – Nie mogę się zgodzić z panów ocenami dotyczącymi tak długiej perspektywy rozpoczęcia integracji pankontynentalnej. Takie procesy już zachodzą. A przecież myślenie geopolityczne ma charakter wielkoprzestrzenny i długoterminowy. Weźmy na przykład zakup przez Rosję okrętów desantowych „Mistral” we Francji, czy budowę wspólnego, niemiecko-rosyjskiego wojskowego ośrodka szkoleniowego w Mulino pod Moskwą. Widzimy, że powstaje nowa geopolityczna oś (Paryż–Berlin–Moskwa). Można jeszcze dodać np. budowę Gazociągu Północnego po dnie Morza Bałtyckiego. Moim zdaniem, budowa tego rurociągu, omijającego terytorium Polski, to prosty skutek antyrosyjskiej i antyniemieckiej polityki Warszawy, która zawsze była tranzytowym państwem w Europie, a dziś przez swoją błędną orientację geopolityczną nie jest w stanie w pełni wykorzystywać swojego położenia.
W.A.: Polska jest wiernym sojusznikiem USA. Przy czym bez wzajemności, bo przecież Waszyngton i tak nie zniósł wiz polskim obywatelom. Jaki cel ma w tym Polska? Pytać o to należy polskich elit. W tej symbiozie dobrze widać, kto się czuje koniem, a kto jeźdźcem. W Polsce większość opowiada się za integracją europejską, za tym, by korzystać z wszystkich dobrodziejstw UE. Jest i mniejszość, która raz po raz przypomina sobie o katolickiej tożsamości i przestrzega przed rozmywaniem świadomości narodowej. Jednak kierunkiem dokąd Polacy obecnie nie podążają, jest na pewno Rosja.
Nie oszukujmy się: u naszych narodów jest bardzo osobliwe doświadczenie wzajemnego obcowania. Kiedyś czytałem jedną książkę o objętości ok. 600 stron z dobrą nazwą – „Dwa stulecia nienawiści”. Otóż, my z Polakami możemy napisać książkę jeszcze grubszą – „Dziesięć stuleci nienawiści”. I warto przy tym dodać, że nasze narody są genetycznie bardzo zbliżone. Ale, jak się to mówi, czym bliższy krewny, tym bardziej zacięte relacje z nim.
I w tym kontekście, niewątpliwie, trzeba stawiać na zbliżenie narodowych dyplomacji. To jest, im częściej Polacy i Rosjanie będą zajmować się wspólnymi sprawami, po prostu częściej jeździć do siebie z wizytami, tym szybciej historia stanie się historią. Póki co zaś, w Polsce historia to polityka. I, uczciwie mówiąc, wszelkiego rodzaju kampanie do walki z fałszowaniem w historii w Rosji – to też polityka. Tam historii nie ma i dwu gramów. Kiedy zaś politycy – i rosyjscy, i polscy – zobaczą, że ich tradycyjne wytarte slogany o „barbarzyńcach z Wschodu” lub o „Polakach, którzy ponownie niosących cios w plecy” przestały działać, wtedy elita zacznie szukać nowych koncepcji.
S.G.: Zgadzam się z Władimirem, że w planie ideologicznym musimy jak najmniej dotykać fantomów. Jeżeli będzie realna współpraca, to złoty i rubel same zagłosują za integracją. Podam taki przykład. W zeszły poniedziałek w Kaliningradzie gościł wpływowy europejski polityk – pani premier Turyngii Christine Lieberknecht. U europejskich polityków przyjęte jest spotykać się tak z oficjalną władzą, jak i z opozycją. I zapytała mnie – do kogo najlepiej odnoszą się mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego – do Litwinów, Polaków czy Niemców? I co trzeba zrobić, aby kaliningradczycy – z punktu widzenia mentalności – stali się tolerancyjni – by nie bali się Unii Europejskiej, ani NATO, widzieli w nas partnerów. Moim zdaniem warto powtórzyć litewskie doświadczenie, z 13 czerwca 2001 roku, kiedy my – deputowani do Kaliningradzkiej Dumy Obwodowej – przeprowadziliśmy wspólne forum z sejmem Litwy, dotyczące czekających kaliningradczyków problemów, w związku z wstąpieniem Litwy do Unii Europejskiej. Warto, aby teraz nasi przyjaciele-Polacy zgodzili się na podobne forum z nami – w przededniu wprowadzenia małego ruchu przygranicznego. Oczywiście, rozumiemy, że polski Sejm to przedstawicielstwo narodowe, a Kaliningradzka Duma to regionalny parlament, lecz tym niemniej. Przecież na takim forum można omówić i inne koncepcje związane z ułatwieniami we wzajemnych kontaktach. Na przykład, podpisanie rosyjsko-polskiej umowy o zniesieniu wiz Schengen i wiz rosyjskich dla wszystkich obywateli Polski i Rosji. Można omówić i najśmielszą ideę – zniesienie rosyjskich wiz dla wszystkich obywateli Unii Europejskiej zwiedzających Obwód Kaliningradzki.
Nasze relacje są już dojrzalsze, i takie przedsięwzięcie byłoby o wiele bardziej pożyteczne, niż ciągłe wypominanie sobie Katynia i Smoleńska, czy idiotycznego święta, wymyślonego przez prawosławnych czekistów – 4 listopada. Nikt nie wie, jak nazywa się to święto i o co w nim chodzi (chodzi o Dzień Jedności Narodowej z okazji wypędzenia polskich oddziałów z Moskwy –„NewsBalt”). Niby relacje dojrzały, ale ile razy ja zapraszałem do organizacji dialogu parlamentarnego panów: Marka Gołkowskiego (generalnego konsula Polski w Kaliningradzie – «NewsBalt»), Grzegorza Bochenka (zastępca konsula – „NewsBalt”), Mirona Sowę (posła na Sejm RP – „NewsBalt”), wszyscy się zgadzali, ale nikt nie ruszył palcem.
L.S.: Zgadzam się z pańskim poglądem, że pragmatyzm w relacjach naszych państw jest bardzo potrzebny. Nie wolno jednak zapominać o dużej polityce. My dobrze wiemy, że kaliningradzkie elity nie mogą decydować o przyszłości obwodu. Logicznym jest, że te decyzje będzie podejmować Moskwa.
W.A.: Moim zdaniem, rosyjska elita dzisiaj miota się między okopowym myśleniem i tysiącem związków z Zachodem. Okopowe myślenie bardzo aktywnie wykorzystuje się dla mobilizacji dołu elektoratu – słabo wykształconego i biednego. U niego to okopowe myślenie jest wyrażone tak: Rosję okrążają wrogowie, ich celem jest zniszczyć Rosję, zmienić jej ludność w niewolników. I dzieje się tak niezależnie od tego, w jakim stopniu to realne. Z drugiej strony jest jasne, że nowoczesna rosyjska polityczna elita w odróżnieniu od sędziwych starców z politbiura ma bardzo ścisłe związki z Zachodem. Śmieszne jest mieć rachunki w szwajcarskich bankach i rozważać o zagrożeniu z Zachodu. Trzeba mieć także na uwadze, że Rosja obecnie pod względem psychologicznym przeżywa dosyć ciężki proces wyjścia ze stanu supermocarstwa. Przyzwyczailiśmy się do idei supermocarstwa i dotychczas jedna trzecia ludności Rosji gotowa była żyć w głębokiej nędzy, po to by wszyscy nas się bali.
Mnie, siedzącego na prowincji, najbardziej bawi pełzanie dzisiejszej dużej polityki w stronę drugiej zimnej wojny, przy czym, dużo bardziej skoncentrowanej właśnie na „froncie bałtyckim”. Przy tym, w odróżnieniu od pierwszej zimnej wojny, nie ma w niej nawet warstwy ideologicznej. To odbywa się na zasadzie czystej inercji, jak w niedobrym tańcu. Kiedy jeden człowiek następuje wam na nogi, wy robicie to samo. A wasza odpowiedź jest powodem dalszej chorej eskalacji. I ta właśnie niedobra zasada dotyczy teraz amerykańskich elementów obrony przeciwrakietowej w Europie i rosyjskich „Iskanderów”.
Moderatorem w dyskusji był Andriej Wypołzow, redaktor naczelny „NewsBalt”.
Kaliningrad, 12 kwietnia 2012 r.
*****
Władimir Abramow – docent nauk politycznych, wykłada w Katedrze Politologii Bałtyckiego Uniwersytetu Państwowego im. Immanuela Kanta w Kaliningradzie.
Salomon Ginzburg – doktor historii, deputowany do Kaliningradzkiej Dumy Obwodowej, jeden z liderów opozycji w Obwodzie Kaliningradzkim. W wyborach prezydenckich w 2012 r. popierał kandydaturę Michaiła Prochorowa.
Leszek Sykulski – prezes Instytutu Geopolityki w Częstochowie, redaktor naczelny rocznika „Przegląd Geopolityczny”.
*****

Źródło: „Geopolityka” nr 16 (7/2012).

Od Redakcji: O koncepcji Trójkąta Kaliningradzkiego p. Leszka Sykulskiego już informowaliśmy. Z broszurą można zapoznać się tu:
http://geopolityka.net/wp-content/uploads/2012/04/TK_broszura_e-book.pdf

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *