Izrael to nie raj na ziemi

Szczególnie kosztowne jest utrzymanie mieszkania. Opłaty i podatki za 89-metrowe mieszkanie wynoszą Mayę 1200 szekli (1034 zł) na miesiąc. Do tego prąd, gaz, woda, telewizja i Internet kosztują ją kolejne 1300 szekli (1120 zł) miesięcznie. Oznacza to, że połowa średniej płacy, która wynosi około 5000-6000 szekli (4307-5170 zł) netto (oficjalnie średnia płaca wynosi 8724 szekle – 7516 zł brutto), jest wydawana na mieszkanie (płaca minimalna wynosi około 4000 szekli – 3446 zł). Wynajem 80-metrowego mieszkania w Hajfie kosztuje około 2000 szekli (1723 zł) na miesiąc. Nie mówiąc o kosztach zakupu mieszkań, które są gigantyczne. 80-metrowe mieszkanie kosztuje w Jerozolimie około 2 mln szekli (ponad 1,7 mln zł). – Rząd, który posiada 93 procent ziemi w Izraelu, nie sprzedaje ziemi pod budowę nowych domów i mieszkań, aby ceny nieruchomości utrzymać na wysokim poziomie – mówi Otniel, informatyk z Beer Szewa. – Bo gdyby ceny mieszkań i domów poszły w dół, to osoby spłacające hipotekę (a takich jest większość w Izraelu) musiałyby spłacać więcej niż warta jest ich nieruchomość. Wielu nie byłoby na to stać, co oznaczałoby straty dla banków i w wielu przypadkach ich bankructwo. W rezultacie na wybudowanie domu stać naprawdę nielicznych – bardzo bogatych, bo ziemia, która jest w obrocie, jest bardzo droga, gdyż jest jej mało – wyjaśnia. Do tego dochodzą wysokie podatki od sprzedaży domu – do 5 procent za pierwszy dom i do 7 procent za drugi dom. – Najbardziej ziemi i miejsca brakuje w środkowej części Izraela – w rejonie Tel Awiwu i Jerozolimy, bo wszyscy chcą tu mieszkać – mówi 31-letni Nir z Hajfy, który prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. – Dlatego rząd stosuje różne zachęty, by ludzie osiedlali się na północy czy na południu (szczególnie na pustyni Negew). Ludzi dostają ulgi podatkowe czy dotacje do mieszkań – dodaje. Drogie jest także życie codzienne. Chleb kosztuje w przeliczeniu 10 zł, woda mineralna – 6 zł, jogurt – 5 zł, a jednorazowy bilet na tramwaj w Jerozolimie – 6 zł.

 

Horrendalne podatki

 

W Izraelu obowiązują wysokie podatki dochodowe i wysokie jest obciążenie pracy obowiązkowymi składkami społecznymi. Skala podatku od dochodów osobistych jest skrajnie progresywna. Od 10 procent do 48 procent. Nowy 50-procentowy próg wprowadzono w 2013 roku od dochodów powyżej 811 572 szekli (prawie 700 tysięcy zł) rocznie. Ale jest też dość wysoka kwota wolna od podatku, która wynosi 62 400 szekli (53 760 zł) rocznie. Dla porównania w Polsce kwota wolna wynosi… 3091 zł, czyli ta izraelska jest ponad 17 razy wyższa! Składka na tamtejszy fundusz pracy wynosi od 3,85 procent do 13,5 procent, a składka zdrowotna – 3,1-5 procent. Dodatkowo składka emerytalna – 10 procent i fundusz wypadkowy – 5 procent. Te ostatnie składki po połowie płacą pracodawca i pracownik. Do tego dochodzi dobrowolny fundusz oszczędnościowy ze składkami na poziomie 8,4 procent płaconych przez pracownika i 4,2 procent – przez pracodawcę. – Są to pieniądze częściowo zwolnione od opodatkowania i można je wypłacić po siedmiu latach i zrobić z nim co się chce – mówi 30-letnia Karen z Beer Szewa.

Mimo wysokiego obciążenia fiskalnego pracy, bezrobocie nie jest wysokie (około 6 procent), a w niektórych zawodach nawet brakuje pracowników. – Na terenie środkowego Izraela potrzeba było 40 tysięcy informatyków, a do pracy zgłosiło się tylko 10 tysięcy – mówi Otniel. – Generalnie w Izraelu nie jest trudno znaleźć pracę, ale ciężko znaleźć dobrze płatną pracę – mówi Karen. – Większość Izraelczyków zarabia tylko tyle, że starcza na życie, na bieżące potrzeby, bo bardzo wysokie są opłaty za mieszkanie, podatki, a wszystko jest bardzo drogie. Ludzie za mało zarabiają, by po opłaceniu wszystkiego zostały im pieniądze na oszczędności – dodaje. – Łatwo jest dostać pracę, ale niskopłatną, czyli za około 5000 szekli brutto – mówi Nir, który przyznał, że bez oszukiwania fiskusa byłoby ciężko. – W przeciwieństwie do na przykład Australii pracownika fizycznego w Izraelu nie stać na zbyt wiele. Izrael to bardzo drogi kraj, jeśli weźmie się pod uwagę stosunkowo niskie zarobki – dodaje. – Mniej zarabiamy niż w Australii i wszystko mamy droższe. To niesprawiedliwe – ubolewa. – Ceny wszystkiego są też wysokie z tego powodu, że przedsiębiorcy muszą płacić wysokie stawki za wynajem lokali i przerzucają te koszty na klientów – uważa Nir. Ale obniżany jest chociaż podatek od dochodów osób prawnych z 36 procent w 2003 roku przez 23 procent w 2013 roku do docelowo 18 procent w 2017 roku. – Ludziom w Izraelu nie podoba się to, że podatki są wysokie, bo wszystko przez to jest drogie, ale głosują na socjalistów, bo oni obiecują zasiłki, pieniądze za niepracowanie, a wiadomo, że większość ludzi woli nie pracować niż pracować, więc politycy obiecują wysoki socjal, a potem to realizują. Oczywiście przy okazji sporo pieniędzy jest przy tym defraudowanych – uważa Otniel. Można być pewnym, że politycy nielegalnie zarabiają także na wycieczkach młodzieży do Polski. – 1000 USD płacą rodzice 18-letnich dzieci za 5-dniową wycieczkę do Auschwitz – mówi Maya. – Nie wszystkich rodziców na to stać – dodaje. Cena jest taka wysoka mimo faktu, że państwo izraelskie dotuje te wycieczki.

Całkowicie absurdalne jest w Izraelu cło na importowane samochody osobowe. Wynosi ono 120 procent. Tylko na pojazdy sprowadzane z USA i Kanady istnieje stawka preferencyjna… 105,5 procent. Cła na samochody dostawcze są niższe tylko o kilka punktów procentowych. Skąd wzięło się tak absurdalnie wysokie cło? – Kiedyś w Izraelu była fabryka, która produkowała samochody, więc wprowadzono wysokie cła, by chronić ten przemysł – mówi Otniel. – Jednak potem fabryka upadła, a cła pozostawiono na wysokim poziomie – wyjaśnia. Do tego bardzo wysokie jest opodatkowanie paliw, co powoduje, że na stacjach litr kosztuje niemal 8 szekli (6,9 zł). Ceny paliw są regulowane przez państwo, ponad połowa ceny to podatki. – Kiedy cena ropy na światowych rynkach wzrastała, to cena benzyny na stacjach rosła z 5 szekli do 8 szekli. Potem jak ceny ropy spadały, to na stacjach obniżki sięgały ledwie kilku agorotów (groszy) – opowiada Nir.

– Podatki są wysokie, ale państwo też dużo daje – mówi Otniel. – Oczywiście cześć pieniędzy jest traconych przez korupcję, ale mamy bardzo dobre drogi, bardzo nowoczesne wojsko z supernowoczesnym sprzętem, wyższą edukację na najwyższym światowym poziomie – sześć z siedmiu uczelni jest w pierwszej 200 najlepszych na świecie – wymienia. – Uczelnie są, co prawda, na wysokim poziomie – przyznaje Nir – ale naukowcy i tak uciekają za granicę, bo nie płaci im się zbyt wiele – dodaje. Wydatki Izraela na cele wojskowe wynoszą około 6-7 procent PKB (dla porównania na wojsko w Polsce wydaje się 1,95 procent PKB). Dużo pieniędzy idzie też na wydatki socjalne, w szczególności na ortodoksyjnych żydów. – Wojsko zawsze ma pierwszeństwo w wydatkach państwa. Kiedy brakuje pieniędzy na edukację, socjal czy służbę zdrowia, to rząd może na to nie dać, ale na bezpieczeństwo pieniądze zawsze muszą się znaleźć – mówi Nir. – Przesuwa się pieniądze z innych celów, jeśli wojsko tylko wspomni, że na coś potrzebuje – dodaje.

 

Narasta problem z ortodoksami

 

Izrael to mieszanka narodowościowa, etniczna i religijna, w którym żyją nie tylko Żydzi, Palestyńczycy i garstka chrześcijan różnych odłamów (około 1,5 procent). Po upadku ZSRR przyjechało tu ponad milion ludzi z terenu tego kraju, co przy aktualnej 8-milionowej populacji Izraela jest liczbą sporą. Język rosyjski na każdym kroku słychać w Ejlacie nad Morzem Czerwonym, w Ein Bokek nad Morzem Martwym, w Tyberiadzie czy w Tel Awiwie. Ale w tym ostatnim mieście pojawia się na dodatek problem z nielegalnymi imigrantami z Afryki, którzy stają się coraz bardziej agresywni, zaczepiając na ulicach i plażach miejscowych i turystów.

Wielu żydów (poza ortodoksami) luźno podchodzi do religii, szabat to dla nich głównie odpoczynek od pracy, czas wolny; jeśli mają okazję, to nie odmówią zjedzenia wieprzowiny, nie zwracają uwagi na koszerność posiłku (chyba że są modnymi wegetarianami). W sklepach można kupić wieprzowinę, ale niektóre je wycofały ze sprzedaży ze względu na bojkot tych placówek przez ortodoksyjnych żydów. – Młodzi ludzie nie są zbytnio przywiązani do tradycji – mówi Nir. – Nie zważają, czy dane jedzenie jest koszerne, czy też nie – dodaje. Wielu mieszkańcom Izraela nie podoba się to, że w szabat (od piątku wieczorem do soboty wieczorem) praktycznie zamiera życie w całym Izraelu. – Każdy powinien mieć wolność wyboru, czy chce robić zakupy w szabat lub jeździć komunikacją publiczną – mówi 30-letnia Hila z jednego z kibuców na północy kraju. – Państwo uniemożliwia podjęcie indywidualnej decyzji, zakazując uruchamiania komunikacji publicznej czy nakazując zamknięcie sklepów – dodaje. Co ciekawe, jedyna komisja parlamentarna w Knesecie, którą zamieniono z tymczasowej na stałą to komisja dotycząca wyrównywania szans kobiet w Izraelu. Czyżby dlatego, że ortodoksyjni żydzi są skrajnie nietolerancyjni i nieuprzejmi wobec kobiet? Potrafią wstać z miejsca, jeśli obok usiądzie kobieta w autobusie, nie spojrzą kobiecie w oczy, udają, że nie rozumieją języka hebrajskiego tylko jidysz, a nawet mogą rzucać kamieniami w kobiety „nieodpowiednio” ubrane.

Przy takiej nietolerancji nie ma się co dziwić, że narasta problem izraelskich władz z ortodoksami, których w Izraelu żyje co najmniej 800 tysięcy i stale przybywa. Wielu z ultraortodoksów jest wrogo nastawionych nawet do… państwa Izrael! – Żydzi ortodoksyjni nie pracują, nie są powoływani do służby wojskowej, a zajmują się tylko studiowaniem świętych żydowskich ksiąg, więc ani nie tworzą dobrobytu, ani nie płacą podatków, a na dodatek pracują na nich inni, bo pieniądze na życie dostają oni z podatków innych mieszkańców Izraela – mówi Nir. – Na dodatek jest ich coraz więcej w stosunku do całej populacji kraju, bo mają po 5-10 dzieci, a czasem nawet kilkanaście, podczas gdy pozostali mieszkańcy jedno – trzy, więc z roku na rok obciążenie finansów z tego tytułu jest coraz większe – dodaje.

Teraz ten socjal dla ortodoksów ma zostać ukrócony, a także wydatki na obronę mają być ograniczone w ramach walki z deficytem budżetowym. Cięcia budżetowe, będące częścią rządowej umowy koalicyjnej, zmniejszą przydział dla ultraortodoksyjnych żydów o 2,3 mld szekli (niemal 2 mld zł) rocznie. Szacuje się, że przeciętna rodzina haredim straci zasiłek socjalny w wysokości 6 tysięcy szekli (5170 zł) miesięcznie. A należy zaznaczyć, że dług publiczny Izraela sięga niemal 80 procent PKB. I to pomimo faktu, że rocznie amerykański podatnik przekazuje Izraelowi pomoc w wysokości około 3 mld USD, czyli 1,2 procent PKB tego kraju. Większość z tych pieniędzy idzie na cele wojskowe, w tym na zakupy amerykańskiego sprzętu. Jak wylicza lewicowy izraelski dziennik „Haaretz”, łączna pomoc finansowa USA dla Izraela w ciągu sześciu ostatnich dekad wyniosła 233,7 mld USD. Z kolei szacuje się, że niemieccy podatnicy zapłacili do tej pory, głównie w formie odszkodowań dla osób, które przeżyły Holokaust, 70 mld USD.

Mimo wysokich podatków, wysokich cen, problemu z Palestyńczykami i Murzynami Żydzi wydają się być dumni ze swojego państwa. Na każdym kroku powiewają izraelskie flagi, podkreślany jest patriotyzm i w tym duchu wychowuje państwowa szkoła (patriotyczne wycieczki do miejsc związanych z chwałą żydów jak twierdza Masada czy starożytne miasto Avdat na pustyni Negew) i oczywiście obowiązkowe wojsko zarówno dla mężczyzn (3 lata), jak i kobiet (2 lata). Swoją drogą: skoro tak małe państwo, jak Izrael jest w stanie (oczywiście przy pomocy USA) skutecznie bronić się, będąc otoczonym przez arabski żywioł (granicząc z czterema państwami arabskimi ze wszystkich stron i mając wewnątrz palestyńską piątą kolumnę), to dlaczego Polska, będąc pięć razy większym państwem i mając tylko dwóch wrogów, od wieków ma z tym problem? – W Izraelu wysoka technologia zawsze jest dostępna za darmo – dumnie stwierdził recepcjonista w hostelu Aviv w Tyberiadzie, wskazując stanowisko komputerowe z dostępem do Internetu. W hotelach czy restauracjach nie ma także problemu z wi-fi, które wszędzie jest dostępne, ale brakuje kawiarenek internetowych.

Tomasz Cukiernik

 Niniejszy artykuł został opublikowany w nr 17 tygodnika “Najwyższy CZAS!” z 2013 r.

M.G.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Izrael to nie raj na ziemi”

  1. To w Izraelu jest lepiej niż w Warszawie. W Warszawie wynajęcie 80 metrowego mieszkania kosztuje z 3 tys zł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *