Od dłuższego już czasu staram się nie prowokować dyskusji w naszym małym konserwatywnym środowisku, aby nie wywoływać podziałów w czymś, co i tak samo z siebie jest nieliczne. Niestety, dziś złamię tę zasadę i publicznie wejdę w polemikę z portalem Myśl Konserwatywna.
I
Pomiędzy konserwatyzm.pl a myślkonserwatywna.pl nigdy nie było znaczących różnic ideowych, może wyjąwszy kwestię legitymizmu, do której na naszym portalu nie przywiązywaliśmy nigdy większej wagi. Nie ukrywam – i Koledzy z drugiego portalu też się ze mną pewnie zgodzą – że dzieli nas raczej sprawa pojmowania konserwatyzmu. Dla moich Kolegów z myślkonserwatywna.pl konserwatyzm był zawsze przede wszystkim wartością etyczną, dlatego też często pisali słowo „Etyka” przez wielkie „E”. Stąd też ich skoncentrowanie na myśli i na doktrynie konserwatywnej i chęć, prawdziwa pietas, aby doktryna przetrwała w formie czystej i nieskażonej. Jest to rozumienie konserwatyzmu, które i mnie i innym osobom piszącym na konserwatyzm.pl zawsze było raczej obce, ponieważ zawsze interesowały nas nie tylko czyste idee, ale i ich wymiar praktyczny. Innymi słowy, twierdzimy, że na konserwatyzm składają się nie tylko konserwatywne idee, ale i konserwatywne rozumienie polityki, które osobiście lubię określać mianem „realizmu politycznego”.
W swoich licznych tekstach zwracałem uwagę, że jeśli konserwatyzm ograniczymy wyłącznie do doktryn i idei, to te szlachetne idee mogą wejść w nienaturalny dla nich sojusz z rewolucyjnymi metodami i rewolucyjną mentalnością. Skoro bowiem otaczający nas świat zastany to jedno wielkie demoliberalne badziewie, to zakochany w swoich ideach konserwatysta łatwo może popaść w swoisty rewolucjonizm, czy raczej w swoistą „rewolucję konserwatywną”, gdzie konserwatywne idee połączy z rewolucyjnymi ideami i romantycznym stanem ducha.
Piszę te uwagi, ponieważ przeczytałem wczoraj – właśnie na łamach myślkonserwatywna.pl – artykuł Karola Kilijanka „Realizm wyklętych”, który (chyba poprawnie) postrzegam jako zawoalowaną polemikę z konserwatyzm.pl i ze mną osobiście. Widać to choćby po przeciwstawieniu sobie „słusznego” realizmu Wyklętych „niesłusznemu” realizmowi, a także po krytyce postaci Bolesława Piaseckiego, czyli polityka, który na naszym portalu ma tzw. dobrą prasę. Jak mówi sam tytuł, sprawa idzie o kult Żołnierzy Wyklętych.
II
Karol Kilijanek w swoim tekście pisze m.in.:
a/ Gdy ci sami żołnierze stanęli do obrony Polski przed Niemcami w 1939 roku, nazwani byli ofiarnymi obrońcami ojczyzny. Czy w 5 lat później zaczęły obowiązywać jakieś inne zasady bohaterstwa i żołnierskiego obowiązku? A może ojczyzna nie wymagała już obrony? Czy może proporcje siły stały się nieznośne? Nie. Ani zasady się nie zmieniły, ani ojczyzna nie była mniej zagrożona, raczej bardziej, a proporcje były równie nieubłagane jak choćby przy obronie Wizny.
Rozumowanie to zawiera 2 fundamentalne błędy.
Po pierwsze, w 1939 roku przewaga Niemiec nad Polską wynosiła 2 do 1 (liczebnie), a w dodatku Polska była w sojuszu z Francją i Wielką Brytanią. Razem te trzy kraje miały armie silniejsze niż hitlerowska. Przykład bitwy pod Wizną jest więc zupełnie chybiony. Nie można porównywać sytuacji wojny 3 państw z Niemcami do sytuacji, gdy kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy Wyklętych – których działania są nieskoordynowane, brak im zaopatrzenia i jednolitego dowództwa – walczy z setkami tysięcy żołnierzy KBW, LWP, UB i – w razie potrzeby – z całą Armią Czerwoną, a wszystko to przy absolutnej bierności Zachodu, który sprzedał nas w Teheranie i w Jałcie. Wojna z IX 1939 roku była wojną równorzędnych sił, tyle, że Francja „nie ruszyła” na czas, a niemieckie dywizje pancerne były nowym wymysłem taktycznym, który zrewolucjonizował pola bitew i polskie wojsko nie było przygotowane do tego typu strategii.
Po drugie, żołnierze w 1939 roku walczyli na wezwanie Państwa Polskiego, które przeprowadziło mobilizację. Po cofnięciu uznania dla Rządu Londyńskiego przez zachodnie mocarstwa w 1945 roku stał się on czymś operetkowym, nie mając ani własnego terytorium, ani ludności, ani sił zbrojnych, ani pieniędzy. Politycy z Londynu nie dowodzili oddziałami Wyklętych, a samą ich walkę postrzegali jako bezsensowną i beznadziejną. Tyle, że dowódcy polowi próbowali nie przyjąć tych faktów do wiadomości i doczekać do hipotetycznej III Wojny Światowej. Wyklęci prowadzili więc działania zbrojne praktycznie na swój własny rachunek, zachowując mundury z okresu okupacji niemieckiej. Absolutnie nie potępiam ich ideowych motywacji – to byli dzielni ludzie, gotowi umrzeć dla Ojczyzny – ale nie widzę w tej walce żadnego racjonalnego sensu i celu.
b/ (…) nie mogli pokonać komunistów żołnierze niezłomni. Ale wojny nie prowadzi się tylko dla zwycięstwa, a o przetrwaniu narodu nie świadczy jego liczebność lub dobrobyt. „Nie samym chlebem żyje człowiek”, chciałoby się rzec, a walczy się dla idei.
Niestety, polityki i wojen nie prowadzi się „dla idei”, ale właśnie o „przetrwanie narodu”, czyli zapewnienie mu „zwycięstwa”, a w ten sposób bezpieczeństwa politycznego, ekonomicznego, militarnego, kulturowego, etc. Wojny „dla idei” prowadzą chłopcy w wieku szkolnym, bawiąc się żołnierzykami. Niestety, o sile narodu świadczy właśnie jego „liczebność” i „dobrobyt”. 60 000 polskich żołnierzy poległych w Kampanii Wrześniowej oddało życie nie „dla idei” Polski, ale dla Polski jak najbardziej rzeczywistej, czyli dla zachowania jej „liczebności” i „dobrobytu”.
Rzeczywistość wyglądać zaś winna tak: jeśli jedna ze stron wojujących zaczyna sobie zdawać sprawę, że nie jest w stanie wygrać – a tu mieliśmy z taką sytuacją do czynienia – to zaczyna się rozglądać jak złożyć broń na w miarę dogodnych warunkach. W sytuacji wczesnej komunistycznej Polski było to skorzystanie z „amnestii” (tak, słowo paskudne), którą komuniści ogłosili chcąc przyspieszyć zakończenie wojny domowej (tym wszak była wojna Wyklętych z UB i LWP).
Prawdziwy patriota nie chce umrzeć dla swojej Ojczyzny, ale żyć dla niej. Stalinizm przetrwało ponad 90% żołnierzy podziemia, którzy skorzystali z „amnestii”. Oczywiście, niektórych represjonowano, a gen. Fieldorfa zamordowano w wyniku tzw. morderstwa sądowego, właściwie bez żadnego racjonalnego powodu. Jednak pośród Wyklętych straty wyniosły równo 100% – nie przeżył ani jeden z nich.Zachowanie tych, którzy skorzystali z „amnestii” było więc rozsądne. Tu nie ma alternatywy „umrzeć w więzieniu albo w walce”. Rzeczywista alternatywa była taka: „poddać się i prawdopodobnie przeżyć albo zginąć”. Człowiek czasami musi oddać życie dla Ojczyzny, ale co innego jest je ryzykować dla jej obrony, a czym innym oddać je, gdy ta nie będzie z tej śmierci miała żadnego pożytku.
c/ Ci ludzie byli prawdziwymi realistami. Rozumieli bowiem, że po wygnaniu Niemców, którym się nie poddali, mimo że ustępowali pod względem siły militarnej, kraj nasz nawiedziła z Bożego dopustu zaraza o wiele gorsza.
Obawiam się, że kol. Kilijanek za dużo naczytał się książek Zychowicza i ludzi piszących w podobnej narracji. Polska komunistyczna, nawet w okresie stalinowskim, była czymś zdecydowanie mniej złym niż Generalna Gubernia, a okupacja sowiecka czymś mniej tragicznym niż nazistowska. Wystarczy sobie porównać milionyofiar okupacji hitlerowskiej i tysiące ofiar okupacji komunistycznej. Celem III Rzeszy było fizyczne unicestwienie Polaków, a pozostawionych przy życiu kilku milionów zagonienie do prostych prac fizycznych. Celem ZSRR była sowietyzacja Polski, zmiana jej ustroju politycznego, gospodarczego i charakteru cywilizacyjnego, przy fizycznej eksterminacji grupy, która się temu projektowi opierała.
Stwierdzenie kol. Kilijanka, że komunizm był „zarazą o wiele gorszą” od nazizmu świadczy o przyjęciu punktu widzenia charakterystycznego dla niemieckiej agentury wpływu, działającej w naszym kraju i infekującej polskie myślenie historyczne i polityczne, szczególnie zaś środowisk „prawdziwie-patriotycznych”. Celem tej agentury jest doprowadzenie do sytuacji, gdy Polacy wyginą, do ostatniego, w jakimś kolejnym irracjonalnym powstaniu.
d/ I wygrali niezłomni, a przepadli ugodowcy. Niezłomnych się czci i chce się naśladować, a ugodowców się toleruje i usprawiedliwia, zmusza się do słuchania o nich, choć nikogo nie fascynują. To niezłomni pociągają. Nie czczym mędrkowaniem o zyskach i stratach i nie pustym czynem, egzaltacją bez sensu, ale polskością i wiarą. Tkanka narodu, która przetrwała dzięki niesłusznie wyklętym, pogardza sługami trwającymi na kolanach przed złem oraz tych, co mówią, że postawa tych sług to po prostu wyższa mądrość. Naród nie stał się zupełnie uległy, nie przyzwyczaił się zupełnie do szorowania kolanami cudzych posadzek, ale podnosi głowę i ośmiela się zrywać do boju, choćby ostatniego.
Mnie Niezłomni zupełnie nie pociągają. Nie pociąga mnie także patetyczna i romantyczna narracja kol. Kilijanka, która jest mi kompletnie obca. To narracja rewolucyjna, insurekcyjna i powstańcza. Kult Żołnierzy Wyklętych jawi mi się jako nowa metamorfoza polskiego romantyzmu politycznego, czyli tych szabelek, zadęcia, egzaltacji, patosu i kultu śmierci pozbawionej sensu. Żołnierze wyklęci są symbolem patriotyzmu, który uczy, że dobry Polak nie żyje, lecz umiera dla swojej ojczyzny. To kult, którego rzeczywistymi twórcami – mimo że większość z nich związana była z ruchem narodowym (NSZ) – byli Mickiewicz, Piłsudski, Mierosławski i wszyscy ci rewolucyjni patrioci, dla których „czyn był wszystkim, a zdrowy rozsądek niczym”. To ci, co gardzili „szkiełkiem i okiem” na korzyść mistyki poświęcenia, nie patrząc na hekatombę niewinnej krwi składanej przez naród po ich kolejnych rewoltach, buntach i powstaniach.
Kult Żołnierzy Wyklętych nie ma nic wspólnego z konserwatywno-realistyczną wizją oglądu polityki. Propagują go polityczni poeci, a nie politycy. To ci, co pięknie umierają, ale nie umieją żyć dla ojczyzny. Tak pojęta tradycja „wyklętych” konstytuuje dziś Mit Smoleński, czyli opowieść o Prezydencie, który pięknie umarł, rzecz jasna „zdradzony o świcie”.
To są mity z rewolucyjnego świata mentalnego. Konserwatyzm jest czymś zupełnie innym niźli romantycznym uniesieniem politycznym. Aleksander Wielopolski czy Stańczycy nigdy nie pochwaliliby Żołnierzy Wyklętych i nie pisaliby na ich cześć patetycznych poematów. Ich pradziadków Wielopolski imiennie naznaczył do swojej „branki”. Ich pra-pradziadowie w listopadzie 1830 roku przypuścili atak na Belweder, doprowadzając do ruiny Królestwo Kongresowe i jego suwerenne istnienie, niszcząc polskie wojsko, polski rząd, polski sejm.
Patrząc na szerzenie się tego kultu Wyklętych nie tylko po całej Polsce, ale także i po środowisku konserwatywnym, coraz częściej zaczynam się czuć jak Kontrrewolucjonista Wyklęty, gdyż rewolucyjna i patetyczna choroba „aktywizmu” zainfekowała już wszystkich dookoła.
Adam Wielomski
„…Tkanka narodu, która przetrwała dzięki niesłusznie wyklętym, pogardza sługami trwającymi na kolanach przed złem oraz tych, co mówią, że postawa tych sług to po prostu wyższa mądrość. …” – hehehe, pamietam, jak ta „tkanka narodu” latach 80-tych chowała na dnie szuflady dyplomy wyższych uczelni i jechała do NRF-u, wykonując tam prace, których nigdy nie podjełaby się w Polsce. No, ale „nie samym chlebem …”. Także – Dojczmarką …
Co do narracji „stronnictwa pruskiego”. Ja mam to szczęście, że wiele rozmawiałem i z moim ś.p. Ojcem (podczas wojny – nastolatkiem), i ś.p. Dziadkiem (weteranem 3 wojen i partyzantem), i dużo mi opowiedzieli o niemieckiej okupacji i o „wczesnym PRLu”. Żaden z nich, ani ikt z kolegów Dziadka, a paru poznałem, nie nazywał czaów powojennych okupacją. A mój Ojciec powiedział mniej wiecej tak: za Niemca regularnym widokiem w naszym miasteczku były szubienice ze straconymi ludźmi. Po 1945 roku tego nie było. To po pierwsze. A po drugie: w styczniu 1945 roku ludzie witali rosyjskie czołgi z nieskrywana radością. No, ale tego pokolenia juz nie ma, więc nimiecka polityka historyczna, także ta polskojezyczna, może rozwinać swoje skrzydła i sączyc szambo do mózgów.
Rozumiem też, że np. ludzie z Kresów po 17 września 1939 spotkali sie najpierw z Krasną Armia i NKWD, i dla nich Wehrmacht w 1941 rou stanowił jakąś pieriedyszkę, zanim wkroczyło SS i Gestapo, i zanim rozwineła skrzydła UPA. Tak, że wśród srdowisk kresowych poziom antypatii wobec Ruskiej Armii może być wyższy, niż w moich dzinnych stronach (przed wojna: ok. 20 km od granicy z Rzeszą).
Szkoda, że Profesor nie jest świadomy tego, że to de facto Wielopolski zafundował Polsce powstanie i prowokował do jego wybuchu, bo w swoim „realizmie” liczył, że jest stłamsi w dwa tygodnie….
1. Rozumiem, że niebezpieczeństwo rosyjskie było mniejsze niż niemieckie, bo nie zagrażało biologicznej substancji narodu, choć nastawało na jego kulturową tożsamość. Odwieczny problem zlatynizowanych Słowian nad Wisłą: ciało czy dusza? W dogmatyce katolickiej dusza jest formą ciała, zatem stanowisko „cielesne” jest do przyjęcia, ale czy mniejsze zagrożenie nie wynikło aby z rozkazu „z sowietami nie walczyć”? Taki sam rozkaz został wydany Czechom, Rumunom, Słowakom czy Finom w stosunku do Niemców i nie jakoś zaszkodził egzystencji tych narodów. Największe starty od okupacji niemieckiej ponieśli Żydzi polscy. Nie jestem pewien jak Hitler odnosił się do etnicznych Polaków? Trzeba pamiętać, że w 1938 roku Stalin wszczął największe ludobójstwo na tle narodowym tzw. akcję polską, której kontynuacją była polityka wysiedleńcza wobec Polaków po 17.07.1939 roku, Katyń (Niemcy jednak nie mordowali masowo oficerów) itd. zmieniona dopiero w wyniku kolei wojny. „Zrobiliśmy z nimi wielką pomyłkę” – jak skwitował Stalin. 2. Relacja między naturą a łaską jest bodaj najtrudniejsza w teologii a tylko katolicyzm utrzymywał w ogóle takie klarowne odróżnienie. Zarówno prawosławie jak i protestantyzm zatracają je podporządkowując władze duchową władzy doczesnej, co po Heglu jest już standardem: porządek nadprzyrodzony rozpływa się lub utożsamia się z doczesnym. W doktrynie i praktyce politycznej widać do bardzo dobrze, właśnie w pomieszaniu celów nadprzyrodzonych i doczesnych jak w polskim mesjanizmie, gdzie kategorie „zbawienia” zastępują kategorie przetrwania, polityki, biologi. Religijność Polski jest genetycznie franciszkańska (jezuici w Polsce tez są franciszkańscy) a pomieszanie uczuć z czymś duchowym a nawet nadprzyrodzonym jest bardzo łatwe. Chyba tak daje się pojąć jałowa kontemplacja klęski i ofiary, która jest obecna w polskiej kulturze. Zryw-trupy-cmentarze-świeczki i kontemplacja płomienia w czasie największego polskiego święta, czyli na zaduszki. Aż chce się wyć: „zostawcie umarłym grzebanie umarłych”. 3. Nie przekonuje mnie teza, że w 1939 roku były szanse zwycięstwa. Sam Rydz Śmigły przyznał w szczerej rozmowie z prymasem, że szans nie ma żadnych (tzw. „Plan Zachód” urągał POLSKIEJ doktrynie wojskowej). Szanse wynikały tylko z politycznego łudzenia się co do aliantów (sfera myśli a nie realiów). Jednak każdy zorientowany w sytuacji człowiek od generała do poety wiedział, że Francja i Anglia blefują i nawet gdyby miały wolę (a nie miały!) to nie bardzo mają czym ruszać (armia Francji była całkowicie defensywna, Anglia w zasadzie jej nie miała). Dla wywiadu wojskowego sytuacja powinna być zupełnie jasna. Zatem decyzję o podjęciu wojny obronnej należy ocenić ujemnie: brak podstawowej przesłanki wojny słusznej, czyli szansy zwycięstwa.
Moim zdaniem większość żołnierzy wyklętych nie miała dobrego wyjścia z swojej sytuacji po 1944 roku. Ci, którzy się ujawnili we Wilnie Lwowie i Lubelszczyźnie w 1944, zostali aresztowani przez NKWD i zostali wywiezieni na Sybir. Jak sądzę, dało to do myślenia wielu żołnierzom, którzy jeszcze walczyli w lesie. Po drugie, ci z żołnierzy, którzy złożyli broń w 1945 roku i zaprzestali walki, też zostali aresztowani przez NKWD i UB. Ponadto, przykład żołnierzy, którzy zaprzestali walki po „amnestii” z 1947 roku, dosyć szybko zostali aresztowani, a ci którzy chcieli uciec na zachód zostali aresztowani i skazani na śmierć przez komunistów, jak Zapora czy Henryk Flame ps. Bartek. Najlepszym przykładem stosunku komunistów do żołnierzy AK, była sprawa gen. Fieldrofa-Nila. Pomomo tego że nie konspirował i chciał żyć spokojnie został zabity przez komunistów. Sądzę zatem, iż wielu z żołnierzy nie miało dobrego wyjścia, mogli zginąć w więzieniu lub z bronią w lesie.
Zgadzam się. „Wyklęci” ponosili konsekwencje chybionej polskiej polityki w czasie II wojny światowej. Walczyliśmy w wojnie, której nie mogliśmy wygrać, realizując rozkazy niewykonalne.
Trudno z Panem profesorem się nie zgodzić. Myślę jednak że nie o to w czczeniu żołnierzy wyklętych chodzi. Dużo osób nazwijmy to umownie o prawicowych poglądach robi to na pohybel czerwonym, różowym i całemu establishmentowi. Jeśli coś potępia i lży GW i tym podobne środowiska to my robimy odwrotnie. Poza tym wolę Dudę przyklękającego przed zniedołężniałym AKowcem, niż Komorowskiego wręczającego odznaczenie Michnikowi, oczywiście nie zapominając przy tym kim i czym jest PiS.
Mnóstwo AKowców, ujawnionych i nieujawnionych, spokojnie sobie budowała PRL. Politechnike Wrocławską w 1945-1946 roku organizowali byli oficerowie Kedywu! No, chyba, że jacyś tzw. wykleci woleli rozwalać rosyjskich spadochroniarzy, niz banderowców lub esesmanów, ale to był inny przypadek … Co do żołnierzy wykletych jako tzw. wzorca. Lichy to wzorzec, bo nie posłuchali rozkazu dowództwa AK o zaprzestaniu walk. Walczyli, bo im się tzw. władza ludowa nie podobała. Noa, ale parę lat temu pewnemu osobnikowi w łodzi nie spodobał sie PiS i kogos-tam zasztyletował w ichnim biurze poselskim. Rozumiem, że było to tzę tzw. żołnierz wyklety, nota bene nawiazujacy do chwalebnej i jakze miłej tow. Piłsudskiemu i srodowiskom pedofilskim tradycji tzw. „sztyletników”.
PO vs. PiS to tragiczna fałszywa alternatywa. Cała okrągłostołowa banda to banda przechrztów i lichwiarskich lachociągów (że nawiążę do terminologii wiadomego eks-ministra). W stosunku do okrągłostołowej bandy te parę milionów Polaków, zmuszonych do emigracji to prawdziwi WYKLĘCI, którzy oby kiedyś wrócili, i , na obraz i podobieństwo banderowców, umiłowanych przez lachociągi i pedofili, wyrżnęli w pień okrągłostołową swołocz. Smród tego ścierwa mogą spłukać tylko rzeki krwi tegoż ścierwa. Exodus milionów Polaków jest hańbą dla okupującej Polskę i stręczącej Polskę zewnętrznym eksploatatorom, po-okrągłostołowej nieświętej czwórcy w składzie „żyd, ubek, mason i pedofil”.
Wzywanie do mordu, motywowane wyklinaniem morderców, traci na logice.
„Mnóstwo AKowców, ujawnionych i nieujawnionych, spokojnie sobie budowała PRL.” Oczywiście! Sam znam jednego już nieżyjącego członka „Szarych Szeregów’ uczestnika Powstania Warszawskiego, który w latach 50 doniósł podczas studiów na mojego ojca na skutek czego przesiedział 2 lata w w więzieniu. On robił karierę zarówno w PRL jak i III RP. Był członkiem ZMP, następnie PZPR. W PRL był doradcą ekonomicznym Gierka, a w III RP premiera Bieleckiego. Zasiadał przy okrągłym stole po stronie „opozycyjnej” mój ojciec nie zrobił kariery po wyjście z więzienia nie mógł znaleźć pracy, imał się rożnych zajęć, pracował nawet jako wykidajło.
„No a, ale parę lat temu pewnemu osobnikowi w Łodzi nie spodobał sie PiS i kogos-tam zasztyletował w ichnim biurze poselskim. Rozumiem, że był to też tzw. żołnierz wyklety” Dokładnie, w dzisiejszych czasach tez każdy może zostać „żołnierzem wyklętym” jeśli chce. Co za problem pójść do lasu i uprawiać partyzantkę przeciwko obecnemu systemowi. Broń można nawet nabyć legalnie, jak się postarać, zimy łagodniejsze niż niegdyś, prosta sprawa;)
EDIT: Oczywiście szanuję tych, którzy – jak pisze Prawdziwa Prawica – postrzegali sytuację tak, że nie maja wyboru, tj. mogą albo umrzeć w lesie albo w więzieniu. Pewnie tacy też byli.
Właściwie Pan Profesor ma rację, ale jedynie z dzisiejszego punktu widzenia… Jak już wspomnieli przedmówcy, wielu z tych, którzy się ujawnili zostało zabitych. Dziś wiemy, że było to, jak Pan podaje, zaledwie 10% ogółu, ale „leśni” takich statystyk nie znali. W ich świadomości zarówno ujawnienie się, jak i dalsza walka obarczone były podobnym ryzykiem. Wielu zapewne uważało, że walka nawet mniejszym, bo zawsze można było przeczekać w lesie do momentu jakiejś hipotetycznej odmiany losu (niekoniecznie musiała to być III wojna światowa, wystarczyła zwyczajna „odwilż”), zaś w przypadku ujawnienia się, podawało się samego siebie komunistom na tacy. Nie porównujmy więc idiotycznej walki w Powstaniu Warszawskim (zarządzonym przez Londyn!) do walki żołnierzy wyklętych. To pierwsze wybuchło na rozkaz ludzi mających wiedzę o bieżącej polityce i zobowiązanych do zachowania rozsądku. Druga walka była prowadzona przez dzielnych ludzi, którzy tak naprawdę nie do końca wiedzieli, co się dzieje i czego można oczekiwać w przyszłości. Widzieli natomiast kolejne (aczkolwiek dużo znośniejsze od niemieckiego, to prawda) zniewolenie Polski i swoich aresztowanych kolegów. Teraz wiemy, że gdyby się ujawnili, to na 90% by przeżyli. Oni tego nie wiedzieli.
@ Włodzimierz Kowalik: „…Wzywanie do mordu, motywowane wyklinaniem morderców, traci na logice. …” – płacą Panu, za „wystawianie”, :-)? WYKLĘCI (w stosunku do emigrantów, jak, za rzeproszeniem w „Miedzynarodówce”, 🙂 )czyli, m.in.: doprowadzeniu do ostateczności, baz wyjścia, wykluczeni, de facto wypędzeni, bezradni wobec wszechpotężnego przeciwnika, zdradzeni opuszczeni. Czy tacy nie są nasi obecni emigranci? Czy wielu z tych cech nie mieli tzw. „żołnierze wyklęci”?
Piotr Kozaczewski; Chodziło mi o to, że nie popiera Pan mordowania dawnych ludzi władzy przez tzw. żołnierzy wyklętych a nawołuje do mordowania obecnych ludzi władzy. Nie rozumiem, co to w ogóle za stanowisko, z czego ono wynika, tak samo jak nie rozumiem, kto mi płaci. Ostatecznie niech Pan sam leczy swoje obsesje. Męczące to i niepoważne.
Czy ZPP, PKWN, PPR itd. to była okupacja czy nie była? Odpowiedź na to pytanie będzie punktem wyjścia do komentowania postawy Żołnierzy Niezłomnych. ad. Włodzimierz Kowalik: ” Zatem decyzję o podjęciu wojny obronnej należy ocenić ujemnie: brak podstawowej przesłanki wojny słusznej, czyli szansy”. Czyli co należało zrobić?
„Czy ZPP, PKWN, PPR itd. to była okupacja czy nie była? Odpowiedź na to pytanie będzie punktem wyjścia do komentowania postawy Żołnierzy Niezłomnych.” Dla p. Kozaczewskiego to nie była okupacja bo nie mordowano ludzi na rynkach tylko po cichu w więzieniach (np. u mnie w Radzyniu Podl. katownia UB znajdowała się przy ul. Warszawskiej obok dzwonnicy kościelnej i zajmowała te same pomieszczenia co podczas wojny Gestapo). Dla wielu żołnierzy to była jednak okupacja. Wolność w ocenie wynika z polityki. Mocarstwa uznały tzw. rząd lubelski a odmówiły uznania rządowi londyńskiemu. Przestało istnieć tzw. „państwo polskie” na uchodźstwie. Wcześniej nikt nie uznawał Generalnego Gubernatorstwa za Państwo Polskie. Stąd dowolność ocen „okupacji” sowieckiej. „Czyli co należało zrobić?”. Umówić się z którymś sąsiadem przeciwko drugiemu, jak radził Piłsudski. Od tego właśnie są politycy, żeby zdecydować w takich sprawach.
@Włodzimierz Kowalik: Nikt do niczego nie nawołuje. Chodzi mi o to, że obecna władza spełnia wiekszość, o ile nie wszystkie, warunki, na które powołują się osoby broniace zachowań tzw. „Żołnierzy Wykletych”. Jesli tamo, kiedyś, było słuszne, to nalezy znależć inne uzasadnienia, niż te głoszone, bo te uzasadnienia z łatwoscia można zastosować do pozytywnego uzasadnienia identycznych zachowań wobec władz obecnych. Więc głosiciele „Kultu Wykletych”, świadomie lub nie, kręcą na siebie bat.
„…Dla p. Kozaczewskiego to nie była okupacja bo nie mordowano ludzi na rynkach tylko po cichu w więzieniach …” – manipulacja. Istotna różnica polega na tym KOGO mordowano. Niemcy mordowali gł. przypadkowych ludzi z łapanek, od 50 do 100 a nawet 200 Polaków za 1 zamordowanego Niemca. Natomiast tzw, „władza ludowa” mordował gł. przeciwników, rzeczywistych, czasem, fakt, urojonych. Ale nie było ŁAPANEK jako np. odwetu za działania tzw. „Żołnierzy Wyklętych”. I jeszcze jedna, istotna rzecz, o której często mówił ś.p. Docent Kossecki: DEMOGRAFIA> Niemcy depopulowali polskę, za komuny, co by nie mówić, straty wojenne odrobiono. Natomiast po 1989 roku, świadomie lub nie, tzw. suwerenne władze tzw, niepodległej Polski, powtarzam: świadomie lub nie, ale realizują demograficzną część nazistowskiego planu „Generalpan-Ost” – Polska sie wyludnia, Polki nie chcą w Polsce rodzić dzieci, poziom wykształcenia spada, etc. etc.
„Smród tego ścierwa mogą spłukać tylko rzeki krwi tegoż ścierwa”. Dla mnie to jest nawoływanie do mordu. Nie widzę żadnej manipulacji z moje strony. Język potoczny jest semantycznie stabilny to znaczy, że nie każda zmiana struktury wypowiedzi zmienia sens przekazu. Tak po prostu działa język. Nie wiem co Pan myśli ale widzę co Pan pisze. Prawda, że Niemcy depopulowali Polaków, promowali picie, pornografię, aborcję i antykoncepcję. Jest na to masa świadectw. Ale komuniści swoją ustawę o przerywaniu ciąży napisali już 1953 roku a tezom d.Kosseckiego (polska szkoła cybernetyczna jak sądzę) przeciwstawił swoje tezy prof. Jaroszyński z KUL, twierdząc, że komuna kontynuowała politykę niemieckiego okupanta. Z ta jednak różnicą, że komuna za okupanta uchodzić nie chciała. Nie mogła zatem urządzać łapanek i rozstrzeliwań. I zresztą nie musiała, bo polityczna sprawność NKWD znacznie przewyższała analogiczną sprawność Gestapo (Gestapo nie mogło rozbić AK z czym NKWD poradziło sobie bez kłopotów, szpikując przy okazji armie i państwo podziemne swoja agenturą) . Zamiast rozstrzeliwać Bogu ducha winnych pod płotem, skazywano Bogu ducha winnych w ramach sądowych procesów. W sumie nie potrafię powiedzieć, która „sprawiedliwość” jest gorsza: jawne niemieckie zbrodnie czy ukryte zbrodnie komunistów.
„…Zamiast rozstrzeliwać Bogu ducha winnych pod płotem, skazywano Bogu ducha winnych w ramach sądowych procesów. W sumie nie potrafię powiedzieć, która „sprawiedliwość” jest gorsza: jawne niemieckie zbrodnie czy ukryte zbrodnie komunistów. …” – manipulacja. Czy gdyby wobec obecnych władz ktoś się zachowywał tak, jak tzw. „Wykleci” wobec PPR/MO, czy chociażby małorolnych chłopów, którzy wzięli ziemie z tzw. „reformy rolnej”, to czy uznani byliby za „Bogu ducha winnych” ? Wątpie. Żadna władza nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie. Faktycznie „Bogu ducha winnych” było zdecydowanie mniej, wręcz śladowe ilości, wśród ofiar ubecji, niż wśród ofiar Gestapo. I rzecz najciekawsza: dlaczego nasilenie ubeckiego terroru oraz ustawa aborcyjna miały miejsce po śmierci Stalina?
I rzecz najważniejsza: agentura niemiecka (najpierw GeStaPo, potem BND) w KPP/PPR/PZPR i po tzw. „okrągłym stole”. Dużo sie mówi (maskirowka?) bądź spekuluje, czy histeryzuje o agenturze a to ruskiej, a to jankeskiej, a to izraelskiej, tylko o niemieckiej – cicho sza. A wygląda na to, że kolejne tzw. niezależne rządy, czy to bardziej europejskie, czy to bardziej polskie/katolickie/patriotyczne, idą po linii „Generalplan-Ost”?
„manipulacja. Czy gdyby wobec obecnych władz ktoś się zachowywał tak, jak tzw. „Wykleci” wobec PPR/MO, czy chociażby małorolnych chłopów, którzy wzięli ziemie z tzw. „reformy rolnej”, to czy uznani byliby za „Bogu ducha winnych” ? Wątpie. Żadna władza nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie.” Znowu „manipulacja”. Dobrze. Tylko czyja? Wikipedia, kategoria:Polskie ofiary represji stalinowskich: „Poniżej wyświetlono 9 spośród wszystkich 9 podkategorii tej kategorii.Osoby skazane na karę śmierci w Polsce w ramach represji stalinowskich (1 kategoria, 87 stron), obozy NKWD dla jeńców polskich (2 kategorie, 6 stron), ofiary mordów bojówek PPR (4 strony), oficerowie ludowego Wojska Polskiego – ofiary represji politycznych w Polsce Ludowej 1944-1956 (31 stron), polscy komuniści straceni w ramach czystek stalinowskich (92 strony), polscy zesłańcy w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (6 kategorii, 261 stron), więźniowie polityczni w Polsce Ludowej 1944-1956 (2 kategorie, 341 stron), więźniowie więzień i obozów NKWD w Polsce (5 kategorii, 23 strony), żołnierze Armii Krajowej – wcieleni do ludowego Wojska Polskiego (7 stron)”. Koniec cytatu. Rozumiem, że według Pana, każda władza pozwoliłaby sobie na takie zachowanie. Bo przecież tak Pan napisał o zaprzeczeniu tego: „Żadna władza nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie”. Możne Pan twierdzi, że tego nie było tylko, że takie twierdzenie byłoby manipulacją. Wykluczając zatem manipulację z Pana strony otrzymujemy twierdzenie, że każda władza robiłaby to samo. Każda władza a zatem również Niemcy. I tym sposobem zaprzeczył Pan temu, co chciał dowieść. Sprowadziliśmy zatem Pana wywód do sprzeczności i obaliliśmy tym samym. „Sprzeczność jest czymś odrażającym dla rozumu” [Tomasz z Akwinu].
Zadna władza nie pozwoliłaby sobie na tolerowanie takich zachowań, jakich dopuszczali się tzw, „Żołnierze Wykleci” wobec przedstawicieli wladz wczesnego PRLu oraz, np. chłopów biorących ziemie z tzw. „reformy rolnej”. Czy Pańska polemika dotyczyła tej (lub równoważnej) wypowiedzi, czy podłożył Pan jakieś własne treści? Bo mam wrażenie, że to drugie, jako ze Pański cytat/informacja z Wikipedii jest kompletnie nie na temat.
Tak, podkładam inną niż Pana treść. Pan w represjach komunistycznych widzi tylko zwykle prerogatywy każdej władzy i stara się je ograniczyć do działań przeciwko ŻW. Wg mnie to jest nieprawda (cytat z Wikipedii maił to potwierdzać). Najwyraźniej znamy dwie, różne historie. Wg mnie różnica między Niemcami a ZSRR była taka, Niemcy nie udawali naszego wyzwoliciela a Rosjanie owszem. Najwyraźniej uwierzył Pan s sowiecką propagandę.
CCCP wyzwolicielem (spod jarzma niemieckiego) – było. I było też imperium – suwerenem wobec niesuwerennej/ nie w pełni suwerennej PRL. III Rzesza (i NRF/RFN) były zainteresowane wyniszczeniem Słowian oraz cywilizacyjną degradacją Polski i depopulacją Polaków, a CCCP – nie. Świadczą o tym choćby statystyki demograficzne 1939-1945, 1945-1989 (uwaga na lata 1955-1956, w PRL i 1958 w CCCP), 1989-2015. „Po owocach ich poznacie…”.
Skoro Sowiety nie były zainteresowane depopulacją Polaków, to poniższy cytat z Wikipedii, jest zapewne moją kolejną manipulacją: „Operacja polska NKWD – antypolska operacja NKWD wynikająca z Rozkazu Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR nr 00485[1] z dnia 11 sierpnia 1937 wydanego przez ówczesnego Ludowego Komisarza NKWD Nikołaja Jeżowa, przeprowadzona w latach 1937–1938. Według dokumentów NKWD skazano 139 835 osób, z tego zamordowano bezpośrednio 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach – struktury podległej Gułag. Wyroki były wykonywane natychmiast. Masowo deportowano Polaków zamieszkujących Ukraińską SRR i Białoruską SRR m.in. do Kazachstanu, na Syberię, w rejony Charkowa i Dniepropetrowska. Łączna liczba deportowanych Polaków wyniosła ponad 100 tysięcy”.
Kolejne manipulacje za Wikipedią: „Po agresji ZSRR na Polskę (1939) i kraje bałtyckie (1940) NKWD dokonało masowych morderstw (zbrodnia katyńska) i deportacji na Syberię i do Kazachstanu obywateli okupowanych przez Armie Czerwoną Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Po agresji III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 NKWD zdążyło przeprowadzić zbiorowe morderstwa więźniów na terenie okupowanej wschodniej Polski oraz krajów bałtyckich, a także w więzieniach i łagrach Rosji. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej znalazły się w bloku wschodnim w wyniku okupacji przez Armię Czerwoną pod koniec II wojny światowej i ustaleń Wielkiej Brytanii, USA i ZSRR podjętych na konferencji w Teheranie (1943) i Jałcie (1945). Ustrój tych państw wzorowany był na ustroju ZSRR, a one same pozostawały zależne od ZSRR. Ustrój państwowy miał charakter represyjny, skala i charakter tych represji był jednak różny w zależności od kraju i okresu. Najbardziej represyjne były kraje o charakterze totalitarnym: ZSRR i państw bloku wschodniego w okresie stalinizmu (1929-1953/56), Chińska Republika Ludowa w okresie rewolucji kulturalnej czy Kambodża w okresie władzy Czerwonych Khmerów. W okresach tych dochodziło do masowych zbrodni na przeciwnikach politycznych, klasach społecznych (np. inteligencji czy kułakach) czy grupach etnicznych. Obok zwykłych służb policyjnych, działały różne siły policyjne i służby specjalne, zajmujące się inwigilacją i zwalczaniem przeciwników ustroju i grup represjonowanych. Według Stéphane’a Courtois, reżimy odwołujące się do ideologii komunizmu (marksizm-leninizm) przyniosły śmierć około 100 milionów ludzi. Dane te są jednak krytykowane. Gilles Perrault zarzucał Courtois o posługiwanie się zmanipulowanymi i błędnymi danymi a dwaj ze współautorów Czarnej księgi komunizmu (Nicolas Werth i Jean-Louis Panné) publicznie odcięli się od oszacowanej przez Courtois liczby ofiar terroru komunistycznego. Według nich Courtois miał obsesję na punkcie dojścia do pułapu 100 milionów ofiar a oni sami oszacowali liczbę ofiar pomiędzy 65 a 93 milionów. John Archibald Getty uważa, że liczba ofiar wyliczona przez Courtoisa nie wynikała przede wszystkim z użycia przemocy przez rządy komunistyczne, lecz z ich głupoty i niekompetencji które doprowadziły do klęsk głodu. […] W opinii Andrzeja Nowaka popełnione w XX wieku w imię budowy komunizmu masowe zbrodnie pociągnęły za sobą największą liczbę ofiar wśród wszystkich systemów i ideologii w historii ludzkości i nie zostały osądzone”.
Podsumowując te przydługie, szkolne cytaty należy uświadomić sobie (tak samo szkolną) prawdę, że niemiecki faszyzm był NARODOWYM socjalizmem, więc zwracał się przeciwko rzeczywistym wrogom jak Polacy lub wrogom domniemanym jak Żydzi (zgodnie z obsesjami Hitlera). Ale faszyzm nie mordował narodów sojuszniczych jak Czesi, Słowacy czy Rumuni, nawet jeśli byli to Słowianie. Wynika z tego, że skoro nie można było Niemców pobić, trzeba się było układać, zgodnie z ewangeliczną przypowieścią. Komunizm był natomiast zupełnie a-narodowy, czy jak mówili sami komuniści internacjonalistyczny i chciał ludzi wszystkich krajów świata przerobić na jednolitą, ateistyczną, powolną masę (choć wymyślili go właśnie Niemcy i ich chora tradycja filozoficzna; Lenina do Rosji też wysłali NIEMCY!). Kryterium narodowe nie miało takiego znaczenia jak w faszyzmie. Dlatego komunizm mordował wg innych niż narodowe kryteriów. Komuniści nie mordowali narodów tylko burżujów, kułaków, kler i innych „wrogów ludu”. Nie przeszkadzało to jednak Stalinowi zacząć pierwszą narodową czystkę XX wieku właśnie przeciwko Polakom. Zupełnie zatem nie podzielam zachwytu „ewangelicznymi” owocami komunizmu.
Do depopulacji to NKWD-dzistom jeszcze daleko było. Wg tego co pisał Kossecki, a mnie to przekonuje, NKWD przegrywało wojne informacyjna z polska „dwójka”, więc, skoro zawiodły metody informacyjne (bo Wania był na „dwójke” zbyt cienki), zastosowano metody „energetyczne: wybito Polaków w obszarach, gdzie działalność „dwójki” była szczególnie skuteczna. Efekt: o tajnym protokole do paktu Ribbentrop-Mołotow „dwójka” jednak sie nie dowiedziała, w przeciwieństwie do służb brytyjskich.
„Dwójka” z NKWD przegrała sromotnie. Agentura sowiecka brylowała na Zachodzie i w II Korpusie, czego smutnym skutkiem było, że nawet AK wykonywała przeważnie rozkazy Stalina, jednostronnie walcząc tylko z Niemcami, demolując własny kraj i ściągając represje lub poruszała się w ciemnej malignie. Miej zależne od sowieckiego wywiadu były NSZ, dlatego Sowieci musieli je wybić.
Ja pisałem o czasie przed 1937-39, tzn. przed „hurtową” eliminacją polskich siatek wraz z mnóstwem niewinnych ludzi. Po tym okresie – było prawdopodobnie tak, jak Pan mówi. Niestety.
A najgorszym efektem działań NKWD kontra „dwójka” i AK było, moim zdaniem, wystawianie „londyńczyków” gestapo przez komunistów, i zarówno eskterminacja AK jak i infiltracja Ta agentura (w PPR i w ex-AK) prawdopodobnie przetrwała baaardzo długo. Najprawdopodobniej wiele o tym wiedział Piotr Jaroszewicz, i za tę wiedzę dał gardło. Długie łapki GeStaPo prowadzą, poprzez StaSi i BND, aż do zabójstwa x. Popiełuszki, do śledztwa WSW w sprawie powiazań zbójców x. Popiełuszki, i ich zwierzchników, ze StaSi/BND, umożliwienia (formalnie) StaSi werbowania agentury wsród PZPRowców, czego nie wolno było (formalnie) nawet KGB. No, a potem tzw. „okrągły stół” i płynna realizacja niemieckich interesów i zamiarów strategicznych, wyciszanie zbrodni niemieckich i działań niemieckiej agentury … Nihil novi …