Ja też jestem Żydem (duchowym)

Nie mam powodów (zwłaszcza osobistych) by odgrywać  rolę swoistego Rejtana broniącego p. Terlikowskiego przed złośliwymi atakami, ale ze swej strony też chciałbym jasno zadeklarować, iż w sensie duchowym jestem Żydem. Czynię to z następujących powodów:

  1. Otóż wedle Pisma świętego i tradycyjnej teologii katolickiej określenie „Żyd”, „Izraelita”, etc., jest nazwą wręcz czcigodną. Św. Paweł Apostoł w liście do Rzymian jasno sugeruje nawet, że to posłuszni Bogu chrześcijanie są prawdziwymi Żydami, nie zaś ci, którzy zostali w dzieciństwie obrzezani i wychowani w religii mojżeszowej: „Obrzezanie posiada wprawdzie wartość, jeżeli zachowujesz Prawo. Jeżeli jednak przekraczasz Prawo będąc obrzezanym, stajesz się takim, jak nieobrzezany. Jeżeli zaś nieobrzezany zachowuje przepisy Prawa, to czyż jego brak obrzezania nie będzie mu oceniony na równi z obrzezaniem? I tak ten, który od urodzenia jest nieobrzezany, a wypełnia Prawo, będzie sądził ciebie, który, mimo że masz księgę Prawa i obrzezanie, przestępujesz Prawo. Bo Żydem nie jest ten, który nim jest na zewnątrz, ani obrzezanie nie jest to, które jest widoczne na ciele, ale prawdziwym Żydem jest ten, kto jest nim wewnątrz, a prawdziwym obrzezaniem jest obrzezanie serca, duchowe, a nie według litery. I taki to otrzymuje pochwałę nie od ludzi, ale od Boga” (tamże: 2, 25 – 29). W Apokalipsie św. Jana czytamy z kolei, iż chrześcijanie doznają prześladowań ze strony „synagogi szatana„, której członkowie „zwą się Żydami, lecz nimi nie są” (tamże: 2, 9 – 10). Warto dodać, że słowa te Pan Jezus w Apokalipsie skierował do kościoła w Smyrnie, z którego wywodził się jeden z najznamienitszych męczenników, uczeń św. Jana – św. Polikarp. Św. Polikarp został zaś zabity między innymi przez ówczesnych wyznawców judaizmu. Idąc tokiem wskazanego w Biblii prawdziwego znaczenia słowa: „Żyd”, św. Tomasz z Akwinu objaśniał, iż wyraz ten oznacza człowieka, który należy do Ludu Bożego – a w Nowym Przymierzu owym ludem są ci, którzy uwierzyli w Pana Jezusa. Akwinata precyzuje przy tym, iż ci spośród żydów, którzy odrzucili Chrystusa i zwalczają Ewangelię są „żydami” niejako tylko „na zewnątrz” – czyli mówiąc językiem Pisma św. są „fałszywymi żydami„. Nie ma się zatem co dziwić Piusowi XI, który powiedział w nawiązaniu do chrześcijan: „w sensie duchowym jesteśmy semitami„. W tradycyjnie chrześcijańskiej perspektywie tak się właśnie bowiem mniej więcej rzeczy mają. Mamy prawdziwych Żydów – a zatem oddanych Bogu chrześcijan, Kościół Chrystusowy, który jest „Nowym Izraelem” i tych żyjących w czasach Starego Testamentu wyznawców religii mojżeszowej, którzy z nadzieją oczekiwali przyjścia zapowiedzianego Mesjasza. Mamy jednak też fałszywych Żydów, a więc tych, którzy bezprawnie się za nich podają, ale tak naprawdę odrzucając Pana Jezusa i walcząc z Ewangelią zrywają z najgłębszym sensem wiary swych praojców – Abrahama, Izaaka i Jakuba. Oczywiście nie jesteśmy żydami w sensie etnicznego pochodzenia, gdyż owe nie mają znaczenia w więzi Chrystusem i w tym sensie św. Paweł nauczał, że „nie ma już Żyda ani Greka” (Kol. 3, 11). Tym nie mniej w znaczeniu duchowym chrześcijanie są Żydami, gdyż należą do „Nowego Izraela„, „ludu prawdziwie obrzezanego” (Fil. 3, 3), obrzezanego nie z ręki ludzkiej lecz Chrystusowym obrzezaniem” (Kol. 2, 11). Wiara chrześcijańska jest zaś spełnieniem obietnic danych Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi, Dawidowi i innym patriarchom, prorokom i królom Starego Testamentu.

  2. Czy tego chcemy czy nie, tradycyjne chrześcijaństwo ma korzenie ściśle żydowskie. Jest to prawda warta szczególnego przypominania zwłaszcza po prawej stronie sceny ideowej i politycznej. Niektórzy z prawicowców i konserwatywnych katolików wypowiadają się i zachowują się tak jakby chcieli jak najstaranniej wymazać z chrześcijaństwa ten jego aspekt. Słyszy się wszak raz po raz gorliwe zaprzeczenia w rodzaju „Pan Jezus nie był Żydem, gdyż jest Bogiem, a Bóg nie ma pochodzenia etnicznego bądź narodowościowego” (ale prawdę, że jako prawdziwy Człowiek miał w sobie żydowską krew, wychowywał się w rodzinie żydowskiej, praktykował żydowską religię i obrzędy, utożsamiał się z ludem Izraela skrzętnie przy tym pomija). Inni z kolei mówią: „Stary Testament jest całkowicie nieważny i nieaktualny” nieraz podszywając to stwierdzeniami sugerującymi, jakoby owa Księga była bardziej historycznym zapisem szowinistycznej mentalności dzikich plemion żydowskich, aniżeli prawdziwie natchnionym i nieomylnym Słowem Bożym, które uczy nas w co mamy wierzyć i jak postępować. Jeszcze inni, gdyby pisali historię chrześcijaństwa, to jego początki i źródła  usadowiliby na starożytnych rzymskich i greckich salonach, pismach pogańskich filozofów, w dumnie maszerujących legionach cesarskich, aniżeli pośród bliskowschodnich pustyń wypełnionych prostymi pasterzami owiec, kóz i wołów. Właśnie takim baśniom i bajaniom trzeba przeciwstawiać prawdę o żydowskich korzeniach chrześcijaństwa. Naszymi ojcami w wierze nie są Ciceron, Platon, Seneka, Marek Antoniusz czy Neron, ale Abraham, Jakub, Izaak, Dawid, Eliasz czy Elizeusz. Częścią Bożego Objawienia nie są pisma greckich i rzymskich filozofów, ale Stary Testament. Pan Bóg zaś rzeczy wielkie nie objawił dumnym arystokratom w zdobionych kunsztownie togach lecz prostaczkom, pasterzom kóz i robotnikom fizycznym. A historia, prawodawstwo i mentalność starotestamentowych Żydów mimo ich oczywistych wad, upadków i ciemnych stron (ukazywanych zresztą na kartach Starego Testamentu) jest wznioślejsza i szlachetniejsza niż dzieje oraz obyczajowość pogańskich Rzymian i Greków. Nie oznacza to pogardy i obrzydzenia dla całej grecko-rzymskiej spuścizny historyczno-kulturowej, gdyż niemało z niej zostało zaadaptowanych i oczyszczonych przez chrześcijaństwo, ale trzeba mieć świadomość tego co w naszej cywilizacji jest jednym z fundamentów (żydowski Stary Testament), a co stanowi w niej dobry, ale niekonieczny dodatkiem (pewne elementy rzymskiego prawa, greckiej filozofii czy starożytnej sztuki i kultury).

    www.salwowski.msza.net

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Ja też jestem Żydem (duchowym)”

  1. Gdyby dr Terlikowski napisał, że czuje się „żydem (duchowym)”, to bym się z nim nawet i jakoś tam zgodził (choć sam nie jestem fideistą). Ale on napisał „Żydem” = członkiem narodu. Wydaje się być więc lekko niedouczony w kwestii ortografii języka polskiego. Słowa Żyd i żyd znaczą dwie różne rzeczy.

  2. „Któż jest kłamcą, jeśli nie ten, co zaprzecza, że Jezus jest Chrystusem. Taki jest Antychrystem, który zaprzecza Ojca i Syna. Każdy, który się zapiera Syna, nie ma i Ojca, a kto wyznaje Syna, ma i Ojca” I list św. Jana, 2, 22-23 (Pismo Święte Nowego Testamentu w przekładzie z Wulgaty, ks. Eugeniusz Dąbrowski, wydanie drugie, „PAX” Warszawa 1949).

  3. Dość powszechna praktyka (choć owszem nie teoria) polskiej ortografii też nie respektuje tak ostrego i jednoznacznego rozróżnienia pomiędzy Żydami jako członkami danego narodu, a żydami jako wyznawcami określonej religii. Polskie tłumaczenia Pisma św. również często na określenie Żydów w kontekście ściśle religijnym stosują dużą literę. Jakby na to nie patrzeć, to powiązania narodu żydowskiego z religią są szczególne i wyjątkowe, choćby z tego powodu, że jest to jedyna nacja, która w sposób bezpośredni została powołana do istnienia przez samego Boga. Także historia ludu żydowskiego była tak bardzo osadzona w kontekście konkretnej religii, że w praktyce trudno jest przeprowadzać tak ostre i wyraźne rozróżnienia pomiędzy „Żydami” a „żydami”.

  4. Po pierwsze, Izraelem jest obecnie Święty Kościół, współcześni żydzi stoją przy skorupie przymierza i niewiele więcej nas z nimi łączy niż z muzułmanami. Mówienie zaś o byciu duchowym żydem sugeruje jakoby taki związek był znaczny, nikt poza osobami obeznanymi w teologii nie rozumie, że Izrael-Kościół jest od początku wspólnotą duchową, a to że trwała z grubsza w jednym etnosie przez pierwszy tysiąc lat swojej historii, jest w zasadzie akcydentalne. Po drugie, ktoś kto twierdzi, że grecka filozofia jest niekoniecznym dodatkiem do naszej (niestety umierającej na raka nowożytności) cywilizacji, nie ma pojęcia o naszej cywilizacji (nb. zwanej często rzymską lub grecko-rzymską, a w podziale na odłam wschodni i zachodni łacińską i bizantyjską… warto też zważyć, że innej cywilizacji chrześcijańskiej jakoś nie było…), ani o religii chrześcijańskiej, ani nawet o późnym mozaizmie. Niemniej przy takiej ignorancji ciągoty do 'prostego’ protestantyzmu czy literalizmu są o wiele bardziej zrozumiałe.

  5. Ad. Executor – przecież wyraźnie zostało napisane w artykule, że to Kościół Chrystusowy jest „Nowym Izraelem”, a „prawdziwymi Żydami” są chrześcijanie, nie zaś ci spośród etnicznych i kulturowych Żydów, którzy odrzucili Pana Jezusa i zwalczają Ewangelię. Pozytywne zaś elementy greckiej filozofii oczywiście, że są tylko niekoniecznym dodatkiem do CHRZEŚCIJAŃSKIEJ cywilizacji (taką przede wszystkim mam na uwadze pisząc o „naszej cywilizacji). Sugerowanie czegoś innego, jest wręcz podważaniem całkowitego i kompletnego charakteru chrześcijaństwa. Nic co jest dobrego i budującego w pismach pogańskich, greckich filozofów nie wnosi niczego istotnie nowego do chrześcijaństwa, bo to oznaczałoby, że Pismo święte i Tradycja Apostolska nie zawiera wszystkiego co jest chrześcijanom potrzebne do wierzenie i prowadzenia dobrego życia (a twierdzenie takie jest już herezją). Przeciwnie, to zbytnie akcentowanie filozofii greckiej jest niebezpieczne. Terturlian, który co prawda popadł w błędy doktrynalne, ale którego pisma i wypowiedzi są od wieków aprobatywnie cytowane przez Magisterium Kościoła (znacznie częściej od filozofów greckich) twierdził, że początkiem wszystkich herezji są filozofowie i pisał: „Co mają wspólnego Ateny i Jerozolima? Cóż Akademia i Kościół? Nauka nasza pochodzi z portyku Salomona, który nauczał, że w prostocie serca Pana szukać należy. tym gorzej dla tych, którzy tworzą sobie platońskie, stoickie lub dialektyczne chrześcijaństwo”. Św. Paweł Apostoł też przeciwstawiał światową mądrość sobie współczesnych filozofów prostocie ewangelicznego przesłania.

  6. Ciekawe co jest wzniosłego i szlachetnego w pasieniu owiec, kóz i wołów? To pomieszanie pojęć i tyle. Sprytny tekst pana Salwowskiego chce wprowadzić niechrześcijańską zasadę interpretacji Ewangelii. Kluczem ma być Stary Testament a Nowy jest tylko (koniecznym) dopowiedzeniem podczas, gdy Kościół uczy, że jest akurat odwrotnie. Kluczem interpretacyjnym całego Pisma jest Słowo-Chrystus. Kiedy św. Paweł przeciwstawia ewangeliczną prostotę próżnej mądrości światowej, to nie ma na myśli „prostoty” uczonych w Prawie faryzeuszy tylko ewangeliczną właśnie, która jest równo dostępna tak samo niepiśmiennym Żydom jak i poganom. Podobnie zresztą jak i samo Prawo, którym tak szczycili się Izraelici (i słusznie bo poza moralnością ich cywilizacja niczym się nie wyróżniała). Kwestia była jedną z pierwszych doktrynalnych (chyba w ogóle pierwszą) z rozważanych w młodym chrześcijaństwie i doczekała się autorytatywnego rozstrzygnięcia. Rozstrzygnięcia przeciwne chyba tylko dlatego nie zyskały statusu herezji, że nie znano jeszcze wtedy tego pojęcia. Św. Paweł kazał się nawet zwolennikom żydowskiego prawa, jako warunku przyjęcia wiary obrzezać! Nazywanie się dziś „Żydem” czy „żydem” to ignorowanie 2000 lat tradycji chrześcijaństwa. Zapoznanie faktu, że zarówno katolicka dogmatyka jak i katolicka teologia to są wyrażenia Objawienia w terminach greckiej filozofii, jak i faktu, że Kościół nigdy nie wymagał od ochrzczonych znajomości Starego Testamentu (pomijając już te okresy, kiedy w ogóle zabraniał go czytać). Przymiotnik „rzymsko-katolicki” coś znaczy. W szczególności rzymskie a nie żydowskie pojęcia prawa. Również cała tradycja naukowa, w tym nauki przyrodnicze, jest nie do utrzymania, gdy się odrzuci nieżydowskie składniki chrześcijaństwa, jako dla niego nieistotne. „Słowo przyszło do swoich a swoi go nie przyjęli. Tym jednak którzy go przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi” (Prolog Ewangelii św. Jana). Zarówno „Żydzi” jak i „żydzi”, nadal czekają na swojego Mesjasza. Żadna ekwilibrystyka pojęciowa tego faktu nie zmieni. Powoływanie się na Tertuliana w opozycji do św. Augustyna czy św. Tomasza jest po prostu śmieszne. Nawet Tertulian nie łudził się aby dogmat Trójcy Świętej dało się wywieść z mądrości Salomona, czy innych wzniosłych tradycji szlachetnych pasterzy owiec, kóz i wołów.

  7. Panie Włodzimierzu, jak zwykle miesza Pan, przypisując swemu adwersarzowi intencje i poglądy, których ten nie wyraża. Nikt nie twierdzi, że Stary Testament jest ważniejszy czy wznioślejszy od Nowego Testamentu lub że ten ostatni jest tylko dopowiedzeniem tego pierwszego. Magisterium Kościoła naucza jednak, że choć w Starym Testamencie znajdowały się też rzeczy nietrwałe i przemijające, to jednak zasadniczo rzecz biorąc zachowuje on swoją trwałą wartość, jest nieomylnym i natchnionym Słowem Bożym i jako taki trzeba odnosić się do niego z szacunkiem. Podważanie tego to marcjonizm lub semi-marcjonizm. Faryzeuszy wcale zaś nie odznaczali się prostotą, a wręcz przeciwnie, różne zasadniczo proste rzeczy niepotrzebnie komplikowali. Chrześcijan (duchowymi) Żydami nazywał św. Paweł (I wiek), św. Tomasz z Akwinu (XIII wiek) i Pius XI (XX wiek), więc Pana twierdzenia, iż używanie takiej terminologii to „ignorowanie 2000 lat chrześcijaństwa” są niepoważne. Nikt też nie przeciwstawia tu Tertuliana św. Augustynowi czy św. Tomaszowi z Akwinu.

  8. To zaś, że Magisterium Kościoła i teologia katolicka W NIEKTÓRYCH SWYCH FRAGMENTACH posługuje się terminologią wywodzącą się z greckiej filozofii niczego jeszcze nie dowodzi odnośnie kwestii rzekomej konieczności owej filozofii dla chrześcijaństwa. Gdyby owych greckich pojęć filozoficznych nie było, to chrześcijaństwo i tak by sobie poradziło z precyzyjnych wyrażeń pewnych bardziej trudnych i skomplikowanych prawd.

  9. Ad. Autor – owszem, poczynił Pan rozróżnienie, o jaki Izrael Panu chodzi. W przypadku pana Terlikowskiego nie jest to jednoznaczne, mając na względzie jego jueofilsktwo. A nawet jakby było, to używanie takich sformułowań do niewyrobionej teologicznie publiki jest co najmniej nieodpowiedzialne, gdyż może sprawiać wrażenie o jakiejś szczególnej bliskości chrześcijaństwa i judaizmu, którego nie ma. Po drugie, pisze Pan, że pewne pojęcia greckiej filozofii są niekonieczne dla chrześcijaństwa i że teologia by sobie bez nich poradziła. Otóż jest to bzdura, gdyż teologia chrześcijańska poradziłaby sobie bez nich dokładnie w ten sposób, że sama by je odkryła/wymyśliła. Na szczęście nie musiała, gdyż były już obecne, gdy Pan Jezus przyniósł nam Ewangelię. Ówczesny mozaizm obficie zeń korzystał. I sama Ewangelia jest w dużej mierze napisana przy ich użyciu, zwłaszcza u Św. Jana. Tak więc nie da się oddzielić 'filozofii greckiej’ od Ewangelii, bo ta pierwsza jest w tej drugiej od początku. Natomiast oczywistym jest, że nie dlatego grecka filozofia była tak istotna, bo była grecka. Mogli równie dobrze wypracować ją Persowie czy Indusi. Jest tak istotna, bo jest filozofią. Prawda jest prawdą bez względu na to kto ją mówi, a każda prawda jest dziedzictwem Kościoła, nawet jeśli odkryli ją poganie. Tak uczył choćby Św. Justyn.

  10. Ad. Executor – po to się pisze artykuły, by pewne pojęcia tłumaczyć i wyjaśniać ludziom prawdziwe znaczenie danych słów. Tyle odnośnie „Żydów”. Jeśli chodzi o filozofię grecką, to oczywiście można powiedzieć, że to co jest w niej dobre w jakiś tam sposób pochodzi od Boga (w jakiś, ale na pewno nie w taki sam, jak Nowy czy Stary Testament, gdzie mamy do czynienia z całkowicie bezbłędnym i nieomylnym Objawieniem Bożym spisanym przy specjalnej asystencji Ducha Św.). Ale w podobny sposób można powiedzieć, że to co jest dobre w mahometanizmie, wierzeniach pogańskich Indian czy w dorobku filozoficznym myślicieli tzw. oświecenia pochodzi od Boga. Tyle, że to nie zmienia istoty rzeczy. Nawet dobre elementy greckiej filozofii nie są żadnym koniecznym uzupełnieniem chrześcijaństwa. To zaś, że grecka filozofia historycznie mniej więcej współistniała w czasie z religią mojżeszową i chrześcijaństwem też niczego nie dowodzi.

  11. Pan mnie zdaje się nie zrozumiał. Niektóre pojęcia czy zasady myślenia są niezbędne, aby Objawienie w ogóle wyrazić. Inaczej byłoby z konieczności niezrozumiałe – aż ktoś by owe zasady odkrył. A że takie pojęcia pochodzą spoza mozaizmu w niczym nie przeszkadza. Łaska buduje na naturze. Zaś relacje filozofii greckiej i mozaizmu są dobrze opisane w literaturze i wykraczają poza zbieżność w czasie. Co do chrześcijaństwa dość powiedzieć, że oryginały Ewangelii czy Apokalipsy napisano po grecku – bo w językach żydowskich nie dało się wyrazić pełni treści. Pana domyślności pozostawiam, dlaczego.

  12. Pozostaje Panu tylko wyjaśnić dlaczego tradycja żydowska odrzuciła chrześcijaństwo i skąd przymiotnik „rzymski” w nazwie Kościoła. Rozumiem, że przymotnik „rzymski” jest czysto przypadkowy (w sensie, że brak mu konieczności, o której Pan pisał, choć to pojęcie filozoficzne i greckie; u Arystotelesa znaczy „to, co nie zdarza się z konieczności ani zawsze, ani najczęściej”, jest też współczesne rozumienie przypadku, też nie żydowskie, a jakiego Pan używa to nie wiem) a odrzucenie chrześcijaństwa powodowane jest wyłącznie złośliwością Żydów-nie Żydów, kórzy nie rozumieją własnej tradycji. W tym ostatnim mogę ich zrozumieć, bo sam mam kłopoty z rozumieniem Starego Testamentu i mentalności jego autorów. Executor dobrze napisał. Gdyby wywalić z Pana tekstów pojęcia filozoficzne, na które Pan psioczy, to nic by z nich nie zostało. „Gdyby o Bogu dało się powiedzieć tylko to, co zostało zapisane w Piśmie, nie moglibyśmy o Nim mowić inaczej niż w językach w których napisano Stary Testament” [Tomasz z Akwinu].

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *