Od kilku dni media dywagują o ewentualnym przejęciu PiSu przez Antoniego Macierewicza. Sam Macierewicz to dementuje, ale jest kilka opinii i faktów, które mogą na to wskazywać. Na Salonie24 pisał o tym ostatnio Piotr Piętak, pisałem i ja, a ostatnio w Rzeczpospolitej Zbigniew Girzyński wątpił w rewelacje szefa Zespołu Smoleńskiego. Chyba słusznie jest to interpretowane, jako polityczny opór wobec śmiałych, politycznych planów „Pana Antoniego”. Stosowne źródła można znaleźć tutaj: (http://www.rp.pl/artykul/16,1001873-Girzynski-na-dywanik-po-wywiadzie-dla–Rz-.html, http://jflibicki.salon24.pl/500948,jakis-ferment-trwa-w-pis).
Jakby to się miało odbyć? Moim zdaniem metodą „na doktora”. Jak to rozumieć? Bardzo prosto! Oto kiedy znany chirurg potrzebuje zabiegu chirurgicznego, nie operuje się przecież sam. Wręcz przeciwnie. Wtedy oddaje się w ręce doświadczonego kolegi. Często też to właśnie w jego ręce oddaje potrzebujących takiej operacji ojca czy matkę. Trochę jak ksiądz proszący o namaszczenie kogoś z rodziny swojego kolegę.
Co to ma wspólnego z Antonim Macierewiczem? Otóż w ten właśnie sposób Macierewicz sięgnie po władzę w PiS. Najpierw uczyni z „wyjaśniania” Smoleńska jedyny i wyłączny polityczny cel tej partii, by następnie wytłumaczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jako osoba emocjonalnie ze sprawą związana nie może skutecznie prowadzić do jego realizacji. Jest to przecież operacja prowadzona na – i piszę to z całą powagą – najintymniejszych emocjach prezesa. Tak więc chirurgiem musi zostać ktoś „z zewnątrz”, a tym kimś – gdy idzie o odpowiednie kwalifikacje, zaangażowanie, właściwy dystans i chłodne oko zostać może wyłącznie Antoni Macierewicz. Tylko on może być tym „chirurgiem”, który szybko i właściwie „zoperuje” nam prezesa PiS.
Niemożliwe? Dlaczego? Podobno Jarosław Kaczyński – tak mówią „w partii” – coraz więcej czasu poświęca na kultywowanie pamięci brata. Na medytowaniem jego dorobku. To wydają się być wiarygodne informacje. Jeśli to prawda, to doktor Antoni Macierewicz właśnie kończy dezynfekować ręce…
PS: Jeśli do tego dodamy, że współpracownicy namawiają „Tomka” Sakiewicza by „wszedł” do polityki – choć on pewnie będzie temu zaprzeczał – to robi się naprawdę ciekawie…
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw