Zaczęła się poważna dyskusja. Jerzy Owsiak postawił publicznie problem eutanazji. Dokładnie powiedział tak:
„Boję się zniedołężnienia. A najbardziej dysfunkcji, o których człowiek nie wie, jak demencja, alzheimer. Te choroby dotykają nie tylko seniora, ale wszystkie osoby, które żyją w jego otoczeniu, często wręcz degradują całe rodziny. W takich momentach pojawia się ostrożnie podejmowany u nas temat eutanazji. Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na ten temat. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach” (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13142473,Politycy_apeluja_do_Owsiaka___Wycofaj_slowa_o_eutanazji_.html).
Cała ta wypowiedź ma dla mnie dwa aspekty. Nie zgadzam się z Owsiakiem z dwóch powodów. Uważam, że z dwóch powodów źle się dzieje.
Po pierwsze samo postawienie problemu. Nie ma co ukrywać – to jest powolna próba oswajania opinii publicznej z eutanazją. To jest próba dyskusji o przekroczeniu granicy, poza która kolejną granicę trudno postawić. I właśnie dlatego, otwieranie tej dyskusji o wyjęciu korka z puszki Pandory jest najgłębiej niewłaściwe. Piszę to oczywiście także z punktu widzenia nauki Kościoła, ale przecież także na gruncie prostej logiki. Jeśli raz na to się zezwoli, to kto tak naprawdę ustali granicę, na której można cierpienie skrócić, a na której nie?
I kwestia druga. Tak samo smutna. Kwestia właśnie Kościoła. Nie ma co ukrywać, że środowiska katolickie niechętnie patrzyły na Jerzego Owsiaka i jego Orkiestrę. Uważały ją za instytucję, która propaguje moralny nihilizm. To się powoli zaczynało zmieniać. Pamiętam jak kardynał Henryk Gulbinowicz dawał na aukcję Orkiestry rodzinne pamiątki. Jak obecny biskup, Grzegorz Ryś, jako rektor Krakowskiego Seminarium Duchownego, mimo oporu wielu współpracowników, włączył swoich kleryków w działania Orkiestry. Dziś, po wczorajszej deklaracji Jerzego Owsiaka, ci ludzie zostali wyrzuceni poza Orkiestrę. Przeciwnicy ich zaangażowania triumfują, a oni sami już się chyba w tę imprezę nie zaangażują.
Podobnie jest zresztą ze mną. Za tydzień, 13 stycznia, miałem być na finale Orkiestry w Obornikach. Nie będę. Bo nie mam pewności czy pod szlachetną tegoroczną ideą zbiórki pieniędzy na rzecz seniorów, nie kryje się taki sposób ich wykorzystania, który będzie współgrał z przytoczoną powyżej wypowiedzą Jerzego Owsiaka. Nie będę więc. Szkoda. Żałuję…
Na WOŚP nie należy łożyć, bo zebrana kwota (około 50 milionów) jest niczym w wynoszącym ponad 60 miliardów budżecie NFZ. Owsiak – poza podatkami zbieranymi przez rząd – po prostu „wypłukuje” dodatkowo gimnazjalistów z kieszonkowego i babcie z bransoletek i dorzuca do budżetu państwowego NFZ. To de facto państwowy poborca podatkowy. A żeby było mało, wylansował się na tej działalności i robi (ze swoimi lewackimi poglądami) za autorytet moralny – ze szkodą dla (głównie młodych) ludzi, którzy go słuchają.
Przydałby się czerwone serduszka z napisem: „nie płacę owsikom”, bo do nieoznakowanych potrafią lgnąć.
Ten tekst pana Libickiego mi się spodobał, no i ja się z nim zgadzam. Co prawda o drugim akapicie niewiele powiem, bo się nigdy zbyt mocno nie zainteresowałem udziałem kleryków i księży w orkiestrze, ale tekst jest dobry. Od siebie dodam, że nie lubię nieprzyjemnej atmosfery nacisku, jaki na ludziach wywiera Orkiestra. Odnoszę wrażenie, że pompa wokół orkiestry ma budzić poczucie winy u tych, którzy nie chcą wrzucić do puszki oraz mają moralne rozterki w dzień finału Orkiestry.