Pamietam, jak mój znajomy (dawny opozycjonista i więzień polityczny), zawsze śmiał się z naiwności osób wierzących w treści rozgłaszane przez propagandę PRL. Wspominał, iż ówczesne „czynniki oficjalne” rozpowszechniały pogłoski, że opozycja dąży do siłowej konfrontacji z władzą, że będą porwane dzieci aparatczyków a Solidarność chce pozamykać partyjnych w kryminałach. Rozsiewanie takich informacji powodowało, że partyjniacy żyli w strachu a dopiero wprowadzenie stanu wojennego przyjęli z ulgą.
Od innego działacza podziemnej Solidarności usłyszałem, że jeszcze do dziś jest pytany przez kolegów z odlewni, o to gdzie opozycja miała zorganizowany magazyn broni. Człowiek ten uśmiecha się z rozrzewnieniem, bo jego grupa nie zajmowała się niczym ponad druk i kolportaż ulotek, mimo że została skazana za próbę obalenia ustroju „za pomocą siły”.
Czas mija a propaganda PRL trwa nadal, jak mumia Lenina na Placu Czerwonym. A wielu ludziom trudno się przyznać, że dali się nabrać panu z odstającymi uszami.
PS: Przy okazji przypominam, iż nowy „katechon lewicy” jakieś 10 lat temu tłumaczył, że to przez strajki w latach 80 nie było towarów w sklepach.
Marcin Janowski
aw