Wyobraźmy sobie następującą sytuację – uczniowie jednej z polskich szkół jadą na wymianę do Niemiec. Tam kilku z nich zostaje przyłapanych na spożywaniu alkoholu, zaś kilku kolejnych na naruszeniu nietykalności cielesnej paru młodych Niemców. Ministerstwo Edukacji, w następstwie zaistniałych wydarzeń, decyduje się na zamknięcie polskiej szkoły, do której uczęszczają wspomniani nastolatkowie.
Następnie załóżmy inną hipotetyczną sytuację – przedstawiciele górniczych związków zawodowych przyjeżdżają do Warszawy i w celu doskonalenia predyspozycji w jednej z ich ulubionych dyscyplin sportowych – rzucie kamieniem na odległość, postanawiają, niczym współcześni Hunowie, zniszczyć wszystko, co stoi na ich drodze. Konsekwencją ich postępowania jest zamknięcie przez rząd kopalni, w której pracują.
Analizując powyższe, w praktyce znajdujące się w odległej sferze „politicalfiction”, sytuacje większość z nas popukała by się w czoło. Po pierwsze, dlaczego za postępowanie ułamka danej grupy społecznej kara się jej ogół? Po drugie, dlaczego odpowiedzialność ponoszą ci, których związek z zaistniałymi ekscesami jest minimalny albo żaden?
A jednak – niedawno mieliśmy do czynienia z decyzją analogiczną. Otóż, na mecz z Koroną Kielcezamknięty został stadion Legii Warszawa. Primo, za być może (piszę być może, bo tak naprawdę ocenić omawiane działania trzeba by było być w ich centrum, brać pod uwagę rolę prowokacji, a także realneszkody powstałe w wyniku ich zaistnienia) niewłaściwe postępowanie garstki osób ukarane (niemożliwością obejrzenia meczu na stadionie) zostało ponad 20 tysięcy. Secundo, za ekscesy na meczu organizowanym przez miasto Bydgoszcz/województwo kujawsko-pomorskie/okręgowy związek piłki nożnej, za które odpowiadają osoby oglądający mecz w tejże Bydgoszczy ukarana została publiczność z Warszawy, zamierzająca iść na mecz organizowany przez klub Legia.Klub Legia i kibice chcący pójść na mecz w stolicy potępieni za miasto Bydgoszcz i fanów (jak wspomniałem, garstkę fanów) pragnących obejrzeć pojedynek w odbywający się w tym mieście.
Jednym z moich „faworytów” pośród fragmentów uzasadnienia decyzji o zamknięciu obiektu jest napomknięcie o wydarzeniach zaistniałych po jednym ze spotkań piłkarskich rozgrywanych na stadionie przy Łazienkowskiej – rozbujaniu wagonu metra przez „kiboli”. Panowie, przecież to jest argument za zamknięciem metra! A może i całkowitą likwidacją. Metro zagraża życiu i zdrowiu „normalnych obywateli”!
Tej decyzji nie da się wytłumaczyć inaczej niż populizmem rządu Tuska. Hasło „Niespełnione rządu obietnice – temat zastępczy kibice”, widoczne na wywieszanych przez kibiców w całym kraju transparentach,miało przemówić do rozumu rządzącym i dać im do zrozumienia, iż manipulacja polegająca na odwracaniu uwagi od rzeczywistych problemów (nawiasem, Polska musi być w istocie krajem „mlekiem i miodem płynącym”, skoro jeden wyrwany płot jest wydarzeniem na miarę okładki jednego z największych dzienników) jest tak grubymi nićmi szyta i łatwa do wychwycenia, że inteligentny człowiek powinien od niej czym prędzej odstąpić. Niestety, nie poskutkowało. Kibice, obok „obrońców krzyża”, to w chwili obecnej bodaj najbardziej wdzięczny temat, znacznie łatwiej bez opamiętania w nich łomotać niż pomyśleć o realizacji własnych postulatów.
Łomotanie to jest absurdalne i przepełnione hipokryzją. Z jednej strony, w ciągu ostatnich kilku lat o ponad 50% zmniejszyła się liczba incydentów na imprezach masowych. Donald Tusk zapewne żałuje, że jego rządy nie przypadły na lata wcześniejsze, wówczas wybór takiego a nie innego tematu zastępczego przybrałby chociażby pozory racjonalności. Z drugiej strony, jak połączyć permanentne medialne utyskiwania nad niską frekwencją na polskich stadionach, gorzkie żale, że „ludzie nie chcą chodzić” na mecze z równie częstym powielaniem wizerunku kibiców jako bandy zagrażających zdrowiu i życiu „normalnego obywatela” troglodytów? Czy naprawdę osoby szermujące obydwoma twierdzeniami jednocześnie nie widzą między nimi żadnej sprzeczności? Z trzeciej strony, decyzja o zamknięciu stadionów dotknęła Legię Warszawa i Lecha Poznań, czyli dwa kluby mające obiekty o bodaj najwyższym poziomie bezpieczeństwa, na które uczęszczają osławione i będące obiektem westchnień grupy Stec, Szadkowski et consortes„całe rodziny z dziećmi”. Oczywiście, niechęć diady GW-PO (tercet GW-PO-ITI wydaje się być po rozwodzie) budzą przede wszystkim dlatego, że ich kibice epatują polityczną niepoprawnością.
Poza wszystkim, ataki wymierzone w kibiców to klasyczne ułatwienie sobie sytuacji przez ich autorów. Ludzie o silnych tożsamościach nie mieszczą się w tzw. „średniej społecznej”, toteż zaangażowanie ludzi do walki z „kibolami” wydaje się (całe szczęście, że tylko z pozoru) banalne. Ponadto, informacje dotyczące jakiejkolwiek masy, a szczególnie masy rozemocjonowanej, której poszczególniczłonkowie wpływają na siebie niezwykle łatwo zmanipulować lub wręcz zmistyfikować.
Logika odpowiedzialności zbiorowej, jeden z bardziej znamiennych reliktów socjalizmu, tym razem zastosowana przez „liberała” Donalda Tuska znalazła wyraz w fakcie ukarania tysięcy ludzi za przewinienia garstki. To jednak nie jedyny symptom głęboko zakodowanej predylekcji do socjalizmu tkwiącej w podświadomości (a może i świadomości) premiera i toczącej nasze państwo. Otóż, tuż po zajęciu stanowiska przez Tuska natychmiast do tablicy wywołany został (lub też poczuł się wywołany) wojewoda mazowiecki, który w swojej gorliwości natychmiast zastosował się do sugestii premiera. Mimo olbrzymiego zbiurokratyzowaniarodzimej administracji, jej struktura okazała się w tym przypadku dosyć „płaska”. Wszystko polegało na skrupulatnym wykonaniu postulatów przedstawiciela wyższego szczebla.
W całej tej sytuacji nurtuje mnie kilka pytań, biorących się z faktu, iż nie rozumiem dlaczego rządzący założyli sobie tłumik i odstąpili od maksymalnego nadmuchania tego balona. Dlaczego powstrzymali się przed ostatecznym i bezpowrotnym przekroczeniem Rubbikonu absurdu? Dlaczego zamknęli stadion na jeden mecz, a nie na dziesięć? Dlaczego nie na zawsze? Skoro narusza się wszystkie możliwe zasady logiki i zdrowego rozsądku, to czemu nie wykorzystać tego do ostatecznego rozprawienia się z „kibolstwem”?Dlaczego nie zamknęli wszystkich stadionów w Polsce? Przecież ich związek z wydarzeniami w Bydgoszczy jest identyczny jak obiektów Legii czy Lecha. Łączy je to, że są stadionami, tak jak obiekt w Bydgoszczy.
I jeszcze jedno – częstym argumentem zwolenników surowych kar wobec „kiboli” jest fakt, iż stadiony służą im za miejsce „manifestacji politycznej”. Pominę, iż w istocie nie chodzi im o fakt manifestowania poglądów, ale o to, że nie są to „ich” poglądy. Najbardziej ciekawi mnie co innego –czy „manifestowaniem poglądów” są dla nich również reklamy? Przecież każda firma ma swoje korzenie w określonych uwarunkowaniach historycznych, zaś jej założyciel – określoną biografię. Czy reklama TVN, jednoznacznie kojarzącego się z opcją lewicowo-liberalną jest „manifestacją polityczną”? Ponadto, skoro media atakują zachowania kibiców na stadionie i w dodatku robią to w odniesieniu do ich masy to gdzie główni zainteresowani mają odpowiadać? U siebie w domu i najlepiej w samotności?
Jacek Tomczak
[aw]