Opisywane przez nas starania Mołdawii o stowarzyszenie z Unią Europejską wciąż rozbijają się o niemożność spełnienia dwóch podstawowych kryteriów: niezależności politycznego procesu decyzyjnego oraz ograniczenia korupcji.
Przypomnijmy, że Komisja Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego 9. października 2018 r. negatywnie zaopiniowała wniosek władz Mołdawii o wdrożenie układu stowarzyszeniowego z UE. Ponadto eurodeputowani uznali Mołdawię za „państwo ukradzione”. Właśnie tak – państwo przejęte przez siły, które (zdaniem przedstawicieli UE) jawnie łamią prawa i wolności obywateli republiki. Takie oskarżenia to już nie są żarty, stały się już bowiem powodem do anulowania pomocy makrofinansowej dla kraju. Kiszyniów został pozbawiony 100 milionów euro – wobec coraz poważniejszej groźby sfałszowania zbliżających się wyborów parlamentarnych.
W tym miesiącu na sesji plenarnej PE stanie sprawa „umocnienia wartości demokratycznych i standardów prawnych” w krajach aspirujących o stowarzyszenie z Unią, przede wszystkim w Mołdawii. Oczekuje się, że podczas posiedzenia parlamentarzyści europejscy albo poważnie podniosą kwestię celowości dalszej współpracy między Kiszyniowem i Brukselą w ramach stowarzyszenia z UE, albo też wezwą do „przywrócenia demokracji” w Mołdawii. Europa oczekuje, że Mołdawia przeprowadzi uczciwe wybory parlamentarne, po których z Brukseli przestałoby być widać w tle mołdawskich rządów wiecznego i wszechmocnego Vlada Plahotniuca. Nawet jednak gdyby warunek ten okazał się możliwy do spełnienia (co wydaje się wątpliwe), to i tak dla większości Europejczyków wydaje się oczywiste, że w ciągu najbliższych 20 lat Mołdawia nie stanie się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej – także i w szczególności ze względu na wzrost aktywności pro-rumuńskich ruchów zjednoczeniowych, po cichu inspirowanych właśnie przez Plahotniuca.
Mołdawia żyje jednak we własnej rzeczywistości… Skorumpowany rząd mołdawski nie dotrzymuje obietnic dotyczących wdrożenia układu o stowarzyszeniu z UE i jest zajęty obroną interesów oligarchicznych, w tym oczywiście związanych Plahotniuciem, było nie było z liderem Demokratycznej Partii Mołdawii (PDM). Pozycja ta pozwala mu na ignorowanie jak najbardziej uzasadnionych zastrzeżeń Brukseli – a na użytek wewnętrzny dalsze opowiadanie o priorytecie „europejskiego wyboru” republiki. Ta pozorna sprzeczność służy oligarsze do skutecznej osłony własnych interesów. Pokrótce:
– wbrew rekomendacji Komisji Weneckiej, Plahotniuc doprowadził do wprowadzenia mieszanego systemu wyborczego, korzystnego dla swojego zaplecza politycznego,
– w czerwcu 2018 r. władze Mołdawii zignorowały krytykę ze strony unijnej i nie uznały wyników wyborów burmistrza Kiszyniowa, co pozwoliło Plahotniucowi na utrzymanie kontroli nad mołdawską stolicą,
– Plahotniuc wykorzystuje wymiar sprawiedliwości i organy bezpieczeństwa państwa by kontrolować i blokować postępy zagrażającego mu śledztwa w sprawie wyprowadzenia z mołdawskiego systemu bankowego co najmniej miliarda dolarów,
– …a równolegle słowo oligarchy jest w Mołdawii jedynym prawem, na podstawie którego ściga się, prześladuje i więzi jego politycznych konkurentów i krytyków, z których część już przebywa w areszcie, a reszta ucieka z kraju.
Jednocześnie jednak Plahotniuc nie wydaje się być w 100 procentach pewny swojej bezkarności i na wypadek uporu UE w kampanii antykorupcyjnej, np. wprowadzenia sankcji osobistych przeciw niemu, jak i możliwości niesatysfakcjonujących wyników wyborów parlamentarnych – zaczął transferować swoje kapitały do Chin, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i na Ukrainę. A równolegle, dzięki wpływom swoich ludzi we władzach Interpolu – członka Komitetu Wykonawczego, Fredolina Lecari, szefa mołdawskiej Straży Granicznej oraz Vitalie Pirloga, dyrektora Komisji Kontroli Zasobów INTERPOLU i byłego szefa mołdawskiej Służby Wywiadu i Bezpieczeństwa – Plahotniuc skutecznie paraliżuje umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie swoich afer – choć ich dowody są w posiadaniu władz łotewskich, amerykańskich, rumuńskich i rosyjskich.
Wszystko to potwierdza tylko, że do kierownictwa europejskiego powoli dociera świadomość katastrofalnego położenia Mołdawii, w której życie obywateli nie jest określone i gwarantowane prawami stanowionymi przez republikę, ale służą jedynie osobistym i biznesowym interesom sitwy finansowej, uzurpującej sobie wyłączność na władzę polityczną, także po to, by dzielić się subsydiami otrzymywanymi z Brukseli. Jest to więc stanowisko w istocie… anty-europejskie i tylko jednolita wobec niego postawa Zachodu mogłaby je osłabić i przełamać.
W tym właśnie kontekście można widzieć deklarację określającą Mołdawię jako „państwo zawłaszczone przez oligarchów” i spodziewane objęcie osobistymi sankcjami biznesowymi samego Plahotniuca i jego kręgu. Dla całego kraju oznacza to jednak dalsze wstrzymywanie pomocy unijnej. Kolejnymi krokami może być objęcie nadzorem wyborów, co musi doprowadzić do wykrycia kryminalnych praktyk ekipy DPM. I wówczas dopiero się okaże co w Mołdawii okaże się silniejsze – zepsuty do szpiku, skorumpowany mołdawski rząd, sterowany przez Plahotniuca – czy demokratyczna wola Europy, na którą ten tak lubił się powoływać.
Linda Konecka