Proces budowania ideologii państwowo-narodowej, mający za zadanie utrwalenie jedności narodowej w taki sposób, by epoka ZSRR i socjalizmu nie stała się bezdenną przepaścią, dzielący kraj na dwa śmiertelnie nienawidzące się obozy, trwa w Rosji cały czas.
I można by chyba zaryzykować postawienie tezy, że w tym kierunku moglibyśmy się od Rosjan czegoś nauczyć. O żadnym wybielaniu komunistycznych zbrodni i leninowsko-stalinowskiego terroru nie może być oczywiście mowy; ale przecież Rosjanie wcale tych faktów nie ukrywają, i żadnego medialnego czy naukowego kagańca na tematykę związaną z łagrami i stalinizmem w Rosji nie ma. Chodzi jedynie o to, by pewien okres w historii państwa i narodu – w tym przypadku okres socjalizmu i państwa quasi-totalitarnego, trwający jedyne siedemdziesiąt lat – nie stał się barierą, powodującą wewnętrzną nienawiść, kłótnie i zacietrzewienie.
Powrót caratu
Ostatniego cara wraz z zamordowaną przez bolszewików rodziną pochowano z państwowymi honorami w katedrze w Petersburgu. We współczesnej Federacji Rosyjskiej o Rosji carskiej mówi się raczej pozytywnie, zwłaszcza w odniesieniu do ostatnich lat jej istnienia, które zbiegły się z I wojną światową, czyli – z punktu widzenia ideologii patriotycznej w Rosji – preludium do niemieckiego najazdu na ZSRR podczas II wojny światowej. O takim myśleniu świadczą chociażby wielkie produkcje kinowe, takie jak „Admirał” z 2008 roku – pierwszy film, który w bardzo pozytywnym świetle przedstawiał „białych” w rosyjskiej wojnie domowej. Przesłaniem tego filmu było zresztą propagowanie narodowej jedności i przedstawienie tragizmu tamtych wydarzeń, a nie wygłaszanie racji jednej z walczących stron – ale to tylko wtrącenie na marginesie.
Z radzieckiej retoryki o terrorze carów i brutalnym ucisku ludności pozostało już bardzo niewiele. Co więcej, otwarcie mówi się o terrorze bolszewickim czy stalinowskim w pierwszych dekadach istnienia ZSRR. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że z całego okresu trwania ZSRR i z wszelkich dziedzin życia w nim uczyniono przejaw zła wcielonego czy narzędzie panowania szatana na ziemi, jak chcieli tego członkowie tzw. Rosyjskiego Kościoła Prawdziwie Prawosławnego, uważający się za jedynego kontynuatora tradycji prawosławia rosyjskiego, i którzy w okresie ZSRR odmawiali jakiegokolwiek uznania funkcjonującemu wówczas państwu i jego strukturom – choćby miało to oznaczać czytanie państwowej gazety czy też pracowanie w państwowej fabryce.
Współczesna Rosja próbuje znaleźć symbiozę pomiędzy dwoma – na pierwszy rzut oka skrajnie przeciwstawnymi – biegunami: między rosyjskim caratem i okresem Związku Radzieckiego. Ten ostatni, mimo terroru, prześladowań i braku podstawowych wolności obywatelskich, posiadał dla przeciętnego Rosjanina także szereg ogromnych osiągnięć i sukcesów. Takich wydarzeń, jak zwycięstwo nad niemieckim nazizmem, industrializacja; postępu w nauce i ogólnego rozwoju społeczno-kulturowego, nie można po prostu wyeliminować z kart historii – a przynajmniej tego zrobić nie można, nie doprowadzając do wewnątrz rosyjskiego rozdarcia i rosyjsko-rosyjskiej wojny na poglądy.
Putin i partia
Niektóre wydarzenia z okresu socjalizmu nigdy nie zostały wymazane z powszechnej społecznej pamięci Rosjan, i konsekwentnie stanowią ważny fundament historycznej pamięci Rosjan i współczesnej jedności narodowej. Mowa przede wszystkim o rosyjskim wkładzie w II wojnę światową, a także o niektórych osiągnięciach ZSRR na polu gospodarczym i naukowym (podbój kosmosu, wielkie zakłady przemysłowe, elektrownie czy zapory wodne), kulturalnym i społecznym, a także militarnym.
Dumy z siły i potęgi państwa tak łatwo ludziom odebrać się nie da. Zwłaszcza, jeśli wciąż żywym elementem rosyjskiej świadomości narodowej jest kult własnych sił zbrojnych, duma ze zwycięstw militarnych (w każdej epoce i każdym okresie), oraz ogólny szacunek do mundury wojskowego. Wystarczy jedynie wspomnieć o hucznie obchodzonych co roku rocznicach zakończenia II wojny światowej w Europie czy o wciąż funkcjonującej w przestrzeni publicznej symbolice państwowej z okresu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Jednakże rzadko zdarzały się sytuacje, w których przedstawiciele najwyższych władz państwowych, którzy w ostatnich latach chętnie pokazywali się w cerkwiach, z symboliką religijną na szyi czy spotykali z cerkiewnymi hierarchami, wprost chwalili partię komunistyczną, a o przynależności do niej mówili jako o czynie chwalebnym. Pod tym względem słowa wypowiedziane pod koniec stycznia przez prezydenta Władimira Putina są warte przytoczenia zwłaszcza tym Polakom, którzy starają się zrozumieć tak zwane „realia rosyjskie” (określenie to podaję w cudzysłowie, jako że w potocznym rozumieniu zdaje się ono automatycznie sugerować, że Rosja jest czymś, co pozostaje poza sferą racjonalnego rozumowania i przeczy prawom logiki – co moim zdaniem jest kompletną bzdurą).
Na pierwszym międzyregionalnym forum Ogólnorosyjskiego Ruchu Społecznego „Front Narodowy – Za Rosję” (szerzej o tym stosunkowo nowym tworze Kremla – poniżej) Putin przyznał się, że wciąż posiada swoją książeczkę partyjną. A idee twórców komunizmu są, jego zdaniem, podobne do tego, co napisano w Biblii – choć jednocześnie rosyjski prezydent stwierdził też, że praktyczne wcielanie w życie tych idei leżało daleko od teorii.
„Jak wiele milionów obywateli radzieckich ja także byłem członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – powiedział Putin, dodając: Nie byłem jednak zwykłym członkiem, pracowałem także dla Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR” [czyli: dla KGB]. Ciekawe w wypowiedzi Putina jest fakt, że nie próbuje on w żaden sposób tłumaczyć czy relatywizować swojej przynależności partyjnej. Wręcz przeciwnie, prezydent przedstawia członkostwo w partii jako coś idealistycznego, choć podkreśla, że zdawał sobie sprawę z rozbieżności między rzeczywistością a ideologią partyjną: „Nie byłem żadnym tak zwanym członkiem z konieczności. Nie mogę powiedzieć, że byłem naprawdę ideowym komunistą. Ale stałem mocno na straży tego” [ideologii partyjnej].
Na uwagę zasługuje aluzja prezydenta FR do wielu członków obecnych federalnych lub też republikańskich czy obwodowych elit władzy, którzy bez większych skrupułów potrafili zmienić się z ideowych komunistów w „demokratów”, i którzy nie przyznają się do swej partyjnej przeszłości: „W przeciwieństwie do wielu funkcjonariuszy [partyjnych], a ja nie byłem funkcjonariuszem, tylko zwyczajnym członkiem, ja swojej książeczki partyjnej ani nie wyrzuciłem, ani nie spaliłem”.
I, w kolejnych słowach, Putin stwierdza wprost, że wciąż uznaje niektóre tezy socjalizmu/komunizmu: „Podobały i podobają mi się nadal idee socjalistyczne i komunistyczne. Jeżeli dokładnie przyjrzymy się kodeksowi twórcy komunizmu, który w ZSRR ukazał się w dużym nakładzie [mowa najprawdopodobniej o „Manifeście komunistycznym” Marksa], to zobaczymy, że bardzo przypomina on Biblię. To nie jest żart, to jest naprawdę fragment Biblii”. Władimir Putin porównał więc, podobnie jak niektórzy filozofowie polityczni czy historycy myśli politycznej, tezy marksistowskie do tez biblijnych. Ale nie ten fakt jest akurat najważniejszy. Najważniejsze w tej wypowiedzi jest to, że Putin pokazuje się jako zwolennik zarówno idei komunistycznych czy socjalistycznych, jak i chrześcijaństwa i Pisma Świętego. Nie odrzuca, nie krytykuje ani jednego, ani drugiego. Z takimi poglądami można się oczywiście nie zgadzać, można uznawać je za błędne czy fałszywe – ale nie można nie przyznać, że są one obliczone na budowanie wewnętrznej jedności i scalanie społeczeństwa, a nie na dzielenie, burzenie i kłócenie wszystkich ze wszystkimi.
I, na koniec, trzeba wyraźnie podkreślić, że w żadnym słowie Putin nie próbował wybielać czy relatywizować zbrodni sowieckich: „Praktyczne urzeczywistnienie tych idei w naszym państwie było jednak bardzo dalekie od tego, co głosili socjaliści-utopiści. Nasz kraj wcale nie był podobny do tego świetlanego państwa”. I, jak zamknął temat Putin, wiele ludzi zarzuca caratowi masowe represje wobec ludności. Ale właśnie od masowych represji rozpoczęła się budowa państwa radzieckiego.
Społecznie i narodowo – czyli „Za Rosję”
Forum, na którym Putin wypowiedział swe słowa, był pierwszy zjazd Ogólnorosyjskiego Ruchu Społecznego „Front Narodowy – Za Rosję”. Geneza tego tworu Kremla sięga roku 2011. Wówczas to z inicjatywy środowiska prezydenta powstał Ogólnorosyjski Front Narodowy – jako koalicja społeczna, ruch „zwykłych obywateli” (czyli: nie biurokratycznych, partyjnych czy republikańskich elit), wyznających poglądy prospołeczne oraz tradycjonalistyczne i konserwatywne jednocześnie. Chcąc w skrócie scharakteryzować podstawy ideologiczne tego ruchu, trzeba by wskazać na negatywny stosunek do Zachodu (zwłaszcza USA i NATO), rozczarowanie z wprowadzania zachodnich wzorców gospodarczych i politycznych i dążenie do „konserwatywnej sanacji” polityki i społeczeństwa. A więc: lewicowość w kwestiach społeczno-gospodarczych, konserwatyzm w sferze wartości i tradycji oraz patriotyzm (umiarkowany nacjonalizm) w kwestiach państwowo-politycznych.
Powstanie nowego ruchu społecznego (co ważne – nie partii politycznej) zostało zainicjowane przez Kreml na skutek postępującej erozji prezydenckiego ugrupowania „Jedna Rosja”, wewnętrznych konfliktów na wyższych szczeblach władz partyjnych i wizerunkowego niżu „Jednej Rosji”. Rosyjskie media donosiły o licznych skandalach i aferach (korupcyjnych, finansowych) wewnątrz partii, a także o wewnętrznych konfliktach, rozłamach itp. To wszystko sprawiło, że administracja prezydenta FR zaczęła postrzegać dawną partię władzy nie jako zaplecze społecznego poparcia, lecz jako balast, kompromitujący prezydenta Federacji Rosyjskiej i całą władzę państwową.
Istotą nowego ruchu miała być jego oddolność. Rdzeń członków stanowili pracownicy większych rosyjskich zakładów przemysłowych i ich rodziny, czyli – „zwykli Rosjanie”. Ruch miał oblicze negatywnie nastawione do elit politycznych średniego szczebla, do oligarchów i prywatnych biznesmenów. Symbolem tej społecznej równości stał się Igor Chołmanskich – inżynier z fabryki czołgów w Niżnym Tagile, który zasłynął z swej wypowiedzi podczas telekonferencji Władimira Putina w 2011 roku. Chołmanskich wraz z grupą robotników zapewnili wówczas, że on i robotnicy fabryki są gotowi – a było to podczas szczytowego okresu antyputinowskich protestów – przyjechać do Moskwy i stanąć w obronie ładu i stabilności. Po zwycięskich dla Putina wyborach i zaprzysiężeniu prezydent mianował go swoim pełnomocnikiem w uralskim okręgu federalnym.
Od 2013 roku nowy ruch prezydencki działa pod nazwą Ogólnorosyjski Ruch Społeczny „front Narodowy – Za Rosję”, a na jego czele stoi właśnie prezydent Władimir Putin. Wbrew potocznym opiniom, ruch nie zastąpił „Jednej Rosji”, która funkcjonuje nadal jako partia polityczna i jest główną organizacją polityczną władzy państwowej. Ruch jest tym, na co wskazuje jego nazwa: ruchem społecznym. Stanowi oczywiście zaplecze prezydenta, lecz nie jest strukturą zrzeszającą członków administracji, biurokracji, polityków i urzędników. Podstawą ruchu jest społeczna lewicowość, ukierunkowanie na „prostego człowieka”, troska o jego sytuację i jego problemy, przy jednoczesnym poparciu dla wartości konserwatywnych, patriotycznych i silnego państwa. Ułatwia to także sytuacja międzynarodowa, w której wciąż wyraźnie widoczne są animozje rosyjsko-amerykańskie i rosyjsko-natowskie. Sama nazwa formacji wskazuje zresztą bezpośrednio na jej charakter: jest i społeczna, i narodowa. I lewicowa, i konserwatywno-patriotyczna.
Słowa Władimira Putina o przynależności partyjnej i uznaniu dla ideologii partii komunistycznej można uznać za kolejny zwrot w stronę „zwykłego Rosjanina”: człowieka niezadowolonego ze zmian lat 90-tych w Rosji, z rozpadu ZSRR, obawiającego się ekspansji NATO i światowej dominacji politycznej oraz ekonomicznej USA. Choć łączenie dwóch pozornie skrajnie odmiennych tradycji – radzieckiej i przedrewolucyjnej – jest cechą charakterystyczną dla rosyjskiej ideologii państwowotwórczej i narodowej, to ostatnie lata wyraźnie potwierdzają, że Rosja konsekwentnie wkracza w ślady kontynuatorki ZSRR, i nie zamierza odcinać się od jego dorobku – ale i od jego wad. Słowa Putina o książeczce partyjnej i uznaniu dla idei twórców tego systemu należy jednak postrzegać nie jako deklarację poglądów politycznych czy próbę ich ponownego wprowadzania w życie. Wszystko nastawione jest na cele wewnętrzne: budowanie jedności w wielkim i zróżnicowanym kraju, którego przeciwnicy już nie raz ogłaszali rozpad na części i rychły upadek.
Michał Soska
http://www.mysl-polska.pl/
Trochę nieaktualne. Ruch używa prostszej nazwy бщероссийский Народный Фронт. onf.ru
Czytelnicy niech sobie sami przetłumacza słowa Putina i porównaja z relacją pana Soski. „Мне очень нравились и до сих пор нравятся коммунистические и социалистические идеи. Если мы посмотрим Кодекс строителя коммунизма, который широко тиражировался в Советском Союзе, он очень напоминает Библию. Это не шутка, это такая выдержка из Библии на самом деле. Идеи хорошие: равенство, братство, счастье, но практическое воплощение этих замечательных идей в нашей стране – они были далеки от того, что излагали социалисты-утописты Сен‑Симон, Оуэн. Наша страна не была похожа на Город Солнца”.