Łagowski: Czy można uszlachetnić demokrację?

To ważna różnica, czy przyjmujemy demokrację dlatego, że spełnia kryteria dobrego ustroju, czy dlatego, że sama przez się jest ustrojem najlepszym z możliwych. Nie jest to dzielenie włosa na czworo, lecz kwestia bardzo praktyczna. W pierwszym wypadku wady, niedostatki, słabości demokracji poprawiamy, odwołując się do idei dobrego rządu, i z pozycji ideału – niekoniecznie bardzo wygórowanego – reformujemy, udoskonalamy realną demokrację. Nie zakładamy, że w innych ustrojach, jakie zna historia, nie było nic wartościowego, użytecznego czy szlachetnego, co mogłoby być z pożytkiem zastosowane w demokracji. Ideały polityczne możemy destylować z tego, co było, ale tworzyć je mogą również ludzie rozumni i doświadczeni w drodze kreatywnego namysłu. Klasyczna filozofia polityczna od Platona i Arystotelesa do Locke’a, Monteskiusza czy Kanta wytworzyła polityczne ideały, o których nie powinno się zapominać, doświadczając niewygód czy zła w realnej demokracji. Nie zastanawiamy się, czy zmiany, jakie chcemy wprowadzić, będą demokratyczne, lecz czy będą dobre.

Gdy odwrotnie, ustrój dobry utożsamiamy z ustrojem demokratycznym, wszelkie reformy muszą mieć charakter demokratyczny. Jest źle, ponieważ demokracji za mało. Jest źle, ponieważ demokracja nie sięga do każdej dziedziny życia społecznego. Demokrację polityczną rozciągamy na gospodarczą, gospodarczą na przemysłową; pedagogika domaga się demokracji szkolnej; grafomani i nieudani artyści, bojąc się kpin, chronią się pod skrzydłami demokratycznej zasady równego prawa do szacunku i rozciągają demokratyczny egalitaryzm na dziedzinę kultury. Inni mogą to widzieć po swojemu, ale mnie niezmiernie dziwi demokratyczne prawo każdego do wyrokowania o polityce zagranicznej, o tajnej dyplomacji, o tym, co zrobi, a nawet co myśli rząd chiński lub inny mniej lub bardziej egzotyczny. Napisałem kiedyś, że w sprawie przebiegu wojny Szwejk wie tyle, co zwierzchnik sił zbrojnych, ale w demokracji ma on prawo znać się na wszystkim. Z tak szeroko rozlanymi prawami i uprawnieniami obywatelskimi (a także dziecinnymi, uczniowskimi, a nawet zwierzęcymi) rząd nie potrzebowałby nic robić albo by nie mógł. Toteż w miarę postępów demokracji te przesadne uprawnienia stają się coraz bardziej pozorne, a wraz z nimi fikcyjne stają się prawa, że tak powiem, kardynalne, bez których nie ma ani społeczeństwa obywatelskiego, ani państwa prawnego. Bezustannie i zewsząd rozlegają się żądania „więcej demokracji” i w tym samym czasie z absolutną niemal obojętnością traktuje się likwidację podstawowego składnika demokracji, jakim jest wola ludu. Nie muszę się chyba zastrzegać, że wola grup interesów nie jest wolą ludu. Sporządza się różnego rodzaju rankingi i międzynarodowe porównania a to przestępczości, a to konsumpcji lub poczucia szczęścia nawet, ale nie spotkałem się z badaniami, w jakim kraju wola ludu jest lepiej, a w jakim gorzej instytucjonalnie zagwarantowana. Może są takie badania, ale ja ich nie znam. Myślę, że w Polsce system wycieńczył wolę ludu bardziej niż w innych krajach europejskich. Gdzie jest drugi kraj o tak jednomyślnym przekazie telewizyjnym? Gazety reprezentujące poglądy odmienne od tego przekazu można wyliczyć na palcach jednej ręki i są to z reguły gazety niskonakładowe, tzw. niszowe. Polskie telewizje sprawiają, że 30 mln ludzi myśli o tym samym i w ten sam sposób. Ten system nie wyklucza kłótliwości, ale kłótnia to nie dyskusja, a wysokie kłócące się strony w sprawach naprawdę ważnych zajmują to samo stanowisko. Komu powierzono pranie mózgów społeczeństwa? Lekkomyślnym dziennikarzom i dziennikarkom niemającym czasu się kształcić, skonformizowanym aż do bezmyślności akademickim ekspertom, a od czasu do czasu także osobom niespełna rozumu, którymi należałoby się raczej czule zaopiekować, niż dawać im trybunę do przemawiania do całego narodu.

Co pod taką presją dzieje się z wolą ludu, widzimy w tej chwili na przykładzie stosunku do zapowiadanej przez rząd wojny. Polak strach przed wojną ma w swoim systemie nerwowym, ale jego świadomość została tak zniekształcona przez propagandę telewizyjną, wyrażającą wolę rządu, że nie ma on motywu do sprzeciwiania się partii wojny i nie chce myśleć o tym, że już w pierwszych dniach wojny najprawdopodobniej zginą setki tysięcy rodaków razem z nim.
Ustrój, jaki obecnie u nas panuje, nie jest zły. Daje on wolność klasie produkującej, a to wydaje mi się najważniejsze. Nie do zniesienia natomiast jest tyrania wywierana na umysły, upowszechniająca paranoiczne poglądy na główne problemy narodowe.

W Ameryce wygasła tradycja rozróżniania pojęć demokracji i dobrego rządu, tak wyraźnie obecna w myśleniu „ojców założycieli”. Stany Zjednoczone w swym globalistycznym mesjanizmie dążą do uszczęśliwienia narodów po swojemu rozumianą demokracją, a nie dobrym rządem. Nie biorą pod uwagę warunków kulturowych, spadku historycznego, wyobraźni Irakijczyków, Libijczyków czy Ukraińców, co razem składa się na możliwość lub niemożliwość demokracji. W pewnych warunkach demokracja daje pewność krwawego chaosu, a najlepszym ustrojem byłby autorytaryzm. W Waszyngtonie zresztą dobrze o tym wiedzą i gdy autorytaryzm panuje w ich sojuszniczym kraju, ograniczają się do retorycznego przemianowania go na demokrację.

Bronisław Łagowski

tekst ukazał się w Tygodniku Przegląd i na https://www.tygodnikprzeglad.pl/czy-mozna-uszlachetnic-demokracje/

Click to rate this post!
[Total: 10 Average: 4.1]
Facebook

1 thought on “Łagowski: Czy można uszlachetnić demokrację?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *