Kilka dni temu minęło osiem lat od tzw. „wojny pięciodniowej” Gruzji z Rosją w 2008 roku. W Polsce wielu wierzy w szczególną rolę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w zatrzymaniu rosyjskich czołgów przed Tbilisi.. Ten mit nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością.
Ronald D. Asmus, amerykański dyplomata, który był zastępcą podsekretarza stanu do spraw europejskich, napisał książkę o tej wojnie: „Mała wojna, która wstrząsnęła światem. Gruzja Rosja i przyszłość Zachodu „- Warszawa 2010. Z tej książki polecam państwu kilka cytatów opisujących prawdziwą rolę Lecha Kaczyńskiego w tym wydarzeniu:
s. 354: „Wkrótce po rozpoczęciu spotkania [Saakaszwili Sarkozy] na miejsce przybyli również prezydenci Polski – Lech kaczyński, Estonii – Toomas Ilves, Litwy – Valdus Adamkus oraz łotewski premier Ivras Godmanis. Zjawili się, by zademonstrować swoją solidarność z Gruzją. Chociaż rosyjskie siły powietrzne umożliwiły Sarkozy’emu bezpieczne przemierzenie gruzińskiej przestrzeni powietrznej, nie pozwoliły przedostać się na miejsce w ten sam sposób polskiej delegacji, w efekcie czego musiała ona lądować awaryjnie w Azerbejdżanie i dopiero stamtąd przedostawać się do Tbilisi samochodem. Saakaszwili wyszedł ze spotkania z Sarkozym, aby przywitać gości i zaprowadzić ich na manifestację. Później zaś dosłownie zbiegł ze sceny i pobiegł z powrotem na spotkanie z francuskim prezydentem, zostawiając ich oszołomionych na wprost około stutysięcznego tłumu gruzińskich obywateli. Z pewnością nie był to idealny początek wizyty.”
s. 356: „[Sarkozy] głośno, na wpół krzyczącym głosem pytał swoich gruzińskich rozmówców:”Gdzie jest Bush? Gdzie są Stany Zjednoczone? Nie pojawią się by was uratować. Europa również się nie pojawi. Jesteście sami. Jeśli nie podpiszecie tego dokumentu, wkrótce zjawią się tu rosyjskie czołgi”.
s. 359: „Saakaszwili w końcu spotkał się z prezydentami Estonii, Litwy i Polski na późnej kolacji, podczas której opowiedział o wszystkim, co się wydarzyło. Trójka prezydentów, wraz z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką, czekała kilka godzin w pokoju sąsiadującym z tym, w którym toczyły się rozmowy francusko-gruzińskie. W pewnym momencie Sarkozy pojawił się w nim na chwilę, by przywitać się z pozostałymi prezydentami, nie po to jednak by spotkać się z nimi w szerszym gronie. Nie było to z pewnością przykładem unijnej solidarności. Kiedy prezydenci poznali szczegóły negocjacji oraz samego zawieszenia broni, tylko wzmocniło to ich obawy. Następnego dnia prezydent Bush położył na szali cały autorytet Stanów Zjednoczonych, udzielając poparcia zawieszeniu broni”
Tak wyglądają fakty. Rozejm wynegocjował Sarkozy, ponieważ miał dobre relacje z obiema stronami konfliktu. Bush poparł to rozwiązanie, i to zakończyło wojnę.
Stanisław Lewicki
za: Facebook