Lewicki: Tureckie impresje

Chcąc trochę odpocząć i zmienić otoczenie postanowiłem wyjechać na krótki pobyt nad ciepłym morzem. Wybór padł na Turcję, jako, że obecnie jest tam bardzo dobry stosunek jakości do ceny usług turystycznych.
Byłem już w Turcji wielokrotnie i muszę przyznać, że odpowiada mi ten kraj. Z jednej strony jest tam dobrze zorganizowana sfera usług turystycznych, ale z drugiej strony nadal pozostało wiele lokalnego kolorytu, jak też naprawdę wielkie bogactwo antycznych pamiątek, z których wiele jest dobrze zachowanych, a dostęp do niech jest w miarę swobodny.

Już początek był zachęcający. Lot odbył się Boeingiem 777-300ER tureckich linii MGA. To wielka maszyna oferująca zupełnie inny, w porównaniu do tanich linii w rodzaju Ryanaira, komfort lotu.
Jest tu o wiele więcej miejsca i na dodatek trafiła mi się kabina w klasie pierwszej z fotelem sterowanym przyciskami, który można było dowolnie konfigurować, aż do całkowitego poziomego rozłożenia do postaci wygodnego tapczanu, na którym można się swobodnie przespać podczas lotu. Trzeba korzystać, gdyż już niedługo, według zapowiedzi tych co to chcą „ratować planetę”, a zdobyli wpływ na rządzenie w UE,  nawet podróż ciasnym Boeingiem 747 w klasie turystycznej, ma być  ostro limitowany i dla mało kogo dostępny.

Lądowanie w porcie lotniczym Antalya już po północy. Od razu widać różnicę w stosunku do lotniska w Poznaniu, z którego wylatywaliśmy, gdzie jest tylko jeden krótki, mający tylko 2500 metrów, pas startowy i malutki terminal.
To w Polsce standard, choć zdecydowana większość polskich lotnisk jest jeszcze mniejsza od tego w Poznaniu. Tutaj, w Antalyi, pasów jest aż trzy, i wszystkie zdecydowanie dłuższe od poznańskiego, oraz dwa terminale czynne i jeszcze jeden wielki w budowie, a port w Antalyi to nie jest największe tureckie lotnisko.
Pora, by i w Polsce powstał wreszcie port lotniczy z prawdziwego zdarzenia, taki jak planowany CPK. Czas skończyć z dziadostwem i powoływaniem się na to, że nie trzeba u nas dużego lotniska, bo przecież jest w Berlinie, którą to mądrość wygłosił kiedyś jeden z ważnych polityków partii mocno aspirującej, niestety, do rządzenia.

W hotelu znaleźliśmy się nad ranem, w czasie pierwszego wezwania muezzina, co od razu wprowadziło nas w miejscową kulturę.
Nie będę rozpisywał się co do szczegółów pobytu, ale zwrócę jedynie uwagę na pewne istotne elementy, które różnią obraz dzisiejszej Turcji od tego jaki zanotowałem podczas ostatniego pobytu w roku 2015.
Wtedy, osiem lat temu, w turystycznych ośrodkach, można było obserwować wielonarodowy tłum, gdzie trudno było wskazać jakąś jedną dominującą grupę. Było to pewne utrudnienie dla obsługujących ten ruch Turków, którzy, sądząc tylko po wyglądzie przechodzących, oceniali z jakiego kraju przybyszem mają do czynienia, i w takim też języku próbowali oferować swoje usługi.
Teraz to się zmieniło, gdyż zdecydowana większość wszystkich przyjezdnych pochodzi z jednego kraju, a mianowicie z Rosji.
W związku z tym, Turek nie wysila się już by zagadywać po niemiecku, włosku, czy po polsku, a rozmowę z każdym zaczyna od rosyjskiego. Tę rosyjską dominację widać też wśród reklam, gdzie  widać tylko dwa języki: turecki i rosyjski. Kto nie zna tureckiego, to mu zostaje rosyjski.
Oczywiście, by coś kupić, nie potrzeba znać żadnego obcego języka, ale jednak jest to pewne utrudnienie.

Podobnie było, gdy chcieliśmy wykupić dodatkową wycieczkę do Pamukkale- Hierapolis. Pamukkale to jest unikalne miejsce w skali światowej, gdzie stalaktyty i kotły erozyjne występują na powierzchni ziemi, a nie w jaskiniach. W pobliskim Hierapolis zaś zachował się, w bardzo dobrym stanie, wielki antyczny teatr grecki, który koniecznie trzeba zobaczyć, jak też grób apostoła Filipa.
By zapisać się na tę wycieczkę, weszliśmy do biura znanej agencji o nazwie Maxwell, przypuszczając, że będzie tam obsługa inna niż w sąsiedniej Bieriozce, gdzie nawet nazwa, pisana cyrylicą, wskazywała, że jest to agencja prowadzona przez Rosjan i dla Rosjan.
Okazało się jednak, że także Maxwell nastawiony jest głównie na obsługę rosyjskojęzycznych turystów i agentka rozmawiała z nami po rosyjsku, zaś, co do wycieczek do Pamukkale, to i owszem, jeden wyjazd w tygodniu, którego termin nam akurat nie pasował, jest obsługiwany przez anglojęzycznego przewodnika, ale aż trzy inne mają tylko rosyjskojęzycznego przewodnika.
Nie było zatem praktycznie wyboru i zapisaliśmy się, z pewnym niepokojem, na grupę rosyjską.
Okazało się, przy wyjeździe, że w autobusie byli sami prawie Rosjanie, oraz my, para Polaków, i jeszcze para Francuzów. Nasze uprzednie obawy, co do ewentualnych nieprzyjaznych gestów i zachowań Rosjan w stosunku do nas, okazały się nieuzasadnione. Nic takiego nie miało miejsca.
Przewodniczka, pochodząca w Tadżykistanu, pani Aygul Miriam, okazała się doświadczoną osobą mającą wiele ciekawych informacji.
Wycieczka przebiegła pomyślnie i bez żadnych zakłóceń, na co wpłynęło być może też to, że brał w niej udział także, jak go przedstawiono, przedstawiciel tureckiego ministerstwa kultury.
Już na oko wyglądało jednak, że jeżeli nawet był on faktycznie pracownikiem tego ministerstwa, to raczej był to departament bezpieczeństwa, a nie dziedzictwa narodowego. Taka turecka specyfika, dzięki której jest tam bardziej bezpiecznie niż w innych krajach Bliskiego Wschodu, a może nawet i UE.

Ogólnie pobyt udany i jeśli mogę coś radzić osobom, które także mają zamiar udać się do  Turcji, to tyle, by brać ze sobą raczej dolary, niż euro, i to w małych nominałach. Wynika to z tego, że w wielu miejscach w Turcji dolar jest uważany za równy euro, chociaż u nas różnica w kursie wynosi nawet 10 proc. na korzyść euro.
Nie należy także korzystać z Internetu przez roaming, gdyż jego cena w Turcji jest bardzo wysoka. Najlepiej korzystać tylko z Wi-Fi, lub kupić sobie przedpłaconą kartę SIM, co niestety też nie jest tanie.

Na koniec jeszcze taka ciekawostka, dotycząca relacji niemiecko-tureckich. Co jakiś czas lubię sobie przeglądać co wypisuje, szczególnie na tematy polskie, niemiecki, rządowy portal Deutsche Welle. Czy aby, tak jak zwykle, trzyma twardą antypolską linię.
W Turcji, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że cały portal dw.com jest tam niedostępny. Został zwyczajnie zablokowany.
Chyba niepotrzebnie tak robią, gdyż w ostatnich wyborach okazało się, że zapewne z powodu właśnie tej prostackiej, wręcz prymitywnej, niemieckiej propagandy, atakującej prezydenta Erdoğana, jego wyniki wyborcze, wśród tureckiej diaspory w Niemczech, były lepsze niż w samej Turcji. Finezja niemieckiej propagandy, nawet dla Turków, jest zupełnie niestrawna.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 27 Average: 3.8]
Facebook

73 thoughts on “Lewicki: Tureckie impresje”

  1. ”To w Polsce standard, choć zdecydowana większość polskich lotnisk jest jeszcze mniejsza od tego w Poznaniu. Tutaj, w Antalyi, pasów jest aż trzy, i wszystkie zdecydowanie dłuższe od poznańskiego, oraz dwa terminale czynne i jeszcze jeden wielki w budowie, a port w Antalyi to nie jest największe tureckie lotnisko. Pora, by i w Polsce powstał wreszcie port lotniczy z prawdziwego zdarzenia, taki jak planowany CPK. Czas skończyć z dziadostwem i powoływaniem się na to, że nie trzeba u nas dużego lotniska”. Czyli żaden racjonalny argument, jeno zakompleksienie powoduje, że Autor zachwala patologiczny projekt PiSiego misia pod nazwą CPK, którego jak na razie naczelną ideą jest stworzenie wesołych miejsc pracy na stanowiskach członków zarządu czy rady nadzorczej dla partyjnych kadr, a samo lotnisko w optymistycznych planach oddane do użytku zostanie gdzieś circa 2069 roku… Lotnisko, do którego trzeba dojeżdżać pół dnia, albo i dłużej (a tak byłoby w przypadku mieszkańców skrajnych okolic Polski) nie jest nadzwyczajnie praktyczne, zwłaszcza w przypadku lotów wewnątrzeuropejskich. Małe lotniska też mają swoje plusy: łatwiejsza orientacja pasażerów, szybsza i prostsza obsługa, a zwiększenie ilości lotnisk zmniejszyłoby odległośc od docelowego miejsca podrózy.

    1. CPK to projekt „Made in China”. Profesor Bogdan Góralczyk twierdzi, że widział wspomnianą propozycję u władz w Pekinie – na długo przed tym, zanim PiS zaczął cokolwiek działać.

  2. ”Nie było zatem praktycznie wyboru i zapisaliśmy się, z pewnym niepokojem, na grupę rosyjską”. Rozumiem doskonale niepokój p. Lewickiego. Od czasu ruchawki toczącej się na Ukrainie nawypisywał sporo bzdur o Rosji i Rosjanach, a ci, chociaż onuce, to oczytane onuce – pono najwięcej czytający naród w Europie – przeto mogli dojrzeć jego wypisy i dać im odpór podczas krajoznawczej wycieczki. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze tak dla p. Stanisława, jak i tajemniczej osoby mu towarzyszącej…

  3. No nareszcie cos ciekawego,ba nawet pouczajacego:rosyjscy turysci to nie kanibale,a od mowienia po rosyjsku nikomu polska korona z glowy nie spadla.Jako autor impresji krajoznawczych jest pan doskonaly.Prosze o wiecej.

  4. Ciekawa jest ta uwaga o zmasowanej moskiewskiej turystyce w Turcji. Widać, że to jest ostatnia destynacja wakacyjna na jaką jeszcze poddanych Moskwy stać. Wziąwszy pod uwagę, że rubel dotarł już do poziomu 90 rubli/$, a dynamika bynajmniej nie zwalnia, ale przyśpiesza coraz bardziej, należy się spodziewać, że poddani katechona Putina znikną wkrótce także z Turcji, która również stanie się dla nich, poza oczywiście oligarchami, za droga.

    Na razie spędzają jeszcze ostatnie takie wakacje w życiu. 🙂

    1. Tak, z całą pewnością za rok nie będzie Rosjan jeżdżących na zagraniczne wakacje, którzy jednocześnie nie są oligarchami. Po raz kolejny wychodzę z dżentelmeńską umową – jeśli ten scenariusz się ziści to ja znikam z sekcji komentarzy konserwatyzm.pl a jeśli nie to pilaster z niej znika. Jest pilaster w stanie wziąć w końcu elementarną odpowiedzialność za swoje bzdury, czy nie?

    2. Ehhh… a nie pomyślał Pilaster, że brak poczucia zagrożenia np. pobiciem za to, że jest się Rosjaninem, jest droższy od pieniędzy?

      1. A gdzie to na świecie istnieje poczucie zagrożenia pobiciem za to że jest się Rosjaninem? W jakich popularnych krajach turystycznych (Grecja, Egipt, Włochy, Tajlandia Hiszpania?) Rosjanie są regularnie napadani i bici?

        Tego nawet w skrajnie „rusofobicznej” Polsce nie ma… A jakby się zdarzyło, to zawsze Moskwianie mogą przecież udawać Ukraińców i nikt ich nie odróżni.

        Nie, Rosjanie jeżdżą masowo w tym roku do Turcji, bo tylko na Turcję ich jeszcze stać. W przyszłym roku nawet ukraiński Krym może być dla nich zbyt drogi.

        1. Krym to Rosja, nie Ukraina. Korwin-Mikke był na Krymie i wjechał tam od strony konserwatywno-wolnościowej Rosji.

          1. Nawet Białoruś nie uznaje rosyjskiej przynależności Krymu. A co dopiero reszta świata. Zresztą na przyszłoroczny sezon wakacyjny, Krym będzie już należał do Ukrainy nie tylko formalnie, ale i faktycznie.

            A jeżeli na terenach byłej Rosji będą jeszcze jacyś ludzie, których będzie stać na wyjazd wakacyjny, to i Krym będzie dla nich za drogi.

            1. Tak się składa, że sprzęt z Desert Storm w nazwie dostali na tą kontroofensywę, a nie przyszłoroczną…

          1. Jeśli to było do mnie to muszę ci powiedzieć wprost: Strach nie potrzebuje faktów.

            1. Nie, nie było to do Pana. Wystarczy rzucić okiem jak disqus szereguje komentarze tworząc tzw. nitkę i widać, że to był komentarz do pilastra. A to dlatego, że pilaster znów robi z siebie klauna udając, że nie widzi mojej propozycji, gdy doskonale wiadomo, że czyta komentarze i widać to po odpowiedziach nawet w tych wątkach, w których nikt nie kieruje słów do niego. pilaster zawsze przyjmuje taktykę udawania ślepoty gdy wie, że palnął bzdurę i trzeba będzie za to odpowiedzieć. Ot taki mentalny dzieciak, który plecie co mu akurat strumień świadomości nakaże i nawet gdy się ewidentnie dowiedzie, że kłamie lub manipuluje to nigdy nie uświadczy się z jego strony elementarnej dla każdego przyzwoitego człowieka postawy, czyli sprostowania.

          2. Udawanie jest typowe dla ludzi żyjących w zamkniętych bańkach. Przykładowo taki Bartosiak czy Góralczyk nie reagują na słowa Napierały. Jak to podsumował kiedyś jeden ze znanych cybernetyków – oni robią swoje, my robimy swoje. Czyli wszystko jasne, a że to „robienie swojego” często prowadzi do rozbieżności, to już inna kwestia. Po prostu albo jedni się mylą, albo drudzy się mylą, albo jedni i drudzy.

    3. Sz.Panie,
      „Poddani Moskwy” , ” Poddani katechona” , ” moskiewska turystyka”,
      ” ostatnia destynacja”.
      Mało,mało, proszę Pana o więcej mickiewiczowskiej aury patriotycznej.
      Będzie jeszcze romantycznej.
      Powodzenia!

    4. Nominalny PKB per capita mierzony parytetem siły nabywczej (tys. $/rok):
      Rosja – 15,4
      Białoruś – 8,6
      Ukraina – 4,3

      1. Wg Conference board dane z 2022:

        Rosja – 29,8 tys $
        Białoruś – 20,8 tys $
        Ukraina – 12,3 tys $

        dla porównania:

        Polska – 38,7 tys $
        Turcja – 35,0 tys $

        Pytanie konkursowe: Dlaczego, pomimo że PKB per capita w Rosji jest 2,5 raza wyższy niż na Ukrainie, średni poziom życia jest wyższy na Ukrainie? Drogi na prowincji są asfaltowe, istnieje oświetlenie uliczne, a nawet wodociągi po wsiach i kanalizacja.

        PS – a dolar już grubo przekroczył 90 rubli i dziarsko zmierza do pułapu 100 rubli 🙂 Moskiewscy turyści w Turcji na pewno się z tego cieszą. 🙂

        Za chwilę faktycznie nastąpi parytet funt, rubla i dolara. Funt rubli a dolara. 😉

        1. A teraz inne pytanie skoro jest w Rosji tak żle to dlaczego (…)rebelia(…) w Biełgorodzkim skończyła się raptem na terenach przygranicznych?

        2. Lewica pewnie wyskoczyłaby ze swoim ukochanym indeksem Giniego i obsobaczyła Rosję za duże rozbieżności majątkowe. Brak rozwiniętej infrastruktury w Rosji zawsze można zwalić na garb zbyt dużych rozmiarów kraju i związanej z tym mniejszej gęstości zaludnienia.

  5. Jako suplement do powyższego artykułu może pilaster wpisać swoje

    GRECKIE REFLEKSJE

    W lipcu 2023 po długiej niebytności odwiedził pilaster Grecję. I musi teraz przyznać że Grecja wygląda dużo lepiej niż podczas ostatniego jego pobytu w 2012. Wtedy był to kraj w stanie kompletnego rozkładu i paraliżu. Kraj upadły. Przede wszystkim tonęła Grecja w śmieciach. Krążyło wtedy powiedzenie, że podobno na wyspie Naksos we wsi Chalki, znajduje się publiczny kosz na śmieci. I ludzie przyjeżdżają nawet z Aten, żeby zobaczyć to dziwo. Dzisiaj śmieci na ulicach nadal jest dużo więcej niż np w Polsce, ale nie ma żadnego porównania z tym, co było 11 lat temu.

    Autobusy komunikacji publicznej nadal się oczywiście spóźniają, ale są to spóźnienia rzędu 10-15 minut, a nie zupełnie losowe, liczone w godzinach, dniach i tygodniach, jak jedenaście lat temu. Zabytki i muzea, znów zupełnie inaczej niż w 2012, są otwarte w wyznaczonych dniach i godzinach, chociaż np. w muzeum na Delos już trzeci rok trwa bardzo dokładny i szczegółowy remont i sądząc po obecnym zaawansowaniu robót wygląda, że potrwa on jeszcze co najmniej kolejne trzy lata. Ale o tym, że wybierając się na zwiedzanie zabytku turysta natknie się na trwający akurat strajk i zobaczy figę z makiem, już nie ma mowy.

    W metropolii ateńskiej, zasięg dzielnic opanowanych przez prostytutki, muzułmanów, narkomanów i inne męty społeczne, znacznie się skurczył. Dokładnie wszystkie sklepy, knajpy, hotele, etc są już wyposażone w kasy fiskalne i ryzyko że cudzoziemiec zostanie ordynarnie skrojony na kasę znacznie spadło, chociaż nadal niestety w użyciu są metody mniej ordynarne. Po wieloletniej zapaści i kryzysie Grecja ewidentnie wychodzi na prostą. Ratunek przyszedł w dużej mierze dzięki temu, że greckiej odmianie genetycznych patriotów, nie udało się ani wyprowadzić kraju z UE, ani porzucić euro, do czego usilnie dążyli. Dzięki temu eurokraci zdołali wymusić na Grecji niezbędne reformy, których Grecy sami z siebie zapewne by nie wprowadzili. Widać, że reformy te się udały i Grecja odżyła. Przeciwieństwem wyduszonego przez UE greckiego zaciskania pasa jest radosne rozrzucanie pieniędzy przez reżim rządzący w sąsiedniej Turcji i teraz już Grecja wygląda jak Grecja, a Turcja jak Turcja, co 10-15 lat temu wcale nie było takie oczywiste. Sytuacja, że grupom turystycznym musieliby towarzyszyć przedstawiciele jakichś smutnych resortów byłaby w Grecji nie do pomyślenia.

    Bardzo wyraźnym wskaźnikiem tej różnicy jest jednak przede wszystkim to, że w Grecji obecnie NIE MA RUSKICH. Kiedyś język rosyjski był tam wszechobecny, bywał trzecim, a nawet drugim po greckim językiem reklam skierowanych do turystów. Dzisiaj zaś można w Grecji spotkać Francuzów, Włochów, Niemców, Amerykanów, Brazylijczyków, oczywiście Polaków, a nawet Chińczyków, Hindusów i Murzynów (z Afryki). Ale NIE MA RUSKICH. W ciągu całego pobytu zdarzyło się pilastrowi usłyszeć ten język raptem raz.

    Oczywiście nikt poddanych katechona Putina z Grecji nie deportował i nie wyganiał. Po prostu, w trakcie procesu cywilizowania się, stała się ona dla nich zbyt droga, inaczej niż jeszcze dzisiejsza Turcja, w której jest ich teraz (2023) podobno jak mrówków i do której jeżdżą, póki jeszcze mogą. Skoro jednak dolar już kosztuje ponad 90 rubli, a na pewno nie jest to jeszcze ostatnie słowo, to i Turcja, a później i wyzwolony przez Ukrainę Krym, wkrótce staną się dla nich zbyt drogie. Ale wiadomo, zerwanie z polityką białej flagi, podniesienie kraju z kolan, i przywrócenie godności narodowej, są warte każdej ceny.

    1. „Autobusy komunikacji publicznej nadal się oczywiście spóźniają, ale są to spóźnienia rzędu 10-15 minut, a nie zupełnie losowe, liczone w godzinach, dniach i tygodniach, jak jedenaście lat temu.” – ach, argument anegdotyczny i wyciąganie wniosków stąd, że akurat pilaster miał fart. Nie, nie jest tak, jak pisze pilaster. Nadal autobusy, które są dwa dziennie potrafią zwyczajnie nie przyjechać. Jest tak akurat dlatego, że sporo osób wynajmuje samochody lub korzysta z uberów itp.

      Oczywiście, że w Grecji są Rosjanie będący turystami. To, że pilaster ich nie słyszał znaczy dokładnie tylko tyle, że pilaster ich nie słyszał.

      Także znów grillowanko: przyjmuje pilaster dżentelmeńską umowę czy nadal bawi się w Stevie’go Wondera? 😉

      1. Jasne. Najważniejsza jest „suwerenność”, polityka godnościowa i powstanie z kolan. A ludzie w imię tych wartości mogą nawet trawę żreć.

        1. Można zrezygnować z turystyki zagranicznej, coca coli, MTV, mundialu itd., to i na chleb starczy i na politykę godnościową.

      2. Wojna w Sudanie zablokowała dostawy gumy arabskiej… więc zobaczymy czy świat bez Coca Coli będzie taki sam jak z nią.

    2. Jednak dług grecki ciągle rośnie i ostatecznie ktoś poniesie straty kiedy ostatecznie ogłoszone zostanie bankructwo. Gierek jest krytykowany za wzrost gospodarczy na kredyt a w UE to normalna praktyka, ale do czasu.

      1. Przeciwnie. Dług grecki spada. W 2021 wynosił 195% PKB, w 2022 170% PKB. (wg eurostatu)

        To ciągle bardzo dużo, ale Grecja odzyskała zdolność do jego obsługiwania, zatem o bankructwie nie ma mowy.

        Gierek zaś nie dlatego źle zrobił, że zaciągnął kredyty, tylko dlatego, że nie wygenerował za nie wzrostu gospodarczego, a wręcz przeciwnie – regres i upadek. Kredyty Gierka zostały przeżarte, a nie zainwestowane.

        1. Grecki dług było oprocentowany przed interwencją w procesy rynkowe na około 16 proc. Teraz oprocentowanie długu jest w wyniku interwencji sztucznie zaniżone. Na wolnym rynku nikt nie chce greckiego długu. Nie zmienia to jednak faktu, że Grecja jest bankrutem.

        1. Ukropów nie stać JESZCZE BARDZIEJ niż ruskich?
          A przecież wyżej Pan napisał, cytuję: „Dlaczego, pomimo że PKB per capita w Rosji jest 2,5 raza wyższy niż na Ukrainie, średni poziom życia jest wyższy na Ukrainie?”

    1. Najważniejsze to:
      1. Umocnienie praw własności. wskaźnik „Property rights” (część składowa IEF) wzrósł w Grecji od 2008 roku z 50 do 77 pkt
      2. Zmniejszenie korupcji. Wskaźnik „Goverment integrity” wzrósł z 44 do 53 pkt
      3. Usprawnienie sądownictwa Wskaźnik „Judical effectivness” wzrósł z 56 do 70 pkt – obecnie Grecja ma sprawniejsze, bardziej kompetentne i niezawisłe sądownictwo niż Polska.

      Te trzy parametry są, ze wszystkich części IEF, najważniejsze w budowaniu dobrobytu i rozwoju ekonomicznym, a Grecja poczyniła tu, jak widać, ogromne postępy.

      1. Pan nie wskazał jakie UE wymusiła reformy na Grecji, tylko jak się zmieniły notowania Grecji w IEF.

        1. Przecież napisał pilaster wyżej.

          Po to właśnie istnieją takie wskaźniki jak IEF, żeby nie trzeba było na własną rękę studiować dogłębnie każdej ustawy w każdym kraju na świecie.

              1. Proszę zatem podać inny, alternatywny sposób pomiaru jakości rządów w poszczególnych krajach, o, co najmniej, nie gorszym poziomie miarodajności.

                1. Choćby:
                  – liczba niepełnych kadencji w korpusie najważniejszych urzędników państwowych i ich doradców
                  – wskażnik szczęścia
                  – poziom agresji i/lub przestępczości motywowanej politycznie, w tym terroryzm wewnętrzny
                  – zdolność utrzymania zadłużenia sektora publicznego w ryzach
                  – liczba afer i/lub leaks’ów

                  Każdy z nich wydaje się być bliżej jakości rządów niż twój fetysz

                  1. Proszę zatem teraz wykazać, że:

                    1. Proponowany system jest bardziej miarodajny od wskaźnika IEF
                    2. Na kilku przykładach pokazać, że podany system daje inne wyniki niż IEF i jest bardziej zbliżony do rzeczywistej sytuacji.

                    A bardziej szczegółowo:

                    A) Jak odróżnić poziom agresji/przestępczości motywowany politycznie od poziomu agresji/przestępczości nie motywowanej politycznie?

                    B) Kiedy zadłużenie sektora publicznego jest utrzymywane w ryzach a kiedy już nie jest i dlaczego ta granica przebiega właśnie w tym miejscu?

                    C) jak liczy się „liczbę afer”? Wszystkie afery, czy tylko te ujawnione? Afery na sztuki, czy według wartości pieniężnej przekrętów? A może jakaś średnia ważona?

                    1. 1) To trudna sprawa… bo najpierw musielibyśmy mieć wspólną definicję jakości rządzenia. Ale skoro chcesz to ciągnąć to dam powody jakie są wg. adekwatne z nikłą nadzieją, że dalsza dyskusja będzie z dobrą wolą:
                      Zacznijmy od:
                      – liczba niepełnych kadencji w korpusie najważniejszych urzędników państwowych i ich doradców
                      Gierki personalne to nie rządzenie. Ten czynnik znacząco obniża UK i USA…
                      – wskażnik szczęścia
                      Jeśli w kraju jest żle to nie zadekretowanie powszechnego zadowolenia jest awykonalne… Ten czynnik jeszcze do niedawna plasował Izrael na I miejscu, a inne windowane kraje to ogólnopojęta Skandynawia
                      – poziom agresji i/lub przestępczości motywowanej politycznie, w tym terroryzm wewnętrzny
                      Kraj, w którym mowa niewiści i zamachy terrorystyczne są na porządku dziennym to wręcz synonim państwa upadłego. I na tym czynniku tracą USA, Izrael, UK i Francja.
                      A te pytanie szczegółowe to wykorzystywanie faktu, że nie jestem specjalistą i próba zmuszenia mnie do żmudnego przekopywanie się przez fachowe, hermetyczne źródła.
                      – zdolność utrzymania zadłużenia sektora publicznego w ryzach
                      Powiedzmy, że granica to konieczność służb państwowy w tryb (…)pożar w burdeulu(…)… Od jakieś dekady, w USA taka sytuacja jest ponoć co roku… tylko nie każda jest tak spektaktularna jak ostatnie uchylanie limitu zadłużenia.
                      C) Chodzi o ich systematyczność… która sprawia, że rząd staje się zorganizowaną grupą przestępczą.

                  1. Oczywiście, że się nie da… ale gdy kilka wskażników podanych przez mnie wybije ponad miarę to wiedz, że masz do czynienia z państwem upadłym.

            1. Oczywiście. Wskaźnik IEF, podobnie jak inne podobne, np CPI, został opracowany wyłącznie po to, żeby zdeprecjonować tak wspaniałe , patriotyczne, suwerenne, godnościowe, rządy PIS.

              W dowolnym kraju. 🙂

              Zupełnie na serio – taka narracja w PIS obowiązuje.

  6. Kurs dolara przebił już 95 rubli i raźno zbliża się do setki. Na pewno ku ogromnej radości Rosjan, którzy właśnie spędzają wakacje w Turcji, albo je planowali. Ostatnie takie wakacje w życiu. Bo na Grecję nie było ich stać ju w lipcu. W przyszłym roku nie będzie już ich stać nawet na ukraiński Krym…

    Ciekawe co z Egiptem, jak wygląda dynamika przyjazdów z Moskwy w tym kraju z kilku ostatnich lat

      1. Tak tak pilasterku, Rosjan nie stać na wakacje w Grecji, która jest jednym z tańszych kierunków ale jednocześnie stać ich na wakacje na o wiele droższych Malediwach, Dominikanie, Mauritiusie czy w ZEA. Kompromituj się dalej odklejeńcu 😉

        https://podroze.onet.pl/tak-wielu-rosjan-jak-w-pierwszym-kwartale-2023-r-na-malediwach-nie-bylo-nigdy/df9zbs9

        https://www.dw.com/pl/rosjanie-na-wakacjach-je%C5%9Bli-nie-w-europie-to-gdzie%C5%9B-indziej/a-63014845

        https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/te-kraje-wybieraja-rosjanie-na-kierunki-wakacyjne-lista-rosnie/26v033m

        https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/gdzie-rosjanie-jezdza-teraz-na-wakacje/ml5ecmb,07640b54

        A teraz wracaj do swojej jaskini dalej unikać przyjęcia zaproponowanego zakładu 🙂

  7. A tymczasem kurs rubla dobił już do poziomu 100 rubli za dolara. I bynajmniej się na tym poziomie nie zatrzyma. Inflacja w Moskwie, wg różnych oszacowań, wynosi już gdzieś koło 30-60% i rozpędza się.

    Pozostaje zatem pogratulować wszystkim poddanym Kremla, którzy zdążyli jeszcze w tym roku pojechać na urlop do Turcji, Egiptu, czy Tajlandii. Naprawdę to były wakacje ich życia. Jeżeli nie najlepsze, to na pewno ostatnie. 🙂

    Na długo.
    Na bardzo długo.
    Może na zawsze. 🙂

    W przyszłym roku już nie tylko Grecja, ale nawet i ukraiński Krym będzie dla nich za drogi.

    1. „Naprawdę to były wakacje ich życia. Jeżeli nie najlepsze, to na pewno ostatnie.”

      Nikt jeszcze bez wakacji nie umarł.

      1. Drenowanie pieniędzy przez granicę, zamiast inwestycji w chłopsko-robotniczą, ludową Ojczyznę. I jak w tym kraju mamy mieć dobrobyt, skoro zdrajcy i zaprzańcy wyprowadzają kapitał do demoliberalnych kapitalistów ze zgniłego zachodu?

        1. Dlatego wprowadzono zakaz wywozu kapitału za granicę. Oraz de facto konfiskuje się kapitał, który nie zdążył uciec. Teraz rosyjska gospodarka w wyniku tych patriotycznych, godnościowych, niepodległościowych decyzji na pewno rozkwitnie dobrobytem. 😉

      2. I tak najśmieszniejsze jest to przeświadczenie pilastra, że to były ostatnie zagraniczne wakacje Rosjan, co oznaczałoby, że ten geniusz ma pewność, że nie tylko za rok czy dwa, ale za pięć, dziesięć, dwadzieścia czy pięćdziesiąt Rosjanie nie wyjadą za granicę na wakacje xD Klątwa dużych kwantyfikatorów od dawna pokazuje, że facet jest zaczadzonym manipulatorem i nie potrafi rzetelnie oceniać rzeczywistości. Nie mówiąc o tym, że to kolejny dobry dowód na to, że ogromna część wolnorynkowców to marksiści-bis, którzy wyznają heglowskie „jeśli fakty przeczą teorii to tym gorzej dla faktów” 🙂

      3. Toteż i nie umrą oni z powodu tego braku. Nawet jeszcze może wnukom będą opowiadać, jak to w roku 2023 wyjechali do Turcji – bo jest taki kraj jak Turcja, inny niż Rosja. 🙂

        1. Ich wnuki będą wolne od LGBT. To ważniejsze od wakacji. Bez wakacji człowiek nie umrze, jak sam Pan przyznał. Za to akceptując LGBT człowiek umrze na wieki. Bo karą za grzech jest śmierć.

  8. A dzisiaj kurs przebił 100 rubli za dolara. Podobno w kantorach w Turcji jest jeszcze lepszy. Pozdrowienia dla moskiewskich obywateli spędzających tam wakacje, jeżeli jeszcze jacyś są. 🙂 Ciekawe, czy im wystarczy na powrót?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *