Marusik: Jestem zwolennikiem państwa klasycznego, czyli przywrócenia suwerenności Polski

KNP wyraźnie zwyżkuje w sondażach i jeśli przekroczy 5% to stanie się naturalnym ośrodkiem jednoczenia prawicy nie-pisowskiej. Jakie ugrupowania zaprosicie do współpracy, a z którymi Wam nie po drodze?

Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak „prawica pisowska”. Jest bardzo liczny elektorat prawicowy „nabity w butelkę” przyozdobioną etykietką „PiS”. Zachowania tego środowiska politycznego (liderów PiS) były i są lewicowe. Tak ocenialiśmy to środowisko od pierwszych dni jego powstania. Jest to środowisko nie tylko lewicowe, ale też antypatriotyczne.

Kongres Nowej Prawicy zapraszał, zaprasza i będzie zapraszał pod swoje sztandary wszystkich, którzy deklarują to, co my – założyciele tej Partii – zawarliśmy w „Deklaracji Ideowej”. Dokument jest krótki, jasny i dostępny pod adresem: http://nowaprawicajkm.pl/info/dokumenty-np/deklaracja-ideowa

Chętnie współpracowaliśmy, współpracujemy i chcemy współpracować z każdym, kto deklaruje choćby częściowe poparcie naszych celów, pod warunkiem, że nie będzie sobie stawiał za cel „nawrócenia” nas na jakiś inny kierunek i cel. Potencjał naszego otoczenia jest ogromny. W zbiórce podpisów uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Są więc w Polsce ludzie, którym jeszcze na czymś zależy.

Jest Pan zwolennikiem rozluźnienia integracji Europejskiej czy opuszczenia struktur unijnych?

Jestem zwolennikiem państwa klasycznego, czyli przywrócenia suwerenności Polski; „nie ma w Polsce prawa wyższego niż własne”. To jest cel minimum. Po jego zrealizowaniu może się okazać, że jakaś forma uczestnictwa w tym euro-kołchozie miałaby sens… Ale jest to możliwość wyłącznie teoretyczna. Polska powinna potraktować Unię jak inne państwo i ewentualnie traktatowo regulować wzajemne relacje. Ważniejsze jednak pozostają relacje z państwami w ich klasycznym rozumieniu: Niemcy, Rosja, Francja… Dla istnienia Unii Europejskiej w jej obecnym kształcie nie widzę żadnego uzasadnienia, ale to nie powinno Polski interesować. Jeżeli ktoś chce sobie szkodzić, to nie powinniśmy mu w tym przeszkadzać.

Per saldo zarabiamy na członkostwie w UE. Za unijne pieniądze budujemy min. drogi. Czy warto żegnać się z Brukselą?

Drogi budujemy za własne. Unia tylko wystawia poręczenia dla części kredytów na te drogi. Dajemy się tym sposobem wpędzać w zadłużenie, w jakie – bez tej unijnej promesy – nie dalibyśmy się wpędzić. Tracimy po prostu większe odsetki od kolejnych kredytów, które to odsetki spokojnie sobie wypływają do właścicieli zachodnich banków. Bez tej „unijnej pomocy” drogi już by były zrobione, a nadmiar pieniędzy pozostałby w kraju.

W skład której frakcji w Parlamencie Europejskim wejdą euro-parlamentarzyści KNP?

Bardzo możliwe, że pozostaniemy poza istniejącymi partiami. Spośród partii aktualnych najbliższy moim gustom zespół ludzi skupia się w Partii Konserwatystów i Reformatorów. Przydałby się jakiś Zakon Politycznej Tradycji. Najlepszym jednak rozwiązaniem byłoby wystąpienia Polski z tego euro-kołchozu, bo absolutnie nie wierzę w jakąkolwiek możliwość jego przeobrażenia w coś sensownego.

Jak Pan ocenia polską politykę wschodnią, szczególnie wobec Ukrainy?

Nie oceniam, bo nie można oceniać czegoś co nie istnieje. Polska nie tylko nie ma żadnej „polityki wschodniej”. Nie ma też żadnej polityki zachodniej, północnej, ani południowej. Polska po prostu nie ma ŻADNEJ polityki zagranicznej. Utrzymuje, owszem, przebogate stosunki dyplomatyczne, ale to przecież nie oznacza żadnej polityki. Oczywiście dyplomacja działa z natury w sposób tajny, więc nikt dowodów przedstawić nie jest w stanie. Moim zdaniem Polska porusza się wedle tego, kto ją silniej szturchnie: raz zrobi krok w interesie Rosji, innym razem dwa kroki w interesie Niemiec, jeszcze innym razem trzy kroki w interesie USA… W interesie Polski – póki co – żadnego kroku nie robi. Odnoszę dramatyczne wrażenie, że w Polsce nie istnieje ośrodek politycznej suwerenności. Współczesna Polska, to „postaw czerwonego sukna” w klinicznej postaci. Polska, jako zespół instytucji i praw jest dziś tylko narzędziem eksploatacji zasobów ludzkich i przyrodniczych wydzielonego kawałka globu. Aż trudno to pisać, ale tak, niestety, wygląda dziś polityczne bagno, w którym przychodzi nam pływać…

Jest Pan wieloletnim członkiem Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego. Czy czytuje Pan nasz portal?

Oczywiście! Tak malutki jest margines politycznego rozsądku, że człowiek się go trzyma jak pijany płotu. W wirtualnym świecie Polska istnieje. W naszych marzeniach, w naszych ocenach, w naszych planach i w naszej pracy podejmowanej mimo wszystko… Wierzę, że nasza praca nie pójdzie na marne. Wierzę, że każde nasze słowo, że każda godzina naszej pracy jest tym kamieniem rzucanym na szaniec. Z tych kamieni będzie fundament, na którym ktoś kiedyś zbuduje normalny dom – Polskę.

Część naszych Czytelników uważa, że KNP jest nadmiernie „zekonomizowana” i nastawiona na postulaty wolnorynkowe, kosztem tych konserwatywnych i katolickich, iż KNP jest nadmiernie indywidualistyczna. Czy zgadza się Pan z tym poglądem?

Najwidoczniej oceniają towar po opakowaniu. Biorą propagandę za program polityczny. Taplamy się wszyscy w demokratycznym błocie, więc dopasowujemy nasze zachowania do okoliczności. Nasze zasady wymagają rozpropagowania. Żeby zdobyć dla nich przychylność ludu trzeba wykazać ich – dla tegoż ludu – korzystność. Ludzie w swej masie myślą konkretami: uznają za dobre to wszystko co jest dla nich korzystne.

Państwo okupacyjne zdecydowanie korzystne nie jest, więc propagujemy alternatywę: zostawić ludziom pieniądze i swobodę ich wydatkowania. Nie jest to najważniejszy element konserwatywnej doktryny, ale element „najbardziej pożądany” przez tzw. elektorat. Doskonale natomiast wiemy, że „nie samym chlebem żyje człowiek”.

Naturalny porządek rzeczy nie kończy się li tylko na pieniądzach. Naszą ofertą polityczną jest komfort życia, a to oznacza przede wszystkim możliwość życia w poczuciu zrozumiałego ładu. Jednym z elementów tego ładu jest właśnie swoboda dysponowania owocami własnej pracy. Doktryna konserwatywna w demokracji jest jak góra lodowa w wodach oceanu; nie kończy się na tym co wystaje ponad fale. Podkreślany w propagandzie indywidualizm jest po prostu propagandowym atakiem na obecne „kolektywistyczne przegięcie”, które jest gwałtem na naturalnych prawach jednostki uzasadnianym jakąś „wolą większości”.

Dziękuję za rozmowę.

Michał Marusik – Komitet Wyborczy Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke.

Okręg Wyborczy nr 4 – Warszawa;  pozycja nr 1.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Marusik: Jestem zwolennikiem państwa klasycznego, czyli przywrócenia suwerenności Polski”

  1. „Taplamy się wszyscy w demokratycznym błocie, więc dopasowujemy nasze zachowania do okoliczności. Nasze zasady wymagają rozpropagowania. Żeby zdobyć dla nich przychylność ludu trzeba wykazać ich – dla tegoż ludu – korzystność.” Skąd mam wiedzieć, że wypowiedź dla konserwatyzm.pl też nie jest elementem zdobywania przychylności tego elementu ludu, jakim jest elektorat czytelników portalu?

  2. „Naszą ofertą polityczną jest komfort życia, a to oznacza przede wszystkim możliwość życia w poczuciu zrozumiałego ładu”. Taki komfort życia jest ogółowi w ogóle niedostępny a może nawet wcale nie istnieje. Umysł tworzy iluzje „zrozumiałego ładu”, żeby trafnie przewidywać na 15 sekund naprzód, co w sposób patologiczny kontynuuje filozofia. Filozof musi sobie 15 sekund intelektualnego komfortu rozciągnąć w wieczność, bo go inaczej rzeczywistość uwiera. Doktryny wolnego rynku, indywidualizmu są takimi właśnie filozofiami. Nie zmienia to faktu, że ogół przez komfort rozumie święty spokój, czyli chwilę bieżącą, tak samo jak człowiek jaskiniowy a nie „wolność dysponowania owocami swojej pracy”, których zresztą najczęściej nie ma do dyspozycji. Chyba, że przez dyspozycję rozumieć wybór masła lub margaryny. W obu jednak wypadkach coś jeść musi. Straszna wolność. Trzeba upaść na rozum, żeby skłonić kogoś aby dobrowolnie zaprzągł się do kieratu.

  3. @Włodzimierz Kowalik. Wiele zależy od tego jak się rozumie wolność. Czy wolność jest swobodą od zewnętrznych ograniczeń: fizycznych, politycznych, materialnych, czasowych, rodzinnych, sąsiedzkich, itp? Czy też raczej prawdziwa wolność nie jest wolnością wewnętrzną? Którą jeśli sobie wywalczymy, to nikt nam jej nigdy nie zabierze. Innymi słowy: czy można siedzieć w więzieniu albo łagrze na Syberii i być człowiekiem wewnętrznie wolnym, albo też być oligarchą-miliarderem, który posiada wszystko, ale wewnętrznie jest zniewolony?

  4. @Marcin Król. Prawdziwe (lub fałszywe) może być tylko zdanie. Prawda to własność zdania a nie faktów. „Prawdziwa wolność” to jakaś metafora. Nie wiem, co to dokładnie znaczy. Obawiam się, że podana charakterystyka wolności odpowiada tylko Bogu. Człowiek, który jest wolny w łagrze, nie bardzo potrzebuje polityki. Raczej wstąpi do zakonu albo zostanie misjonarzem, żeby się to swoją wolnością dzielić. Osobiście sądzę, że taka wolność polega na umiejętności utraty: nikt mi nigdy nie zabierze tego, co sam z chęcią oddam.

  5. WOLNOŚĆ. Odróżnia się zwykle wolność fizyczną (której nie ma więzień), psychiczną (której pozbawiony jest chory umysłowo) i polityczną (przeciwieństwo niewolnictwa). Wolności dotyczą rozmaite zabobony. 1. Jeśli chodzi o wolność psychiczną, tzw. wolność woli albo wolną wolę, główny zabobon to determinizm, mniemanie, że takiej wolności nie ma, że człowiek posiadający wszystkie warunki do decyzji, nie może sam decydować, ale jest zmuszony przez przyczyny fizyczne względnie psychiczne do takiego czy innego wyboru. Otóż wolna wola jest oczywistym faktem, którego każdy z nas jest bezpośrednio świadomy. Zadaniem filozofa jest nie przeczyć takim faktom, ale starać się je wytłumaczyć. Stąd ci, co przeczą istnieniu wolnej woli sami są ofiarami zabobonu. Główną przyczyną tego zabobonu jest przeniesienie do psychiki ludzkiej zasady metodologicznej, która niegdyś obowiązywała w fizyce, a mianowicie tzw. zasady determinizmu. Według niej każde zjawisko i wydarzenie ma determinującą je przyczynę, tj. taką, że skoro przyczyna istnieje, to zjawisko pojawia się z konieczności. Ale ta zasada została zarzucona w fizyce – a nawet gdyby nie została zarzucona, przenoszenie jej do dziedziny psychiki jest bezpodstawne. 2. Innym, przeciwnym pierwszemu zabobonowi jest mniemanie, że istnieje wolność bezwzględna, w szczególności wolność od praw logiki i od faktów. Ideałem tak pojętej wolności jest człowiek, który nie dba ani o to, co jest, ani o zasady logiczne. Jest to dziwaczny zabobon, wynikający z pomieszania wolności psychicznej z polityczną i z wyobrażania sobie przyrody oraz logiki na wzór jakichś tyranów, ograniczających wolność ludzką. W rzeczywistości wolność bezwzględna nie istnieje, człowiek jest zawsze w wysokim stopniu ograniczony przez położenie w którym się znajduje. A jeśli próbuje postępować wbrew prawom logiki, to nikt mu oczywiście nie może tego zakazać, ale wynikiem takiej wolności będzie bełkot. 3. Podobny zabobon istnieje także odnośnie wolności politycznej. Polega on na mniemaniu, że bezwzględna wolność polityczna jest pożądana. W rzeczywistości taka wolność nie jest możliwa, gdyż każde życie w społeczeństwie wyznacza granice wolności. Mówi się więc, że wolność (polityczna) musi być ograniczona przez wolność innych. Żądanie bezwzględnej wolności politycznej jest równoznaczne z mniemaniem, że anarchia jest możliwym i godnym pożądania ustrojem społecznym – ale takie mniemanie jest zabobonem. 4. W szczególności mniema się nieraz, że prawdziwa wolność polega na niezależności od zasad moralnych. Jest to także zabobon, bo zasady moralne nie są autorytetem innego człowieka, ale zespołem norm, przyjętych przez daną jednostkę świadomie, dlatego że widzi ich słuszność. Ideał rzekomej wolności od zasad moralnych jest więc zabobonem. Ten zabobon występuje szczególnie często, gdy chodzi o naukę i sztukę. Twierdzi się, że naukowiec i podobnie artysta powinni powodować się wyłącznie swoimi celami – a więc naukowiec postępem wiedzy, a artysta wyrażeniem swoich ideałów, bez względu na jakiekolwiek zasady moralne. Ze stanowiska tego zabobonu lekarze niemieccy przeprowadzający doświadczenia na więźniach obozów koncentracyjnych mieli do tego pełne prawo, jako że nauka powinna być wolna od przepisów moralnych. Zabobonność i szkodliwość tak pojętej wolności jest oczywista. [I.M. Bocheński OP, Sto zabobonów].

  6. Są przeciw aborcji, in vitro (zmiana na plus po wypowiedziach szefa kampanii wyborczej KNP), promocji sodomii. Są najmniej antyrosyjscy z tych ogólnopolskich komitetów w najbliższych wyborach (przy okazji Korwin zaczął w końcu mówić o poprawie relacji i współpracy z Rosją, Białorusią i Chinami),a przy tym najbardziej antyunijni. Można mieć ogromne zastrzeżenia, ale nic lepszego nie widzę w tych konkretnych okolicznościach.

  7. @Włodzimierz Kowalik. Podane przez Pana zabobony wg Bocheńskiego, to jest właśnie to o co mi chodzi. Ludzie natrafiają (fizycznie, politycznie) lub wydaje im się że natrafiają (psychicznie) w swoim życiu na różne ograniczenia. Pomińmy tutaj czy są one dobre dla nich czy złe, czy je akceptują/tolerują czy też z nimi walczą. Ważne, że sobie zdają sprawę z ich istnienia i z własnej niemożności ich całkowitego usunięcia ze swojego życia. Tylko czy czasem nie dlatego wielu mądrych ludzi dochodziło do wniosku, że wobec ciągłych porażek walki o wolność w zewnętrznym świecie, nie jest rozsądniejszym i pożyteczniejszym dla mnie samego powalczyć przede wszystkim o wolność wewnątrz siebie, którą tylko sam mogę sobie wywalczyć i sam sobie odebrać. Jest to wolność od naszych wewnętrznych ograniczeń: od przyzwyczajeń, nałogów, lęków, iluzji, namiętności, zniewoleń, niemożliwych do spełnienia marzeń i oczekiwań; rzeczy, które nad na panują, chociaż rozsądniejszym by było nad nimi zapanować. To tak jak u dziecka, które gdy pierwszy raz skłamało rodzicom, to poczuło że skłamało, a kolejne kłamstwa były już „łatwiejsze” i dziecko nie potrafi już sobie w trudnych sytuacjach odmówić skłamania (czyli poniekąd musi z rozpędu łgać i chociaż niby na zewnątrz nic go nie ogranicza, to wewnętrznie przestaje być wolne). Wątki takiej wolności od samego siebie można znaleźć w wielu kulturach i tradycjach, chociażby w zen, w hinduizmie, wśród mnichów bizantyjskich; na naszym podwórku z pojęciem wolności wewnętrznej można się zetknąć u Tomasa Mertona. Wątek ten pojawia się nawet w dzisiejszej popkulturze, w muzyce rockowej – save me from myself. I nawet jeśli rzeczywiście, jak Pan pisze, pojęcie „prawdziwa wolność” jest nieadekwatne, to nazwijmy ją roboczo jakkolwiek inaczej: wolnością istotną, nieiluzoryczną, właściwą, wolnością charakteru, ducha, wolnością ku panowaniu nad samym sobą. Pozdrawiam.

  8. @Marcin Król: Walka o wolność w „zewnętrznym świecie” powinna być motywowana miłością do innych ludzi, którzy w tym świecie żyją a nie pragnieniem jakiegoś sukcesu wolności. „Panowanie nad sobą” brzmi dla mnie jak stoicyzm, „wolność od naszych wewnętrznych ograniczeń” jak nominalizm a „wewnętrzna wolność dziecka” jak nonsens lub ewentualnie tautologia (tylko dziecko jest „wolne”). Kto ma niby panować nade mną? Zapewne ja sam. A nad tym „ja”, kolejne „ja” i tak w nieskończoność. Nonsens. Co to jest wolność od wewnętrznych ograniczeń? Przecież każda decyzja, czyli wybór czegoś z wielu możliwości, to jest właśnie ograniczenie i to własne, wewnętrzne. Gdy ktoś pragnie wolności od ograniczeń powinien zaniechać podejmowania decyzji. Tylko po co wtedy wolność decydowania? Znowu nonsens. Wolność nie jest ani panowaniem ani brakiem ograniczeń. Osobiście uważam, że pytanie o wolność jest wtórne i logicznie zależy od pytania o wartość czy o dobro. Załóżmy, że mam już wolność. I co z tego? Po cholerę mi coś takiego, czymkolwiek by to było? Prościej jest napisać, że chodzi po prostu o kierowanie się regułą. Ale z powodu pewnych koniecznych właściwości języka potocznego (zwanych ogólnie strukturalną stabilnością) takie dyskusje, jak nasza, toczą się w nieskończoność i do niczego w zasadzie nie prowadzą. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *